Wizyta na hollywoodzkim planie filmowym, czyli historia wielkiego oszustwa
Dokładnie 110 lat temu założyciel wytwórni filmowej Universal kupił ziemię na północ od Los Angeles i wybudował na niej jedno z największych studiów nagraniowych na świecie. Od tego czasu nakręcono tam setki tysięcy filmów, z czego wiele zyskało miano klasyków. Dzięki magii kina widzowie uwierzyli, że akcja filmów dzieje się w różnych epokach, krajach czy nawet światach. Tymczasem zostały nagrane w tym samym miejscu, pośród budynków zbudowanych z drewna i akwenów, które... nie istnieją.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie znane filmy, których akcja dzieje się w różnych miejscach i czasach, były nagrywane w studiu Universalu.
- Co powoduje, że widzowie nie zauważają, iż w wielu filmach oglądają dokładnie te same budynki i krajobrazy.
- Dlaczego w ostatnich latach liczba produkcji kręconych na północ od Los Angeles spadła i co o tym sądzi prezydent USA.
Chodząc po hollywoodzkim planie filmowym, zadajemy sobie pytanie: jakim cudem nikt nigdy nie przyłapał producentów? Producenci wykorzystują jeden, w dodatku nieprawdziwy budynek do setek filmów, a nikt tego nie zauważa. Ta sama ulica robi za Nowy Jork, Chicago czy Petersburg i nikogo to nie dziwi. Pod tymi samymi atrapami kina i szpitala stali w swoich filmach Clint Eastwood, Heath Ledger czy Tobey Maguire, a ze strony widzów cisza.
To niezwykle imponujące, jak za pomocą ujęć kamery, charakteryzacji aktorów i krajobrazu oraz z wykorzystaniem efektów specjalnych filmowcy są w stanie wielokrotnie wykorzystać to samo studio nagraniowe. Naprawdę "szczęka opada" na wieść, które klasyki były nakręcone w tym samym miejscu i... ile w ostatnim stuleciu dzięki temu zaoszczędzono pieniędzy.
Strach pomyśleć, jakie byłyby koszty, gdyby np. filmy z serii Indiana Jones nie były kręcone na północy Los Angeles, ale rzeczywiście w miejscach, w których dzieje się akcja. Dużym problemem byłoby też uzyskanie pozwoleń i znalezienie ludzi do pracy. Poza tym branża filmowa to wbrew pozorom bardzo ważny komponent amerykańskiej gospodarki. Między innymi właśnie dlatego Donald Trump, prezydent USA tak bardzo chce, by producenci nagrywali filmy w lokalnych studiach nagraniowych, a nie za granicą.

Kawał ziemi
Studio filmowe Universalu ma około 168 ha. Przez lokalną ludność znane jest jako Universal City. Jest wielkości niejednego miasta, ale także miejskiej infrastruktury. Znajduje się tam wiele domów, w których mieszkają twórcy filmów. Jest też szpital, posterunek policji, remiza strażacka i duży sklep spożywczy, wszystko wykorzystywane tylko na potrzeby osób pracujących przy produkcji filmów. Wszystko po to, aby możliwie usprawnić pracę filmowców.
Poza infrastrukturą miejską jest oczywiście jeden wielki plan filmowy. Składa się nie tylko z miejsc do nagrań plenerowych – są atrapy miast i wsi z różnych regionów i epok, ale też z dużych budynków zwanych soundstage’ami. Są jak wielkie magazyny, których ściany perfekcyjnie izolują przed dźwiękiem zewnętrznym. Buduje się w nich mieszkania i wnętrza budynków, w których dzieje się akcja filmów i seriali. Stawiane są w nich też od zera krainy, w których rozgrywa się akcja produkcji dla dzieci. Nagrywa się tam też konkursy typu The Voice lub Ninja Warrior.

Rozdwojenie jaźni
Wyobraźmy sobie, że bohater filmu otwiera drzwi wejściowe, a następnie wchodzi na korytarz i wiesza kurtkę na wieszak. Niemal zawsze w połowie sceny – w momencie przechodzenia przez drzwi – będzie cięcie. Budynki na planach filmowych są puste. W jednym miejscu nagrywany jest więc moment wchodzenia do domu, a w soundstage’u, gdzie najprawdopodobniej postawiono wnętrze domu, kręcona jest kolejna scena.
A teraz inna sytuacja. Pędzi karetka na sygnale, mija samochody na ulicy i staje pod szpitalem. Ratownicy wyprowadzają łóżko z rannym i kierują się do wejścia. I tu znowu rozlega się na planie filmowym krzyk: „cięcie”! Dalsza część sceny, w której ratownicy biegną z poszkodowanym w kierunku sali operacyjnej, zostanie nagrana parę dni później, po drugiej stronie studia, we wnętrzu szpitala znajdującym się w danym soundstage’u.

