Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Wybór budzący niepewność. Co nas czeka po powrocie Trumpa do Białego Domu?

Niepewność to jedno z najczęściej używanych określeń wobec zwycięstwa Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich. Jak ta niepewność może przejawiać się w polityce międzynarodowej Stanów Zjednoczonych oraz w jej relacjach z Polską?

Donald Trump
Donald Trump wraca do Białego Domu. Co to oznacza dla USA, Europy oraz Polski? (Photo by Chip Somodevilla/Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co mogło przesądzić o zwycięstwie Donalda Trumpa nad Kamalą Harris.
  2. Jakie skutki dla świata może oznaczać zmiana w Białym Domu.
  3. Co wybór Trumpa oznacza dla Polski i Europy oraz jak polskie i europejskie władze powinny współpracować z nową amerykańską administracją.

Donald Trump wygrał amerykańskie wybory prezydenckie i w styczniu – po kilkuletniej przerwie na prezydenturę Joego Bidena – wróci do Białego Domu. Kandydat Republikanów pokonał Kamalę Harris zdobywając 277 głosów elektorskich, czyli siedem więcej niż konieczne minimum.

W ostatnich dniach kampanii wyborczej szanse wydawały się wyrównane, a sondaże wskazywały w niektórych stanach uważanych za republikańskie na niewielką przewagę Kamali Harris nad rywalem.

– Tego można było się spodziewać. Musimy uznać, że mamy trochę inną rzeczywistość. Trudniejszą, bardziej wymagającą, ale na tym polega polityka. Dynamika po stronie Republikanów była wyraźnie silniejsza. Czuło się, że jest tam więcej pary niż po stronie Demokratów. Oni byli bardziej defensywni. Choć pani Harris prowadziła dobrą kampanię wyborczą, miałem wrażenie, że to u Republikanów jest więcej emocji – komentuje Janusz Reiter, ambasador RP w Waszyngtonie w latach 2005-2007.

Co przeważyło o zwycięstwie Trumpa?

Były dyplomata zwraca uwagę, że spora część Amerykanów była niezadowolona z kierunku, w którym idzie ich państwo. Te nastroje nie były chwilowe. Kamala Harris nie była w stanie odwrócić tej tendencji.

Z kolei prof. Arkadiusz Modrzejewski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, uważa, że wynik zaskoczył analityków zwłaszcza w świetle niektórych sondaży przedwyborczych. Jego zdaniem Trump mógł być niedoszacowany.

– Odniósł miażdżące zwycięstwo. Sondażownie mogły popełnić błędy, ale należy też pamiętać, że ludzie czasem nie przyznają się, na kogo głosują, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z kontrowersyjnym politykiem, takim jak Donald Trump – ocenia prof. Arkadiusz Modrzejewski.

Według eksperta przeważył populizm, który obecnie jest na fali wznoszącej, co pokazały również wiosenne wybory do Parlamentu Europejskiego.

– Kluczowy jest prosty, a nawet brutalny przekaz. Zadziałała strategia straszenia. Trumpowi przysłużył się także kryzys tradycyjnej tożsamości. Również kobiety – co może budzić zdziwienie, bo Trump jest szowinistą – głosowały na Trumpa, bo budzi większe zaufanie niż przewidywalni kandydaci. Trump nie boi się mówić tego, co ludzie myślą, a niekoniecznie chcą mówić głośno ze względu na obawy przed oceną środowisk liberalnych czy ludzi wykształconych – twierdzi politolog.

Trump nie boi się mówić tego, co ludzie myślą, a niekoniecznie chcą mówić głośno ze względu na obawy przed oceną środowisk liberalnych czy ludzi wykształconych

Prof. Arkadiusz Modrzejewski zwraca uwagę, że na niekorzyść Kamali Harris zadziała zbyt późna decyzja prezydenta Joego Bidena o rezygnacji z kandydowania. Została ogłoszona dopiero w drugiej połowie lipca. Kamala Harris miała więc mało czasu na nadrobienie strat kampanijnych, podczas gdy Donald Trump był w permanentnej kampanii wyborczej od 2016 r. Ekspert zwraca też uwagę na niedawną wpadkę wciąż jeszcze urzędującego prezydenta, który nazwał wyborców Trumpa „śmieciami”. Trudno oszacować, jak mogło się to przełożyć na głosy, jednak nowy prezydent-elekt wykorzystał to do mobilizacji wyborców.

Kampania pisana językiem horroru

Co może oznaczać nowy-stary prezydent w Białym Domu? Janusz Reiter wskazuje, że jest się czego obawiać.

