Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Polityka Świat

Polska prezydencja w UE. Lista życzeń krajowych firm do urzędników jest długa

Wyobraźmy sobie, że to nie jest początek stycznia, lecz ostatni dzień czerwca 2025 r. Tego dnia Polska prezydencja przekaże Danii sztafetę w Radzie UE. Jakie sprawy i problemy chciałyby wówczas mieć załatwione krajowe firmy? Lista jest bardzo długa.

Logo polskiej prezydencji w Radzie UE (Fot. GettyImages)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakich działań oczekują od polskiej prezydencji krajowe firmy.
  2. Jak rozpoczynającą się prezydencję komentują przedstawiciele strategicznych sektorów polskiej gospodarki i organizacji skupiających pracodawców.
  3. Z którymi krajami będziemy się ścierać w sprawie interesów naszych firm, a z którymi tworzyć koalicje we wspólnych projektach.

Lista postulatów płynących od polskich firm, całych sektorów i branż, do polskiej prezydencji w Radzie UE, która startuje 1 stycznia 2025 r. jest bardzo długa. Problemy zgłaszane przez przedsiębiorców z Polski są w wielu punktach zbieżne z wyzwaniami, przed którymi stoją firmy w całej Europie: wysokie ceny energii, wymagania Zielonego Ładu oraz nadprodukcja przepisów, które ograniczają czas na rozwój.

W szczegółach jednak potrzeby producentów z różnych krajów znacząco się różnią, a niekiedy są wręcz sprzeczne. Przykładem może być umowa z Mercosur czy negocjacje dotyczące produkcji leków – kwestie, które będą kluczowe w nadchodzącym półroczu. Właśnie teraz, gdy przez sześć miesięcy polski głos będzie bardziej słyszalny w Brukseli, krajowi producenci chcą jak najlepiej wykorzystać działania polskiej prezydencji.

Warto wiedzieć

Krótka lista zadań dla polskiej prezydencji od firm w Polsce

✔️Obniżenie cen energii.

✔️Weryfikacja postanowień Zielonego Ładu i Fit for 55.

✔️Wstrzymanie nadprodukcji nowych przepisów.

XYZ

Praktycznie każda branża w Polsce zgłasza swoje potrzeby do brukselskich przedstawicieli. O wsparcie apelują m.in. producenci leków, AGD, samochodów, nawozów, kosmetyków, rolnicy, sektor budowlany, kapitałowy i zbrojeniowy.

Wśród nich są sektory, które wymagają pilnego, systemowego wsparcia. Ich znaczenie dla polskiej gospodarki zostało dostrzeżone i znalazło odzwierciedlenie w priorytetach polskiej prezydencji, bo ich wpływ na polską gospodarkę jest istotny. Czy te potrzeby zostaną także zaspokojone? W pół roku to mało prawdopodobne, ale rozpoczęcie dyskusji nad jakimś problemem – a czasem zamknięcie jakiejś trwającej od kilku lat – jest bardzo realne.

– Pojawiają się nadzieje, że dzięki prezydencji będziemy mieli inicjatywę legislacyjną. Tak nie jest. Inicjatywę ma Komisja Europejska, ale to my sterujemy ruchem. Decydujemy, które negocjacje przyspieszyć, a które opóźnić – wyjaśniała Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, podsekretarz stanu w KPRM ds. Unii Europejskiej podczas Europejskiego Forum Nowych Idei.

Priorytety polskiej prezydencji pokrywają się w wielu miejscach z potrzebami firm. Zarówno urzędnikom, jak i przedsiębiorcom zależy na rozwiązaniach, które pobudzą inwestycje i innowacje, a także zwiększą konkurencyjność gospodarki UE. Wspólnym celem jest udrożnienie zablokowanych źródeł finansowania rozwoju i inwestycji, m.in. poprzez zachęcenie do wykorzystania prywatnych oszczędności.

Kinga Grafa z Lewiatana, dyrektorka biura Konfederacji Lewiatan w Brukseli, wskazuje na potencjalne plusy i minusy rozpoczynania prezydencji równocześnie z działaniem nowej Komisji Europejskiej.

– Minus to czas potrzebny na rozruch, ale plusem jest szansa zaprezentowania naszych pomysłów w ramach nowego otwarcia. Bruksela jest nastawiona na wzmacnianie konkurencyjności UE, więc KE będzie otwarta na projekty, które temu służą – komentuje brukselska przedstawicielka Lewiatana.

