Węgry i Słowacja zawodzą Trumpa. Import rosyjskiej ropy wciąż bardziej im się opłaca
„Przestańcie kupować ropę z Rosji” – apeluje Donald Trump do sojuszników z NATO. Większość państw europejskich już to zrobiła. Wyjątkiem są Węgry i Słowacja, czyli… przyjaciele amerykańskiego prezydenta. Nic nie wskazuje, by Budapeszt i Bratysława miały spełnić życzenie swojego druha zza Atlantyku – import rosyjskiej ropy wciąż kalkuluje się im bardziej.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Węgry i Słowacja mimo apeli wciąż sprowadzają rosyjską ropę.
- Jakie argumenty – technologiczne, ekonomiczne i polityczne – przedstawiają Budapeszt i Bratysława.
- Czy rzeczywiście są skazane na rosyjskie surowce energetyczne.
Prezydent USA Donald Trump kilka dni temu wystosował list do wszystkich państw NATO. Zadeklarował w nim, że jest gotów nałożyć potężne sankcje na Rosję. Wskazał jednak jeden warunek: wszystkie kraje sojuszu muszą zaprzestać kupowania rosyjskiej ropy. Według niego skala importu tego surowca przez niektóre europejskie gospodarki była „wręcz szokująca!”. „Znacząco osłabia to ich pozycję negocjacyjną i siłę przetargową wobec Rosji” – stwierdził Trump.
Wezwania do rezygnacji z ropy z Rosji przez państwa unijne pojawiały się już wcześniej. Ostatnio miało to miejsce podczas spotkania Wołodymyra Zełenskiego i europejskich liderów z prezydentem USA 4 września. „Donald Trump jest bardzo niezadowolony, że rosyjska ropa jest kupowana przez Europę. Wśród innych krajów są dwa państwa. Wiemy, że to Węgry i Słowacja”. Przypomniał, że gdy jego kraj – w odpowiedzi na ataki na infrastrukturę energetyczną – zaczął niszczyć rosyjskie rurociągi, właśnie Budapeszt i Bratysława poskarżyły się amerykańskiemu prezydentowi.
Europejscy przyjaciele Donalda Trumpa
Paradoksem jest to, że premierów tych państw – Viktora Orbána i Roberta Fico – sam Trump nazywa swoimi „wielkimi przyjaciółmi”. Węgry i Słowacja nadal sprowadzają surowiec od Putina, choć większość państw NATO i Unii Europejskiej już zrezygnowała z importu rosyjskiej ropy.
W pierwszym kwartale 2021 r. wszystkie państwa Unii Europejskiej kupiły rosyjską ropę naftową za prawie 28,74 mld euro. Od tego czasu skala importu skurczyła się ponad 16-krotnie. W pierwszym kwartale 2025 r. było to zaledwie 1,75 mld euro.
Czy Bratysława i Budapeszt byłyby gotowe pozytywnie odpowiedzieć na wezwanie prezydenta USA i zrezygnować z rosyjskiej ropy? Dotychczasowe wypowiedzi słowackich i węgierskich polityków nie pozostawiają złudzeń: nie. Co więcej, rządy obu tych państw od miesięcy otwarcie krytykują politykę sankcji UE wobec Moskwy.
Kilka miesięcy temu Komisja Europejska zaproponowała, by od 2028 r. obowiązywał całkowity zakaz importu ropy i gazu z Rosji. „Jesteśmy fundamentalnie przeciwni takim rozwiązaniom, które szkodzą nie tylko naszym interesom narodowym i sile nabywczej słowackich gospodarstw domowych, ale także całej Europie” – podkreśliła Denisa Saková, wicepremier i minister gospodarki.
„Idiotyczna propozycja” Komisji Europejskiej
Jej szef, Robert Fico, poszedł jeszcze dalej. Plan KE nazwał „idiotyczną propozycją” i w lipcu zażądał, aby Słowacja została wyłączona z zakazu aż do 2034 r. Zagroził wręcz zablokowaniem 18. pakietu unijnych sankcji wobec Rosji. Ostatecznie, po intensywnych negocjacjach i otrzymaniu gwarancji od KE, wycofał weto.
– Słowacja nie jest w stanie szybko całkowicie zrezygnować z rosyjskiej ropy. Głównym powodem są techniczne i logistyczne ograniczenia rafinerii Slovnaft w Bratysławie [należy do węgierskiego MOL-a – red.]. Ten zakład jest historycznie przystosowany do przerobu ciężkiej rosyjskiej ropy typu Urals. Adaptacja na inne gatunki wymaga inwestycji rzędu setek milionów euro i kilku lat pracy – mówi Tomáš Boháček, analityk ze słowackiego 365.banku.
Podobną modernizację z sukcesem przeprowadzono w wielu innych środkowoeuropejskich rafineriach, które również pierwotnie projektowano z myślą o przerobie ropy Urals. Dotyczy to m.in. polskich zakładów w Płocku i Gdańsku.
– Naszym problemem jest także brak bezpośredniego dostępu do morza. To oznacza uzależnienie od tranzytu przez chorwacki rurociąg Adria lub przez Czechy – dodaje ekspert.