– Po pierwsze dlatego, że Donald Trump dał ku temu powody już w pierwszej kadencji. Po drugie prowadził kampanię wyborczą bardzo ostrym, radykalnym językiem. Czasem mówi się, że kampanię wyborczą pisze się językiem poezji, a potem rządzi się językiem prozy. Ta kampania wyborcza była pisana raczej językiem horroru i można mieć tylko nadzieję, że językiem rządzenia Trumpa jako prezydenta będzie proza – ocenia były dyplomata.

Przed Donaldem Trumpem stoi szansa, której nie miał Joe Biden. W obecnym Senacie większość mają Republikanie. Podobnie może być w Izbie Reprezentantów. To nieczęsty przypadek w amerykańskiej polityce, co może być ryzykowne dla państwa. Wiele nominacji Trumpa przejdzie bez problemu, a mowa o obsadzeniu tysięcy stanowisk. Mimo przywództwa Demokratów w poszczególnych stanach przewaga Republikanów będzie ogromna. Zdaniem Janusza Reitera może to doprowadzić do zachwiania równowagi między prezydentem a Kongresem.

– Trump będzie musiał sam siebie kontrolować i narzucać sobie pewną powściągliwość, a nie są to cechy, które wcześniej przejawiał. Jeżeli tego nie zrobi, to Amerykę czeka niespokojny okres – ocenia ekspert.

Rozczarowanie w Ukrainie

Co zmiana w Białym Domu może oznaczać dla Polski, Europy i świata? Donald Trump niejednokrotnie w ostatnich miesiącach krytykował model NATO, w którym mniejsi sojusznicy mogą bezwarunkowo liczyć na USA. Przed amerykańskimi wyborami premier Donald Tusk podkreślał, że niezależnie od wyniku Polska musi wzmacniać swój potencjał obronny i w mniejszym stopniu opierać go na nadziejach wobec największego sojusznika. Nowy-stary prezydent USA składał też nierealistyczne zapowiedzi szybkiego zakończenia konfliktów zbrojnych w różnych częściach świata, obiecując m.in. zakończenie wojny w Ukrainie w ciągu doby.

– Pytanie, jak kraje europejskie będą współpracować z prezydentem z narcystycznym rysem. Największe rozczarowanie może dziś być w Ukrainie. Prezydent Wołodymyr Zełenski, ukraińscy politycy i obywatele nie mają powodów do radości, zwłaszcza po wystąpieniach kampanijnych Trumpa i J.D. Vance’a na temat Ukrainy. Nam nie mieści się to w głowie, ale z perspektywy wyborcy amerykańskiego kwestia ukraińska nie miała dużego znaczenia, a jeżeli miała, to w wersji Trumpa. Wiele zależy od administracji prezydenta. Z tego, co słychać w mediach, nie można się spodziewać, że będą to tacy politycy jak przed ośmioma laty, gdy Trump otoczył się ludźmi profesjonalnymi, odważnymi i niebojącymi się mu postawić. W kampanii widzieliśmy, jak wielu dawnych współpracowników odmówiło mu poparcia. Najgorsza jest nieprzewidywalność. Z pewnością świętują dziś Kreml, Benjamin Netanjahu oraz Viktor Orban – ocenia prof. Arkadiusz Modrzejewski.

Prezydent Wołodymyr Zełenski, ukraińscy politycy i obywatele nie mają powodów do radości, zwłaszcza po wystąpieniach kampanijnych Trumpa i J.D. Vance’a na temat Ukrainy.

Janusz Reiter również widzi powody do optymizmu dla premiera Izraela, który niedawno otworzył kolejny front wojenny. W dobie napięć na Bliskim Wschodzie Trump może stawiać mocniej na wspieranie Izraela, z którego władzami dotychczasowa amerykańska administracja była w szorstkich stosunkach. Nie spodziewa się napięć handlowych między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Dla Polski kluczowa będzie polityka bezpieczeństwa.

– Nie sądzę, żeby  Donald Trump chciał przejść do historii jako grabarz NATO. Mam nadzieję, że sojusz mimo napięć przetrwa i to z Ameryką jako mocarstwem przywódczym. Trudno jednak nie dostrzegać, że Donald Trump ma  wyraźną skłonność do układania się z autokratami, tzw. silnymi ludźmi, często z pominięciem struktur i procedur polityki zagranicznej. Mamy otwarte pytanie, na ile Donald Trump będzie szukał porozumienia z Rosją w sprawie Ukrainy – a będzie go szukał – w ramach obozu zachodniego i NATO, a na ile będzie go szukał sam, pomijając sojuszników europejskich. W naszym interesie leży, by Ameryka dalej się angażowała w obronę Ukrainy jako przewódca świata zachodniego. Nie przywiązywałbym wielkiego znaczenia do składanych przez niego obietnic, że zakończy wojnę w Ukrainie w ciągu jednego dnia. Podobnie mówił wcześniej o zakończeniu konfliktu z Koreą Północną, który – jak wiadomo – trwa do dzisiaj i to w zaostrzonej formie – ocenia były ambasador w Waszyngtonie.

