Żeby pływać, trzeba mieć na czym szkolić. A Marynarka Wojenna prawie nie ma. I nie planuje mieć.
Polska armia pozyskuje duże ilości nowego sprzętu wojskowego. Czołgi, samoloty, śmigłowce – wszystko to jest w procesie kupna, toczą się już szkolenia załóg i obsługi. Mało chlubnym wyjątkiem jest Marynarka Wojenna. Tam kwestia zdolności szkoleniowych jest jedną wielką komplikacją.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Ile okrętów szkolnych posiada dziś Marynarka Wojenna RP.
- Dlaczego problemy szkoleniowe leżą bardziej po stronie Dowództwa Generalnego, a nie samej marynarki.
- Dlaczego żołnierze nadal szkoleni są na sprzętach starej generacji, odbiegającym pod względem warunków technicznych i jakości od aktualnie użytkowanego w jednostkach wojskowych.
Nędza Marynarki Wojennej. Większość okrętów jest albo stara, albo w naprawie, albo w naprawie ze względu na wiek
Marynarka to dla Polski warunek sine qua non posiadania sprawnej, nowoczesnej armii. Polskie wybrzeże Bałtyku ma około 770 km długości, wliczając w to linię brzegową Zalewu Szczecińskiego i Wiślanego. Bez tych zalewów, długość linii brzegowej wynosi około 524 km.
To dużo. Zważywszy na to, że Marynarka Wojenna RP (MW RP) jest rodzajem sił zbrojnych z prawdopodobnie największym lukami. Obecnie, trzon naszych zdolności stricte ofensywnych tworzą dwie amerykańskie fregaty, zbliżające się do 50., 40-letnia korweta ORP Kaszub, stojący „na kołku” i czekający na modernizację ORP Ślązak, trzy małe okręty rakietowe (również „na kołku”) i 40-letni ORP Orzeł, który nieuchronnie zbliża się do końca swoich dni.
Także Morska Jednostka Rakietowa, która ma zostać (nie wiadomo właściwie, po co) rozbudowana i przekształcona w brygadę. Na stanie są obecnie dwa dywizjony wyrzutni rakiet NSM, które w całości pokrywają zapotrzebowanie obronne Sił Zbrojnych RP (SZ RP). MON zaś planuje dokupić kolejne dywizjony.
Oczywiście, są jeszcze niszczyciele min typu Kormoran II (mamy ich trzy, czekamy na trzy kolejne) i stare trałowce. Temat okrętów transportowych dół bez dna, o czym już pisaliśmy. Reszta to ważne, ale jednak dodatki: okręty hydrograficzne, ratownicze, zbiornikowce i kilka innych. Oraz okręty szkolne. Dwa. Oba w naprawie.
Szkoleniowa bieda. Jest źle, będzie tylko gorzej. A pozyskujemy nowe okręty
Od dawna piszemy w XYZ, że Polska pozyskuje, lub planuje pozyskać nowe jednostek dla Marynarki Wojennej RP (MW RP). W trakcie budowy są fregaty z programu Miecznik. Trzy duże okręty oceaniczne, każdy obliczony na około 120 osób załogi. Budujemy także dwa okręty rozpoznania radioelektronicznego programu Delfin. To prawdopodobnie 40 osób załogi.
W kolejce czeka Ratownik, który również nie będzie małym okrętem i w skład jego załogi wejdzie od 50 do nawet 100 osób. Czekają także okręty podwodne w programie Orka i trzy kolejne Kormorany.
Załogi przyszłych okrętów podwodnych to też po kilkadziesiąt osób, zależnie od typu okrętu, wybranego przez resort obrony jako docelowy dla dywizjonu Okrętów Podwodnych (dOP). Dobrze byłoby mieć także, oprócz załogi głównej także załogę rezerwową. Co daje nam całkiem pokaźną grupę kilkuset osób. Ale aby „mieć”, trzeba najpierw wyszkolić. Aby jednak szkolić, trzeba mieć nie tylko „kim”, ale „czym”. I tu pojawia się problem.
MW RP przez lata była tym rodzajem Sił Zbrojnych, który był najbardziej zaniedbany. Lotnicy dostali nowe CASY, samoloty dla VIP-ów, F-16 czy FA-50. Czekamy na myśliwce wielozadaniowe F-35 i śmigłowce Apache (te ostatnie dla Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych). Wojska Lądowe otrzymały w ostatnich latach otrzymały czołgi K2 i Abramsy, trwają także dostawy wyrzutni K239 Chunmoo i HIMARS.
