Wyborcze cuda i polityczny chaos w Rumunii
Kolejne sensacje w rumuńskim wyścigu prezydenckim – Călinowi Georgescu w zwycięstwie w pierwszej turze mógł pomóc TikTok, a premier Marcel Ciolacu wycofuje się z wyborów. W niedzielę Rumuni pójdą do urn wybierać nowy parlament, a w ostatnim przed głosowaniem sondażu, nieoczekiwanie na czoło wysuwa się skrajna prawica.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co było podstawą decyzji o ponownym przeliczeniu głosów oddanych w pierwszej turze oraz który z kandydatów może liczyć na wejście do drugiej tury wyborów.
- Jak i kiedy Rumuni wyłonią ostatecznie nową głowę państwa.
- Które partie mają szanse wprowadzić do rumuńskiego parlamentu swoich kandydatów i które ugrupowania mogłyby utworzyć rząd.
W niedzielę, 25 listopada w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Rumunii zwyciężył skrajnie antyzachodni i prorosyjski kandydat Călin Georgescu.
Mnożące się niespodzianki
Poparło go aż 22,94 proc. Rumunów. To była wielkie zaskoczenie. Przedwyborcze sondaże dawały bowiem proputinowskiemu pretendentowi do fotela prezydenta Rumunii ok. 5,5 proc. głosów i szóste miejsce. Exit poll zaś – 16 proc. i trzecią pozycję.
Drugie miejsce zajęła kandydatka liberalnego Związku Ocalenia Rumunii (URS) Elena Lasconi (19,17 proc. głosów), która o włos wyprzedziła faworyzowanego premiera Marcela Ciolacu (19,14 proc.) z Partii Socjaldemokratycznej (PSD).
W tej sytuacji – co oczywiste – dwa tygodnie później, w drugiej turze powinni się zmierzyć Călin Georgescu i Elena Lasconi. Jednak czy tak faktycznie będzie i czy w ogóle ósmego grudnia Rumuni ostatecznie wybiorą prezydenta stanęło nieoczekiwanie pod znakiem zapytania. Sąd Konstytucyjny zdecydował bowiem, że głosy oddane w pierwszej turze muszą być jeszcze raz policzone
Głosy liczone od nowa
– Podstawą tej decyzji był protest jednego z kandydatów, który w pierwszej turze otrzymał znikome poparcie wyborców. Według niego część głosów, które oddano na Ludovica Orbana (wycofał się w wyborów) policzono jako głosy oddane na Elenę Lasconi. Nie wiadomo skąd to przypuszczenie, ale głosy są znowu liczone – mówi dr Piotr Oleksy, wykładowca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i analityk Instytutu Europy Środkowej.
Chodzi o to, że były premier Ludovic Orbana wycofał się z prezydenckiego wyścigu i poparł przewodniczącą URS. Jednak jego nazwisko było już wydrukowane na listach i faktycznie część wyborców mogła postawić przy nim krzyżyk.
Nie wiadomo więc, czy Elena Lasconi utrzyma drugie miejsce. Różnica między kandydatką URS a Marcelem Ciolacu wyniosła zaledwie 2,74 tys. głosów. Na kandydatkę URS zagłosowało dokładnie 1772,5 tys. wyborców, a na reprezentanta PSD – prawie 1769,8 tys.
– To ponowne przeliczanie głosów stanowi problem formalny. Chodzi o to, że może ono potrwać jeszcze kilka dni, a sąd konstytucyjny powinien uznać ważność wyborów najpóźniej w ten piątek do północy. Jak Rumuni wyjdą z tego kłopotu trudno na razie przewidzieć – zauważa dr Piotr Oleksy.
Ślady Rosji i Chin
Niespodziewanie minimalna różnica między Eleną Lasconi a Marcelem Ciolacu może nie mieć żadnego znaczenia. Premier ogłosił bowiem w czwartek wieczorem, że w ogóle rezygnuje z wyborów.
„…wycofuję się z wyścigu o prezydenturę Rumunii. Nie chcę drugiego miejsca! Nie obchodzi mnie to” – oznajmił Marcel Ciolacu na Facebooku.
Sytuację dodatkowo komplikuje oświadczenie rumuńskiej Najwyższej Rady Obrony Państwa (CSAT).