Przedsiębiorcy mają już jasno określone zmiany potrzebne w ich branżach, podczas gdy urzędnicy dopiero rozpoczną dyskusje na temat możliwych rozwiązań.

– Liczę, że nasza prezydencja będzie w stanie przekonać wszystkie 26 krajów, że konkurencyjność buduje się nie przez wskazywanie palcem sektorów czy firm, jak w przemyśle samochodowym w Niemczech, ale poprzez tworzenie mechanizmów korzystnych dla wszystkich firm i dla całej gospodarki. Oczywiście może się zdarzyć, że na nowym mechanizmie konkurencyjnym straci dotychczasowy monopolista, dlatego nie można oczekiwać, że zmiana będzie korzystna dla każdej pojedynczej firmy. Jednak budowa konkurencyjności jest korzystna dla całej Unii Europejskiej – podkreśla Kamil Sobolewski, główny ekonomista organizacji Pracodawcy RP.

Jego zdaniem ppostulaty polskich firm – niezależnie od branży – mają wspólny mianownik: oczekują stworzenia warunków i bodźców sprzyjających inwestycjom.

– Tym bodźcem jest przewidywalność. Firmy przychodzą do nas po spójną politykę imigracyjną i zapewnienie, że konkurencyjność nie będzie torpedowana przez frywolną, spontaniczną politykę klimatyczną, która zamiast ratować klimat, przenosi emisje gazów cieplarnianych poza granice Unii Europejskiej – dodaje Kamil Sobolewski.

Rzeczywiście, na listach postulatów różnych sektorów często powtarzają się kwestie związane z rozwiązaniami klimatycznymi. Szczególne znaczenie ma wdrożenie nowego systemu opłat za emisje CO2 dla importerów – Carbon Border Mechanism (CBAM), który ma uzupełniać Europejski System Handlu Emisjami (ETS).

Warto wiedzieć

Jak działa Carbon Border Mechanism (CBAM)?

CBAM to mechanizm opłaty lub podatku za emisję CO2 nałożony na importowane produkty. Jego celem jest wyrównanie konkurencyjnej pozycji produktów spoza Unii Europejskiej z tymi wytwarzanymi w UE, które podlegają restrykcyjnym regulacjom klimatycznym. W teorii ma on kompensować niekorzystną sytuację europejskich producentów i chronić ich przed tanim importem z krajów o łagodniejszych normach środowiskowych. CBAM uzupełnia unijny System Handlu Uprawnieniami do Emisji (ETS).

Stopniowe wdrażanie CBAM zaplanowano na lata 2026–2034. Proces ten będzie odbywać się równolegle z wycofywaniem bezpłatnych przydziałów emisji w ramach ETS. 31 grudnia 2024 r. rozpoczął się etap składania wniosków przez importerów towarów takich jak cement, nawozy mineralne i chemiczne (zawierające dwa lub trzy pierwiastki nawozowe: azot, fosfor, potas), żeliwo, stal i aluminium.

CBAM ma m.in. chronić europejskie huty przed zalewem stali z importu, szczególnie z Chin, gdzie nadprodukcja tego surowca sięga nawet 600 mln ton.

Bardzo ważne jest to, że opłatom w ramach CBAM podlegają także towary, które powstają na terenie Unii, ale w jakiejś części wykorzystują surowce z listy CBAM, np. w urządzeniach AGD albo autach, co wpłynie na podwyższenie ceny tych produktów. Równolegle na razie towary w całości importowane do UE nie będą obciążone dodatkowymi opłatami.

Rolnicy domagają się zdecydowanej interwencji w sprawie umowy z Mercosur, która choć została zawarta, to wciąż czeka na przegłosowanie przez kraje UE. Obawiają się konkurencji ze strony południowoamerykańskich producentów, co może negatywnie wpłynąć na europejski sektor rolniczy.

Z kolei sektor technologiczny apeluje o ostrożne podejście do regulacji dotyczących sztucznej inteligencji (AI), które już zostały przyjęte, obawiając się, że zbyt rygorystyczne przepisy mogą zahamować cyfryzację unijnej gospodarki.