Marynarka zaś była sukcesywnie okrajana. Tylko w 2003 r. wycofano ze służby ORP Warszawa – przestarzały niszczyciel rakietowy – i dwa podwodne okręty typ Foxtrot. Załogę Warszawy stanowiło ponad 300 osób. Na podwodnych Foxtrotach (ORP Dzik i ORP Wilk) służyło łącznie ponad 140 marynarzy i oficerów. Część „przesiadła się” zapewne na podwodne Kobbeny, kupione od Norwegii, ale część odeszła bezpowrotnie z Marynarki. Razem z wiedzą, którą można byłoby przekazać następcom.
I tak dochodzimy do clou problemu: szkolenia.
Dwa okręty szkolne, w tym jeden żaglowiec. Oba są w remoncie
Powiedzieć, że potencjał szkoleniowy MW RP jest skromny, to nic nie powiedzieć. Stanowią go dziś, w myśl odpowiedzi udzielonej XYZ przez Inspektorat Marynarki Wojennej (za pośrednictwem nadzorującego IMW Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych) dwa okręty. To dobijający do pół wieku (jubileusz w przyszłym roku) ORP Wodnik i okręt żaglowy ORP Iskra. Też niemłody, bo liczący niemal 4,5 dekady.
Tyle że nawet teraz nie są one dostępne.
„ORP Wodnik jest w trakcie naprawy (...) systemu chłodzenia. Planowane zakończenie prac to wrzesień 2025 r. ORP Iskra przebywa na planowej naprawie średniej i dokowej w Stoczni Remontowej Nauta. Planowany termin realizacji umowy – do 31.01.2026 r. Po zakończeniu naprawy okręt będzie realizował szkolenie podchorążych na morzu zgodnie z planem” – czytamy w odpowiedzi.
Warto zaznaczyć, że Wodnik wrócił do służby w 2024 r. Po remoncie. Trwający zresztą kilka lat. A Iskra to Iskra – ma swoje ograniczenia. Nawet mając w pełni sprawnego Wodnika, jego możliwości są ograniczone. Okręt ma załogę stałą – 56 osób. Do tego dochodzi 100 podchorążych i kadry dydaktycznej. Trudno powiedzieć, by była to liczba powalająca na kolana.
Może zatem, skoro planujemy nowe jednostki „bojowe”, to pozyskanie nowych okrętów szkolnych jest choćby w planie? Odpowiedź brzmi: nie.
„Obecne dokumenty planistyczne nie przewidują pozyskania okrętów szkolnych. Szkolenie praktyczne przyszłych oficerów MW odbywać się będzie na okrętach bojowych MW” – brzmi odpowiedź, przygotowana w Inspektoracie Marynarki Wojennej.
Inspektorat ma za to wiele planów.
W przesłanej odpowiedzi możemy przeczytać, że „IMW ma plany, dotyczące przyszłej obsady dla nowych jednostek.
Ich uzupełnienie, jak możemy przeczytać, będzie się w głównym stopniu opierało o jednostki obecnie eksploatowane, zasilane ponadto osobami nowo powoływanymi do służby na okrętach.

Inspektorat Marynarki Wojennej kpi w żywe oczy. Jak odpowiedzieć, by nie odpowiedzieć.
"Ponadto – czytamy w dalszej części odpowiedzi – w ramach pozyskania fregat kr. Miecznik realizowane będzie szkolenie załóg, oraz wykwalifikowanego personelu do wykonywania obsługiwań technicznych/serwisowych oraz wyposażenie bazy szkoleniowej w urządzenia szkolno-treningowe oraz inne pomoce szkoleniowe.
To swoją drogą kolejna interesująca kwestia. Można pomyśleć, że skoro budujemy fregaty wspólnie z partnerem brytyjskim, w oparciu o brytyjską technologię (podstawą są fregaty Arrowhead A-140), to IMW odpowie przynajmniej na pytanie, jakie ośrodki będą wytypowane do szkoleń krajowych i zagranicznych przyszłych załóg?
Odpowiedź jest zaskakująca. I – w gruncie rzeczy, przez zlekceważenie ważnego pytania – obraźliwa.
„Odpowiednio wytypowane zarówno krajowe jak i zagraniczne ośrodki, zapewniające wysoki poziom szkolenia” – możemy przeczytać.
Takiej odpowiedzi, udzielonej na konkretnie postawione pytanie, nie można nazwać inaczej, jak kpiną. Pierwsza fregata z programu Miecznik, ORP Wicher, ma być zwodowana w przyszłym roku.