– Stojąca na straży bezpieczeństwa kraju rada uznała, że wpływ na wyborczy wynik jednego z kandydatów mógł mieć TikTok. Wprawdzie jego nazwisko w komunikacie nie padło, ale nie ma żadnych wątpliwości, że chodzi o Călina Georgescu. Chińska platforma w ogóle nie traktowała tego kandydata, jak polityka, a jego wypowiedzi, jak części kampanii wyborczej. Oczywiście TikTok zaprzecza temu, by w jakimkolwiek sposób wpływał na wybory – tłumaczy wykładowca z UAM.
Politico pisze, że – zdaniem CSAT – wykryto także cyberataki, które miały wpłynąć na wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich. Nie wiadomo wprawdzie kiedy do nich doszło i co było ich celem, jednak urzędnicy sugerują, że zaangażowana w nie mogła być Rosja.
CSAT pisze w swym oświadczeniu o „podmiotach państwowych i niepaństwowych”, które podejmowały wrogie działania wobec „Rumuni i innych krajów wschodniej flanki NATO”. Ta aktywność miała wpływać m.in. na „jedność rumuńskiego społeczeństwa”.
Jeszcze jedne wybory
W piątek przewodniczący rumuńskiej komisji wyborczej Toni Grebla powiedział na antenie Radia Romania Actualitati, że jeśli Sąd Najwyższy unieważni wyniki wyborów pierwsza tura może być powtórzona. W jego opinii Rumuni poszliby wtedy do urn 15 grudnia i ewentualnie ponownie 29 grudnia (druga tura).
Z pewnością pójdą zaś na wybory i będą wybierać nowy parament już w tę niedzielę (pierwszego grudnia). O ile dotychczas sondaże wskazywały na zwycięstwo socjaldemokracji premiera Marcela Ciolacu, to na ostatniej prostej przed głosowaniem doszło do zaskakującej zmiany. Badanie, które w dniach 26-28 listopada przeprowadziła firma AtlasIntel wskazuje na wygraną Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR) 38-letniego prawicowego populisty George Simiona (startował też w wyborach prezydenckich, w których 13,86 proc. głosów dało mu czwarte miejsce). Kandydaci skrajnego, antysystemowego ugrupowania AUR mieliby zdobyć 22,4 proc. głosów. PSD – miałaby liczyć na 21,4 proc., zaś liberalna USR Eleny Lasconi – na 17,5 proc. Próg wyborczy przekroczyłaby również współrządząca obecnie Partia Narodowo-Liberalna (PNL) – 13,4 proc. głosów – oraz Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii (UDMR) – 5,5 proc.
Antysystemowcy rosną w siłę
Minimalnie poniżej progu są jeszcze dwie antysystemowe prawicowe partie. To S.O.S. Rumunia głoszącej antyszczepionkowe poglądy Diany Șoșoacă i wspierająca lidera prezydenckiego wyścigu Călina Georgescu nowo utworzona Partia Młodych Ludzi (POT).
– Ostatnie przedwyborcze sondaże wskazują na rosnące notowania skrajnie prawicowych partii. To mnie nie zaskakuje, bo jest spójne z wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich, ale jest zjawiskiem niepokojącym. Spodziewam się, że te ugrupowania mogą w wyborach zyskać 30-35 proc. głosów. Przewaga będzie jednak po stronie partii proeuropejskich – mówi dr Piotr Oleksy.
W jego ocenie do utworzenia większościowej koalicji potrzebna może być nie tylko współpraca współrządzących teraz PSD i PNL, ale także dokooptowanie partii URS Eleny Lasconi.
– Być może to ostatnie ugrupowanie, jeśli zdobędzie więcej głosów, niż PSD będzie nawet wiodącym członkiem przyszłej koalicji rządowej. Inna sprawa, że sondaże nie są zbyt wiarygodnym źródłem informacji, a sytuacja na rumuńskiej scenie politycznej zmienia się ostatnio w wyjątkowym tempie – komentuje analityk Instytutu Europy Środkowej.
Główne wnioski
- Trwa ponowne przeliczanie głosów oddanych w pierwszej turze prezydenckich wyborów w Rumunii. Premier Marcel Ciolacu ogłosił jednak, że wycofuje się z dalszej walki o fotel prezydenta. Nie można jednak wykluczyć, że całe wybory zostaną powtórzone.
- Okazuje się, że Călinowi Georgescu w zwycięstwie w pierwszej turze mógł pomóc TikTok. Przez cyberataki – w wybory – mogła się też zaangażować Rosja.
- W najbliższą niedzielę Rumuni wybiorą nowy parlament, a tymczasem w ostatnim sondażu nieoczekiwanie na czoło wysuwa się skrajna prawica.