Sektor zdrowia, w tym przemysł farmaceutyczny, postuluje wprowadzenie mechanizmów wspierających produkcję leków i substancji czynnych (API) w UE, na wzór regulacji Chip Act, które wspierają rozwój produkcji półprzewodników.

Ekonomiści podkreślają, że pobudzenie inwestycji to jedyna droga do utrzymania wzrostu gospodarczego. Tymczasem, jak wskazuje prof. Witold Orłowski, dynamika inwestycji w Polsce w trzecim kwartale 2024 r. spadła do zera.

„Prawdziwe załamanie nastąpiło w zakresie inwestycji przedsiębiorstw mających kluczowe znaczenie dla tempa i trwałości rozwoju gospodarczego (mimo rekordowo wysokich w ostatnich latach inwestycji zagranicznych). Choć realne jest utrzymanie przez polską gospodarkę w latach 2024-2025 tempa wzrostu PKB rzędu 2-3 proc., dalsze przyspieszenie rozwoju może wcale nie nastąpić. Nastąpiłoby ono tylko w sytuacji, gdyby z jednej strony naprawdę ruszyły inwestycje przedsiębiorstw pozwalające na szybszy wzrost wydajności i złagodzenie problemu deficytu pracowników, z drugiej zaś poprawie uległa sytuacja w Niemczech” – pisze prof. Witold Orłowski w Rzeczpospolitej.

Może warto więc zawalczyć o postulaty zgłaszane przez przedsiębiorców?

Przemysł chemiczny

Droga energia oraz międzynarodowa konkurencja to główne wyzwania przemysłu chemicznego w Polsce i pozostałych krajach UE.

Ceny gazu w Unii Europejskiej są średnio siedem razy wyższe niż w USA i Rosji, co znacznie obniża konkurencyjność europejskich producentów. Polska Izba Przemysłu Chemicznego podkreśla, że w ciągu ostatnich 20 lat udział europejskiego przemysłu chemicznego w globalnym rynku zmalał dwukrotnie, podczas gdy rynek chiński wzrósł dwudziestokrotnie. Na rynku nawozów sytuację dodatkowo destabilizują Rosja i Białoruś, których firmy obchodzą nałożone sankcje.

– Patrząc na protekcjonistyczną politykę handlową wobec Chin w USA, możemy spodziewać się, że produkty azjatyckie będą kierowane na inne rynki, w tym do Europy, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację europejskiego przemysłu chemicznego – zauważa Klaudia Kleps, dyrektor Pionu Rzecznictwa i Legislacji Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Jej zdaniem brak spójnej i komplementarnej polityki przemysłowej oraz polityki konkurencyjności w UE utrudnia realizację celów strategicznych dla gospodarki.

Polska branża chemiczna zatrudnia ponad 340 tys. osób, stanowi niemal 20 proc. produkcji sprzedanej krajowego przemysłu i generuje 23 proc. wartości dodanej w gospodarce. Jednocześnie odpowiada za 25 proc. emisji gazów cieplarnianych w Polsce oraz zużycia energii, w tym 50 proc. zużycia gazu ziemnego.

Warto wiedzieć

Polska Izba Przemysłu Chemicznego proponuje:

  • podwyższenie ceł wspólnej taryfy celnej do poziomu 30-40 proc. lub wprowadzenie sankcji przedmiotowych.

A na rynku krajowym:

  • wzmocnienie nadzoru i zwiększone kontrole,
  • wprowadzenie obowiązku rejestracji importerów i producentów nawozów wprowadzających je na polski rynek,
  • wykorzystanie dopłat do zakupu nawozów z UE.
Źródło: PIPC

Branża AGD

Dla sektora AGD nowa opłata CBAM stanowi poważne obciążenie, a jednym z kluczowych postulatów branży jest rewizja tych regulacji w trakcie polskiej prezydencji w Radzie UE. Przedstawiciele sektora alarmują, że dotychczasowa polityka Unii Europejskiej osłabia jej własny przemysł.

– Produkty wytwarzane za granicą i importowane do UE będą miały nieuczciwą przewagę konkurencyjną nad produktami wytwarzanymi na jednolitym rynku UE – wyjaśnia Alvaro Vilas, kierownik ds. polityki cyfrowej i konkurencyjności Związku Pracodawców AGD APPLiA Europe.