Skoro dziś IMW nie jest w stanie konkretnie odpowiedzieć na pytanie, które ośrodki przeszkolą przyszłych członków załogi Wichra – czy będzie to np. Akademia Marynarki Wojennej, czy Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce – to można przyjąć, że albo sam IMW nie wie, albo nie wytypowano jeszcze takich miejsc. Albo odpowiedzi nie udzielono z innych, niełatwych do wyjaśnienia powodów. Trudno to racjonalnie wyjaśnić.
Poplątane szkolenie. Marynarskie centra kształcenia są marynarskie… głównie z nazwy. A IMW nadal kluczy.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że ośrodki kształcenia Marynarki… wcale nie podlegają marynarce! Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce znajdują się w podległości Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. A ściślej rzecz ujmując – Inspektoratu Szkolenia. Gdyńska Akademia Marynarki Wojennej - częściowo pod MON, a w części pod Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Niby nic, to efekt reformy gen. Kozieja z roku 2013, ale wydłuża drogę formalną i wprowadza niepotrzebne komplikacje. Stąd właśnie największe pretensje należałoby w tym aspekcie kierować właśnie do nadzorującego całokształt Dowództwu Generalnemu. To oni odpowiadają za planowanie i realizację szkoleń.
Kolejna kwestia to przepustowość przykładowej Akademii Marynarki Wojennej (AMW). Mówi o tym rzecznik Akademii, komandor Rafał Maślak. Wskazuje, że limity przyjęć były zwiększone w ostatnich latach, widać było wzrost, ale regulacja tego zagadnienia należy do Departamentu Szkolnictwa Wyższego MON i pod tym kątem AMW jest zależna od przełożonych.
– Warto zaznaczyć, że jeszcze 10 lat temu, absolwentów było np. 20. W ub. roku limit przyjęć to było ok. 170 osób. Na ten rok mamy 160 podchorążych. Studia, zależnie od rocznika, kończy ok. 100 osób. Ale robimy też wiele kursów: kursy oficerskie (dziewięć miesięcy), kursy rezerwy (trzy-pięć miesięcy) i kursy kwalifikacyjne. Kształcimy dla potrzeb całych sił zbrojnych, a nasi absolwenci trafiają tak do MW RP, jak do sił powietrznych czy wojsk lądowych – mówi oficer.
Nie jest tak, że cały „rocznik” AMW trafi np. na nową fregatę. Oczywiście, część marynarzy przejdzie na nowe Mieczniki z już funkcjonujących okrętów, ale nie wszyscy. Wielu absolwentów będzie się szkolić i uczyć „na żywym organizmie”.
Czy gotowy jest na to Inspektorat Marynarki Wojennej? Zapytaliśmy o to, próbując dowiedzieć się, jakie są plany IMW w tym zakresie. Po raz kolejny odpowiedź brzmi jak przygotowana przez Chat GPT.
„System szkolenia będzie adekwatny do posiadanego stanu nowoczesnych okrętów. Stanowi połączenie szkolenia indywidualnego pojedynczego żołnierza oraz szkolenia grupowego (całych załóg) celem zapewnienia wysokiego poziomu wiedzy specjalistycznej oraz bezpieczeństwa użytkowania nowo pozyskiwanego sprzętu wojskowego” – czytamy w odpowiedzi IMW.
To mowa-trawa. Pozbawiona treści, konkretu, wymijająca. Co po raz kolejny każe sądzić, że IMW nie jest przygotowany na taką sytuację.
Zwróciliśmy się zatem z pytaniami o szkolenia do brytyjskich partnerów z projektu Miecznik. Zapytaliśmy firmę Babcock, czy wspomaga proces szkolenia polskich marynarzy, którzy będą tworzyli załogi przyszłych fregat. Babcock wykonał jednak unik i odesłał nas do Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz do Agencji Uzbrojenia. Do czasu publikacji nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Szkolenia pod kątem infrastruktury. Co działa, co nie, co będzie kupione?
Osobna kwestia to przygotowanie infrastrukturalne. Nawet najlepiej przygotowani teoretycznie adepci nie poradzą sobie bez odpowiedniego sprzętu do nauki i szkoleń. A ten powinien być pozyskiwany przy okazji zakupu nowego sprzętu wojskowego. Czy tak jest?
Zapytaliśmy o to IMW na przykładzie okrętów Kormoran II. Te niszczyciele min, to najmłodsze jednostki MW. Pierwszy z nich wszedł do służby w 2017 r. Dwa kolejne – w 2022 i 2023 r.
To nieduże, ale bardzo dobrze wyposażone i przygotowane do swojej roli jednostki. Mają na pokładzie dużo nowoczesnego sprzętu elektronicznego. Nie są w MW RP nowe, pływają już kilka lat. W tym roku Stocznia Remontowa Shipbuilding zamierza zwodować jeszcze dwie kolejne jednostki.
