Trzy lata wojny. Ukraina nigdy nie była bliżej przepaści
W 2022 r. rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Dziś, po ponad tysiącu dni od rozpoczęcia wojny, Ukraina czeka na pokój, albo przynajmniej zawieszenie broni. Jednak większość scenariuszy rysuje się dla niej w czarnych barwach.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Na jakim etapie jest wojna na Ukrainie.
- Jak duże są obecnie siły wojskowe naszego wschodniego sąsiada.
- Jakie są – zdaniem ekspertów – przewidywania i jasne punkty przyszłości Ukrainy.
Wojna zaczęła się w nocy. Jednak do historii przeszła data dzienna: 24 lutego. Tego dnia 2022 r., wojska rosyjskie, po miesiącach brutalnych oskarżeń o „faszyzm”, gromadzeniu sił i „ćwiczeniach” na Białorusi, ruszyły do ataku na Ukrainę. Z trzech stron, kierując się na Kijów, i próbując dopaść prezydenta kraju Wołodymyra Zełenskiego. Miała to być krótka, trwająca maksymalnie kilka dni operacja specjalna. Po trzech latach oporu Ukraina jest tak blisko upadku, jak nigdy wcześniej.
Pierwsza faza wojny była wojną obronną. Rosjanie uderzyli na Ukrainę z trzech stron. Wzdłuż całej wschodniej granicy, z terenów Białorusi, ze strony Donbasu – na ukraińskich obrońców ruszyły wojska Federacji Rosyjskiej. Rosjanie, według tego, co wiadomo dzisiaj, liczyli na łatwe zwycięstwo. Liczyli na szybkie zajęcie Kijowa, obalenie Wołodymyra Zełenskiego i zainstalowanie na Ukrainie marionetkowego, zależnego od Kremla rządu. Tak się nie stało.
Ukraińcy, z dużym wsparciem NATO, odparli pierwszy atak. W dużej mierze dzięki precyzyjnym, NATO-wskim informacjom o ruchach rosyjskich wojsk, ale także ogromnej pomocy materiałowej, która przed rozpoczęciem wojny ruszyła z Europy i świata do Ukrainy. Udział w tym miała także Polska, która przekazała sąsiadowi dużą – choć dokładnych szczegółów brak – partię ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych Piorun, produkowanych w świętokrzyskim Mesku.
Rosjanie popełnili przy tym ogrom błędów. Rzucili się na Ukrainę wbrew sztuce wojennej. Do historii przeszły nagrania z podkijowskich Browarów, gdzie doposażeni przez Zachód obrońcy niszczyli rosyjskie czołgi, które długimi kolumnami jechały zdobywać i oblegać stolicę kraju. Również jedna z brygad pancernych, które broniły rejonu Charkowa okryła się chwałą, broniąc się przed o wiele silniejszymi oddziałami wroga.
Podobnie legendą obrosła obrona lotniska Hostomel. Położony na przedmieściach Kijowa port lotniczy był jednym z pierwszych celów rosyjskich ataków. Zdobycie lotniska miało być wstępem do zdobycia ukraińskiej stolicy. Jednak obrońcy połamali sobie zęby na ukraińskich liniach obronnych. Desant, który miał opanować ważny węzeł logistyczny został odparty i rozbity.
Gorzej było na południu i południowym wchodzie kraju. Trudniejszy do obrony teren, słabsze jednostki, wreszcie zdrady (w łonie wciąż mocno zinfiltrowanych przez Rosję sił zbrojnych), czy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Symbolem zdrady stał się m.in. Oleg Kulinicz, były naczelnik SBU na Krymie. Nieoficjalnie informowano, że jednym z powodów aresztowania Kulinicza miało być to, że przed inwazją Rosji, na mocy jego rozkazu usunięte zostały wszystkie pola minowe wzdłuż linii separacji z okupowanym Krymem. Umożliwiło to Rosjanom szybkie zajęcie południa Ukrainy.
Problem dywersji, szpiegostwa i współdziałania z Rosjanami nie został jednak wyeliminowany do końca w ukraińskich organach bezpieczeństwa. Mimo że przez trzy lata walk wielu zdrajców zostało przez Ukraińców aresztowanych, zneutralizowanych, lub wręcz fizycznie wyeliminowanych. 12 lutego poinformowano o zatrzymaniu pod zarzutem współdziałania z okupantem… szefa Centrum Antyterrorystycznego SBU (nie podano oficjalnie danych, ale pada nazwisko Dmytra Kozjury). Udział w zatrzymaniu miał brać sam szef SBU, Wasyl Maluk, a SBU wypuściła do sieci zdjęcia zatrzymanego.
