Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Technologia

Dariusz Standerski o przyszłości gigafabryki AI i pieniądzach na cyfryzację. „To minister finansów trzyma klucz do rozwoju AI” (WYWIAD)

Projekt polskiej gigafabryki AI zainteresował 275 firm, a inwestycja może zostać rozszerzona o czeską fabrykę – ujawnia wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. W rozmowie z XYZ.pl opowiada o kulisach przedsięwzięcia, deklaruje gotowość kontynuacji nawet w przypadku negatywnej decyzji Komisji Europejskiej oraz komentuje współpracę z ministrem finansów Andrzejem Domańskim.

Polska chce dołączyć do europejskiego programu Gigafabryk AI - podał wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak wygląda plan budowy polskiej gigafabryki AI, która konkuruje o unijne finansowanie z kilkunastoma innymi projektami w Europie i dlaczego szanse Polski są większe, niż mogłoby się wydawać.
  2. Dlaczego rząd chce kontynuować projekt nawet bez wsparcia unijnego oraz jaką rolę mają odegrać partnerzy prywatni, uczelnie i instytucje publiczne z całej Europy Środkowo-Wschodniej.
  3. Co może zdecydować o przyszłości sztucznej inteligencji w Polsce i jakie znaczenie mają decyzje ministra finansów i nowy budżet.

XYZ: Jak wyglądają postępy w realizacji polskiej gigafabryki AI?

Dariusz Standerski, wiceminister cyfryzacji: W połowie sierpnia odbyliśmy spotkanie z Komisją Europejską, na którym omawialiśmy nasz wniosek, wstępnie zaakceptowany w czerwcu. Zachęcano nas do rozmów z mniejszymi konsorcjami, które chciałyby budować własne gigafabryki – pod kątem ewentualnego połączenia lub współpracy. Dlatego w tym tygodniu spotykam się z czeskim ministrem ds. sztucznej inteligencji, aby porozmawiać o rozszerzeniu Baltic AI Gigafactory i potencjalnym wspólnym projekcie. Zostaliśmy także poproszeni o „zaopiekowanie się” tzw. wnioskami ćwiczeniowymi.

Co to oznacza?

Na początku dziwiło mnie, że Komisja Europejska nie opublikowała pełnej listy 76 zgłoszonych wniosków. Wydawało się to nienaturalne. Po rozmowach z Komisją zrozumiałem jednak jej podejście: część wniosków była czysto ćwiczeniowa albo nie miała realnego celu budowy gigafabryki AI. W Polsce także zdarzyły się dwa takie przypadki – zgłoszenia złożone przez przedsiębiorstwo i inwestorów finansowych. Był też przykład zagranicznej firmy, która dopiero wchodziła na polski rynek i, być może licząc na efekt medialny, zgłosiła wniosek.

Warto wiedzieć

GigafabrykaAI. Skąd wziął się pomysł i dlaczego wywołał dyskusję

O zainteresowaniu realizacją Gigafabryki AI w Polsce Ministerstwo Cyfryzacji oficjalnie poinformowało 12 czerwca. Była to odpowiedź na koncepcję ogłoszoną przez Komisję Europejską w lutym br. (więcej o tym poniżej, w treści wywiadu). Ważnym elementem projektów (Komisja chce dofinansować łącznie sześć gigafabryk) ma być współpraca na linii sektor publiczny–prywatny. W Polsce, w pierwszym etapie, ministerstwo rozmawiało z kilkunastoma firmami. Pierwsze spotkania wywołały jednak spore kontrowersje. Głównym problemem, jak wynika z przekazów wielu uczestników spotkania, był brak konkretów związanych z inwestycją i potencjalnym wkładem finansowym, jaki sektor prywatny miałby wnieść w gigafabrykę. Napisaliśmy o tym szeroki artykuł. W poniższym wywiadzie wiceminister cyfryzacji opowiada o perspektywie publicznej i planach związanych z budową Gigafabryki AI.

Różne zgłoszenia wynikały z różnych motywacji i nie wszystkie były poważne.

Komisja poprosiła, abyśmy prowadzili dialog z innymi wnioskodawcami, ale jednocześnie podkreśliła, że nie ogłosi listy wszystkich firm i oczekuje, że Polska również tego nie zrobi. Powód jest prosty: różne zgłoszenia wynikały z różnych motywacji i nie wszystkie były poważne.

Losy polskiej gigafabryki AI

Ile z tych wniosków to realna konkurencja dla Polski? Początkowo Komisja Europejska informowała, że sfinansuje tylko sześć projektów.

Z 76 wniosków oceniamy, że około 30 było składanych z myślą o ewentualnej budowie fabryk. Biorąc jednak pod uwagę, że niektóre państwa zgłaszały kilka wniosków dla tej samej lokalizacji, realnych projektów, które mogą dojść do finału, będzie około 15.

Czyli polskie szanse nie są jak 1 do 10, tylko bliżej 1 do 2?

Dokładnie. Dlatego Komisja zachęca, by konsorcja naturalnie łączyły się i tworzyły większe projekty. Docelowo ma powstać około sześciu gigafabryk w całej Europie. Podejrzewam, że robią to także pod kątem geografii – ważne są kwestie infrastrukturalne, np. przyłącza światłowodowe czy dostępność zasobów. Komisji zależy, by klastry powstawały w różnych częściach Europy.

