Wąskie gardło światowej gospodarki. Czy możliwa jest blokada cieśniny Ormuz?
Konflikt na Bliskim Wschodzie narasta. Do potencjalnego uderzenia na Iran wydaje się szykować USA, próbujące montować kulawą koalicję międzynarodową. Zagrożenie kryje się jednak gdzie indziej, choć bardzo niedaleko: w cieśninie Ormuz, będącej „wąskim gardłem świata”. Przechodzi przez niego gros paliwa napędzającego świat: ropy naftowej.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego tak istotna jest kontrola nad Cieśniną Ormuz.
- Czy możliwa jest jej blokada przez Iran i co musiałoby się stać, aby do tego doszło.
- Jak ewentualny konflikt na szeroką skalę wpłynie na cały region Bliskiego Wschodu.
Cieśnina Ormuz jest miejscem problematycznym. To strategicznie istotny szlak, łączący Zatokę Perską z zatoką Omańską i dalej – Morzem Arabskim. Już sama jurysdykcja nad cieśniną nastręcza problemów. Nad częścią północną władzę sprawuje Iran, nad fragmentem południowym – Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman.
Ormuz oznacza problem. Zderzenie dwóch tankowców i (potencjalna) blokada to gigantyczny kłopot dla świata
Szlak jest niezwykle ważny ze względu na przesył ropy naftowej. Jak tłumaczy XYZ komandor dr hab. Dariusz Bugajski z Akademii Marynarki Wojennej, Ormuz to drugi punkt kontrolny świata, ważniejsza jest tylko cieśnina Malakka. 20 proc. ropy w gospodarce światowej pochodzi z regionu Zatoki Perskiej.
Z tego względu jakiekolwiek zawirowania w drożności cieśniny z miejsca odbijają się na cenach surowca. A co za tym idzie – na zależnej od ropy gospodarce światowej.
Właśnie dlatego wydarzeniom w regionie z niepokojem przyglądają się wojskowi, analitycy i biznes z całego świata. A w cieśninie zaczynają się dziać rzeczy niepokojące. We wtorek doszło tam do zderzenia dwóch tankowców, Front Eagle i Adallyn. Jeden z nich się zapalił.
„Technicznie możliwe ale bardzo mało prawdopodobne”
Czy blokada cieśniny jest możliwa? Formalnie rzecz biorąc – tak.
– Jest to jednak scenariusz bardzo, bardzo mało prawdopodobny, co wynika z kilku kwestii. Po pierwsze, zablokowanie całkiem sporej drogi wodnej nie jest rzeczą prostą. Po drugie, ewentualne próby blokady nie uszłyby uwagi krajów sąsiednich, które natychmiast podjęłyby próby przeciwdziałania – mówi XYZ.pl Marcin Krzyżanowski, orientalista i iranista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W jego ocenie, podejmując próby blokowania cieśniny, Iran „sam założyłby sobie pętlę na szyję”. Dlaczego? Ponieważ 90 proc. ropy, produkowanej i eksportowanej przez ten kraj przepływa właśnie przez Ormuz. Co więcej, próby wpływania na żeglowność cieśniny wywołałyby także reakcję… Chin. Z prostego powodu: większość eksportu ropy i to, co wypływa z Iraku czy Kuwejtu, płynie właśnie do Państwa Środka.
A Chiny, jak tłumaczy dalej Krzyżanowski, są jednym z niewielu krajów, które – choćby w minimalnym stopniu – mogą wspierać Iran. Blokada cieśniny byłaby uderzeniem w chińskie interesy i bezpieczeństwo energetyczne. Dlatego też zdaniem iranisty, dopóki Teheran nie zostanie naprawdę mocno przyparty do muru, to do żadnej blokady nie dojdzie. Podobnie zresztą nie łączy wypadku z wtorku z ostatnimi napięciami.
Ormuz – narzędzie w rękach Iranu. Teheran mógłby próbować, ale uderzy we własne interesy
Cytowany na początku kmdr Bugajski mówi wprost: Ormuz jest narzędziem w rękach Iranu. I wskazuje, że fizycznie, warunki pozwalają na zamknięcie cieśniny, ponieważ w najwęższym miejscu ma 39 km szerokości i minimalnie 27 m głębokości toru wodnego.
Z tym zastrzeżeniem, że jej zamknięcie nie uderzy w Izrael. Uderzy za to w inne państwa regionu – Irak, Kuwejt, Bahrajn, Katar, ale także ZEA i Arabię Saudyjską.
– Zamknięcie jej skomplikuje zatem sytuację, ale Iranowi. Ponadto gdyby Iran ją zablokował, to przede wszystkim nie pozostawiłby już wyboru Stanom Zjednoczonym, które musiałyby przystąpić do wojny. Czy jednak Iran ma zdolność do trwałej militarnej blokady cieśniny? Myślę, że nie, choć mocno je rozbudował – mówi wykładowca Akademii Marynarki Wojennej.
