Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Świat

UE zawarła traktat handlowy z Indonezją. Co to oznacza dla polskich firm?

Podczas gdy Stany Zjednoczone podnoszą opłaty importowe, Indonezja i Unia Europejska uzgodniły zmniejszenie wzajemnych ceł niemal do zera. Może to powiększyć wzajemne obroty handlowe nawet trzykrotnie. Czwarty pod względem populacji kraj świata stanie otworem także dla polskich firm z branży FMCG, transportowej i energetycznej.

Prezydent Indonezji i przewodnicząca Komisji Europejskiej na tle flag UE i Indonezji
Prezydent Indonezji Prabowo Subianto i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w Brukseli, lipiec 2025 r. Fot. Thierry Monasse/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego zawarta w tym tygodniu umowa o wszechstronnym partnerstwie gospodarczym jest kluczowa zarówno dla Brukseli jak i Dżakarty, jakie bariery znosi i kiedy ma wejść w życie.
  2. Jaki jest potencjał indonezyjskiego rynku, które europejskie oraz polskie branże mogą skorzystać na jego szerszym otwarciu.
  3. Co polscy przedsiębiorcy mogą zrobić, żeby powiększyć swoje szanse sukcesu na jednym z najważniejszych rynków Azji.

Wojna celna prowadzona przez Stany Zjednoczone przyspieszyła podpisanie negocjowanego od 2016 r. europejsko-indonezyjskiego traktatu o wolnym handlu. 22 września na tropikalnej wyspie Bali, podpisali go unijny komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič i jego indonezyjski odpowiednik, minister Airlangga Hartarto.

Umowa o Wszechstronnym Partnerstwie Gospodarczym (CEPA) w ciągu dwóch lat ma niemal wyeliminować cła na 80 proc. indonezyjskich i 98 proc. europejskich towarów. Po stronie eksportu do UE miałoby to dotyczyć zwłaszcza oleju palmowego, obuwia, tekstyliów i owoców morza. Zawarty układ w ciągu pięciu lat ma zwiększyć eksport UE o ok. 3 mld euro.

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oświadczyła w lipcu, że układ „pomoże wzmocnić łańcuchy dostaw krytycznych surowców”, których Europa potrzebuje do transformacji energetycznej i cyfrowej. Europejscy eksporterzy mają zaoszczędzić na obniżonych cłach 600 mln euro (708 mln dolarów) rocznie.

Brukseli zależało na szerszym otwarciu indonezyjskiego rynku na własne towary i usługi oraz na dostępie do krytycznych surowców, takich jak nikiel.

Ostatecznego kształtu umowy nie podano jeszcze do wiadomości. Będą ją jeszcze musieli ratyfikować parlamentarzyści w Dżakarcie, Parlament Europejski i wszystkie państwa członkowskie.

– Z jednej strony wśród wszystkich uczestników rynku zapanował optymizm. Ale z drugiej umowy podpisywane przez Dżakartę nigdy nie są ostateczne. Zwłaszcza że w tym wypadku negocjacje były bardzo wrażliwe – mówi Kevin O’Rourke, niezależny analityk polityki i gospodarki Indonezji z ponad 30-letnim doświadczeniem.

O co się spierają


Dla Europejczyków dużą przeszkodą w robieniu biznesu na Jawie czy Sumatrze są bariery pozataryfowe. To na przykład duża liczba wymaganych certyfikatów, inspekcje w europejskich portach, konieczność ministerialnych zgód na wysyłkę towaru i ograniczenia kwotowe dla eksporterów. Indonezji trudno będzie z nich zrezygnować, bo Dżakarta od dziesięcioleci prowadzi otwarcie protekcjonistyczną politykę. W UE jest też duży opór przed dopuszczeniem na rynek oleju palmowego. Chodzi tu o jego wpływ na masową wycinkę i wypalanie lasów deszczowych.

Indonezyjski prezydent Prabowo Subianto określił unijne regulacje środowiskowe jako dyskryminacyjne. Tymczasem na dyskryminację narzekają też przedsiębiorcy z Europy.

Warto wiedzieć

Indonezja i Unia Europejska

285-milionowa Indonezja jest trzecim pod względem liczby mieszkańców krajem Azji i czwartym na świecie. Pod względem wielkości PKB (1,4 bln dolarów) zajmuje globalnie 16. pozycję. Dla Unii Europejskiej jest piątym co do wielkości partnerem handlowym. W 2024 r. wzajemne obroty przekroczyły 30 mld dolarów.