Komisja dość niechętnie dzieli się informacjami na temat projektu gigafabryk…

To może dziwić, ale logika jest prosta: Komisja miała własny pomysł, czekała na inicjatywę państw, a teraz – po zebraniu wniosków – dopina szczegółowe warunki. My w tym czasie finalizujemy nasze konsorcjum. Celem jest złożenie ostatecznego wniosku na początku przyszłego roku.

Warto wiedzieć

Komisja Europejska o obecnym stanie projektu

Zwróciliśmy się do przedstawicieli Komisji Europejskiej z szeregiem pytań o aktualny stan realizacji projektu gigafabryk AI. Oto komentarz, który otrzymaliśmy:

Wszystkie informacje na temat projektu zawarliśmy w komunikacie z czerwca. To, co mogę dodać na tym etapie, to fakt, że planujemy ogłoszenie oficjalnego naboru na utworzenie Gigafabryk AI w UE w czwartym kwartale 2025 roku, za pośrednictwem EuroHPC Joint Undertaking. Nabór określi główne wymagania, kryteria wyboru oraz warunki finansowania dla podmiotów goszczących Gigafabryki AI. Obecnie nie możemy udzielić innych informacji.

Ministerstwo Cyfryzacji o tym, jaka będzie polska gigafabryka AI

Jak wygląda wasza wizja tego wniosku, który złożycie wspólnie z partnerami?

Przede wszystkim mam dwa główne cele, jeśli chodzi o gigafabrykę – poza oczywistym, czyli jej zbudowaniem.

Pierwszy cel, o czym już mówiłem Komisji Europejskiej, to aby samo złożenie wniosku było tylko kolejnym etapem współpracy w ramach konsorcjum. Chcę, by firmy zaczęły współpracować już teraz. 27 sierpnia mamy pierwsze spotkanie komitetu sterującego planowanego konsorcjum w Warszawie i chcę wtedy rozpocząć prace nad wspólnymi inicjatywami. Chodzi m.in. o wzajemne wykorzystywanie modeli – polskich w innych krajach i odwrotnie – czy o współpracę przy wdrożeniach, także w administracji publicznej. Pomysłów mamy sporo, firmy z pewnością przyniosą też własne, bo dla wielu z nich będzie to pierwszy kontakt z rynkiem innego państwa.

Chciałbym, aby do grudnia powstało kilka inicjatyw, w ramach których firmy i instytucje publiczne zaczną realnie współpracować. Dzięki temu wniosek o budowę gigafabryki nie będzie pierwszym momentem, gdy wszyscy się spotykają, ale kolejnym etapem już rozpoczętej współpracy.

Drugi cel to stworzenie inicjatywy i wspólnej inwestycji nawet wtedy, gdybyśmy nie dostali finansowania z Komisji Europejskiej. Oczywiście w mniejszej skali, ale chcę, by gigafabryka powstała także bez środków unijnych.

Dlaczego?

Bo w świetle nowych przepisów dotyczących partnerstwa publiczno-prywatnego – na które czekamy – taka formuła może być po prostu opłacalna. Wkład publiczny i prywatny tworzyłyby wtedy wspólną infrastrukturę, zarządzaną jak spółka, proporcjonalnie do wniesionego kapitału.

Dlatego uważam, że naszą największą porażką nie byłoby nawet to, że nie dostaniemy unijnego dofinansowania, ale to, gdybyśmy po miesiącach pracy rozeszli się i powiedzieli: „No to do zobaczenia przy kolejnym wniosku”.

Jak wyglądają konkretne oczekiwania wobec firm, które wejdą do konsorcjum?

Po otrzymaniu dokładniejszych informacji o warunkach partnerstwa finansowanego przez Komisję będziemy wysyłać do przedsiębiorstw zapytania dotyczące wkładów finansowych. Na tej podstawie określimy późniejszy udział w zamówieniach czy we własności mocy obliczeniowych. Od wysokości prywatnych wkładów będzie też zależało to, o jaki poziom dofinansowania unijnego się ubiegamy – jeżeli zostanie utrzymany próg 17 proc., o którym dotychczas mówiła Komisja.

Prywatne firmy a państwowa inwestycja

Przedstawiciele biznesu mieli wiele wątpliwości co do procesu, o czym niedawno pisaliśmy. Głównym problemem był właśnie brak konkretów związanych z potencjalnym zaangażowaniem finansowym z ich strony.

Chciałbym to wszystko wyjaśnić. Rozmowa o dużych – znacznie większych niż dotąd – inwestycjach w sztuczną inteligencję zaczęła się 11 lutego w Paryżu. Wtedy przewodnicząca Komisji Europejskiej ogłosiła uruchomienie programu Invest AI, którego częścią stały się gigafabryki sztucznej inteligencji. W praktyce cały projekt, o którym rozmawiamy, rozpoczął się właśnie 11 lutego.

9 kwietnia Komisja opublikowała założenia programu Invest AI, a wraz z nim ogłosiła nabór Call for Expression of Interest na gigafabryki AI. Tego samego dnia rozpoczęliśmy w Ministerstwie Cyfryzacji prace nad przygotowaniem polskiego wniosku. Od 9 kwietnia do 12 czerwca prowadziliśmy konsultacje – ogłosiliśmy na stronie ministerstwa wewnętrzny nabór i zorganizowaliśmy spotkanie poświęcone temu, jak powinien wyglądać polski wniosek, zwłaszcza w kwestii finansowania i struktury projektu.