Jak wskazuje APPLiA na swojej stronie internetowej, CBAM zwiększa koszty produkcji wyłącznie europejskich producentów. Choć w założeniu mechanizm miał zniechęcać do importu surowców i promować ich pozyskiwanie na terenie Europy, w praktyce, zdaniem polskich producentów, zachęca raczej do przenoszenia produkcji poza Unię Europejską. Polska, jako największy producent AGD w UE, jest szczególnie dotknięta tymi zmianami.

Warto wiedzieć

AGD z Polski zasila Europę

W ujęciu wartościowym ponad 32 proc., a ilościowo ok. 40 proc. produkcji sprzętu AGD w Europie pochodzi z Polski. Aż 60 proc. sztuk zmywarek, pralek i suszarek produkowanych w UE powstaje w Polsce, podobnie jak około 40 proc. piekarników i co trzecia lodówka.

Spadek konsumpcji w Europie po raz pierwszy od kilkunastu lat już doprowadził do zmniejszenia produkcji AGD, także w Polsce. Branża zatrudnia w Polsce około 30 tys. osób, a pięciu największych producentów ponad trzy czwarte wszystkich pracowników tej branży. Jednak ostatnio zatrudnienie zaczęło spadać.

źródło: APPLiA

– Jeśli chcemy działać oszczędnie dla klimatu, to obejmijmy mechanizmem CBAM również gotowe produkty, takie jak pralki, lodówki czy zmywarki, które w całości są importowane z zagranicy, a nie tylko surowce wykorzystywane do ich produkcji. Stwórzmy barierę wyrównującą warunki konkurencji dla produktów spoza UE – komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Branża samochodowa

Branża motoryzacyjna wzywa polski rząd do interwencji w Komisji Europejskiej i przesunięcia obowiązywania kar za przekroczenie limitów emisji CO2, które mają wejść w życie pod koniec 2025 r. Zgodnie z Zielonym Ładem i Fit For 55, producenci samochodów w UE będą musieli obniżyć emisje dwutlenku węgla o 15 proc. w całej flocie rejestrowanej w Unii. Kara za każdy gram emisji ponad limit wyniesie 95 euro od każdego sprzedanego pojazdu.

PZPM wskazuje, że te wymogi w praktyce oznaczają, iż co czwarty zarejestrowany samochód po 2025 r. musi być zero- lub niskoemisyjny. To jest mało realne z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wszyscy producenci są na to gotowi, a po drugie, sprzedaż samochodów niskoemisyjnych w Europie wyhamowała. Po 11 miesiącach 2024 r. ich udział w rynku zmalał do 13,4 proc. z 14,2 rok wcześniej.

– Przemysł motoryzacyjny poniesie ciężar realizacji unijnych celów. Jeśli ich nie zrealizuje, zostanie obciążony karami sięgającymi 16 mld euro. Pilna interwencja jest konieczna, ponieważ sytuacja makroekonomiczna i geopolityczna uległa zmianie, a zachęty zakupowe dla pojazdów elektrycznych spadły – mówi Jakub Faryś, prezes PZPM, w rozmowie z XYZ.

Producenci samochodów ostrzegają, że należy spodziewać się wzrostu cen nowych aut – i to niezależnie od rodzaju napędu.

Polska branża motoryzacyjna odgrywa kluczową rolę w gospodarce Unii Europejskiej, tworząc ponad 200 tys. bezpośrednich miejsc pracy, co stanowi 7 proc. całkowitego zatrudnienia w tym sektorze w UE. W Polsce rocznie produkowanych jest ponad 317 tys. samochodów dostawczych,
230 tys. samochodów osobowych i ponad 55 tys. samochodów ciężarowych.

Gdyby w tym roku udało się producentom aut odsunąć nakaz redukcji emisji, zyskają czas, żeby przygotować się do większej bitwy za rok. Przyjęte przez Radę rozporządzenie zawiera klauzulę, która przewiduje, jak wskazuje PZPM w raporcie, że w 2026 r. Komisja Europejska dokona gruntownej oceny postępów w realizacji celów dotyczących 100-proc. redukcji emisji na rok 2035 oraz ewentualnej potrzeby ich przeglądu. Ma uwzględniać rozwój technologiczny, w tym napędy hybrydowe typu plug-in, oraz znaczenie realnego i społecznie sprawiedliwego przejścia na zerową emisję.