Mam nadzieję, że sojusz, mimo napięć, przetrwa i to z Ameryką jako mocarstwem przywódczym. Trudno jednak nie dostrzegać, że Donald Trump ma  wyraźną skłonność do układania się z autokratami.

Relacje z Polską i Europą

Jak do współpracy z Donaldem Trumpem i jego nową administracją podejdą polskie władze? Zarówno sympatyzujący z nim prezydent Andrzej Duda jak i premier Donald Tusk złożyli mu gratulacje. W połowie roku dojdzie jednak do zmiany również w polskim Pałacu Prezydenckim. Ponadto od stycznia Polska będzie sprawować półroczną prezydencję w Unii Europejskiej.

– Polska dyplomacja stoi przed nie lada wyzwaniem. Mamy jednak doświadczonych dyplomatów, którzy funkcjonują od lat i nie reprezentują stylu, z jakim mieliśmy do czynienia za rządów PiS-u, czyli momentami na kolanach wobec administracji Trumpa. Polski rząd powinien uszanować wybór Amerykanów, jakkolwiek nie bylibyśmy nim rozczarowani, i budować stosunki z nowym prezydentem USA – ocenia Arkadiusz Modrzejewski.

Politolog dodaje jednak, że wybór Trumpa to czerwone światło dla Europy. Jego zdaniem Unia Europejska powinna wzmacniać integrację w obronności. Taki kierunek proponuje przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Eksperta dziwi zachowawcza postawa premiera Tuska wobec tych zapowiedzi.

– Rozumiem, że przed wyborami prezydenckimi w Polsce nie chce podnosić tego tematu z obawy o oskarżenia o naruszenie polskiej suwerenności, ale dla nas gwarancją bezpieczeństwa jest silna Europa. Póki USA będą przestrzegały 5. Artykułu traktatu NATO, nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone. W przypadku bardzo nieprzewidywalnego prezydenta USA, niebezpiecznej sytuacji międzynarodowej i wojny za naszą wschodnią granicą, ważne powinno być budowanie unijnej wspólnoty obronnej i wzmacnianie integracji. UE ma potencjał demograficzny, ekonomiczny i militarny, by przeciwstawić się zagrożeniom, np. płynącym z Rosji – podkreśla Arkadiusz Modrzejewski.

Eksperci są zgodni, że wybór Trumpa to również niepewność dla świata, a w obecnych bardzo niespokojnych realiach Stany Zjednoczone były postrzegane jako ostoja stabilności.

– Tego luksusu, przynajmniej przez pewien czas, nie będziemy mieli – mówi Janusz Reiter.

Były dyplomata podkreśla, że Polska powinna dbać o dobre relacje z USA, jednak w ramach struktur NATO i nie w kontrze do Unii Europejskiej.

– Sukces płynący z układania się z Ameryką bez naszych europejskich sojuszników byłby  krótkotrwały, a w gruncie rzeczy pozorny. W naszym interesie są dobre relacje między Ameryką a Europą i utrzymanie obecności amerykańskiej nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie. Powinniśmy wykorzystywać sympatię w stosunkach polsko-amerykańskich, a także oczywiście rosnący potencjał militarny Polski dla utrzymania wspólnoty Ameryki i Europy. Europa potrzebuje silnej obecności amerykańskiej, ale nie mam wątpliwości, że jest to również w interesie USA. Teraz musimy o tym jeszcze przekonać przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych – podkreśla Janusz Reiter.

Główne wnioski

  1. Eksperci zgodnie przyznają, że wybór Donalda Trumpa oznacza niepewność dla dalszych kierunków wewnętrznej i zewnętrznej polityki Stanów Zjednoczonych.
  2. O jego znaczącym zwycięstwie nad Kamalą Harris mogło przesądzić to, że lepiej odczytał nastroje i emocje niezadowolonego społeczeństwa.
  3. Polityka Trumpa wobec wojny w Ukrainie oraz konfliktów na Bliskim Wschodnie może być inna niż Joego Bidena. Polska powinna dbać o dobrą współpracę z USA, jednak w ramach struktur NATO i Unii Europejskiej. Powinna również wzmacniać własny potencjał obronny.