Podróż w czasie
Jak ze szpitalem, tak samo jest z bankiem, kinem, sklepem spożywczym lub biurowcem. Zdarza się, że między jedną częścią sceny a drugą mijają tygodnie czy miesiące. Dwóch bohaterów rozmawia, wchodzą do biurowca, który faktycznie jest w Nowym Jorku, po czym kontynuują konwersację w lobby biurowca, stojącym już jednak w studiu Universalu na północ od Los Angeles. Przy dużej liczbie cięć w trakcie filmowej konwersacji warto zwracać uwagę na włosy – czasem charakteryzatorom nie uda się odtworzyć dokładnie tej samej fryzury, którą aktor miał na początku sceny, a faktycznie parę tygodni wcześniej.
Przerwa między jedną sceną a drugą bywa długa z wielu powodów. Trzeba przetransportować cały sprzęt i ekipę filmową, a do tego na nowo przygotować scenerię do nagrań. Czasem mówimy o przenosinach z jednego końca Stanów Zjednoczonych na drugi (jak z Nowego Jorku do studia w Universal City), ale czasami konieczna może być dłuższa podróż. Zdarza się, że bohaterowie biegną po górach w Nowej Zelandii i wchodzą do lasu, który jest całkowicie sztuczny, bo stoi w soundstage’u w studio w Kalifornii.

Śmiałość filmowców
Są sytuacje, w których wykorzystanie sztucznych planów filmowych, przygotowanych od zera w studio, łatwo nam zaakceptować i zrozumieć. Jeżeli mowa o akcji filmu osadzonego w przeszłości lub nieistniejącej krainie, to nie ma za wielu opcji. Można znaleźć istniejące miejsce, które przypomina to przedstawiane w filmie lub zbudować tzw. lokalizację zdjęciową od zera. Nikogo nie zdziwi, że większość scen z Parku Jurajskiego, Flintstonów albo Czarodzieja z Krainy Oz nagrano w soundstage’u w Los Angeles.
Taryfę ulgową można zastosować też wobec filmów, których akcja dzieje się w niezwykle dużych, ruchliwych miastach. Zamiast zamknąć ulicę Nowego Jorku na potrzeby filmów serii Spider-Man czy licznych klasyków, takich jak Żądło, prościej wybudować mały Nowy Jork w Los Angeles i tam nagrywać filmy. By ominąć wszelkie komplikacje, które wynikłyby z organizacji sceny pościgu na ulicach Londynu, lepiej też postawić mały Londyn w studiu i tam nagrać Szybkich i Wściekłych: Hobbs & Shaw. Nie mówiąc już o scenach filmów Transformers, w których bohaterowie w ferworze walki burzą piękne kamienice. To też lepiej nagrać w zamknięciu.

Pozory mylą
Są jednak filmy, przy których aż się prosi z przyzwoitości, by wykorzystać prawdziwą lokalizację filmową, a nie taką przygotowaną od zera w studiu. Dla przykładu Piraci z Karaibów nawet na sekundę nie zawitali na położonych przecież blisko USA Karaibach. Niemal wszystkie sceny, włącznie z tymi na statkach i brzegu morza, nagrano w Universal City.
Akcje filmów Człowiek z Blizną i serialu Miami Vice dzieją się w Miami. Mimo że obie produkcje uchodzą za kultowe i są niezwykle mocno związane z kulturą miasta na Florydzie, to w dominującej części nagrano je w hollywoodzkich soundstage’ach. Tak samo z filmami i serialami osadzonymi w Meksyku. Mimo że państwo jest rzut beretem od Kalifornii, to filmowcy niemal nigdy tam nie jeżdżą. Setki produkcji nagrywają na dosłownie trzech ulicach, znajdujących się na planie w Universal City. W sumie czemu nie, skoro my, widzowie i tak tego nie dostrzegamy.