Warto wiedzieć

5 zaleceń producentów aut, które umożliwiają zieloną transformację i chronią konkurencyjność

  1. Opracowanie europejskiej strategii przemysłowej.

2. Rewizja ram regulacyjnych.

3. Stworzenie konkurencyjnego środowiska dla zakładów produkcyjnych.

4. Zapewnienie neutralności technologicznej.

5. Utrzymanie przepływu towarów i ludzi.

źródło: PZPM

Sektor nowych technologii

Żadna firma zajmująca się rozwojem sztucznej inteligencji lub jej zastosowaniem w różnych sektorach nie oponuje otwarcie przeciwko regulacjom w tej dziedzinie. Niemal wszyscy rozmówcy wskazują jednak, że jeśli Europa będzie się samoograniczać, podczas gdy inne rynki będą stosować zasadę „wszystkie chwyty AI dozwolone”, różnica konkurencyjna między UE a resztą świata jeszcze się pogłębi.

AI Act został opublikowany w maju 2024 r., wszedł w życie 1 sierpnia 2024 r., ale jego postanowienia będą wdrażane etapami. Już 2 lutego 2025 r. zaczną działać przepisy dotyczące zakazanych praktyk AI. W sierpniu 2025 r. w życie wejdą przepisy kluczowe dla nadzoru nad AI, modeli AI ogólnego przeznaczenia i kar za naruszenia regulacji. Rok później zaczną obowiązywać przepisy, które odnoszą się do systemów AI wysokiego ryzyka.

Jak nie wylać dziecka z kąpielą? Piotr Beńke, dyrektor ds. technologii w IBM, mówi XYZ, że polska prezydencja powinna mieć na celu zrównoważenie różnych programów cyfrowych i rozwoju infrastruktury w Unii Europejskiej.

– To kluczowy moment dla kształtowania przyszłości istotnych technologii, takich jak sztuczna inteligencja. Polska prezydencja ma szansę umocnić pozycję Europy jako lidera w regulacjach cyfrowych, pod warunkiem, że połączy wsparcie dla innowacji z budowaniem zaufania poprzez przejrzystość i otwarte ekosystemy innowacji – mówi Piotr Beńke.

Dyrektor IBM zwraca uwagę na rosnące znaczenie technologii kwantowych, które w najbliższych latach będą przedmiotem intensywnych inwestycji. Jego zdaniem Europa może jeszcze zdobyć przewagę konkurencyjną w tej dziedzinie, ale wymaga to skoordynowanego podejścia.

– Państwa członkowskie znajdują się na różnych etapach planowania technologii kwantowych. Wyzwaniem dla polskiej prezydencji będzie znalezienie synergii między krajami, przyspieszenie wdrażania zaawansowanych technologii oraz wspieranie polityk promujących otwarte innowacje, które przyniosą korzyści wszystkim Europejczykom – podkreśla przedstawiciel IBM.

Przemysł lekowy

Sektor farmaceutyczny to obecnie jedna z najbardziej aktywnych polskich branż w Brukseli. Dzięki staraniom polskich firm, nowa Komisja Europejska obiecała, że w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania (czyli najprawdopodobniej w kwietniu 2025 r.) przedstawi propozycję legislacyjną dotyczącą wytwarzania substancji czynnych (API). Tymczasem unijne prace nad kluczowymi rozwiązaniami dla sektora lekowego trwają już od 2019 r., a postępy są powolne.

Przed polską prezydencją dwa duże wyzwania. Po pierwsze, przekonanie krajów blokujących skracanie okresów ochrony patentowej dla leków, a po drugie – co jest dla branży kluczowe – utworzenie funduszu wspierającego produkcję leków. Taki dokument mógłby powstać na wzór regulacji, takich jak Chip Act.

– Dzięki polskiej prezydencji mamy szansę nadać kierunek pracom nad tymi rozwiązaniami – cieszy się Kinga Grafa z Lewiatana. W ramach Critical Medicines Act (CMA) kluczowe jest wsparcie finansowe i regulacyjne dla produkcji leków i substancji czynnych w Europie.

Grzegorz Rychwalski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF), wskazuje, że sześć miesięcy prezydencji to wystarczający czas, by strategicznie ukierunkować debatę nad wsparciem produkcji leków.