CEPA to trzeci traktat o wolnym handlu, który UE zawarła w Azji Południowo-Wschodniej. W 2018 r. podpisano podobną umowę z Singapurem, a niespełna rok później z Wietnamem. Unia Europejska negocjuje umowy o wolnym handlu także z innymi dużymi państwami, w tym z Indiami i Australią.

Wśród europejskich firm, które są silnie obecne w Indonezji jest brytyjsko-holenderski gigant FMCG Unilever oraz francuskie Danone i L'Oréal – największa firma kosmetyczna na świecie. Niemieckie koncerny motoryzacyjne BMW i Mercedes-Benz montują tam swoje pojazdy. Siemens dostarcza technologie przemysłowe, energetyczne i buduje inteligentną infrastrukturę. Meble członkom indonezyjskiej klasy średniej sprzedaje szwedzka IKEA, francuski SUEZ od lat buduje na tropikalnych wyspach zakłady uzdatniania wody, a nordyckie Nokia i Ericsson tworzą infrastrukturę telekomunikacyjną. Z kolei włoskie przedsiębiorstwo gazowo-petrochemiczne ENI od blisko 25 lat prowadzi poszukiwania i wydobycie gazu ziemnego u wybrzeży wyspy Borneo. Europejska Izba Handlowa (EuroCham) w Dżakarcie reprezentuje blisko 250 firm z UE.

XYZ

Trudne negocjacje

Choć Dżakarta deklaruje, że od 2027 r. firmy z UE będą się cieszyły tą samą ochroną prawną, co indonezyjskie, to analitycy zwracają uwagę, że nie ma pewności, czy umowa ograniczy indonezyjskie bariery pozataryfowe. Są one dziś zmorą europejskich eksporterów.

Od dawna wyzwaniem jest nierówne traktowanie unijnych przedsiębiorstw. Dotyczy to przypadków przejmowania aktywów i dyskryminacji ze względu na pochodzenie kapitału. Firmy często muszą się też zobowiązać do inwestycji i wytwarzania swoich produktów na miejscu, co często nie ma z ich punktu widzenia uzasadnienia ekonomicznego – mówi Kevin O’Rourke.

Firmy muszą też uzyskiwać certyfikaty halal, rejestracje w miejscowej agencji kontroli leków i żywności (BPOM) i mierzą się z ograniczeniami kwotowymi dla firm z poszczególnych krajów.


Analiza

Kevin O’Rourke podkreśla, że po podpisaniu traktatu o wolnym handlu między UE a Wietnamem, obroty handlowe w ciągu czterech lat powiększyły się o 50 proc.

– Trudno oceniać, czy Indonezja to powtórzy. Według jednej z interpretacji Wietnam zagospodarował europejski popyt na towary takie jak ubrania i obuwie. Według innej będzie się rozwijał na tyle szybko, że odejdzie od produkcji towarów o niskiej wartości na rzecz bardziej zaawansowanych artykułów, na przykład smartfonów. To stwarza szanse dla Indonezji – mówi analityk.

Bardziej optymistycznie na perspektywy rozwoju handlu patrzy Cezary Filipek, kierownik biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) w Dżakarcie.

– Potencjał powiększenia wymiany handlowej jest bardzo duży. Spodziewam się co najmniej kilkudziesięcioprocentowego wzrostu obrotów w perspektywie kilku lat. W ciągu dekady niewykluczone jest nawet jego potrojenie – mówi Cezary Filipek.

Jak dodaje, podpisanie przez Unię Europejską umowy z Wietnamem zmobilizowało Indonezję do przyspieszenia negocjacji. Umowa UE z Indonezją dotyka problemu niektórych barier pozataryfowych, więc jest większa szansa, że zostaną ograniczone. Władze w Dżakarcie ponadto motywują wprowadzone latem dodatkowe amerykańskie cła, które Indonezja chce sobie zrekompensować.

– Dlatego Indonezyjczycy zrobią wiele, aby spełnić życzenia Europy dotyczące zapewnienia zrównoważonej uprawy i odpowiedniej certyfikacji oleju palmowego – ocenia Kevin O’Rourke.

Problemy z olejem palmowym

Od 2018 r. Indonezja wprowadza w życie regulacje, których zadaniem jest walka z wypalaniem lasów i torfowisk pod uprawę. Mimo to co roku w porze suchej światowe media nadal obiegają obrazy pożarów i spowijającego archipelag smogu, który często przedostaje się do sąsiednich krajów. Organizacje ekologiczne obawiają się, że umowa o wolnym handlu, zwiększając popyt, pogłębi problem.

