We Francji strajk zapowiadają związki, a nawet przedsiębiorcy. A premier „szyje” rząd
We Francji protestuje już każdy. Związkowcy, lewica, studenci, przedstawiciele różnych sektorów gospodarki, rolnicy, a nawet przedsiębiorcy przygotowują się do manifestacji, jeśli rząd ulegnie lewicy i podwyższy podatki oraz już wysokie koszty pracy. W czwartek na ulice może wyjść 900 tys. osób. A przedsiębiorcy mówią o komunizmie we Francji.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego przedsiębiorcy zapowiadają strajki na wzór lat 80.
- Z kim próbuje dogadać się nowy premier Sébastien Lecornu, aby utworzyć rząd i nie dopuścić do rozwiązania parlamentu.
- Czego żąda lewica od premiera.
Nowy premier Francji Sébastien Lecornu stoi przed najtrudniejszym zadaniem – przygotowaniem budżetu państwa na rok 2026. Ma na to bardzo mało czasu. Projekt ustawy budżetowej musi trafić do parlamentu do połowy października. Lecornu, bliski współpracownik prezydenta Emmanuela Macrona i były minister obrony, prowadzi obecnie intensywne konsultacje z różnymi partiami politycznymi.
Aby uniknąć odrzucenia budżetu, premier szuka porozumienia z opozycją, przede wszystkim z Partią Socjalistyczną (PS). Kluczowym postulatem lewicy jest tzw. taxe Zucman – podatek minimalny w wysokości 2 proc. od majątku przekraczającego 100 mln euro. Równocześnie w dyskusji budżetowej wraca temat konieczności znalezienia 44 mld euro oszczędności. Jest to niezbędne wobec rosnącego zadłużenia i spadku wiarygodności kredytowej Francji (agencja Fitch obniżyła rating z „AA-” do „A+”).
Partia socjalistyczna chce znaleźć pieniądze w kieszeni przedsiębiorców. Ci zapowiadają protesty i strajki takie, jak w latach 80. przeciwko prezydentowi Mitterandowi.
François Mitterrand, socjalistyczny prezydent Francji (1981-1995), po zwycięstwie w 1981 r. rozpoczął szeroki program nacjonalizacji – jeden z najbardziej radykalnych w Europie Zachodniej po II wojnie światowej.
Tymczasem w czwartek ministerstwo spraw wewnętrznych spodziewa się około 900 tys. osób manifestujących na ulicach miast, aktów sabotażu i zablokowania transportu publicznego w wielu miastach kraju. Policja spodziewa się zamieszek i aktów agresji wobec funkcjonariuszy.
Czy nacjonalizacja jest lekiem na 3,5 bln euro długu Francji?
W latach 1981-1982 znacjonalizowano sektor bankowy i finansowy – 39 największych banków francuskich (m.in. Paribas, Suez, Crédit Commercial de France) oraz dwie najważniejsze instytucje finansowe: Compagnie Financière de Paris et des Pays-Bas (Paribas) oraz Banque de Suez et de l’Union des Mines. W sektorze przemysłowym znacjonalizowano pięć wielkich grup: Thomson-Brandt (elektronika, obrona, energetyka), Saint-Gobain (materiały budowlane, szkło), Rhône-Poulenc (chemia, farmacja),Pechiney-Ugine-Kuhlmann, PUK (aluminium, chemia), Compagnie Générale d’Électricité, CGE (telekomunikacja, energetyka).
Nie ominięto też energetyki, choć już wcześniej część sektora była państwowa (EDF, GDF), ale program Mitterranda rozszerzał kontrolę nad strategicznymi gałęziami.
Od 1983 r., po kryzysie gospodarczym i presji rynków, rząd przeszedł do polityki tournant de la rigueur (zwrot ku rygorowi gospodarczemu). Od połowy lat 80. stopniowo wycofywano się z nacjonalizacji. W latach 90. rozpoczęto prywatyzację m.in. pod rządami premiera Édouarda Balladura.
Współczesne warunki gospodarcze i globalizacja wydają się barierą dla nacjonalizacji. Ale we Francji 3,5 bln euro długu publicznego to kwota na kolejne 100 lat do spłaty i obciążenie pokoleń, które się dopiero urodzą. Tymczasem młodzi już teraz wychodzą na ulice, strajkują i blokują m.in. szkoły średnie.