Ukraina pierwszy napór przetrwała. Obroniła niepodległość. Symbolem bestialstwa rosyjskiego stały się zbrodnie wojenne w Buczy i Irpieniu, gdzie rosyjscy żołnierze mordowali z zimną krwią cywilów. Podobnie, jak symbolem bohaterstwa stała się trwająca trzy miesiące (luty-maj 2022 r.) obrona Mariupola na południu kraju, gdzie Ukraińcy trwali i bronili się szczególnie mocno w ogromnym kombinacie hutniczym „Azowstal”.

Po pierwszej euforii przyszła jednak mozolna, krwawa i przewlekła obrona kraju. Pojawili się doradcy z Zachodu, pojawił się zachodni sprzęt: wyrzutnie rakiet HIMARS, brytyjskie, amerykańskie, francuskie, niemieckie i polskie czołgi, czy armatohaubice Krab. Na Ukrainę trafiało wszystko co jeździło, latało, pływało i mogło zadać Rosjanom straty.
I zadawało. Ukraińcy ruszyli nawet (latem 2023 r.) do kontrofensywy na południu i wschodzie. Przez niedostateczną ilość sprzętu i błędy popełniane przez dowództwo, działania najpierw utknęły, a potem zostały przez Rosjan odparte. A sami Rosjanie też się uczyli. Nie było już pancernych kolumn i frontalnych szarż, na froncie pojawili się najemnicy z Grupy Wagnera, więźniowie i kolejne fale mobilizowanych żołnierzy. O wartości często znikomej, ale przygniatających obrońców liczebnością. I Ukraińcy zaczęli się cofać. A także popełniać błędy. Takimi były np. decyzje o obronie „do ostatniego żołnierza” Bachmutu czy Awdijiwki, gdzie Ukraina traciła – za cenę propagandowego „sukcesu” – ludzi, zasoby i sprzęt. Zaczęła się brutalna wojna na wyniszczenie.
Na północy i południu front się ustabilizował. Południe i południowy wschód kraju znalazły się pod rosyjską okupacją. Ukraina została w dużej mierze odcięta od portów, co z kolei wywołało problem z eksportem jej najważniejszego surowca – ziarna. Padły także resztki obwodu donieckiego i ługańskiego.

Trump, Zełenski, Putin… Xi Jinping? Ukraina pomiędzy wielkimi graczami świata
W listopadzie 2024 r. sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Donald Trump zdecydował o wstrzymaniu pomocy rzeczowej i finansowej dla walczącego kraju. Aż wreszcie doszło do tego, do czego musiało dojść – ogłoszenia, że Trump chce „pokoju”. Za wszelką cenę. Zaczęły się wycieczki personalne Trumpa pod adresem prezydenta Zełenskiego, oskarżenia o to, że to Ukraina zaczęła wojnę. W końcu Trump i Putin usiądą do rozmów o przyszłości kraju. Co zatem czeka walczącą od trzech lat Ukrainę?
– Ukraina niestety przegrywa wojnę z Rosją. I w ramach ewentualnych negocjacji pokojowych miałaby słabszą pozycję od Rosji. To oznacza, że jeśli chce zakończyć konflikt przez rozmowy, to w ramach tych rozmów nie będzie w stanie odzyskać utraconego w działaniach wojennych terytorium. To było oczywiste od pierwszego dnia wojny. Także dla prezydenta Zełenskiego, choć z pewnością miał on z początku nadzieję, że uda się wyprzeć Rosjan z Ukrainy – mówi XYZ Krzysztof Wojczal, analityk i pisarz, od początku śledzący konflikt.
Ukraina niestety przegrywa wojnę z Rosją. I w ramach ewentualnych negocjacji pokojowych miałaby słabszą pozycję od Rosji. To oznacza, że jeśli chce zakończyć konflikt przez rozmowy, to w ramach tych rozmów nie będzie w stanie odzyskać utraconego w działaniach wojennych terytorium. To było oczywiste od pierwszego dnia wojny
Dodaje, że w ramach zawarcia pokoju – a kiedyś to się musi stać – tam, gdzie będą stać żołnierze rosyjscy, tam będzie po wojnie Rosja. Dlatego właśnie Ukraińcy podejmowali wielki wysiłek ofensywny w 2022 i 2023 r.
