Widmo greenflation ponownie straszy polską gospodarkę. Tym razem ze strony ETS2
Widmo tzw. greenflation, czyli wzrostu cen napędzanego polityką klimatyczną, ponownie wisi nad polską gospodarką. Tym razem powodem obaw jest zbliżające się wprowadzenie systemu ETS2, który obejmie opłatami za emisje CO2 sektor budynków i transportu. Mechanizm ten może znacząco podnieść koszty ogrzewania i paliw, a w konsekwencji również inflację. Przesunięcie jego wprowadzenia z 2027 r. na 2028 r. niewiele zmienia.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Na czym polega greenflation.
- Jakie skutki dla inflacji może mieć wprowadzenie mechanizmu ETS2.
- Jakie błędy w przygotowaniu gospodarki na wprowadzenie ETS2 popełnił rząd, a które wynikają ze specyfiki samej polityki klimatycznej UE.
W Polsce powraca dyskusja na temat wzrostu cen spowodowanego przez działania polityki klimatycznej. Tym razem głównym powodem jest zbliżający się termin wprowadzenia mechanizmu ETS2, czyli rozszerzenie obowiązku płacenia za emisje CO2 na sektor budynków oraz transportu.
Mechanizm miał wejść w życie na początku 2027 r., ale ostatecznie po staraniach polskiego rządu, zostanie wprowadzony rok później - w 2028 r. Powód starań o to przesunięcie jest prosty: wprowadzenie ETS2 spowoduje skok cen ogrzewania domów, szczególnie w przypadku opalania węglem. Przełoży się także na wzrosty cen paliw.
Z perspektywy całej gospodarki, wprowadzenie ETS2 może podnieść inflację aż o 2 pkt proc. O takim ryzyku wspominał prezes NBP Adam Glapiński na konferencji po październikowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Wymienił to jako jedno z kluczowych ryzyk dla stabilności cen w średnim okresie.
Kolejna odsłona greenflation
Zjawisko wzrostu cen na skutek polityki klimatycznej jest przez ekonomistów określane mianem greenflation (od połączenia słów green nawiązujące do „zielonej” polityki oraz inflation). Było to zjawisko szeroko dyskutowane w okresie kryzysu energetycznego w europejskiej gospodarce w latach 2021-2023.
Wówczas doszło do nałożenia się dwóch czynników, które doprowadziły do ogromnego wzrostu cen energii. Pierwszy był wzrost cen uprawnień do emisji CO2 w ramach mechanizmu ETS. Przez półtora roku, od końca 2020 r. do połowy 2022 r., średnie ceny wzrosły ponad trzykrotnie. Z poziomu ok. 25 euro za tonę do ponad 80 euro.
Drugim trendem był wzrost kosztów inwestycji w OZE, wynikający ze wzrostu cen technologii. To z kolei było napędzane bardzo wysokim popytem na nowe moce przy ograniczonej podaży. Częściowo właśnie z powodu rosnących cen uprawnień do emisji, a częściowo ze względu na wzrosty cen surowców energetycznych. Te wzrosty cen były bardzo silne zwłaszcza po wybuchu wojny w Ukrainie na początku 2022 r.
To wszystko doprowadziło do gwałtownego wzrostu inflacji. W Polsce to zjawisko było szczególnie dotkliwe, ze względu na wysoki udział paliw kopalnych w miksie energetycznym. Jednocześnie więc gospodarka ponosiła duże bieżące koszty związane z wysokimi cenami surowców oraz wysokimi cenami uprawnień do emisji.
Pierwszą odsłonę greenflation udało się w dużym stopniu opanować. Koszty praw do emisji spadły, choć pozostały na wyraźnie podwyższonym poziomie. W ostatnich miesiącach ponownie zaczęły rosnąć. Z kolei normalizacja popytu na OZE spowodowała spadek cen technologii. Teraz jednak jest duże ryzyko drugiej fali „zielonej” inflacji.
Problemy częściowo na własne życzenie
Mechanizm ETS2 został wprowadzony na podstawie dyrektywy UE w maju 2023 r. Od tamtego czasu minęło więc już ponad dwa lata. Był więc czas, żeby się przygotować do skutków jej wprowadzenia. W szczególności do wymiany tzw. kopciuchów, czyli kotłów na paliwa stałe służące do ogrzewania domów.
Tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat ta kwestia nie została odpowiednio zaadresowana. Według danych SmogLabu w Polsce obecnie jest ok. 2,5 mln „kopciuchów”. W głównym programie służącym wspieraniu wymiany przestarzałych źródeł ciepła w domach, czyli Czystym Powietrzu złożono 271 tys. wniosków w 2024 r. wobec 217 tys. w 2023 r. Zamiast jednak przyspieszyć wymianę pieców, ministerstwo klimatu zdecydowało się na czasowe zawieszenie programu (od listopada 2024 r. do marca 2025 r.). Liczba wniosków składana po ponownym uruchomieniu gwałtownie spadła.
Biorąc pod uwagę te statystyki w 2028 r., nadal może być w Polsce ok. 2 mln pieców na paliwo stałe. Ich posiadaczom bardzo wzrosną koszty ogrzewania. Według szacunków Instytutu Reform może on być nawet dwukrotny (opieram się na publikacji „Pokonać ubóstwo energetyczne i transportowe. Plan społeczno-klimatyczny instrumentem systemowej zmiany” z 2025 r.). W skali budżetu takich gospodarstw domowych wzrost wydatków spowodowany przez konieczność opłat za emisję za CO2 wyniesie aż 4 proc.
ETS2 spowoduje również wzrosty kosztów transportu przez wzrost kosztów paliw. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego wyniesie on według szacunków Instytutu Reform ok. 1 proc. w 2028 r.
W sferze ekonomicznej to wszystko przełoży się na wzrost inflacji. Będzie on szczególnie odczuwalny dla mniej zamożnych gospodarstw domowych. Z kolei prawdopodobnym politycznym skutkiem może być wzrost nastrojów antyunijnych, bo bardzo jasno będzie można zdefiniować źródło konieczności ponoszenia zwiększonych wydatków.
Polityka klimatyczna UE: słuszne cele, słaba realizacja
Rząd odpowiada za niedostateczne przygotowanie gospodarki do wprowadzenia ETS2, ale częściowo wina leży również po stronie instytucji UE. Polityka klimatyczna mająca na celu znaczną redukcję zależności europejskiej gospodarki od paliw kopalnych to bardzo dobry cel. Wzmacnia on odporność gospodarki na szoki makroekonomiczne, co jest bardzo pożądane w długim okresie.
Realizacja polityki klimatycznej pozostawia jednak wiele do życzenia. Podam jeden przykład w kontekście ETS2. Zupełnie nie wiadomo, ile konkretnie będą wynosić opłaty za prawa do emisji CO2, gdyż podobnie jak w mechanizmie ETS, będą one wyznaczane przez wielkość popytu na nie na rynku. Rozstrzał prognoz jest więc bardzo duży. W cytowanej już publikacji Instytut Reform wskazuje, że według różnych instytucji może to być od 50 do nawet ponad 200 euro za tonę. Nawet na wcześniejsze lata rozstrzał jest spory.
Taka niepewność związana z kluczowymi parametrami polityki utrudnia podmiotom gospodarczym dostosowanie się do sytuacji. Podobnie było w przypadku mechanizmu ETS. Paradoksalnie, zamiast wymuszać szybką transformację (co nastąpiłoby, gdyby było wiadomo, że ceny emisji będą bardzo wysokie), opóźnia ją, bo część gospodarstw domowych, czy przedsiębiorstw będzie trzymało się logiki „jakoś to będzie” mając nadzieję, że ceny emisji wcale nie wzrosną tak bardzo.
Takich paradoksów jest wiele. Jeśli polityka klimatyczna się nie zmieni na bardziej przewidywalną, to niestety będziemy obserwować jej wyraźne negatywne skutki dla gospodarki.
Główne wnioski
- Ryzyko drugiej fali greenflation. Nadchodzące wprowadzenie systemu ETS2 (od 2028 r.) rozszerzy obowiązek płacenia za emisje CO2 na sektor budynków i transportu, co może podnieść inflację nawet o 2 pkt proc. oraz znacząco zwiększyć koszty ogrzewania i paliw w Polsce. Rząd postuluje przesunięcie terminu do 2030 r.
- Brak przygotowania i ryzyko społeczne. Polska nie wykorzystała ostatnich dwóch lat na modernizację źródeł ciepła. Wciąż działa ponad 2 mln „kopciuchów”. W efekcie gospodarstwa domowe, szczególnie uboższe, poniosą znaczące koszty (do 4 proc. całości wydatków), co może wzmocnić nastroje antyunijne.
- Słabości unijnej polityki klimatycznej. Choć cele klimatyczne UE są słuszne, realizacja pozostaje chaotyczna i nieprzewidywalna. Przykładem jest niepewność co do przyszłych cen emisji (prognozy od 50 do 200 euro za tonę), która utrudnia przygotowania i paradoksalnie opóźnia transformację energetyczną.