Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Współpraca, ale też napięcia. Jak wyglądają relacje Polski z Ukrainą po trzech latach rosyjskiej inwazji?

Polska wspiera Ukrainę od początku rosyjskiej inwazji. Polscy politycy są zgodni w konieczności dalszego wspierania Ukrainy, jednak różnie widzą tu rolę Europy oraz Stanów Zjednoczonych. Ich zaangażowanie w wojnę uległo zmianie wraz z wyborami w Białym Domu. Po trzech latach wojny w Ukrainie nastąpiła lekka zmiana w nastawieniu Polaków wobec Ukraińców.

Po trzech latach wojny za naszą wschodnią granicą nastawienie Polaków do Ukraińców uległo zmianie
Po trzech latach wojny za naszą wschodnią granicą nastawienie Polaków do Ukraińców uległo zmianie. Fot. PAP/Adam Warżawa

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak wyglądała współpraca Polski i Ukrainy w czasie wojny.
  2. Jak na relacje z Ukrainą oraz jej przyszłość patrzą politycy obecnej koalicji oraz poprzedniego rządu.
  3. Jak zmieniło się nastawienie Polaków wobec Ukraińców przez trzy lata od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji.

23 lutego 2022 r. prezydent Andrzej Duda był ostatnim zagranicznym przywódcą, który odwiedził Ukrainę przed atakiem Władimira Putina. Dzień później rozpoczęła się rosyjska inwazja. Polacy masowo otworzyli swoje domy i serca na Ukraińców, którzy tłumnie udali się do Polski po schronienie. 15 marca 2022 r. premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński, razem z premierami Czech i Słowenii, jako pierwsi politycy odwiedzili Kijów. Lotnisko w Jasionce stało się hubem dla międzynarodowej pomocy dla Ukrainy.

– Gdyby nie pomoc Polski w tamtym czasie, to nie moglibyśmy teraz mówić, że Ukraina dalej się broni. Udzieliliśmy jej pomocy humanitarnej, ale przede wszystkim w zakresie sprzętu wojskowego. Byliśmy pierwszym krajem, który udzielał tak szerokiej pomocy, a potem przez wiele miesięcy byliśmy ambasadorem na rzecz zmiany zdania Francji i Niemiec ws. pomocy. Emmanuel Macron i Olaf Scholz początkowo wsparcia odmawiali. Rola Polski była nie do przecenienia – twierdzi Piotr Muller, europoseł Prawa i Sprawiedliwości i były rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego.

– Trzy-cztery dni po wybuchu wojny byliśmy u Olafa Scholza. Pamiętam jego absolutną niechęć do udzielenia pomocy wojskowej. Z biegiem czasu to na szczęście się zmieniało. Jako Polska odegraliśmy kluczową rolę w pierwszych kilkunastu miesiącach. Porządnie zachowała się również Wielka Brytania, która jest poza Unią Europejską – wspomina bliski współpracownik poprzedniego premiera.

Jako Polska odegraliśmy kluczową rolę w pierwszych kilkunastu miesiącach.

Z danych opublikowanych przez Kancelarię Prezydenta wynika, że militarne wsparcie dla Ukrainy przez trzy lata wyniosło około 15 mld zł. To niemal 5 proc. polskiego PKB, co czyni Polskę liderem pomocy dla Ukrainy w przeliczeniu na PKB każdego pomagającego kraju.

– Na początku wojny, kiedy o pomoc dla Ukrainy było naprawdę bardzo ciężko, kiedy wszyscy bali się i ociągali, Niemcy dawali hełmy, myśmy dawali czołgi – powiedział prezydent Andrzej Duda.