Tego samego zdania jest także podpułkownik Maciej Korowaj. Analityk ds. wojskowości, w przeszłości oficer Służby Wywiadu Wojskowego, wskazuje w rozmowie z XYZ, że na froncie Rosjanie utrzymują presję na Ukraińców. Ci dobrze się bronią, ale ustępują. Rosjanie, jak przekonuje, „wygrywają, owszem, ale jest to bardzo kosztowne i nie mają sił, aby przełamać front i wejść na tyły ukraińskie”.
Zdaniem ppłk. Korowaja, będą jednak wypychać Ukraińców. Każdy zdobyty kilometr kwadratowy, Rosjanie okupią stu zabitymi, rannymi i zaginionymi. Postępy Rosjan w czasie jednego roku to przesunięcie frontu o ok. 40 km.
– To nie czasy z 2022 czy nawet 2023 r., kiedy duże jednostki rosyjskie hasały swobodnie po dużych połaciach Ukrainy – dodaje ppłk Maciej Korowaj.
Krzysztof Wojczal twierdzi, że jeśli ukraińska armia nie zdoła wyprzeć Rosjan z Ukrainy, to nawet w najlepszym wariancie pokojowym państwo to prawdopodobnie będzie musiało się pogodzić z utratą części terytorium. Od samego, jak mówi, początku „było oczywiste”, że Ukraina ma bardzo poważne problemy finansowe. Wojna bardzo negatywnie wpłynęła na jej budżet i gospodarkę. Ukraina bez pomocy z zewnątrz nie stanie na własnych nogach.
– Nie chcemy mieć bowiem pod bokiem państwa upadłego, które będzie następnie skłonne kapitulować przed Rosją – wskazuje Krzysztof Wojczal.
Najgorszym jego zdaniem scenariuszem dla Ukraińców jest klęska w wojnie i utrata suwerenności. Pokój będzie albo ratunkiem, albo da chwilę oddechu, by przygotować się na przyszłość. Otwarte za to pozostaje pytanie, jak ta przyszłość będzie wyglądać. Tutaj pojawiają się, jak mówi Wojczal, ryzyka: czy Zachód będzie wspierał ukraińskie zbrojenia i odbudowę, czy też straci determinację? Jeśli to drugie, to losy Ukrainy mogą być przesądzone.
Odmiennego zdania jest ppłk Maciej Korowaj. Uważa, że „Rosjanie zdają sobie sprawę, że Ukrainy, w sensie militarnym, nie wygrają.
– Trump zaś zniechęcił wobec siebie Europejczyków i Ukraińców, którzy nie zgodzili się na zaproponowanego przez niego warunki, takie jak oddanie pod kontrolę USA dużej części swoich surowców mineralnych. To pokazuje, że amerykańska szarża w tym zakresie jest nieco „na papierze”. I Rosjanie o tym wiedzą. Jednocześnie też zdają sobie sprawę, że jeśli sama Ukraina i Europa nie zgodzą się na pewne warunki, to Ukraińcy będą musieli walczyć jeszcze pewnie dość długo i okupią to dużymi stratami. Z kolei Donald Trump będzie musiał albo wykonać jednak pewien ukłon w stronę Europy i Ukrainy, albo przeciąganie liny jeszcze potrwa – mówi Korowaj.
Płk Piotr Lewandowski: Jesteśmy w krytycznym momencie
O tym, że Ukrainę (a wraz z nią Europę) czekają ciężkie chwile mówi płk Piotr Lewandowski –weteran wojen w Iraku i Afganistanie i komentator spraw wojskowych.
– Donald Trump, jak widać, to prezydent pogardzający tymi, którzy w jego oczach są słabi. „Słabym” ewidentnie jest w jego optyce Wołodymyr Zełenski. Drugim problemem Ukrainy jest to, że wciąż ma ona potencjał – ok. 800 tys. ludzi pod bronią – ale nie ma zdolności: sztuki operacyjnej, zasobów sprzętowych, czy systemu mobilizacji. Ukraina ma dziś 110 brygad. Cała Europa, łącznie z Turcją – 80. Tyle że ukraińskiej armii brakuje lotnictwa i marynarki wojennej. Dlatego po stronie Europy leży wsparcie morskie i powietrzne Ukrainy. Zlikwidowałoby to jedną z głównych przewag Rosji na polu walki. Jeśli konkretne państwa Zachodu podpisałyby z Ukrainą umowy wojskowe, stworzyły strefę kontroli powietrznej i utworzyły coś na kształt misji Air Policing, dałoby to Ukrainie ogromną przewagę. Europa musiałaby pomóc Ukrainie odzyskać inicjatywę strategiczną na froncie. I nie bać się eskalacji, ani straszenia rosyjskimi głowicami atomowymi. Przecież ani Chiny ani USA nie pozwolą Rosji na użycie broni atomowej – mówi oficer.