Może więc zatem MW jest odpowiednio przygotowana choćby do zabezpieczenia infrastrukturalnego szkoleń pod te okręty? Mogłoby się wydawać, że tak, skoro jednostka pilotażowa weszła do służby osiem lat temu. A jednak… nie.
IMW poinformowało, że dla okrętów typu Kormoran II… nie pozyskano trenażerów i symulatorów na potrzeby ośrodków szkoleniowych. Za to, jak możemy przeczytać w udzielonej odpowiedzi, w ramach projektu pozyskiwane są oprogramowania szkoleniowe zainstalowane na okręcie dla poniższych systemów:
– System Obrony Przeciwminowej Głuptak – do szkolenia operatorów pojazdów z poziomu BCI.
– Moduł programowy Trening i szkolenie – do szkolenia operatorów konsol
w BCI z zakresu zarządzania trakami generowanymi przez podsystem nawigacji (AIS, Radary).
Czyli – nie licząc pojazdu Głuptak – pozyskano sprzęt do szkoleń najbardziej podstawowych.
Może więc chociaż zabezpieczono lepiej zdolności szkoleniowe dla nowych okrętów? O Miecznikach była już mowa, zaś „zakup symulatorów i trenażery dla nowych okrętów: fregata Miecznik, okręty rozpoznania radioelektronicznego oraz okręty Kormoran II realizowane będą zgodnie z podpisanymi umowami”.
Czyli, używając metafory filmowej, „nie mamy pańskiej odpowiedzi i co pan nam zrobi?” I tak dalej, i tak dalej.
Potiomkinowska wioska szkoleń. Dwa okręty, rozproszenie instytucjonalne, marazm
Tak więc sytuacja szkoleń w marynarce prezentuje się średnio. Czego zresztą wymagać, jeżeli IMW podaje nawet błędną nazwę instytucji, odpowiedzialnej za to zagadnienie?
„Potrzeby kształcenia kadry oficerskiej realizuje Akademia Marynarki Wojennej podlegająca pod Departament Szkolnictwa Wojskowego, natomiast szkolenie specjalistyczne podoficerów i marynarzy w specjalnościach morskich realizowane jest w oparciu o Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce podległe Inspektorowi Szkolenia. Praktyki nawigacyjne, specjalistyczne oraz oficerskie realizowane jest na wytypowanych jednostkach MW” – czytamy w odpowiedzi na pierwsze z zadanych przez nas pytań.
Od wielu lat nie ma już „Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce” – funkcjonuje przytoczona wyżej nazwa „Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej”.
Jeżeli w IMW tak wygląda świadomość tego, jak funkcjonują podległe jej instytucje, to jak ma sprawnie i bezkolizyjnie funkcjonować cały system? Warto też mieć z tyłu głowy raport Najwyższej Izby Kontroli (co prawda sprzed pięciu lat), który już w tytule alarmował: Żołnierze są źle szkoleni.
Mogliśmy w nim przeczytać, że system szkolenia szeregowych żołnierzy i podoficerów w Wojsku Polskim już pięć lat temu uznawany był za "niewydolny i nieskuteczny". Nie pozwalał on – alarmowali kontrolerzy NIK – na przeszkolenie jednej trzeciej osób wymagających szkolenia, a szkolenie pozostałe dwie trzecie żołnierzy i podoficerów odbywało się na przestarzałym sprzęcie, przy braku podstawowych środków bojowych i przy niedoborach kadry szkolącej.
NIK podkreślał, że jednostki szkolnictwa wojskowego dysponowały sprzętem szkoleniowym starszej generacji lub prototypowym, odbiegającym pod względem warunków technicznych i jakości od aktualnie użytkowanego w jednostkach wojskowych. W konsekwencji umiejętności nabyte podczas szkolenia z wykorzystaniem takiego sprzętu nie odpowiadają wymogom współczesnego pola walki. Czy wiele się pod tym względem zmieniło? Sądząc po tym, jak wygląda kwestia szkoleń w marynarce – niekoniecznie.
Główne wnioski
- Marynarka Wojenna ma problemy z systemem szkoleń. Brakuje też jednostek szkoleniowych.
- Kłopotem jest organizacja i podległość ośrodków szkoleniowych MW RP, które nie leżą w gestii Inspektoratu Marynarki Wojennej, a w gestii Inspektoratu Szkolenia.
- Brakuje podsystemów szkoleniowych nie tylko dla nowo pozyskiwanych okrętów, ale także dla już będących w służbie, jak nowoczesne, przeciwminowe Kormorany.