Pomoc dla Ukrainy w przeliczeniu na PKB każdego pomagającego kraju
Pomoc dla Ukrainy w przeliczeniu na PKB każdego pomagającego kraju. Źródło: Kancelaria Prezydenta RP

Napięcia w relacjach

Relacje między władzami Polski i Ukrainy były na początku wojny bardzo bliskie. Z czasem kontakty między prezydentami Andrzejem Dudą a Wołodymyrem Zełenskim stały się rzadsze. Do napięć na tle gospodarczym doszło, gdy ukraińskie zboże zalało polski rynek. W 2023 r. polskie władze podjęły decyzję, że możliwy jest jedynie jego tranzyt przez Polskę, podczas gdy w czerwcu 2022 r. Unia Europejska zniosła cła na towary z Ukrainy.

Innym tłem napięć jest polityka historyczna. Choć obecne polskie władze ogłaszały z władzami ukraińskimi porozumienie ws. ekshumacji ciał ofiar zbrodni wołyńskiej, to działań jeszcze nie podjęto. Ukraina wciąż może liczyć na wsparcie ze strony Polski.

– Premier Donald Tusk zrobił to, czego wszyscy oczekiwali, ale nikt do tej pory nie zrobił: jednoczy Europę, która jest na zakręcie. Wpływ Rosji na wybory w Mołdawii, Gruzji i Rumunii jest ogromny. Naszą polisą ubezpieczeniową jest Unia Europejska. Potrzebne jest wzięcie większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy. Donald Tusk przekonał Unię Europejską do powołania komisarza ds. obrony. Podjęliśmy w Parlamencie europejskim wspólnie decyzję o powołaniu go i został nim były premier Litwy Andrius Kubilius – mówi eurodeputowany Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński.

Naszą polisą ubezpieczeniową jest Unia Europejska. Potrzebne jest wzięcie większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy.

– Ostatnie godziny pokazują, że musimy łączyć siły i pokazywać Rosji, że Europa jest zjednoczona. Tylko silna Europa to bezpieczna Polska. Europa musi się konsolidować. W Parlamencie Europejskim nie słyszałem ani jednego europosła, który mówiłby inaczej – dodaje polityk KO.

Negocjacje trudne dla Ukrainy

Podejście prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa do negocjacji ws. zakończenia wojny z Ukrainą wywołuje obawy zarówno po stronie ukraińskiej, jak i wśród liderów Unii Europejskiej. Amerykański prezydent jest gotów do ustępstw wobec Rosji. Strona amerykańska nie widzi możliwości dołączenia Ukrainy do NATO i podważa polityczny mandat prezydenta Ukrainy. Z Rosją rozmawia z pominięciem strony ukraińskiej przy stole negocjacyjnym.

– Nie mam wątpliwości co do legitymacji politycznej i instytucjonalnej prezydenta Ukrainy. Wśród sił politycznych w Ukrainie był wypracowany konsensus polityczny ws. organizacji wyborów po zakończeniu działań zbrojnych. Wielu liderów politycznych w Europie chce mieć wymówkę, że jeżeli coś złego w Ukrainie się stanie, to będzie to wina Ameryki. Niestety to też wina błędów europejskich popełnianych przez lata wobec Rosji. Europa nie zrobiła zbyt wiele, by się na to przygotować. Tak skomplikowana sytuacja geopolityczna nigdy nie ma jednej przyczyny – mówi Piotr Muller.

– Zdecydowanie wolałbym, by Ameryka podtrzymała swoje wsparcie dla Ukrainy. To jest w naszym interesie, by Ukraina utrzymała linię oporu wobec Rosji. Z drugiej strony nie przyjmuję narracji, że brak pomocy ze strony USA zwalnia Europę z odpowiedzialności za bezpieczeństwo w Europie. W interesie naszego kontynentu jest powstrzymanie Rosji przed dalszą ekspansją. Wycofywanie się USA nie może być wygodną wymówką dla elit europejskich, bo to ich wieloletnie zaniedbania, polityka energetyczna oraz postawa wobec aneksji Krymu doprowadziły do tego stanu. Do tej pory to USA, które są w innej części globu, finansowały pomoc dla Ukrainy w większym stopniu niż cała Unia Europejska. Pamiętam, że propozycje dotyczące wyłączenia nakładów na armię i bezpieczeństwo z rynków fiskalnych UE premier Morawiecki złożył Olafowi Scholzowi 3-4 dni po wybuchu wojny. Na tym spotkaniu był jeszcze prezydent Litwy. To, co mówił wtedy kanclerz Niemiec, nie nadaje się do cytowania, bo po prostu obnaża brak odpowiedzialności krajów zachodniej Europy za bezpieczeństwo kontynentu – dodaje europoseł PiS.