Lewica i młodzi chcą zatem opodatkować krezusów. Nicolas Dufourcq, szef Bpifrance, publicznego banku inwestycyjnego nazwał to absurdem, „francuską zazdrością” i działaniem komunistycznym.
„Jutro będę miał 2 proc. kapitału LVMH, za 20 lat 20 proc, podobnie, jak 20 proc. kapitału grupy Pinault-Printemps-Redoute czy 20 proc. kapitału firmy telekomunikacyjnej Free. To szaleństwo to komunistyczne, naprawdę (…). Jeśli ukradniemy cały majątek Bernarda Arnault (najbogatszego Francuza), to sfinansuje to 10 miesięcy funkcjonowania państwowego ubezpieczenia zdrowotnego. Ale potem nie będzie już Arnaultów” – skonstatował oburzony Niolas Dufourcq w wywiadzie dla radia RMC.
Przedsiębiorcy grożą powtórką z lat 80.
Prezes największej organizacji pracodawców Medef Patrick Martin obiecał premierowi Sébastienowi Lecornu „poważną mobilizację” w przypadku podwyżki podatków, na wzór wcześniejszej kampanii nacisku z lat 80. przeciwko polityce François Mitteranda.
Ponad 25 tys. szefów zebrało się w miniony weekend na spotkaniu, podczas którego wygłoszono ostre przemówienia i panował powściągliwy, ale wyczuwalny gniew... Liderzy biznesu wiedzą również, jak demonstrować, gdy polityka rządu ich irytuje – podkreśla Patrick Martin.
„Szycie” nowego rządu i groźba przyspieszonych wyborów
W minionych dniach Sébastien Lecornu dawał sygnały, dzwoniąc między innymi do liderów partii politycznych. Także spotykając się z liderami związków zawodowych. Pytanie brzmi czy jest gotowy „zerwać” z dotychczasową polityką i szukać kompromisu zwłaszcza z Partią Socjalistyczną. Bo to socjaliści są obecnie kluczem do kontynuacji tej kadencji parlamentu i uniknięcia przyspieszonych wyborów, które, według sondaży, wzmocniłyby ponownie skrajną prawicę.
Warto wiedzieć
Protesty i strajki we Francji
Francja od wielu lat boryka się z napięciami społecznymi wokół reform gospodarczych i polityki fiskalnej. Podnoszenie podatków i cięcia budżetowe wielokrotnie prowadziły do masowych protestów i strajków, m.in.:
Tzw. żółte kamizelki (2018-2019) – ruch powstały w reakcji na podwyżki cen paliwa i poczucie niesprawiedliwości podatkowej. Protesty przekształciły się w bunt przeciwko polityce Macrona.
Reforma emerytalna (2023 r.) – podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat wywołało falę manifestacji i starć z policją.
Kryzysy społeczne w dzielnicach imigranckich – zamieszki często łączą się z poczuciem marginalizacji ekonomicznej i brakiem perspektyw.
Tymczasem były prezydent François Hollande i jeden z liderów Partii Socjalistycznej (PS) podkreślają „ogromną odpowiedzialność” spoczywającą na premierze. Apelują do niego o spełnienie żądań Partii Socjalistycznej.
François Hollande podkreśla, że Partia Socjalistyczna odgrywa kluczową rolę w negocjacjach nad budżetem 2026 r. Bez jej poparcia rząd Sébastiena Lecornu może zostać obalony. Wymienia kilka niezbędnych warunków, które PS stawia wobec premiera.
Postulaty lewicy wobec budżetu i polityki gospodarczej
Socjaliści generalnie chcą większego udziału przedsiębiorstw w wysiłku budżetowym. Ich zdaniem firmy, które korzystały z pomocy państwa podczas pandemii i od 2017 r. miały obniżone podatki, powinny teraz w większym stopniu przyczynić się do stabilizacji finansów publicznych.
Wprowadzenie wyższej daniny dla najbogatszych obywateli – niekoniecznie w formie taxe Zucman, ale przez większy wkład osób posiadających ogromne majątki. Nowy podatek może mieć różne formy: jako progresywne opodatkowanie majątku nieruchomego i finansowego lub podniesienie podatku od dochodów kapitałowych.