Na początku 2025 r. zaplanowano przyjęcie pierwszych rozwiązań w ramach Critical Medicines Act (CMA). Tyle wynika z publicznie dostępnych informacji. Pytanie jednak, jakie dokładnie będą to regulacje – tego wciąż nie wiadomo.

– Z perspektywy polskiego przemysłu farmaceutycznego najważniejsze jest uruchomienie wsparcia finansowego dla produkcji leków i substancji czynnych w Europie. Pandemia pokazała, że im bliżej realizowana jest produkcja, tym większe bezpieczeństwo dla obywateli Unii – podkreśla Grzegorz Rychwalski.

Niestety, pojawiają się sygnały, że Komisja Europejska może obrać kierunek wzmacniania łańcucha dostaw, zamiast inwestowania w lokalną produkcję.

Co to znaczy? Nikt tego nie sprecyzował.

– Jeśli produkcja nie odbywa się w Europie, każde wsparcie faktycznie wspiera producentów spoza Unii, takich jak Szwajcaria czy Chiny, a nie podmioty z UE. Leki są strategicznym zasobem, swoistą bronią. Dlatego przekonujemy, że unijne środki powinny wspierać produkcję lokowaną w krajach takich jak Polska – mamy duży rynek i jesteśmy krajem granicznym UE oraz NATO. Polska może stać się hubem wsparcia lekowego dla państw bałtyckich, takich jak Litwa, Łotwa czy Estonia, które znajdują się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Niestety, wielu urzędników, nawet po doświadczeniach pandemii, uznaje, że wdrażanie produkcji substancji czynnych w Europie jest zbyt kosztowne i czasochłonne, co blokuje potencjalne zmiany – mówi Grzegorz Rychwalski.

Chociaż dyskusje na temat polityki lekowej Unii trwają już ponad pięć lat, dotąd propozycje Critical Medicines Act (CMA) nie były konsultowane z producentami.

– Na szczęście nasze postulaty w dużej mierze pokrywają się z priorytetami polskiej prezydencji dotyczącymi bezpieczeństwa lekowego. Liczymy, że uda się nie tylko rozpocząć dyskusję o wsparciu produkcji, ale też doprowadzić ją do etapu, w którym duńska prezydencja, następująca po polskiej, zechce i będzie mogła kontynuować te prace – mówi wiceprezes PZPPF.

A to wcale nie jest takie pewne, bo Duńczyków i Polaków różni bardzo ważna kwestia dotycząca tego, jak długo powinna trwać ochrona patentowa leków – Polacy chcą skrócenia tego okresu, Duńczycy przeciwnie.

– Polska postuluje skrócenie okresów ochrony, które są już teraz najdłuższe na świecie. Twierdzimy, że takie długie okresy zniechęcają firmy do badań i rozwoju nowych leków – argumentuje wiceszef Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.

Branża kosmetyczna

Polscy producenci kosmetyków, zamiast domagać się nowych działań w Brukseli, apelują przede wszystkim o powstrzymanie nadprodukcji przepisów, które destabilizują branżę i ograniczają jej konkurencyjność.

– Zależy nam na uproszczeniu procedur i wstrzymaniu tworzenia nowych regulacji. Zamiast skupić się na innowacjach, musimy nieustannie dostosowywać się do zmieniających się przepisów. Warto przeanalizować, czy wszystkie wprowadzane zmiany są rzeczywiście potrzebne – mówi dr Justyna Żerańska, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego (PZPK).

Jak podkreśla, Zielony Ład wymusił zmiany w niemal każdym aspekcie produkcji kosmetyków:

– Obowiązuje rozporządzenie dotyczące opakowań i odpadów opakowaniowych. Wprowadzono zmiany dotyczące składników, a kilka dni temu opublikowano tzw. dyrektywę ściekową, która również mocno obciąża branżę kosmetyczną. Największym problemem są jednak zmiany w zakresie substancji i mieszanin chemicznych wynikające z legislacji chemicznej. Przepisy zmuszają nas do zbyt częstej wymiany składników, co dodatkowo wymusza zmiany opakowań. To wszystko prowadzi do niestabilności kontraktów biznesowych i uruchamia całą kaskadę zdarzeń, które generują ogromne koszty. Proces ten trwa w firmach praktycznie nieustannie – podkreśla Justyna Żerańska.