Wycofywanie się USA nie może być wygodną wymówką dla elit europejskich, bo to ich wieloletnie zaniedbania, polityka energetyczna oraz postawa wobec aneksji Krymu doprowadziły do tego stanu.

Koalicja rządząca z większymi obawami patrzy na ruchy Donalda Trumpa. Do tej pory zarówno Wołodymyr Zełenski, jak i zachodni przywódcy, wykluczali zawarcie z Rosją pokoju, który nie oznaczałby powrotu Ukrainy do granic sprzed 2014 r., kiedy Putin anektował Krym. Po niedawnych wypowiedziach Donalda Trumpa ukraiński prezydent przyznał, że może ustąpić ze stanowiska, jeżeli tylko Ukraina będzie mogła przystąpić do NATO.

– Trump rozmawiając z Putinem przez 1,5 godziny odebrał Ukraińcom nadzieje, ale z drugiej strony mocno ich wewnętrznie zjednoczył. Nie tylko w tej rozmowie zadeklarował oddanie części ziem Ukrainy Putinowi, ale również zapowiedział, że Ukraina w najbliższym czasie nie przystąpi do NATO. Administracja Bidena była bardziej otwarta na rozszerzanie NATO. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego Trump wierzy w każde słowo Putina. Gdy Putin mówi, że trzeba zakończyć wojnę, bo ludzie umierają, to w Polsce i Europie wiemy najlepiej, że są to puste słowa – twierdzi Dariusz Joński z KO.

Administracja Bidena była bardziej otwarta na rozszerzanie NATO. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego Trump wierzy w każde słowo Putina.

Polityk liczy się ze scenariuszem, w którym – według danych wywiadowczych – Putin potrzebuje oddechu. W Rosji panuje wysoka inflacja, a Kreml może potrzebować czasu na dozbrojenie się przed dalszymi działaniami na froncie.

– Rosja boi się tylko mocarstw, które są uzbrojone, dlatego Europa musi postawić na większe zbrojenia i być zjednoczona. Przed nami wybory w Niemczech, niedługo wybory we Francji oraz powtórzone wybory w Rumunii. Mamy czasy, jakich jeszcze nie było i musimy się do nich dostosować. Liderzy Unii Europejskiej to rozumieją. Oprócz Unii w tej współpracy ważny jest też udział Wielkiej Brytanii. My graniczymy nie tylko z Ukrainą, ale też z Rosją i Białorusią. Musimy być przygotowani, bo nie wiemy, jakie są ostateczne plany Putina. Pamiętamy, że mówił, że Ukrainy nie napadnie, a zrobił to w sposób absolutnie brutalny. Pamiętamy, co działo się w takich miejscach jak Bucza. Polska jest dziś wzorem państwa, które to rozumie i jest w stanie zaangażować ogromne środki. W przeliczeniu na PKB, nie kwotowo, wydajemy obecnie więcej na zbrojenia niż USA. Musimy wydawać więcej i na szczęście w Europie to zrozumienie jest. Będziemy pomagać Ukrainie, która chce być w rodzinie europejskiej i iść na zachód, a nie na wschód – uważa Dariusz Joński.

Donald Trump oczekuje od Europy, że będzie w większym stopniu niż dotychczas dbać o własne bezpieczeństwo. W tym kierunku idą działania rządu premiera Donalda Tuska. Politycy PiS także oczekują większego zaangażowania państw europejskich w działania na rzecz bezpieczeństwa. Wciąż pokładają jednak dużą ufność w Stanach Zjednoczonych pomimo zmian Donalda Trumpa w polityce wobec Ukrainy.