W jaki sposób mógłby ją zatem zablokować? W latach 70. Iran zajął strategicznie położone na torze wodnym w Zatoce Perskiej wyspy: Abu Musa, Duży i Mały Tomb, na których współcześnie rozlokował sytemy uzbrojenia zdolne do kontrolowania ruchu w cieśninie. W tym samym celu zbudował bazy morskie z drugiej strony cieśniny w Zatoce Omańskiej. Teoretycznie, mając do dyspozycji miny morskie, lekkie siły nawodne, nadbrzeżne dywizjony rakietowe, mógłby podjąć próbę zablokowania żeglugi.
Jednak kmdr Bugajski podkreśla w tym miejscu ponownie: w istniejących okolicznościach nie jest to w interesie Iranu. Nawet gdyby blokada została ustanowiona, to zostałaby szybko przełamana dzięki przewadze Stanów Zjednoczonych.
Następnie, przynajmniej do czasu istnienia zagrożenia ze strony Iranu, Amerykanie mogliby ustanowić system konwojów tankowców chronionych przez własne siły, jak to robili w latach 80. podczas wojny między Iranem i Irakiem. Zatem blokada jest mało prawdopodobna a jeśli już będzie, to nietrwała. Irańczycy mogą jednak podejmować inne działania zwane hybrydowymi, by generować napięcie w zakresie bezpieczeństwa i rozchwiać rynki paliwowe, np. zakłócać sygnał GPS.
„Nie tak zaraz ten ambaras”. Jest jeszcze prawo międzynarodowe. I Turcja.
W świetle prawa międzynarodowego żegluga morska i powietrzna w cieśninach takich jak Ormuz nie może być zamknięta przez jakiekolwiek państwo w żadnych okolicznościach, nawet w wypadku wojny. Podstawa prawna określająca zasady tej żeglugi została zawarta w Konwencji o Prawie Morza z 1982 r.
Mimo to Irańczycy twierdzą, że Amerykanie nie mogą korzystać z tych praw w Cieśninie Ormuz, ponieważ nie są stroną Konwencji. Amerykanie zaś – jak mówi Bugajski – przekonują, że konwencja zawiera spisane prawo zwyczajowe, a więc ma zastosowanie do każdego państwa, w tym Stanów Zjednoczonych. Te sprzeczne stanowiska prawne skutkują regularnie podejmowanymi prowokacjami sił morskich Iranu wobec okrętów amerykańskich.
Warto mieć na uwadze jeszcze jedną istotną kwestię: w Zatoce Perskiej obecny jest też inny regionalny gracz. Chodzi o Turcję, która na podstawie umowy o współpracy wojskowej z Katarem utrzymuje w regionie kilka tysięcy żołnierzy.
– Dla Turcji jednym z decydujących wyznaczników polityki wobec Iranu jest duża mniejszość kurdyjska w Iranie i interesy na Kaukazie Południowym. O ile dekompozycja władzy ajatollahów wzmocniłoby pozycję Turcji na Kaukazie, to wizja kolejnej autonomii kurdyjskiej na terytorium Iranu może być koszmarem dla Turcji – wskazuje komandor.
Tym bardziej, że turecki prezydent Recep Erdogan dobitnie pokazał, że nie stoi w tym konflikcie po stronie Izraela. Jego słowa o okrucieństwie premiera Netanyahu „przewyższającym okrucieństwo Hitlera w czasach Holokaustu” jasno świadczą, że Erdogan nie będzie sprzymierzeńcem USA w razie ewentualnej wojny.
Wreszcie, aby podsumować, mocno podkreśla on, że doświadczenia Afganistanu, Libii, Syrii, a także Iraku pokazują że obalenie systemów totalitarnych, świeckich czy religijnych, nie oznacza automatycznie poprawy sytuacji wewnętrznej w danym państwie, jego demokratyzacji i poprawy bezpieczeństwa regionalnego.
Wręcz przeciwnie – oznacza stworzenie kolejnego państwa upadłego, kolejnego obszaru niestabilności albo otworzenie drogi do władzy większym radykałom niż obaleni. Komandor dodaje również gorzko, że „dla bezsilnej Europy, która może się tylko przyglądać biegowi wypadków i wydawać papierowe rezolucje, będzie to oznaczało kolejne miliony migrantów i uchodźców, których będzie trzeba gdzieś przyjąć”.
Zdaniem eksperta
Blokada oznacza casus belli

Główne wnioski
- Blokada Cieśniny Ormuz jest możliwa, ale niekorzystna dla wszystkich krajów regionu Zatoki Perskiej z Iranem na czele.
- Zakłócenie ruchu jest możliwe. Iran ma do tego zdolności i możliwości techniczne. Może na przykład manipulować sygnałem GPS.
- W potencjalnym konflikcie zagadką może być postawa Turcji, niechętnie nastawionej do działań Izraela.