Lewica domaga się też większej ochrony osób o niskich dochodach przez indeksację małych emerytur na inflację. Także ochrony pracowników przed nagłym wejściem w wyższe progi podatkowe przy „zamrożeniu” stawek PIT. Lewica chce wycofania lub złagodzenia niepopularnych reform socjalnych jak podwojenie udziału pacjentów w kosztach leczenia (franchises médicales).
Jednak fetyszem lewicy jest przede wszystkim zawieszenie funkcjonującej od kilku lat reformy emerytalnej (podwyższenia wieku do 64 lat) na jak najdłuższy czas i przesunięcie dyskusji o systemie emerytalnym na rok 2027.
Musi być kompromis
François Hollande ostrzega, że jeśli Lecornu nie znajdzie kompromisu z PS, jedyną opcją może być rozwiązanie parlamentu (dissolution). Byłaby to jednak ślepa uliczka, grożąca wzrostem znaczenia skrajnej prawicy. Podkreśla też, że obecne napięcia społeczne (np. manifestacja międzyzwiązkowa 18 września) nie muszą być przeszkodą. Mogą być pretekstem do rozpoczęcia negocjacji i uwzględnienia postulatów socjalnych w budżecie.
Były prezydent przypomina, że to w okresach rządów socjalistów udało się zmniejszyć deficyt – ale kosztem podniesienia podatków, co było politycznie trudne, lecz konieczne.
Wprowadzenie podatku majątkowego w formie taxe Zucman może się stać jednak kolejnym punktem zapalnym z przedsiębiorcami. Lewica i ruchy społeczne popierają go jako sposób na zmniejszenie nierówności i obciążenie najbogatszych. Jednak środowiska biznesowe i prawica ostrzegają, że taki podatek zniechęci inwestorów i może doprowadzić do ucieczki kapitału.
Jeśli budżet 2026 r. będzie zakładał cięcia socjalne lub nowe obciążenia podatkowe dla klasy średniej, jest realne ryzyko nowych fal protestów i strajków generalnych, które we Francji tradycyjnie są gwałtowne i potrafią sparaliżować kraj.
Co powoduje, że Francja ma wysoki koszt pracy i niską konkurencyjność?
Wysokie składki i obciążenia po stronie pracodawcy (non-wage labour costs) we Francji stanowią ok. 32,2 proc. kosztów pracy – najwięcej w UE. To podnosi koszt zatrudnienia niezależnie od poziomu płac netto. We Francji są relatywnie wysokie płace brutto w wielu sektorach (usługi publiczne, administracja, niektóre sektory prywatne). Legendarne są również przywileje socjalne pracowników oraz fakt, że części z nich w zasadzie nie można zwolnić.
Przedsiębiorcy wskazują też na regulacje, koszty zatrudnienia wynikające z przywilejów pracowniczych i związkowych (np. koszty zwolnień, urlopów, płatności nadgodzin) co jest czynnikiem instytucjonalnym, wpływający na wybór firm w zakresie automatyzacji, relokacji i outsourcingu.
W konsekwencji francuski koszt pracy jest wysoki nie tylko z powodu płac, ale też dodatków i przywilejów pracowniczych, co jest kluczowe choćby przy porównaniu z krajami, które mają inną kulturę pracy m.in. wiele państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Główne wnioski
- We Francji protestuje już każdy: związkowcy, lewica, studenci, przedstawiciele różnych sektorów gospodarki, rolnicy, a nawet przedsiębiorcy przygotowują się do manifestacji, jeśli rząd ulegnie lewicy i podwyższy podatki oraz i tak już bardzo wysokie koszty prac. Prezes największej organizacji pracodawców Medef, Patrick Martin, obiecał premierowi Sébastienowi Lecornu „poważną mobilizację” w przypadku podwyżki podatków i wprowadzenie tzw. podatku Zucmana
- Aby przetrwać, premier szuka porozumienia z opozycją, przede wszystkim z Partią Socjalistyczną. Kluczowym postulatem lewicy jest właśnie taxe Zucman – podatek minimalny w wysokości 2 proc. od majątku przekraczającego 100 mln euro. Równocześnie w dyskusji budżetowej wraca temat konieczności znalezienia 44 mld euro oszczędności, co jest niezbędne wobec rosnącego zadłużenia i spadku wiarygodności kredytowej Francji (agencja Fitch obniżyła rating z „AA-” do „A+”).
- Lewica oprócz opodatkowania bogatych i firm chce unieważnienia reform emerytalnych i dodatkowego wsparcia socjalnego dla najbiedniejszych.