Zamieszanie na amerykańskim rynku nieruchomości. Winna AI
Skutkiem ubocznym rozwoju sztucznej inteligencji jest jej ogromne zapotrzebowanie na prąd. Centra danych walcząc z kosztami AI, walczą jednocześnie o ziemie pod inwestycje.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Z czego wynika duże zapotrzebowanie AI na prąd
- Jak duży wkład w łączne zużycie prądu w USA ma i będzie mieć AI
- Gdzie część biznesu przenoszą właściciele centrów danych, aby ograniczyć koszty
W Stanach Zjednoczonych centra danych zgłaszają coraz większy popyt na prąd. Wynika on z dużej prądożerności AI, dla której nie sprawdza się tradycyjne strategiczne planowanie pozwalające zmniejszyć łączne zużycie mocy. Sztuczna inteligencja zgłasza wysokie zapotrzebowanie na prąd całą dobę, przez 365 dni w roku.
AI żąda prądu
Większość narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję wymaga stałego dostępu pełnej mocy. Centra danych, z których korzysta AI, rejestrują nieustanne maksymalne zapotrzebowanie na prąd, które prowadzi do wzrostu średniego zapotrzebowania na prąd całej sieci, do których są podłączone.
Jak wynika z raportu Barclays Research, który oparty jest na publicznie dostępnych informacjach, centra danych odpowiadają obecnie za 3,5 proc. całkowitego zapotrzebowania na prąd w USA. Według prognoz w 2027 r. będzie to już 5,5 proc., a trzy lata później około 9 proc.
Analitycy brytyjskiej firmy przyznają, że nowe procesory, takie jak zapowiedziany przez Nvidię „Blackwell”, prawdopodobnie będą bardziej efektywnie wykorzystywać energię, ale przekonują, że nie zniweluje to popytu, jaki zgłaszają coraz częściej skomplikowane modele językowe (LLM). Energooszczędność nowych procesorów skłoni wiele firm do częstszego korzystania z AI, co ostatecznie będzie skutkowało jeszcze większym łącznym popytem na energię.
Ten trend potwierdzają amerykańskie centra danych. Dla wielu z nich modernizacja konwencjonalnych baz w celu przygotowania do coraz bardziej energochłonnej AI jest zbyt kosztowna lub po prostu niemożliwa. Brakuje im skali i dostępu do mocy wystarczającej, aby obsłużyć i chłodzić szafy serwerowe o dużej gęstości mocy.
Ameryka nieodkryta
Konieczna jest relokacja. Ulubionym kierunkiem firm od lat jest północna część stanu Virginia, w której znajduje się już około 20 proc. amerykańskich centrów danych. Coraz częstszym wyborem są jednak opustoszałe rejony amerykańskiego tzw. Midwest, czyli m.in. stany Indiana, Iowa, Kansas czy Missouri. Ziemia tam jest tańsza, presja ze strony lokalnej społeczności słabsza, a ograniczenia regulacyjne mniej restrykcyjne niż w Virginii.
Firmom najbardziej zależy na stałej dostępności do prądu, wody i taniej siły roboczej.
Inwestorzy w nieruchomościach w USA liczą zyski. Sprzedając z pozoru bezwartościową ziemię na pustkowiu notowanemu na giełdzie operatorowi centrów danych, można podbić cenę. Widać spory ruch wśród prywatnych inwestorów, którzy szukają ziemi z potencjałem do odsprzedaży, ale też wśród pracowników centrów danych, tzw. skautów, którzy poszukują taniej ziemi pod inwestycje.
W giełdowych raportach analitycznych na temat takich spółek jak Equinix, Digital Realty Trust czy American Tower (to największe podmioty w branży centrów danych, które zarządzają gigantycznymi centrami w wielu rejonach USA) analitycy wskazują, jak kluczowe jest badanie rynku i infrastruktury przy wyborze ziemi pod inwestycje. Taka sytuacja to dla firm zarówno szansa, jak i ryzyko, a dla inwestorów giełdowych gratka, bo wywołuje zmienność w kursach. Może też doprowadzić do zmiany podziału sił w branży centrów danych.
Główne wnioski
- Wzrost zużycia prądu wywołany przez AI jest nieunikniony
- Właściciele centrów danych muszą na gwałt szukać nowej ziemi, by ograniczyć koszty
- W USA skorzystają z tego ruchu właściciele nieruchomości oraz osoby poszukujące pracy w miejscach, w których ciężko znaleźć zatrudnienie