Dlaczego?

Ponieważ Komisja umożliwiła zgłaszanie wniosków, ale nie określiła jeszcze dokładnych zasad dotyczących finansowania czy zarządzania. W związku z tym zaproponowaliśmy kilka różnych wariantów.

W tym spotkaniu brały udział prywatne firmy?

Nie, to był wcześniejszy etap. Żeby to precyzyjnie wybrzmiało: przed złożeniem wniosku zorganizowaliśmy w maju duże spotkanie w ministerstwie. Rozmawialiśmy wtedy o tym, jak nasz wniosek powinien wyglądać – jaka ma być struktura finansowania, własności i sposób zarządzania projektem.

Ostatnie otwarte konsultacje przeprowadziliśmy 12 czerwca. W ich wyniku, między 12 a 20 czerwca, finalizowaliśmy nasze zgłoszenie. 20 czerwca zostało ono wysłane – był to wstępny dokument, przygotowany po serii spotkań z zainteresowanymi organizacjami i podmiotami.

Trzeba podkreślić, że nie mieliśmy wtedy żadnych regulacji ze strony Komisji. To chyba pierwszy raz, gdy KE wysłała do państw członkowskich zaproszenie i powiedziała: „To od was zależy, jak to sobie wyobrażacie. Powiedzcie nam, jak to zrobić”.

Komisja Europejska i nietypowe podejście

Zazwyczaj projekty unijne są bardzo mocno sformalizowane…

To było zupełnym odwróceniem dotychczasowej ścieżki Komisji Europejskiej. Komisja jasno powiedziała: macie warunki – maksymalnie 35 proc. finansowania publicznego i co najmniej 65 proc. prywatnego. Pokażcie, jak chcecie to zorganizować. I właśnie to musieliśmy spokojnie wyjaśniać niektórym firmom – robiliśmy to podczas spotkań i debat organizowanych w mediach.

Podczas jednego z takich wydarzeń przedstawiciele firm mówili mi, że chcieliby zaangażować się w projekt gigafabryki, ale nie znają konkretnych warunków. Odpowiedziałem im, że to do nas należy określenie, jak te warunki mają wyglądać, bo właśnie o to pyta Komisja. Na to oni: „A, nie wiedzieliśmy. W takim razie wyślemy naszą propozycję”. I faktycznie, taką propozycję przesłaliśmy.

30 czerwca Komisja ogłosiła, że otrzymała 76 wniosków. 9 lipca, podczas posiedzenia podkomisji ds. sztucznej inteligencji, przedstawiłem szczegóły naszego wniosku. Tydzień później, 16 lipca, KE zaprezentowała wstępne zmiany w regulacjach dotyczących gigafabryk i wyjaśniła, jak projekt będzie realizowany w kolejnych krokach.

Stało się to zapewne właśnie na podstawie złożonych wniosków. Część polskich propozycji została przyjęta. Między innymi w kwestii finansowania Komisja zadeklarowała, że pokryje maksymalnie 17 proc. kosztów projektu, ale jednocześnie pozostawi państwom członkowskim większą swobodę w zakresie udziału finansowania publicznego. To zgodne z naszą propozycją – wskazywaliśmy, że sztywne 35 proc. nie ma sensu. A co, jeśli chcemy zainwestować 37 proc.? Komisja się z tego wycofała. Przyjęto też naszą propozycję, by prawa dostępu (tzw. compute time) były liczone proporcjonalnie do wkładu finansowego. Dzięki temu sektor prywatny już na wstępnym etapie realnie widzi korzyści ze swojego zaangażowania.

Dodatkowo wciąż pracujemy nad tym, jak ma być traktowany wkład finansowy państw. Czy będzie to ograniczone tylko do środków budżetowych, czy obejmie także np. gwarancje wykorzystania infrastruktury albo współfinansowanie przez BGK? Jak Komisja oceni, czy to wciąż jest finansowanie publiczne, czy już nie? To nadal pozostaje do doprecyzowania. Ważne jest też, że KE zgodziła się zaliczać do projektu gigafabryki wcześniejsze inwestycje. To dla nas kluczowe, bo chcemy kupować moce obliczeniowe jeszcze przed powstaniem fabryki.

Mówimy o inwestycjach w Krakowie i Poznaniu, pierwszych fabrykach AI?

Nie, to są inne projekty. Chodzi o zakupy pod kątem przyszłej gigafabryki. Chcemy, aby sprzęt kupowany w najbliższym czasie był tymczasowo wykorzystywany w istniejących centrach, a gdy gigafabryka powstanie – żeby wszystko zostało zebrane w jednym miejscu, co da efekt skali. Komisja wstępnie to zaakceptowała, a my czekamy na konkretne przepisy.

Polskie pomysły na zmiany w unijnym projekcie

Rozumiem, czyli nie chodzi o dotychczasowe inwestycje, ale o zakupy pod kątem gigafabryki, zanim jeszcze wnioski zostaną rozpatrzone?

Tak. Chcemy mieć moce obliczeniowe tymczasowo przechowywane i wykorzystywane w obecnych centrach, a gdy gigafabryka powstanie – zebrać wszystko w jednym miejscu i uzyskać efekt skali. Dlatego zależy nam, aby to zostało uznane. Komisja wstępnie to zaakceptowała i bardzo się z tego cieszę. Czekamy teraz na konkretne przepisy, które wkrótce mają się pojawić.