Technologia, ekonomia i polityka
Są także inne powody, dla których słowackie władze nie chcą rezygnować z dostaw z Rosji – przede wszystkim ekonomiczne.
– Ropa z Bliskiego Wschodu czy regionu Morza Kaspijskiego jest droższa, a jej dostawy bywają mniej przewidywalne – argumentuje analityk 365.banku.
W jego ocenie, rezygnując z importu z Rosji, Słowacja położyłaby na szali konkurencyjność swojego przemysłu i ceny energii dla gospodarstw domowych. Dlatego w grę wchodzi jedynie scenariusz stopniowego przejścia na dostawy z innych kierunków – w tempie zależnym od modernizacji Slovnaftu i budowania stabilnych relacji z nowymi producentami.
– Dodatkowo istnieje też wymiar polityczny. Trzeba uwzględnić naszą pozycję „mini-mocarstwa samochodowego” i to, że ewentualne amerykańskie sankcje mogłyby nas bardzo drogo kosztować. W obecnej sytuacji finansów publicznych nie możemy sobie na to pozwolić – podkreśla Tomáš Boháček.
Przywiązanie Węgier do rosyjskiej ropy jest jeszcze mocniejsze niż Słowacji. Rząd Viktora Orbána od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie broni importu, uzasadniając to bezpieczeństwem energetycznym kraju. Szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó powtarza wręcz, że Budapeszt „nie ma innego wyjścia”.
Rosyjska ropa to bezpieczeństwo Węgier
„Powodem naszej współpracy z Rosją jest bezpieczeństwo dostaw. Robimy to, ponieważ Unia Europejska odrzuciła naszą prośbę o zwiększenie przepustowości gazociągów w Europie Południowo-Wschodniej. Także Chorwacja nie rozbudowała alternatywnego gazociągu prowadzącego do nas. Co więcej, podniosła – i to aż pięciokrotnie w stosunku do europejskich standardów – opłatę tranzytową za przesył” – powiedział niedawno szef węgierskiego MSZ.
Dodał również atak na inne kraje UE. „Nie dajmy się zwieść hipokrytom. Wśród tych, którzy najgłośniej krytykują Węgry i Słowację za zakupy rosyjskiej ropy, jest znaczna liczba państw, które również sprowadzają tamtejszy surowiec – tylko okrężną drogą” – stwierdził Péter Szijjártó, cytowany przez niezależny portal telex.hu.
Koncern paliwowy MOL, kontrolowany przez rząd w Budapeszcie, kilka lat temu deklarował, że chce się uniezależnić od rosyjskiej ropy. Teraz jednak wcale się nie spieszy z realizacją tych zapowiedzi. Prezes firmy Zsolt Hernádi powtarza, że Węgry „nie mają alternatywnych źródeł zaopatrzenia”.
Co na to niezależni eksperci?
– MOL opublikował dane dotyczące kosztów i czasu potrzebnego na przebudowę swoich rafinerii tak, aby mogły przetwarzać ropę z rurociągu adriatyckiego. Problem polega na tym, że nikt poza MOL-em nie może zweryfikować tych liczb. Jesteśmy w zasadzie zmuszeni przyjąć je na wiarę. Jednak już w latach 2022–2023 szacunki ekspertów sugerowały, że były one mocno zawyżone. Tak wydają się wyglądać i teraz – wyjaśnia András Perger z niezależnego węgierskiego think tanku Energiaklub.
Przyjaźń rdzewieje i jest pełna dziur
András Perger dodaje, że według ekspertów modernizację umożliwiającą rafineriom MOL-a przerób ropy Brent zamiast Urals można by przeprowadzić szybciej i taniej, niż deklaruje koncern.
– W krótkiej perspektywie taka zmiana mogłaby oznaczać niższą wydajność – przyznaje analityk. Zastrzega jednak, że MOL nie powinien zakładać, iż np. za sześć miesięcy rurociąg Przyjaźń będzie wciąż sprawny. Już teraz jego awaryjność rośnie. Można oczywiście naprawiać te usterki, ale utrzymanie ciągłej pracy tego ropociągu to poważne wyzwanie, mogące generować coraz wyższe koszty – dodaje ekspert z Energiaklubu.
Wszystko wskazuje więc, że Węgry trzymają się rosyjskiej ropy przede wszystkim z powodów politycznych, a nie technologicznych.
Główne wnioski
- Prezydent USA apeluje do członków NATO o rezygnację z rosyjskiej ropy. Większość państw w Europie już jej nie sprowadza. Najwięcej surowca z Rosji wciąż kupują jednak Węgry i Słowacja – kraje rządzone przez przyjaciół Donalda Trumpa.
- Tamtejsze rafinerie są przystosowane do przerobu ropy Urals. Zakłady słowackiego Slovnaftu i węgierskiego MOL-a powstały jeszcze w czasach realnego socjalizmu, dlatego technologicznie pozostają zależne od rosyjskiego surowca. Zmiana wymaga zarówno czasu, jak i ogromnych nakładów finansowych.
- Ani Budapeszt, ani Bratysława nie spieszą się z inwestycjami. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miały odejść od importu rosyjskiej ropy. To pogłębia napięcia między Węgrami i Słowacją a pozostałymi krajami Unii Europejskiej.