Dlaczego zmiany regulacyjne tak mocno obciążają producentów? Jak tłumaczy przedstawicielka firm kosmetycznych, każda zmiana w przepisach dotyczących składników wywołuje kaskadę działań na każdym etapie łańcucha wartości, od producenta po sklepy.

– To nie jest prosta wymiana jednego składnika na inny. Potrzebne są kosztowne badania, opracowanie nowego raportu oceny bezpieczeństwa, zmiana dokumentacji i opakowań. Każdy uczestnik łańcucha – producent, dystrybutor, dostawca, sklep – musi wdrożyć te zmiany. Jeśli trzeba wymienić dwa lub trzy składniki jednocześnie, de facto tworzymy całkowicie nowy kosmetyk. Czasami prowadzi to nawet do czasowego wstrzymania sprzedaży danego produktu – wyjaśnia dyrektor Justyna Żerańska.

Branża kosmetyczna alarmuje, że tak duża liczba zmian w krótkim czasie jest niemal niemożliwa do udźwignięcia, zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorstw. W efekcie europejscy producenci tracą konkurencyjność, a problem dotyczy całej unijnej branży kosmetycznej.

– Nasze postulaty dotyczące ograniczenia nadprodukcji nowych przepisów znajdują poparcie również wśród przedsiębiorców z innych krajów – podkreśla Justyna Żerańska.

W Polsce ponad 1,3 tys. firm zajmuje się produkcją lub dystrybucją kosmetyków. Wartość krajowego rynku wynosi 25,5 mld zł, co czyni Polskę piątym pod względem wielkości producentem kosmetyków w UE i dziewiątym eksporterem na świecie. W całej Europie branża kosmetyczna wyceniana jest na 96 mld euro i zapewnia zatrudnienie dla około 3 mln pracowników.

Rolnictwo

Rolnictwo pozostaje branżą, której problemy są niezmiennie aktualne. Polscy rolnicy domagają się zdecydowanych działań w sprawie odrzucenia trzech kluczowych porozumień: umowy o wolnym handlu z Mercosur, Zielonego Ładu i umowy z Ukrainą dotyczącej swobodnego dostępu do unijnego rynku.

Rolnicy z Polski obawiają się, że umowa z Mercosur, choć jeszcze nieprzegłosowana przez kraje UE, doprowadzi do zalania unijnego rynku tanimi produktami rolnymi z Ameryki Południowej, co zagrozi lokalnym producentom.

– Polska najpewniej zagłosuje przeciwko, ale trudno spodziewać się zmiany stanowiska Komisji Europejskiej. Nawet kraje takie jak Francja, Holandia, Austria czy Włochy, które mogą również być przeciwne, prowadzą w tej sprawie własną grę. Dla Niemiec umowa jest przedstawiana jako rozwiązanie gospodarczych problemów – mówi dr Marcin Kleinowski z Katedry Europeistyki UMK w Toruniu.

Obecna umowa o wolnym handlu z Ukrainą wygasa w czerwcu 2025 r., co sprawia, że decyzja o jej ewentualnym przedłużeniu przypadnie na ostatni miesiąc polskiej prezydencji.

– Terminarz wyborczy w Polsce może wpłynąć na działania prezydencji. Jeśli wybory prezydenckie zakończą się w maju, czerwiec może być miesiącem kluczowych ruchów w Brukseli, które wcześniej były politycznie niemożliwe – ocenia dr Kleinowski.

Sektor finansowy

Polityka kapitałowa będzie miała ogromne znaczenie, szczególnie jeśli podczas polskiej prezydencji pojawi się plan odbudowy konkurencyjności gospodarki UE, inspirowany rekomendacjami Mario Draghiego. Były szef EBC zwrócił uwagę na konieczność większego finansowania innowacji, wskazując fundusze venture capital (VC) i private equity (PE) jako kluczowe źródła kapitału.

Anna Wnuk, dyrektor zarządzająca Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych (PSIK), zauważa, że Europa pozostaje w tyle za USA pod względem zaangażowania kapitału instytucjonalnego w aktywa wysokiego ryzyka.

– W USA fundusze emerytalne alokują średnio 11 proc. swoich portfeli w PE/VC, podczas gdy w Europie to tylko 4,3 proc. Podniesienie tych limitów i zniesienie barier regulacyjnych mogłoby uwolnić dziesiątki miliardów euro, które wesprą innowacyjne przedsiębiorstwa i stworzą nowe miejsca pracy – wyjaśnia Anna Wnuk.