Od 28 lipca do 11 sierpnia przeprowadziliśmy nabór na rozszerzenie konsorcjum, tak aby znalazło się w nim więcej podmiotów – zarówno gospodarczych, jak i naukowych czy organizacyjnych. Zainteresowanie było ogromne: otrzymaliśmy 275 zgłoszeń, w tym 148 z Polski, 72 z Litwy, 24 z Łotwy, 15 z Estonii oraz pojedyncze zgłoszenia z Luksemburga, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Hiszpanii, Belgii, Szwecji, Finlandii, Francji, Malty, Niemiec i Norwegii.

W efekcie konsorcjum jest dziś znacznie szersze niż pierwotnie zakładaliśmy, kiedy udział brały podmioty tylko z czterech państw. Dlatego zaproponowaliśmy powołanie komitetu sterującego, który uporządkuje zgłoszenia i wybierze uczestników według określonych kategorii. Podzieliliśmy je na siedem „koszyków”: cztery inwestycyjne – dostawcy technologii, inwestorzy SaaS, inwestorzy wewnętrzni potrzebujący infrastruktury na własne potrzeby oraz inwestorzy finansowi, np. fundusze czy uczestnicy rynku kapitałowego – i trzy nieinwestycyjne: centra HPC, sektor publiczny oraz ekosystem AI.

Dla jasności: od trzech koszyków nieinwestycyjnych nie oczekujemy wkładu finansowego – i nie będziemy go oczekiwać także w kolejnym etapie składania wniosków. Chodzi tu raczej o uporządkowanie procesu. Z każdego koszyka ma się zaangażować po sześciu przedstawicieli – trzech z Polski oraz po jednym z Litwy, Łotwy i Estonii. W ten sposób powstanie grupa około czterdziestu kilku osób, które będą koordynować prace nad samym wnioskiem.

O przyszłości konsorcjum AI

Czy wszystkie firmy, które się zgłosiły, wejdą do konsorcjum?

Nie, prowadzimy weryfikację. Sprawdzamy kwestie zadłużenia, rejestry długów, ewentualną działalność niezgodną z prawem. Na tym etapie tylko tyle.

A co jeżeli zgłosiłby się podmiot powiązany np. z rosyjskim kapitałem albo w inny sposób „niemile widziany”?

To należy do odpowiednich służb, które są w tym wyspecjalizowane. To właśnie je poprosiliśmy o wsparcie.

W gronie aktualnego naboru są uczestnicy, którzy znaleźli się we wniosku złożonym w czerwcu?

W większości tak. Obecny nabór miał dwa cele: zidentyfikowanie nowych partnerów i jednocześnie potwierdzenie zaangażowania tych, którzy uczestniczyli wcześniej. Część podmiotów, które były z nami w czerwcu, zdecydowała się nie zgłosić – i w pełni to rozumiem. Natomiast znacznie więcej dołączyło. Po weryfikacji, o której wspomniałem, będziemy mieli pełną listę i ogłosimy ją oficjalnie.

Grono inwestorów jest zamknięte

Czyli te 275 zgłoszeń to jest już zamknięte grono potencjalnych inwestorów?

Tak, obecnie tak. Dołączanie kolejnych partnerów będzie już podlegało decyzji Komitetu Sterującego.

Czy kwota 3 mld euro wartości gigafabryki, o której mówiliście w rozmowach z przedsiębiorstwami, to na razie bardzo wstępne szacunki?

Dokładnie tak. Ostateczna suma będzie zależała od wkładów prywatnych. Jeżeli pojawi się luka, możemy ją uzupełnić środkami publicznymi i dopiero wtedy aplikować o wkład Komisji Europejskiej. Ale działa to też w drugą stronę – jeżeli połączymy się z innymi konsorcjami albo dołączą do nas inne państwa, będziemy musieli zwiększyć skalę projektu, uwzględniając ich zaangażowanie finansowe.

Polsko-czeski projekt fabryki. Kiedy konkrety?

Kiedy będzie wiadomo, czy rzeczywiście połączycie siły np. z Czechami?

W tym tygodniu mam spotkanie z czeskim ministrem. Potem planujemy serię rozmów w Komisji Europejskiej. Myślę, że do października sprawa się wyjaśni.

Jeśli faktycznie doszłoby do połączenia z Czechami, jak bardzo zmieniłoby to projekt?

To jedno z pytań, które zadam mojemu czeskiemu odpowiednikowi. Rozmawialiśmy wcześniej o ich wniosku i wpisaliśmy wzajemnie do naszych dokumentów, że chcemy współpracować. Oni w swoim wniosku zapisali współpracę z nami, my z nimi. Teraz pozostaje doprecyzować, jaką skalę ma ich projekt.

I co dalej?

Będziemy oceniać finansowo, jak to u nich wygląda, jakie firmy są zaangażowane. Po prostu zestawimy oba modele i sprawdzimy potencjał.

Czyli równolegle macie też spotkania z Komisją Europejską, żeby monitorować proces? I dopiero wtedy zwrócicie się do firm z informacją o ich potencjalnym zaangażowaniu finansowym?

Dokładnie tak.

