Magiczna trybuna na hali Los Angeles Clippers. Jej twórcy inspirowali się Borussią Dortmund
Wielki szum w mediach zrobiła Intuit Dome, nowa hala Clippersów, gdy po raz pierwszy zaprezentowano ją rok temu. Dziennikarze zachwycali się wielkim, zaokrąglonym ekranem i światowej klasy systemem stereo. Kibice doceniali dużą liczbę miejsc i oświetlenie parkietu. Mało kto zwrócił uwagę na nietypowe ułożenie jednej trybuny. Ta nękała przyjezdnych koszykarzy przez cały miniony sezon. Widząc ją za przezroczystą tablicą kosza zawodnicy dostawali oczopląsu i rzadziej trafiali rzuty.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym inspirowali się włodarze Los Angeles Clippers tworząc trybunę o nazwie „The Wall".
- Dlaczego wspomniana trybuna jest wyjątkowa na skalę NBA.
- Jak bardzo rozkojarzają się zawodnicy, gdy rzucają na kosz stojący naprzeciwko „The Wall".
Jako akredytowany dziennikarz NBA co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszej koszykarskiej ligi świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.
Kilka lat temu w biurze Los Angeles Clippers pojawili się nietypowi goście. Z dalekich Niemiec do Kalifornii przylecieli wysoko postawieni menadżerowie Borussii Dortmund, klubu piłkarskiego występującego w Bundeslidze. Zaprosił ich Gillian Zucker, prezydent od spraw operacyjnych w Clippers. Chciał wymienić się doświadczeniami z kolegami po fachu i dowiedzieć się, jakie praktyki biznesowe mają włodarze klubów w Europie.
Naturalnie temat dość szybko zszedł na obiekt, na którym występuje drużyna z Dortmundu i na sposób zarządzania widowiskiem, jakim są mecze niemieckiej ligi piłkarskiej. Clippers wówczas rozpoczynali budowę nowej, własnej hali. Przez lata dzielili obiekt nie tylko z koszykarskimi zespołami Lakers i Sparks, ale także z hokejowym klubem Los Angeles Kings. Mieli szansę zbudować sobie nowy dom, dostosowany w pełni do własnych potrzeb.
Niezwykle wciągnęła ich opowieść o tzw. Żółtej Ścianie na Signal Iduna Park, stadionie Borussii Dortmund. Mowa o trybunie za bramką, na której zasiadają najwierniejsi kibice drużyny, zawsze przebrani na żółto. Znana jest z tego, że robi niezwykłe wrażenie na kibicach drużyny przeciwnej, ze względu na ogrom, wysoki kąt położenia i bliskie ułożenie za linią końcową. Clippers uznali, że chcą czegoś podobnego.
Z teorii do praktyki
Steve Ballmer, właściciel Los Angeles Clippers i były prezes Microsoftu, znany jest jako dość ekscentryczny człowiek. Cechuje się jednak dużą otwartością na nowe pomysły i głębokim portfelem. Nie trzeba było go więc długo przekonywać, by na Intuit Dome, nowej hali drużyny z Kalifornii, powstał odpowiednik Żółtej Ściany z Dortmundu. Tym sposobem stworzono coś bezprecedensowego na skalę NBA.
Za jednym koszem utworzono niemal pionową trybunę mogącą pomieścić 4,5 tys. kibiców. Nazwaną ją po prostu „The Wall" (z ang. Ściana). Wpuszczani są na nią tylko fani lokalnej drużyny, którzy posiadają karnety. Nie ma rezerwacji miejsc, ani miejsc dla VIP-ów. Ma aż 51 rzędów. Krzesełka zajmowane są na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy. Jest obowiązek ciągłego kibicowania i próby rozkojarzenia zawodników drużyny przeciwnej, gdy wykonują rzuty wolne. W rzędach najbliższych parkietu cały mecz trzeba stać.
Nie po amerykańsku
Co w tym takiego wyjątkowego?
Zacznijmy od tego, że w Stanach Zjednoczonych nie ma czegoś takiego, jak sektor gości czy gospodarzy. Kibice obu zespołów zawsze siedzą razem, a Clippers jako pierwsi w świecie amerykańskiego profesjonalnego sportu stworzyli trybunę tylko dla kibiców jednej, lokalnej drużyny. Ponadto, zazwyczaj w USA blisko parkietu czy murawy siedzą VIP-y, które nie są znane z aktywnego wspierania drużyny. Likwidacja specjalnych miejsc dla nich i wymóg kibicowania to kolejny niespotykany ruch.
Co najważniejsze, na żadnej innej hali nie ma tak pionowej trybuny ułożonej blisko parkietu. To dlatego, że wszystkie obiekty wykorzystywane przez drużyny NBA są wielofunkcyjne i odbywają się na nich mecze hokeja lub koncerty. Bezpośrednio za koszami są nisko ułożone krzesełka, które się składa, gdy potrzebne jest lodowisko lub koncertowa płyta przed sceną. Zawodnicy nie są przyzwyczajeni, by bezpośrednio za koszem kibice siedzieli tak blisko i tak licznie, jak na Intuit Dome. Właściciel Clippersów chciał, by trybuna była stworzona specjalnie na mecze koszykówki.