Przypomina, że Korea Północna wysłała do Korei żołnierzy. I dodaje, że w tym przypadku nie mieliśmy do czynienia z eskalacją. Rosjanie podpisywali bilateralne umowy wojskowe z państwami zewnętrznymi. To samo doradza dziś Ukrainie. I stawia pytanie co zrobiłaby Rosja i USA w takiej sytuacji? Zna też odpowiedź:Trump szanuje argument siły, tak samo, jak Putin.
– Ukraina przekonuje, że ataki powietrzne to jedno z głównych zagrożeń. Dziś, NATO i Europa są w stanie to zakończyć. Nie mam na myśli zmasowanego ataku powietrznego na siły rosyjskie, ale raczej stopniową eskalację, poprzez rozszerzanie strefy kontroli powietrznej: w pierwszej fazie niszczenie dronów i pocisków manewrujących, a w przypadku ataku rosyjskiego na samoloty europejskie – konsekwentne podjęcie wyzwania i walki. W tej sytuacji należałoby również uderzyć w naziemne, rosyjskie systemy przeciwlotnicze. NATO ma zaawansowane uzbrojenie i doktryny do niszczenia systemów obrony przeciwlotniczej. Oczywiście nie obyłoby się bez strat, ale do tego przygotowywane są przecież armie i siły zbrojne. Podkreślam – to jest w mojej ocenie scenariusz wyłącznie teoretyczny – mówi płk Lewandowski.
Ukraina przekonuje, że ataki powietrzne to jedno z głównych zagrożeń. Dziś NATO i Europa są w stanie to zakończyć. Nie mam na myśli zmasowanego ataku powietrznego na siły rosyjskie, ale raczej stopniową eskalację, przez rozszerzanie strefy kontroli powietrznej: w pierwszej fazie niszczenie dronów i pocisków manewrujących, a w przypadku ataku rosyjskiego na samoloty europejskie – konsekwentne podjęcie wyzwania i podjęcie walki. W tej sytuacji należałoby również uderzyć w naziemne, rosyjskie systemy przeciwlotnicze. NATO ma zaawansowane uzbrojenie i doktryny do niszczenia systemów obrony przeciwlotniczej
Lewandowski jest także przeciwny dedykowaniu (w tej chwili) naszych sił do ewentualnej misji wojskowej.
– Nie powinniśmy tego obecnie robić, ale nie musimy tego wykluczać. Moim zdaniem Europa powinna doprowadzić do zmiany sytuacji militarnej Ukrainy, zanim USA zaproszą Ukrainę do stołu rokowań pokojowych. Bo zaprosić ją muszą, Ukraina będzie musiała przyjąć do wiadomości zaproponowane warunki – dodaje oficer.
Odnosi się również do pomysłu obecności wśród potencjalnych, międzynarodowych sił wojskowych wojsk chińskich. Taki pomysł został wyartykułowany przez jednego z chińskich analityków wojskowych na łamach Deutsche Welle. Płk Lewandowski jest sceptyczny. Trudno mu uwierzyć, by Trump zaakceptowałby Chińczyków (których traktuje jak strategicznego wroga USA) w środku Europy. Stawia przy tym pytanie, jaki byłby w takim wypadku wpływ Europy na sytuację Ukrainy. I od razu na nie odpowiada: zerowy. Przyznając zarazem, że byłaby to szansa na zamrożenie konfliktu, bo byłoby to rozwiązanie akceptowalne dla Ukrainy i Rosji.
– Ukraińcy powoli tracą teren. Tragedią Ukrainy jest to, że mając pod bronią 800 tys. ludzi, ale z problemami wewnętrznymi i punktową pomocą Zachodu, nie zatrzyma Rosji. Trzeba jednocześnie przyznać, że rosyjska sztuka operacyjna, wypracowana w trakcie tej wojny, jest dziś skuteczniejsza od ukraińskiej – podsumowuje płk Lewandowski.

Główne wnioski
- Państwa europejskie powinny wspomóc Ukrainę w zakresie sił powietrznych i marynarki wojennej – mówi płk Piotr Lewandowski.
- Upadek Ukrainy mógłby poskutkować tym, że Rosja szybko stałaby się jej protektorką, a to byłoby groźne dla Polski.
- Zdaniem płk. Macieja Korowaja, Donald Trump będzie musiał „zrobić ukłon w stronę Europy i Ukrainy”.