– To Unia Europejska powinna być najbardziej zainteresowana doprowadzeniem do sytuacji, w której Rosja nie posunie się dalej. Postawy w Europie trochę się zmieniły – nakłady na obronność się zwiększyły, ale Niemcy dopiero niedawno doszły do poziomu wydatków wynikającego z ich zobowiązań członkowskich w NATO. Los Ukrainy zależy od postawy takich krajów jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Polska. Europa jest zasobnym kontynentem, ale nie da się równocześnie prowadzić trzech wielkich polityk: socjalnej, Zielonego Ładu i bezpieczeństwa. Z tych trzech da się realizować jednocześnie dwie. Europa powinna być głównym filarem wspierania Ukrainy. Unia jest bardziej liczna populacyjnie niż USA. Pobudka Europy z letargu trwała długo. Polska bardzo pozytywnie się tu wyróżnia, ale inne kraje wciąż podchodzą ospale do wzmacniania armii. Europa musi tu przyspieszyć – ocenia z kolei Piotr Muller.

W niedawnej rozmowie telefonicznej prezydent Andrzej Duda przekonywał Wołodymyra Zełenskiego, by ufał Donaldowi Trumpowi w kwestii negocjacji z Rosją.

Zdaniem eksperta

Presja Trumpa na Zełenskiego

Wypowiedzi Donalda Trumpa są częścią przygotowań negocjacyjnych. Prezydent USA bardzo chciałby doprowadzić do kompromisu i zakończenia wojny. Jest świadom, że kompromis może być osiągnięty kosztem strony ukraińskiej, stąd budowanie krytycznej narracji wobec Zełenskiego. Rosjanie wyraźnie sformułowali swoje oczekiwanie – Putin nie ma ochoty negocjować z Zełenskim, co jest pułapką, bo myślę, że Putin nie jest zainteresowany negocjowaniem z kimkolwiek. Rosja nie osiągnęła swoich celów, które postawiła sobie atakując Ukrainę. Zełenski jest pod podwójną presją. Z jednej strony ma skomplikowaną sytuację w kraju oraz na froncie, a z drugiej strony słyszy agresywne wypowiedzi prezydenta Trumpa.
 
Trump jest świadomy, że kompromis kończący wojnę można zawrzeć przede wszystkim kosztem strony ukraińskiej. Jeżeli nie uda się w tej sprawie dogadać – a myślę, że wojna nie zakończy się w 2025 r., bo Ukraina jest na tym etapie zbyt silna, by zaakceptować upokarzające warunki, a na żadne inne Rosja się nie zgodzi – to Ukrainie grozi sytuacja, w której zniechęcony rozmowami prezydent Trump będzie musiał zrzucić na kogoś odpowiedzialność za niewypełnienie swojej obietnicy. Dużo łatwiej zrzucić ją na upór wobec Ukraińców, bo można to połączyć z przerwaniem pomocy dla Ukrainy i przerzucenie jej na Europę.

Europa dysponuje potencjałem gospodarczym. PKB Unii Europejskiej jest ośmiokrotnie większe od rosyjskiego, a jeśli uwzględnimy Wielką Brytanię, to dziesięciokrotnie. Wycofanie się USA z aktywnego zaangażowania oznaczałoby zmiękczenie systemu sankcji, bo bez USA będzie dużo łatwiej rozszczelnić system sankcji i da to dodatkowy oddech rosyjskiej gospodarce.

Polacy mniej przychylni wobec Ukraińców

Po trzech latach wojny nastąpiła lekka zmiana w nastawieniu Polaków do Ukraińców. Z opublikowanych na początku lutego wyników sondażu można wyczytać, że zaledwie 30 proc. Polaków deklaruje pozytywny stosunek wobec Ukraińców. Obojętnych jest 27 proc., a negatywnie nastawionych jest 38 proc. badanych. Nieporównywalnie większa jest jednak niechęć Polaków wobec Rosjan. Aż 72 proc. badanych deklaruje negatywne nastawienie wobec nich.

