Zagraniczne instytucje o wyborach w Gruzji: kraj oddala się od demokracji
Nie milkną echa sobotnich wyborów parlamentarnych w Gruzji, które wygrała dotychczasowa partia rządząca – Gruzińskie Marzenie. Opozycja ogłosiła, że nie uznaje tego wyniku i zarzuciła oponentom sfałszowanie głosowania. Zachodnie instytucje, w tym reprezentująca UE, uważają, że przebieg wyborów w tym kraju świadczy o oddalaniu się Gruzji od standardów demokratycznych. Eskalacją konfliktu politycznego mogą być protesty, do których może nakłaniać prezydent Salome Zurabiszwili.
Z tego artykułu dowiesz się…
- O konflikcie politycznym w Gruzji, który po sobotnich wyborach się nasila.
- O tym, co zachodnie organizacje sądzą o wyborach w Gruzji.
- Jakie są reakcje partii opozycyjnych na wyniki wyborów oraz jaką rolę odegra prezydent.
Przez krótką chwilę, tuż przed ogłoszeniem wyników wyborów do parlamentu, świętowali wszyscy politycy w Gruzji. Dotychczasowe ugrupowania opozycyjne ogłosiły, że z wyników sondaży exit pollu wynika, że to oni zdobyli większość umożliwiającą im przejęcie władzy. Z tym natomiast nie chcieli się zgodzić reprezentanci Gruzińskiego Marzenia, którzy w oparciu o własne badania twierdzili, że i tym razem udało im się przedłużyć trwającą od 2012 r. passę zwycięstw.
Dane Centralnej Komisji Wyborczej mówią jednak, że zwycięzcą wyborów jest partia rządząca, która zdobyła 54 proc. głosów. Opozycja natomiast miała zebrać poparcie ok. 37 proc. wyborców. Z takim stanowiskiem nie chcą się pogodzić oponenci Gruzińskiego Marzenia. Przedstawiciele ugrupowań Koalicji na rzecz Zmiany oraz Zjednoczonego Ruchu Narodowego otwarcie twierdzą, że wybory sfałszowano a rządzący przeprowadzili zamach stanu.
Wybory w Gruzji okiem Zachodu. Dochodziło do incydentów kupowania głosów
Stanowisko w sprawie gruzińskich wyborów zajęły również międzynarodowe organizacje – reprezentacja Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka, Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, a także Parlamentu Europejskiego. Na wstępie komentatorzy podkreślili, że ich zadaniem nie jest stwierdzenie, czy wybory „skradziono”, czy też nie.
Jak wskazuje PAP, w opinii obu instytucji przebieg wyborów świadczy, że Gruzja oddala się od standardów demokratycznych. Choć głosowanie przebiegło sprawnie, to w jego trakcie dochodziło do incydentów. Wśród nich wymieniono m.in. wywieranie presji na wyborców, zwłaszcza na pracowników administracji państwowej. Pojawiły się też przypadki zabierania dowodów osobistych, aby uniemożliwić oddanie głosu.
Problemy były również widoczne w czasie kampanii poprzedzającej wybory. Komunikacja polityków ze społeczeństwem była nacechowana mową nienawiści, przemocą oraz represjami wobec opozycji i mediów jej sprzyjających.
– Będziemy uważnie obserwować sytuację w Gruzji, by zobaczyć, czy przyszły rząd wybierze powrót do wartości unijnych i norm oraz czy zawróci ze ścieżki negatywnych tendencji z ubiegłych miesięcy – mówi Antonio Lopez-Isturiz White, szef delegacji Parlamentu Europejskiego.
Będziemy uważnie obserwować sytuację w Gruzji, by zobaczyć, czy przyszły rząd wybierze powrót do wartości unijnych i norm oraz czy zawróci ze ścieżki negatywnych tendencji z ubiegłych miesięcy” – mówi szef delegacji Parlamentu Europejskiego.
Opozycja naradza się u prezydent. Możliwe wezwanie do protestów
Agnieszka Filipiak, zastępczyni redaktorki naczelnej Forbes Women oraz autorka newslettera o Kaukazie Południowym, wskazuje, że na razie brak informacji, które sugerowałyby, że opozycja wyda wspólne ponadpartyjne oświadczenie. Obecnie politycy przebywają w pałacu prezydent Salome Zurabiszwili, gdzie prowadzone są narady.
– Według nieoficjalnych doniesień w swoim przemówieniu (w niedzielę o godz. 18.00 czasu polskiego – przyp. red.) pani prezydent może wezwać do protestów – mówi Agnieszka Filipiak.
– Według nieoficjalnych doniesień w swoim przemówieniu (w niedzielę o godz. 18.00 czasu polskiego – przyp. red.) pani prezydent może wezwać do protestów – mówi Agnieszka Filipiak.
Przed wystąpieniem prezydent opozycja ma ogłosić, że nie wejdzie do parlamentu. To może przerodzić się w kryzys, który – jak tłumaczy ekspertka – nie byłby pierwszym w historii tego kraju. Taka sytuacja wydarzyła się już raz i udało się ją zażegnać dzięki mediacjom z udziałem krajów Zachodu. Teraz jednak politycy Gruzińskiego Marzenia mogą nie być zainteresowani rozwiązywaniu problemów wewnątrz kraju z pomocą przedstawicieli zagranicy.
– Głębszy kryzys jest realny, ale okoliczności są nieporównywalne do czasu Rewolucji Róż – twierdzi Agnieszka Filipiak, nawiązując do protestów z początku XXI w., kiedy władzę w Gruzji oddał były radziecki polityk Eduard Szewardnadze, zaś jego następcą został prozachodni Micheil Saakaszwili.
Aktualizacja, godz. 20:20
Gruzińska prezydent, Salome Zurabiszwili nie uznała wyników wyborów. Wezwała do marszu, aby pokazać proeuropejskiego ducha i proeuropejski kierunek kraju. Ma się on odbyć w poniedziałek, 28 października.
Prezydent Zurabiszwili wzięła udział w konferencji prasowej wraz z przedstawicielami partii opozycyjnych. Oświadczyła, że nie uznaje wyników wyborów i wezwała zwolenników unijnego kursu kraju, aby w poniedziałek wyszli na ulice protestować przeciw – jej zdaniem – sfałszowanym wynikom głosowania.
Opozycyjna Koalicja na rzecz Zmiany ogłosiła, że nie chce legitymizować wyników tych wyborów, więc zapowiedziała, że zrzeka się zdobytych mandatów.
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zabrał głos na swoim koncie w serwisie X: „Wzywamy Centralną Komisję Wyborczą oraz inne właściwe organy do wypełnienia swojego obowiązku: szybkiego, przejrzystego i niezależnego zbadania i rozstrzygnięcia nieprawidłowości wyborczych i zarzutów w tym zakresie”.
Według wstępnych szacunkowych wyników zwycięska partia Gruzińskie Marzenie zdobyła 89 miejsc w 150-osobowym parlamencie. Miałaby możliwość rządzenia, ale to nadal za mało, aby mieć bezwzględną większość i wprowadzać gruntowe zmiany w konstytucji.