Jak będzie wyglądała koncepcja polskiej gigafabryki AI

W jaki sposób będzie wyglądał później podział mocy obliczeniowych w gigafabryce? Jeśli jedna firma zainwestuje np. milion złotych, a inna sto tysięcy, to ta pierwsza dostanie dziesięć razy więcej mocy obliczeniowych?

Upraszczając: tak. Chodzi o mechanizm znany ze spółek handlowych – proporcjonalność wkładu i praw. Ale przede wszystkim musimy pamiętać, jaka jest misja gigafabryk sztucznej inteligencji. One różnią się od zwykłych fabryk AI nie tylko skalą. Takie centra jak fabryka AI w Poznaniu będą dopasowywać modele do potrzeb konkretnych firm. Natomiast gigafabryka ma być europejską odpowiedzią na amerykański projekt Stargate. Ma być hubem do trenowania zaawansowanych, multimodalnych modeli, ważnych dla całych branż i systemów.

Przykładowo dziś, żeby stworzyć kolejną wersję PLLuMa, polskiego modelu LLM, miesiącami rozkładamy wykorzystanie dostępnych mocy obliczeniowych. W gigafabryce konsorcjum – później być może spółka – podejmie decyzję, że np. 20 proc. mocy idzie na trenowanie modelu symulującego procesy biochemiczne czy analizę obrazów satelitarnych. I ten projekt będzie realizowany. To będzie działało jak firma, która wspólnie zarządza zasobami, a nie jak uczelnia czy parlament. Tyle że na takim poziomie zasobów, którego w Polsce jeszcze nie znamy.

Pamiętajmy, że Polska przez rok trenowała PLLuM. Mamy też Bielika tworzonego przez bardzo zaangażowaną społeczność. Estonia rozwija swój model Tilde. I tyle z większych modeli w naszym regionie. Z gigafabryką będziemy w stanie trenować dziesiątki modeli, na znacznie większych zasobach danych – nie tylko językowych, ale także multimodalnych.

Wytrenowany model będzie potem udostępniany firmom z konsorcjum, które będą mogły go dotrenować do własnych potrzeb, wdrożyć w swoich fabrykach AI albo oferować związane z nim usługi. Albo trenować swój własny model. To będzie realny mechanizm komercjalizacji.

Czyli przykładowo: gdyby Allegro czy Orange było w konsorcjum, mogłoby korzystać z wytrenowanego PLLuMa w nowej wersji? A jeśli projekt przyniósłby dochody, zyski trafiałyby do spółki, w której te firmy też mają udział?

Dokładnie tak.

Kiedy zaczniecie gromadzić infrastrukturę niezbędną do powstania gigafabryki

Czekamy na wytyczne Komisji Europejskiej związane z możliwością zakwalifikowania środków włożonych w gigafabrykę jeszcze przed akceptacją wniosku. Jeśli będą pozytywne, w przyszłym roku zaczniemy proces zakupu.

Gigafabryka tylko w dwóch lokalizacjach

Pojawiały się informacje, że gigafabryka miałaby być rozproszona – pięć lokalizacji w Polsce. To aktualne?

Komisja Europejska wskazała, że dopuszcza maksymalnie dwie lokalizacje. Teraz oceniamy to pod kątem technicznym i bezpieczeństwa. Jedna lokalizacja może być bardziej efektywna, ale czy będzie bezpieczna pod względem fizycznym i energetycznym? To właśnie będziemy ważyć razem z konsorcjum.

A jeśli dołączyłyby Czechy, to sytuacja się komplikuje? Bo oni pewnie też chcieliby coś u siebie…

Trudno powiedzieć, czy to komplikacja, czy raczej nowe możliwości.

Energia dla gigafabryki

Co z kwestią zabezpieczenia dostępu do energii? Gigafabryka będzie ogromnym odbiorcą…

To prawda – będzie to centrum danych kilkanaście razy większe niż te obecne już w Polsce. Dlatego współpracujemy ze spółkami energetycznymi, żeby zapewnić stabilne zaopatrzenie. Opieramy się na symulacjach nowych zasobów i planujemy podłączenie największych ośrodków. Jasno mówimy, że fabryka musi powstać tam, gdzie jest silna infrastruktura energetyczna i sieciowa. To nie może być lokalizacja „na środku pola”, tylko miejsce z zapleczem energetycznym i telekomunikacyjnym. A dobra sieć energetyczna jest tam, gdzie już dziś funkcjonują wiodące ośrodki naukowe.

Albo np. w rejonie Bełchatowa.

Tak, tylko że gigafabryka to projekt długoterminowy. Nie możemy opierać się na lokalizacji, której przyszłość nie jest pewna. Przykładowo, idealnym miejscem byłoby Pomorze, gdzie ma powstać elektrownia jądrowa. Problem w tym, że to inwestycja na wiele lat, a gigafabryka będzie realizowana szybciej. Dlatego musimy bazować na infrastrukturze, którą mamy teraz.

Nie ma zatem koncepcji, by powstała np. na Litwie albo w Czechach, gdzie są elektrownie atomowe?

To nie jest takie proste. Kluczowa jest kwestia przesyłu energii, a nie sama odległość od źródła. Każdy scenariusz będziemy analizować, ale podstawowy zakłada, że gigafabryka powstanie w Polsce. Zobaczymy, czy w jednej, czy w dwóch lokalizacjach. Potencjalnie druga mogłaby się znaleźć w innym państwie – i tę możliwość również bierzemy pod uwagę.