Według indonezyjskiego ministra gospodarki Airlanggi Hartarto brukselscy urzędnicy obiecali „specjalne traktowanie” dla krajów, które podpisały z Unią umowy handlowe. Blok ma opóźnić do 2026 r. wprowadzenie w życie prawa o deforestacji, zgodnie z którym zakazuje się sprowadzania na rynek produktów, które wyprodukowano na terenie, gdzie do 2020 r. rosła dżungla. Poza olejem palmowym dotyczy to też m.in. papieru, kawy i kakao.

Warto wiedzieć

Potencjał inwestycji

Z danych indonezyjskiego ministerstwa ds. inwestycji wynika, że w ub. r. z krajów europejskich pochodziły inwestycje bezpośrednie (FDI) o wartości ponad 3 mld dolarów. To liczba porównywalna z inwestycjami z USA, ale znacznie niższa od zaangażowania przedsiębiorstw azjatyckich. Według indonezyjskiego rządu w 2024 r. największymi inwestorami były firmy z Singapuru (15,4 mld dolarów), Chin i Hongkongu (odpowiednio 7,4 mld dolarów i 6,5 mld dolarów), Japonii (4,6 mld dolarów) oraz Malezji (4,1 mld dolarów). Europejskim państwem, z którego pochodzi najwięcej inwestycji, jest Holandia – przypadło na nią 1,26 mld dolarów. Ważnymi graczami są też Wielka Brytania, Niemcy i Francja.

W ciągu ostatnich pięciu lat państwa członkowskie UE zainwestowały w trzecim co do wielkości kraju Azji ok. 18,7 mld dolarów. W 2024 r. Obroty handlowe wyniosły 27,3 mld euro. Z tego 9,7 mld euro przypadało na europejski eksport.

XYZ

Szanse dla europejskich i polskich firm

Wśród europejskich firm, które mogą zyskać na poszerzeniu dostępu do rynku azjatyckiego archipelagu, wymienia się producentów pojazdów elektrycznych, farmaceutyków i elektroniki.

Kevin O’Rourke podkreśla, że Europejczycy mają w tych dziedzinach unikatowy potencjał.

– Amerykanie wycofują się z wielu krajów świata, a Europa pozostaje największym graczem zdolnym do zastąpienia USA zarówno pod względem kapitałowym, jak i posiadanej ekspertyzy. Indonezja ma duże zapotrzebowanie na inwestycje i know-how w dziedzinie budowy infrastruktury oraz energii odnawialnej. Europejczycy mają szansę wypełnić lukę – mówi Kevin O’Rourke.

Jak dodaje analityk, znacznie trudniej będzie w przemyśle samochodowym, który zdominowały firmy z Chin oraz w branży górniczej. W wypadku przetwarzania rudy niklu europejskim firmom trudno konkurować z chińskimi, bo te korzystają z braku regulacji, w tym związanych z ochroną środowiska i niskimi standardami praw pracowniczych.

Amerykanie wycofują się z wielu krajów świata, a Europa pozostaje największym graczem zdolnym do zastąpienia USA

Kto skorzysta

A jak nowe otwarcie mogą wykorzystać firmy znad Wisły?

Według Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) na indonezyjskim rynku działa w formie handlowej kilkadziesiąt polskich marek oraz kilka firm z polskim kapitałem.

Największe i najszybsze korzyści z zawartej umowy mogą osiągnąć przedsiębiorstwa z branży FMCG, które już dziś eksportują na ten rynek. W tym sektorze zarejestrowanych jest ponad 20 polskich marek. Należą do nich Bakkaland, Bogutti, Hortex, Inglot, Kupiec, Prymat i Sante. Do sprzedaży swoich towarów przygotowują się kolejne.

– Polskie produkty żywnościowe mogą się stać bardziej konkurencyjne cenowo i rywalizować z markami australijskimi, amerykańskimi czy chińskimi. Dotyczy to choćby słodyczy, soków, mrożonek, sera i mleka. Szansą dla polskich eksporterów jest fakt, że wśród najzamożniejszych indonezyjskich konsumentów wzrasta świadomość zdrowego żywienia – przekonuje Cezary Filipek, kierownik biura PAIH w Dżakarcie.

Podkreśla, że dopuszczenie produktów rolno-spożywczych na lokalny rynek nadal wymaga biurokratycznych procedur. Polska posiada dziś pozwolenia głównie na eksport nabiału i jabłek. Producenci borówek i wołowiny nadal czekają na zielone światło.