Do tego stopnia
W studiu Universalu największe wrażenie robią atrapy miast. Przechadzać się po niezwykle pustym starym Nowym Jorku, który faktycznie jest drewnianą atrapą – to niesamowite przeżycie. Dalej imponujące są wnętrza mieszkań, które postawiono od podstaw na halach i małe miasteczka z przeszłości, wykorzystywane w Westernach czy filmach historycznych.
Niedocenianą częścią Universalu City, która najbardziej bawi się ludzkimi zmysłami, jest jednak “rezydencjalny” plan filmowy. Znajdują się na nim domy, sklepy i kościoły rodem z amerykańskiego przedmieścia. Te domy to oczywiście atrapy. Widząc przystrzyżony trawnik, skrzynkę na listy i zawieszoną na ganku flagę mamy nieodparte wrażenie, że ktoś w tym domu musi mieszkać. A w środku pusto, brak nawet jednego mebla, bo sceny wewnętrzne nagrywane są, wiadomo gdzie – w soundstage’u.

Duże zmiany w branży
Popularność filmów amatorskich, nagrywanych w plenerze, a nie w studiu, rośnie. Aż się prosi, żeby filmowcy z Hollywood ruszyli w świat i nagrali Londyn w Londynie, a nie pod Los Angeles.
Marne szanse. Co prawda od pewnego czasu widać trend przenoszenia produkcji za granicę, jednak chce to ukrócić Donald Trump. Zapowiedział cła na filmy, których produkcja odbyła się poza USA. Uważa, że filmowcy powinni wspierać lokalną gospodarkę, a nie zagraniczną.

Nowa moda
W 2024 r. amerykańscy producenci wydali na kręcenie filmów około 11,2 mln dolarów, prawie 20 proc. mniej niż dwa lata wcześniej. Mimo to częstotliwość wykorzystania zagranicznych lokacji filmowych wzrosła. Zaczęto bowiem bardziej wykorzystywać dopłaty i dotacje, jakie filmowcom zaczęły oferować kraje europejskie i azjatyckie.
Niestety jednak akcja tych filmów, które nagrywane są poza USA, nadal dzieje się w USA. Dla przykładu dwa tygodnie temu w Glasgow zaczęto kręcić czwartą część Spider-Mana z Tomem Hollandem w roli głównej. Największe miasto Szkocji jednak ucharakteryzowano na którąś z amerykańskich metropolii, najprawdopodobniej Nowy Jork.

Cicha nadzieja
Trend nagrywania poza studiem jest więc widoczny, ale zmierza w nieco innym kierunku, niż się wszyscy spodziewali. Producenci filmów po pandemii, strajku scenarzystów i pożarach coraz mniej czasu spędzają w Kalifornii, a więcej poza USA. Tam, gdzie ktoś akurat zdecyduje się na dotację, która stworzy nowe miejsca pracy.
Stanowiska, które przy produkcji nowego Spider-Mana obsadzono w Szkocji, przypadłyby mieszkańcom Los Angeles i okolic. Stąd walka administracji Donalda Trumpa o utrzymanie produkcji wewnątrz kraju. Nam, widzom, pozostaje liczyć, że doświadczenia międzynarodowe przydadzą się filmowcom. Może dzięki temu zobaczymy film, którego akcja dzieje się w Polsce, a nie "gdzieś tam na wschodzie Europy”. Zapraszamy nad prawdziwą Wisłę, a nie do „rosyjsko wyglądającej” części studia w Los Angeles.
Główne wnioski
- Hollywoodzkie studio Universal to ogromne, samowystarczalne miejsce. Nagrywa się tam filmy, korzystając z niemal zawsze tych samych planów filmowych. Pomocą służą atrapy różnych miast i wnętrz. Ich wykorzystanie pozwala na oszczędności i dużą elastyczność produkcji.
- Wielokrotne wykorzystywanie jednego planu filmowego, jako różnych lokalizacji (np. Nowy Jork, Chicago, Petersburg) jest możliwe dzięki reżyserii, charakteryzacji, ujęciom kamery i efektom specjalnym. Widzowie nie dostrzegają, że oglądają w filmach te same miejsca.
- Kręcenie filmów w studiu filmowym jest znacznie bardziej opłacalne, praktyczne i logistycznie wygodne, niż wynajmowanie prawdziwych lokalizacji. Produkowanie filmów w rzeczywistych miejscach byłoby bardzo kosztowne i kłopotliwe ze względu na organizację pracy i zezwoleń.