Postępy w realizacji fabryk AI. Poznań operacyjny za rok

Co się dzieje z dwoma fabrykami AI, które już ogłosiliście?

Inwestycja w Krakowie jest wciąż oceniana przez Komisję Europejską – procedura została przedłużona, więc czekamy. Finansowanie krajowe jest zabezpieczone i mamy nadzieję na pozytywną decyzję KE. W Poznaniu projekt jest już realizowany. 400 mln zł ze środków publicznych zostało uruchomione, miejsce przygotowane, umowy są w trakcie podpisywania. Czekamy na pełne dostawy mocy obliczeniowej.

Kiedy centrum w Poznaniu będzie działało w pełni operacyjnie?

Za 12-13 miesięcy, czyli do końca przyszłego roku.

Co ta inwestycja realnie zmieni w rozwoju AI?

Będzie koncentrowała się na trzech głównych obszarach: ochronie zdrowia i diagnostyce, automatyzacji procesów produkcyjnych oraz cyberbezpieczeństwie. Zależy nam, aby korzystanie z jej zasobów było jak najprostsze – bez dziesiątek formularzy, z możliwością zdalnego zgłoszenia zapotrzebowania. Fabryka i cały proces dostępu do mocy obliczeniowej w Polsce mają działać maksymalnie efektywnie.

Czyli np. startupy lub  firmy technologiczne będą mogły z niej korzystać?

Tak. Rozmawiamy z Komisją Europejską również o tym, by część mocy była udostępniana w formie grantów – w ramach pomocy de minimis. To jednak zależy od KE, bo byłaby to de facto pomoc publiczna.

A co z Krakowem? Kiedy KE może podjąć decyzję?

Znając procedury unijne, mogę powiedzieć jedno: terminy są dla państw członkowskich, a nie dla Komisji. Jeśli państwo się spóźni – płaci kary. Jeśli Komisja się spóźni… to po prostu się spóźni.

No tak, decyduje ten, kto rozdaje pieniądze.

Dokładnie. Już mieliśmy poważne opóźnienia w przyjmowaniu standardów do aktu o sztucznej inteligencji, w projekcie europejskiego portfela tożsamości cyfrowej… A potem Komisja dziwi się, że państwa członkowskie nie wdrożyły nowych regulacji. Jak miały wdrożyć, skoro te standardy opublikowano 31 lipca, a oczekiwano ich realizacji od 2 sierpnia?

Opóźnienia po stronie Komisji

Pytanie, czy podobnych opóźnień nie będzie przy gigafabrykach...

Musimy być przygotowani na każdy scenariusz. Dlatego od początku zakładamy dwa cele: działamy w ramach KE, ale równolegle przygotowujemy się na wariant, w którym finansujemy projekt samodzielnie. W tym przypadku jednak Komisja ma silną motywację – kończy się obecna perspektywa budżetowa. KE chce rozdzielić finansowanie jeszcze między bieżącą i przyszłą perspektywę. A jak pan słusznie zauważył – ten, kto rozdaje pieniądze, ma też interes, żeby rozdysponować je do końca 2027 r.

Czy planowane są kolejne fabryki AI?

Projekt pod tą nazwą został zakończony – teraz mówimy już o gigafabrykach. Oczywiście będziemy wspierać rozwój mocy obliczeniowych w poszczególnych ośrodkach, ale to już domena finansowania krajowego. Klucz do rozwoju AI w tym zakresie leży dziś w rękach ministra finansów i gospodarki Andrzeja Domańskiego, bo my – jako Ministerstwo Cyfryzacji – zrobiliśmy to, co mogliśmy.

Minister finansów kluczem do rozwoju AI

Jak to wszystko sfinansować, biorąc pod uwagę trudną sytuację budżetową?

Jestem usatysfakcjonowany, bo udało się zabezpieczyć naprawdę poważne środki. Mamy 400 mln zł na Poznań, prawie 150 mln zł na Kraków. Uruchomiliśmy program pożyczek dla firm – na rozwiązania chmurowe i AI – na 2,7 mld zł, z oprocentowaniem 0,5 proc. Zabezpieczyliśmy kolejne fundusze i czekamy na rozstrzygnięcie programów unijnych na ponad 200 mln zł w obszarze wdrożeń AI. To kwestia najbliższych tygodni, bo mówimy o środkach jeszcze z tej perspektywy unijnej.

Łącznie udało nam się pozyskać na AI ponad 3 mld zł – w perspektywie najbliższych lat: 2025, 2026 i częściowo 2027. Warto zauważyć, że te środki koncentrują się przede wszystkim na mocach obliczeniowych i tworzeniu AI – czyli na fundamentach cyfryzacji. Natomiast wdrożenia w przemyśle i gospodarce to już domena ministra finansów i gospodarki, który dysponuje budżetem. Nasze możliwości są tu ograniczone.

Mówi pan o zabezpieczonym finansowaniu, ale co dalej? Wiadomo już, że budżet na 2026 r. będzie – delikatnie mówiąc – trudny. Zwłaszcza że prezydent zapowiada weto dla podwyższania podatków. Czy nie obawia się pan o przyszłość projektów cyfrowych w Polsce?