Szanse mają także firmy sektora związanego z transportem: producenci taboru i podzespołów kolejowych i autobusów miejskich. Zapotrzebowanie jest nie tylko w stołecznej Dżakarcie, ale także w kilku innych dynamicznie rozwijających się kilkumilionowych miastach.

Już dziś warszawska firma MEDCOM dostarcza podzespoły do pociągów we wschodniej Jawie.

Polskie produkty żywnościowe staną się tańsze i będą mogły skuteczniej rywalizować z markami australijskimi, amerykańskimi czy chińskimi.

Potencjał widać także w sektorze medycznym, wykończeniach wnętrz i zaawansowanych technologiach wspierających edukację i bezpieczeństwo żywnościowe. W bardziej długofalowej perspektywie mówi się też o sektorze energetycznym – dotyczy to zwłaszcza fotowoltaiki i energii geotermalnej, bo Indonezja, podobnie jak Polska odchodzi od technologii węglowych. Istotnymi graczami mogłyby się tu stać firmy zrzeszone w sieci GreenEvo. To inkubator dla przedsiębiorstw rozwijających zielone technologie, który od 2009 r. promuje Warszawa. Rozwijane w jego ramach firmy działają branży OZE, gospodarki odpadami i technologii smart city.

Cezary Filipek dodaje, że nie bez szans jest polska branża kosmetyczna, ale dotyczy to tylko produktów z najwyższej, luksusowej półki. Polskie produkty kosmetyczne mają szanse, ale wymaga to dużych inwestycji w marketing i bazę produkcyjną na miejscu.

Ważna jest obecność

Bramy do indonezyjskiego rynku mają stanąć otworem w 2027 r., ale przedsiębiorstwa, które chcą tam sprzedawać swoje produkty i inwestować powinny się na to przygotować już teraz.

Zwłaszcza biznes znad Wisły ma do wykonania dużą pracę, bo na rynkach azjatyckich najważniejsza jest stała obecność. Europejska Izba Handlowa w Dżakarcie – EuroCham – ma około 250 członków. Poza PAIH nie ma wśród nich ani jednego z Polski.

Ekspert PAIH punktuje też brak obecności polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) i firm kapitałowych w Indonezji. Większość znaczących firm europejskich posiada już przedstawicielstwa albo lokalną produkcję i to one będą pierwszymi beneficjentami umowy.

Żadna polska marka nie ma w Indonezji stałych przedstawicieli

– Przedsiębiorcy powinni zacząć planować długoterminową ekspansję, w tym inwestycje kapitałowe, uzyskanie wymaganych certyfikatów, otwarcie lokalnego oddziału i członkostwo w Europejskiej Izbie Handlowej. To idealny czas, by firmy rozpoczęły strategiczne przygotowania, m.in. do uzyskania certyfikacji halal i SNI, poświadczającej spełnianie miejscowych standardów jakości. Żadna polska marka nie ma w Indonezji stałych przedstawicieli, nie wspominając o lokalnej produkcji. O ile w wypadku eksportu żywności to się jeszcze sprawdza, to w sektorach wymagających zaangażowania większego kapitału już nie. Posiadanie przedstawicielstwa znacznie ułatwi znajdowanie i utrzymywanie relacji z miejscowymi partnerami. Kluczowe jest też zrozumienie lokalnego rynku i kultury biznesowej oraz znaczące nakłady na podróże, marketing, rozwój kapitału ludzkiego i transfer technologii. W Indonezji niezbędna jest długoterminowa obecność, cierpliwość i zaangażowanie kapitału – przekonuje Cezary Filipek.

Główne wnioski

  1. Europejsko-indonezyjski traktat o wolnym handlu ma wejść w życie w 2027 r. Spadną wtedy koszty eksportu i wzrośnie konkurencyjność cenowa europejskich, w tym polskich produktów. W pierwszych latach spodziewany jest wzrost obrotów handlowych o co najmniej kilkadziesiąt procent. Obroty handlowe mogą się jednak powiększyć nawet trzykrotnie. Może to zrekompensować skutki wojny celnej z USA, a Europie zagwarantować dostęp do krytycznych surowców.
  2. UE i Indonezja deklarują, że obniżą wzajemne cła niemal do zera. Ma to dotyczyć 96 proc. towarów europejskich i 80 proc. indonezyjskich. Wyzwaniem pozostają bariery pozataryfowe i planowane w UE regulacje zapobiegające wylesianiu,
  3. Największe szanse na korzyści mają polskie firmy z branży FMCG, sektora transportowego (w tym dostawcy taboru kolejowego i podzespołów oraz autobusów elektrycznych), chemicznego, medycznego i energetycznego.