Z kolei badania United Surveys dla Wirtualnej Polski, również z początku lutego, dowodzą, że pozytywne nastawienie do obecności Ukraińców w Polsce deklaruje 55,3 proc. Polaków. To spadek o 9,1 proc. w porównaniu z 2023 r., kiedy to pozytywne nastawienie do obecności Ukraińców w Polsce wyrażało 64,4 proc. respondentów. Z tego samego badania wynika, że co trzeci Polak odnosi się obecnie krytycznie do obecności Ukraińców w Polsce.

Pracownia Opinia24 zapytała niedawno Polaków o ewentualne wysłanie polskich żołnierzy na ukraiński front. Aż 63 proc. respondentów jest przeciwko takiemu ruchowi. Zarówno premier Donald Tusk, jak i wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, zadeklarowali, że Polska nie zamierza obecnie wysyłać swoich żołnierzy za wschodnią granicę. Temat jest obecny w trwającej kampanii prezydenckiej. Sławomir Mentzen z Konfederacji oraz popierany przez PiS Karol Nawrocki opowiadają się przeciwko udziałowi polskiego wojska w wojnie w Ukrainie.

Zdaniem eksperta

Relacje polsko-ukraińskie są mniej intensywne

W relacjach polsko-ukraińskich najbardziej w oczy rzucają się zmęczenie i kryzys zaufania. Jednym z powodów jest bardzo nieprzemyślana decyzja władz ukraińskich o wstrzymaniu poszukiwań i ekshumacji ciał ofiar zbrodni wołyńskiej. W Polsce została ona potraktowana jako brak wrażliwości. Innym istotnym problemem jest spór dotyczący dostępu ukraińskich przewoźników do europejskiego rynku transportowego. Relacje polsko-ukraińskie są dziś dużo mniej intensywne. Klasa polityczna w Warszawie jest świadoma, że większe zaangażowanie na rzecz Ukrainy ma dziś ograniczone przyzwolenie społeczne i nie jest to temat politycznie atrakcyjny. To czynnik utrudniający naprawę tych relacji. W polskim społeczeństwie nadal istnieje sympatia dla Ukrainy we wspieraniu jej walki z Putinem, ale jest też bardzo daleko idące rozczarowanie w kwestii relacji bilateralnych.

Główne wnioski

  1. Polska wspiera Ukrainę od początku rosyjskiej inwazji. W przeliczeniu na PKB, wsparcie przekazane przez Polskę było najwyższe. Dotychczasowa pomoc ze strony Polski jest warta około 15 mld zł, co stanowi niespełna 5 proc. polskiego PKB. Większość środków pomocowych została przeznaczona na wspieranie wojennych uchodźców. Początkowo współpraca między polskimi i ukraińskimi przywódcami była bardzo bliska, jednak zdarzało się ochłodzenie w tych relacjach. Pomimo napięć na tle gospodarczym (w handlu i w rolnictwie) oraz historycznym (podejście strony ukraińskiej w ekshumacjach ofiar zbrodni wołyńskiej), Polska wciąż wspiera Ukrainę w walce z putinowską Rosją.
  2. Zarówno politycy Koalicji Obywatelskiej, tworzącej obecny rząd, jak i Prawa i Sprawiedliwości, tworzącego poprzedni rząd, przyznają, że Ukraina potrzebuje dalszego wsparcia Polski, Europy i Stanów Zjednoczonych. KO patrzy jednak z obawami na działania Donalda Trumpa, nowej administracji amerykańskiej. PiS i prezydent Andrzej Duda pokładają nadzieje w prezydencie USA, który jednak wprost przyznaje, że jest gotów do ustępstw na rzecz Rosji.
  3. Po trzech latach od masowego przyjęcia w Polsce ukraińskich uchodźców wojennych, stosunek Polaków do Ukraińców nie jest już tak dobry, jak przed wojną. Politycy widzą, że większe angażowanie się w wojnę w Ukrainie ma mniejsze przyzwolenie społeczne niż jeszcze w 2022 r.