Każda dodatkowa złotówka na rozwój AI zależy od decyzji ministra Domańskiego. Minister zapowiedział niedawno m.in. fundusz DeepTech, więc czekamy na kolejne ruchy z jego strony. Oczywiście jako ekonomista zawsze mam obawy związane z budżetem. Ale powiem szczerze – tym, co naprawdę spędza mi sen z powiek, nie jest finansowanie budżetowe, tylko inwestycje prywatne.

My zrobiliśmy wszystko, co zapowiadaliśmy. Jest PLLuM, jest fabryka AI w Poznaniu, będzie w Krakowie, udostępniamy nasz model językowy w administracji. Problem polega na tym, że Polska ma dziś bardzo niski poziom inwestycji prywatnych. Ogółem jesteśmy na końcu Unii Europejskiej, a i tak nasze wskaźniki inwestycyjne „ciągnięte” są przede wszystkim przez sektor publiczny. Jeśli chodzi o prywatne inwestycje, Polska zajmuje drugie miejsce od końca w całej Unii. Sektor publiczny zapewnia narzędzia i dostęp do infrastruktury, ale sektor prywatny na razie nie dokłada do tego własnych środków. I to jest – moim zdaniem – największe wyzwanie. Od tego będzie zależało, czy jako gospodarka odniesiemy sukces w erze sztucznej inteligencji.

Jak inwestować w AI?

Gdzie pana zdaniem tkwi problem? Bo ten niski udział inwestycji prywatnych w PKB utrzymuje się od dekady i nie widać znaczącej poprawy.

Być może to kwestia awersji do ryzyka wśród polskich przedsiębiorców? Może to także efekt obowiązującego modelu biznesowego? Widać to na przykładzie rozwiązań chmurowych. Jeszcze kilka lat temu Polska była w ogonie UE – wykorzystanie chmury wynosiło kilka, później kilkanaście procent. I nagle, w ciągu jednego roku, skoczyło z dwudziestu kilku do około 50 proc.

To pokazało, że gdy technologia stała się „codzienna” – łatwo dostępna, w formie taniego abonamentu – firmy po prostu zaczęły ją kupować. Ale moim zdaniem spóźniliśmy się w tym wyścigu. Firmy, które wdrażały chmurę na wczesnym etapie, inwestowały w rozwiązania dopasowane do siebie, unikalne, które pozwalały im się wyróżnić i zwiększyć produktywność. Te firmy zyskały przewagę. My w Polsce w dużej mierze wskoczyliśmy dopiero wtedy, gdy chmura stała się standardem.

Problem w tym, że większość firm po prostu kupiła standardowy abonament – powiedzmy za kilka tysięcy zł rocznie – dokładnie taki sam, jak miliony innych klientów. Przeniosły się na chmurę, ale ta chmura nie była do nich specjalnie dopasowana.

Ministerstwo nie zaufa big techom

Programiści mówili: „Przenieśmy się na Azure czy Google Cloud”, firmy kupowały to, co było dostępne na stronie internetowej. Klik, zapłacone i gotowe?

Trudno powiedzieć, czy takie inwestycje faktycznie zwiększyły ich produktywność. Tego się obawiam – że w przypadku AI część firm będzie czekała kolejne dwa, trzy lata, aż pojawią się rozwiązania typu „kliknij i masz”. Wtedy wdrożą je w prosty sposób do swoich systemów, ale będzie to raczej powierzchowne, a nie strategiczne.

Może Ministerstwo powinno wykonać jakieś dodatkowe kroki, żeby pobudzić sektor prywatny do inwestycji?

Wszystkie nasze projekty – jak np. fabryka AI – będą wsparte akcją informacyjną. Chcemy zachęcać firmy do korzystania z dostępnych narzędzi, bo one powstają właśnie dla nich. To samo dotyczy PLLuMa – udostępniamy go za darmo, można go po prostu pobrać. Część firm już z tego korzysta. Podpisujemy też porozumienia z samorządami. Po zakończeniu prac nad polityką AI przygotujemy programy operacyjne dla ośrodków regionalnych. Chcemy, żeby nasze modele były modyfikowane i dostosowywane do potrzeb regionów – np. w Słupsku, Pile, Kaliszu czy Tarnobrzegu. Chodzi o to, by docierać do lokalnych przedsiębiorstw.

Problem polega jednak na tym, że nawet jeśli dotrzemy do firm, pokażemy narzędzia i zaoferujemy dostęp, to nadal będą to rozwiązania sektorowe. Pytanie, na ile to wystarczy, skoro firmy potrzebują wsparcia bardziej całościowego – obejmującego nie tylko AI czy chmurę, ale też podatki, transport, logistykę. Wszystkie te instrumenty są dziś w rękach ministra finansów i gospodarki.

Czy warto oddać stery w ręce big techów?

A nie kusi was, żeby po prostu dogadać się z gigantami – Googlem, Microsoftem – i powiedzieć: „Proszę bardzo, to jest infrastruktura, możecie działać”?

Każda z tych firm ma jasny model biznesowy i pełne prawo go realizować. To naturalne – rozwiązania, które oferują, są projektowane tak, by skalować je na jak największą liczbę klientów, a nie dopasowywać indywidualnie.

Teoretycznie tak. Wyobrażam sobie jednak, że gdyby np. Microsoft mógł podłączyć swoje rozwiązania do mObywatela – np. Office 365, Copilota czy inne narzędzia – zrobiłby to z radością. To oznaczałoby dostęp do ogromnej grupy użytkowników. Podobnie z integracją z ZUS-em czy urzędami skarbowymi.