Dyrektorka PSIK podkreśla również potrzebę promowania długoterminowych produktów inwestycyjnych oraz zmiany podejścia do oszczędności gospodarstw domowych.

– Zbyt wiele środków w Europie pozostaje na nisko oprocentowanych depozytach bankowych. Polska prezydencja może wskazać na znaczenie promowania funduszy emerytalnych i prostych produktów oszczędnościowych, które przyczynią się do rozwoju rynku kapitałowego oraz wzmocnienia lokalnych gospodarek. Polska prezydencja może podkreślić, że rozwój tych mechanizmów to nie tylko potrzeba paneuropejska, ale także szansa na wzmocnienie lokalnych rynków, które są nieodłącznym elementem jednolitego rynku kapitałowego – dodaje przedstawicielka PSIK

Zdaniem Wnuk, polska prezydencja w Radzie UE może stać się katalizatorem działań wspierających rozwój długoterminowych oszczędności, uproszczenie regulacji i wzmocnienie europejskiego sektora kapitałowego. Jeśli postulaty te zostaną uwzględnione, Unia Europejska będzie mogła skuteczniej konkurować na globalnym rynku.

Zbrojeniówka

Przemysł zbrojeniowy, którego głównym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa, rzadko publicznie zabiera głos. Nie jest jednak tajemnicą, że zwiększenie nakładów na militaria jest nie tylko konieczne, ale również bardzo prawdopodobne. Kluczowe pytania dotyczą jednak tego, kto, z kim, gdzie i za czyje środki będzie produkować uzbrojenie. Gra toczyć się będzie o partnerstwa i unijne finansowanie.

– [Wspólne działania] wymusza Komisja Europejska. Dziś państwo, które chce działać w pojedynkę w sektorze zbrojeniowym, raczej nie może liczyć na unijne finansowanie. Nowa strategia przemysłowa zakłada również, że co najmniej 50 proc. zakupów obronnych musi pochodzić od dostawców europejskich, co motywuje do zwiększania produkcji w obrębie Unii. (…) Byłoby ogromnym zaniedbaniem, gdyby polska prezydencja nie została wykorzystana do promocji [polskich] rozwiązań – podkreśla dr Beata Górka-Winter, ekspertka ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warszawskiego w wywiadzie dla XYZ.

Lista oczekiwań wobec polskich urzędników jest długa, a przytoczone sektory to jedynie wycinek całości. Pytanie brzmi: jak zrealizować jak najwięcej z tych postulatów?

– Dla skuteczności działania polskiej prezydencji bardzo ważne jest zrozumienie mechanizmów funkcjonowania Brukseli. Planowane przejście części urzędników, obecnie zatrudnionych w Komisji czy Radzie, do pracy na rzecz prezydencji na czas jej trwania, może okazać się dużym atutem – zauważa Kinga Grafa z Lewiatana.

Prezydencja to swoista gra, w której sukces zależy zarówno od znajomości zasad, jak i umiejętności stosowania politycznych manewrów. Polska ma już 20 lat doświadczenia w UE. Za pół roku okaże się, czy potrafiliśmy przekuć te lata na skuteczność działania i realizację celów w Brukseli.

Główne wnioski

  1. Firmy różnią się potrzebami, a co za tym idzie – również w postulatach kierowanych do osób, które będą je reprezentować w UE. Istnieje jednak wspólna dla wszystkich polskich przedsiębiorstw, niezależnie od sektora, krótka lista priorytetów: obniżenie cen energii, weryfikacja postanowień klimatycznych oraz ograniczenie nadprodukcji nowych przepisów.
  2. Działania polskiej prezydencji będą szczególnie ważne dla krajowych producentów leków, samochodów i sprzętu AGD, ale także dla firm kosmetycznych, rolników czy sektora zbrojeniowego.
  3. Polska prezydencja stwarza szansę na ukierunkowanie unijnej debaty, ale nie należy traktować jej jako „studni życzeń”. Nie można oczekiwać, że każdy problem narodowy zostanie rozwiązany tylko dlatego, że to Polska sprawuje prezydencję. Kluczowe jest realistyczne podejście i strategiczne wykorzystanie dostępnych możliwości.