Pierwsze oznaki
W pierwszym spotkaniu sezonu 2024/2025 Los Angeles Clippers podejmowali u siebie Phoenix Suns. Pod koniec meczu Kevin Durant, gwiazda gości, nie trafił dwóch rzutów wolnych, które mogły dać mu zwycięstwo. W karierze ma ponad 88 proc. skuteczności, ale nigdy nie rzucał na kosz stojący przed „The Wall". Powiedział wtedy, że nie mógł się skupić, a podczas rzutu cały czas patrzył się na trybunę. Nie mógł oderwać oczu od kibiców, a przecież widział ich wielu w swojej prawie dwudziestoletniej karierze.
Już wtedy wiedziałem, że jest to coś, co trzeba obserwować. Nie mogłem się doczekać statystyk podsumowujących pierwszy rok meczów na Intuit Dome. Liczyłem, że pokażą, czy rzeczywiście „The Wall" tak bardzo działa na koszykarzy. Nie zawiodłem się, bo trend jest dość mocno widoczny. Im bardziej się zagłębić w cyferki, tym sprawa staje się bardziej oczywista.

Fot.: Harry How/Getty Images
Niezbite dowody
W minionym sezonie goście na wartej 2 mld dolarów hali Los Angeles Clippers mieli 74,8 proc. skuteczności z rzutów wolnych. To drugi najniższy wynik w całej lidze, za Toyota Center, halą Houston Rockets.
Ponadto goście Clippersów mieli o 3,3 proc. niższą skuteczność od ligowej średniej. Nieźle, ale nie bezprecedensowo. Są jednak ważniejsze statystyki.
Rzucając na kosz naprzeciwko Ściany, koszykarze drużyny przyjezdnej trafiali 73,4 proc. wolnych. Za to po drugiej stronie parkietu hali Intuit Dome byli celni w 76,1 proc. przypadków.
Jeżeli by wziąć pod uwagę skuteczność gości tylko na kosz na przeciwko Ściany, to byłaby jedną z najniższych w historii i zdecydowanie najniższą w tym sezonie.
Ponadto, tak duża różnica między skutecznością gości na jeden i drugi kosz hali wystąpiła tylko raz w historii, w 2014 r. na hali Oklahoma City Thunder. Zniknęła jednak już w kolejnym roku, więc był to raczej wypadek przy pracy niż długotrwały trend.
Im dalej w las...
Na rzutach wolnych skuteczność Ściany się nie kończy. Goście na Intuit Dome trafiali 33,5 proc. rzutów za trzy, co ponownie było drugim najniższym wynikiem w lidze. Za to naprzeciwko ściany mieli 32,9 proc. skuteczności. Gdyby wziąć ten drugi wynik pod uwagę, byłby najniższy w NBA.
Spójrzmy na jeszcze jedną, ciekawą rzecz z minionego sezonu. Bilans punktowy w meczach wyjazdowych Clippers wyniósł średnio 0,4 pkt na plusie. Za to w meczach domowych Clippersi mieli bilans punktowy średnio aż 9 pkt na plusie. Ta różnica była najwyższa w lidze. Nikt nie dominował tak w meczach u siebie, w porównaniu do spotkań na wyjeździe.
Czas pokaże
Statystycy wskazują, że jeśli przeanalizować dane za ostatnie 20 lat, to nie ma jakiejkolwiek korelacji między skutecznością rzutów gości w dwóch różnych sezonach. Zazwyczaj, gdy goście w jednym roku rzucają słabo na danej hali, to w drugim roku trend się nie utrzymuje i skuteczność wraca do normy. W przypadku hali Los Angeles Clippers czas więc pokaże, czy naprawdę daje tak dużą przewagę gospodarzom, jak się wydaje.
Właściciel klubu i inni zarządzający zrobili naprawdę wiele, by tak się stało. Mieli cały zespół badawczy, który odwiedzał europejskie i amerykańskie stadiony oraz hale, by sprawdzić, jak najlepiej utrudnić grę gościom i jednocześnie zmobilizować kibiców gospodarzy do głośnego dopingowania. Wiele inspiracji wykorzystali w Intuit Dome.
Wielki okrągły ekran w kształcie aureoli pokazuje fanom wiele powtórek i daje wgląd w decyzje sędziowskie, angażując w ten sposób fanów. Pod sufitem podwieszone są mierniki decybeli, a na podstawie ich odczytów przyznawane są nagrody najgłośniejszym z nich. W toaletach są zamontowane liczniki, które pokazują, ile czasu zostało do wznowienia gry, by kibice wrócili na czas na miejsca. Napoje i przekąski dostarczane są bez dodatkowego kosztu, prosto pod krzesełko, by kibice nie musieli odrywać wzroku od gry.
Coś pięknego.
Główne wnioski
- Los Angeles Clippers wzorowali się na Żółtej Ścianie z Signal Iduna Park, tworząc unikalną, prawie pionową trybunę „The Wall”. Mieści 4,5 tys. lokalnych kibiców i całkowicie eliminuje miejsca VIP oraz rezerwacje, co tworzy intensywną atmosferę dopingowania.
- „The Wall” skutecznie dezorientuje gości podczas meczów, co potwierdzają statystyki. Ich skuteczność rzutów wolnych i za trzy na koszu naprzeciwko trybuny była znacząco niższa niż po drugiej stronie hali i niż średnia ligowa.
- Dzięki specyficznej trybunie Los Angeles Clippers osiągnęli największą w lidze różnicę w bilansie punktowym na własnym parkiecie w porównaniu do meczów wyjazdowych. To może świadczyć o realnej przewadze, jaką nowa hala daje gospodarzom i o innowacyjnym podejściu do budowania przewagi mentalnej nad przeciwnikami.