Myślę, że firmy technologiczne byłyby zadowolone, gdyby mogły oferować takie usługi. Tylko że już to przerabialiśmy w przypadku chmury. Najpierw kilka lat niskiego wdrożenia, a potem – w 2023 czy na początku 2024 r. – nagle kilkaset tysięcy firm wykupiło proste abonamenty. To oczywiście było korzystne dla dostawców, ale czy dla samych firm? Niekoniecznie. Efektywne rozwiązanie powinno być szyte na miarę, odpowiadać na konkretny model biznesowy. A jeśli firma staje przed wyborem: kupić abonament albo nie korzystać w ogóle – to nie jest dopasowanie, tylko masowe wdrożenie. Najgorszym scenariuszem byłoby postawienie przedsiębiorstw przed koniecznością instalacji „jednego chatbota” jednej firmy na stronie internetowej.

Czyli waszym celem nie jest szybkie narzucanie gotowych rozwiązań big techów, tylko budowa infrastruktury, na której powstaną narzędzia dostosowane do potrzeb polskich firm?

Dokładnie. Po to budujemy infrastrukturę w Polsce, po to powstaje fabryka AI w Poznaniu – żeby np. firma transportowa, producent zabawek czy biuro rachunkowe mogły zamówić rozwiązania dopasowane do swoich potrzeb. Abonament, który jest taki sam dla wszystkich, nigdy nie będzie równie efektywny.

Co dalej z Funduszem AI?

Co z Funduszem AI? Na przełomie 2024 i 2025 r. było o nim głośno, ale od dłuższego czasu niewiele wiadomo.

Fundusz AI działa. Podmioty tworzące Radę Funduszu spotykają się i uzgadniają swoje strategie oraz programy inwestycyjne. Dzięki temu możemy dopasowywać nasze projekty. W Ministerstwie Cyfryzacji mocno to odczuwam, bo np. programy, które kończymy pisać w ramach funduszy europejskich na rozwój cyfrowy, były konsultowane właśnie w Radzie Funduszu AI. Dzięki temu wiem, że nie będziemy dublować się z programami nauki, MON-u czy innych instytucji. To był główny cel Rady – żeby pieniądze były wydawane raz, a nie kilka razy równolegle. Na koniec roku planujemy podsumowanie: ile środków udało się uzgodnić i jak zostały rozdysponowane.

Czyli rozumiem, że nie będzie jednego funduszu AI działającego jak np. PFR Ventures, inwestującego w startupy?

Dokładnie. Fundusz Sztucznej Inteligencji od początku miał pełnić rolę koordynacyjną. Chodzi o to, że mamy różne źródła finansowania, ale chcemy je uzgadniać między sobą. Widzieliśmy sytuacje, w których dwa ministerstwa wydały dwa razy pieniądze na to samo, a efekty leżą dziś na półce. Dlatego ta praca może nie jest spektakularna, ale jest efektywna. Przestaliśmy nieoptymalnie wykorzystywać środki publiczne – których i tak nie ma tyle, ile byśmy chcieli, a które w nowych technologiach są krytyczne.

Nie będzie zmian w tej strategii?

Nie. Natomiast dodatkowe środki w tym zakresie zapowiadał minister Domański w ramach funduszu DeepTech.

Główne wnioski

  1. Polska aktywnie rozwija projekt Baltic AI Gigafactory, starając się nie tylko o finansowanie unijne, ale równolegle przygotowując się na samodzielną realizację inwestycji. Konsorcjum kierowane przez Ministerstwo Cyfryzacji systematycznie poszerza się o nowych partnerów i instytucje z Polski oraz regionu bałtyckiego. Trwają rozmowy z potencjalnymi sojusznikami, m.in. Czechami, a także z Komisją Europejską, która planuje sfinansować jedynie sześć gigafabryk w całej Europie. Polska propozycja znajduje się wśród około 15 projektów realnie branych pod uwagę. Finalny wniosek ma zostać złożony na początku 2026 r.
  2. Celem przedsięwzięcia nie jest wyłącznie budowa infrastruktury, ale przede wszystkim stworzenie trwałej współpracy między podmiotami publicznymi i prywatnymi w obszarze AI. Konsorcjum ma umożliwiać wspólne korzystanie z modeli, współpracę przy wdrożeniach w różnych krajach oraz rozwój rozwiązań dopasowanych do potrzeb przemysłowych i regionalnych. Nawet bez środków unijnych projekt ma być kontynuowany w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Ważnym elementem są także wcześniejsze zakupy sprzętu i mocy obliczeniowej, które mają zostać zaliczone do inwestycji w gigafabrykę.
  3. Pomimo zabezpieczonych środków publicznych, największym wyzwaniem pozostaje niski poziom inwestycji prywatnych w Polsce. Projekty takie jak fabryki AI w Poznaniu i Krakowie mają już finansowanie i są na zaawansowanym etapie, lecz ich długofalowy sukces będzie zależał od zaangażowania biznesu. Ministerstwo prowadzi działania edukacyjne i promocyjne, podkreślając jednak, że kluczowe decyzje inwestycyjne leżą po stronie firm. Brak strategicznych, długoterminowych inwestycji prywatnych może bowiem przesądzić o konkurencyjności polskiej gospodarki w erze sztucznej inteligencji.