Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Międzynarodowy debiut prezydenta Nawrockiego. Pozytywne oceny oraz wnioski na przyszłość

Pierwsza zagraniczna podróż prezydenta Karola Nawrockiego przyniosła pozytywne efekty, co przyznają także politycy koalicji rządzącej i eksperci. Wskazują nie tylko na deklaracje dotyczące amerykańskich wojsk w Polsce i zaproszenia na szczyt G20. – Prezydent Nawrocki mówił, że trzeba wspierać Ukrainę w jej walce z rosyjskim agresorem. To bardzo ważna rzecz – ocenia politolog prof. Arkadiusz Modrzejewski. Wewnętrzne napięcia, do których doszło przed podróżą, mogą być szkodliwe również na zewnątrz. – Amerykanie odczytują te spięcia jako wyraz braku spójności w naszej polityce zagranicznej – mówi Marek Magierowski, były ambasador RP w Waszyngtonie.

Karol Nawrocki, Donald Trump
Waszyngton był pierwszym celem zagranicznych podróży prezydenta RP Karola Nawrockiego. W Białym Domu spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Fot. PAP/Radek Pietruszka

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak wizytę prezydenta Karola Nawrockiego oceniają politycy.
  2. Jak oceniają ją eksperci.
  3. Jakie są wnioski dotyczące współpracy rządu i Pałacu Prezydenckiego w polityce zagranicznej.

Już w kampanii wyborczej Karol Nawrocki zapowiadał, że w pierwszą zagraniczną delegację jako prezydent RP uda się do Stanów Zjednoczonych. Był tam jeszcze przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. W Białym Domu przyjął go prezydent Donald Trump, który udzielił mu poparcia. Krótko po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego jego współpracownicy zapowiedzieli na 3 września spotkanie w Waszyngtonie.

Relacje Nawrocki-Trump. Drugie spotkanie w Białym Domu

W sierpniu na prośbę Donalda Trumpa to prezydent Karol Nawrocki, a nie Donald Tusk, reprezentował Polskę w międzynarodowych telekonferencjach. Prezydent RP nie wziął jednak udziału w wyjeździe europejskich przywódców towarzyszących Wołodymyrowi Zełenskiemu w Białym Domu po szczycie Trump-Putin na Alasce. Jego współpracownicy tłumaczyli to m.in. zaplanowanym wcześniej spotkaniem dwustronnym oraz formatem, w którym – ich zdaniem – Polskę powinien reprezentować premier.

W środę obaj prezydenci spotkali się w Gabinecie Owalnym. Padły oczekiwane w Polsce deklaracje. Prezydent USA zapowiedział, że obecność wojsk amerykańskich w Polsce zostanie utrzymana. Zadeklarował również, że wyśle do Polski więcej żołnierzy, jeżeli Polacy będą tego chcieli. Ponadto zaprosił prezydenta Karola Nawrockiego na przyszłoroczne spotkanie grupy G20 w Miami.

Nadzieje koalicji

Już po zamkniętym spotkaniu prezydent Karol Nawrocki przyznał, że rozmawiał z Donaldem Trumpem o zwiększeniu amerykańskiego kontyngentu w Polsce, samolotach F35, które w styczniu mają przylecieć do Polski oraz o zaproszeniu amerykańskiego prezydenta na rewizytę.

Jeszcze przed spotkaniem w Gabinecie Owalnym minister spraw zagranicznych i wicepremier Radosław Sikorski publicznie wyrażał nadzieje, że Donald Trump zadeklaruje podtrzymanie lub zwiększenie obecności amerykańskich wojsk w Polsce. Liczył także, że Polska otrzyma zaproszenie na spotkanie grupy G20, o co zabiegał podczas spotkania z sekretarzem stanu Markiem Rubio.

Z deklaracji Donalda Trumpa zadowoleni byli przedstawiciele rządu, m.in. premier Donald Tusk i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.

Poseł PiS: godna wizyta

Zadowolenia z pierwszej międzynarodowej wizyty prezydenta Karola Nawrockiego nie kryje Paweł Jabłoński, poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz były wiceminister spraw zagranicznych. Jego zdaniem była to "bardzo udana i godna wizyta".

– Widać było, że obaj prezydenci dobrze się dogadują. Dobrze, że głównym tematem były kwestie dotyczące bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że znajdzie to wyraz w dalszych działaniach Stanów Zjednoczonych w kwestii bezpieczeństwa militarnego i energetycznego, ale również we współpracy gospodarczej. Zwłaszcza we wspieraniu Polski i innych państw naszego regionu w ramach inicjatywy Trójmorza – mówi XYZ Paweł Jabłoński.

Obaj prezydenci dobrze się dogadują.

Politolog: Nawrocki czuł się swobodnie, nie przyjechał jako klient

W pozytywnym tonie wypowiada się prof. Arkadiusz Modrzejewski, dyrektor Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego. Nie ukrywa, że choć jest krytyczny wobec prawicy, to w jego ocenie prezydent Karol Nawrocki wypadł w Waszyngtonie bardzo dobrze.

– Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że amerykańska administracja i sam Donald Trump byli do niego przychylnie nastawieni. Nie było tu takich zwrotów jak z prezydentem Zełenskim czy prezydentem RPA Cyrilem Ramaphosą, gdy zaczęło się sympatycznie, a potem było coraz mniej miło. Tutaj atmosfera była przyjazna – zwraca uwagę prof. Arkadiusz Modrzejewski.

Podkreśla, że prezydent RP dobrze wypadł.

– Była to pierwsza międzynarodowa wizyta prezydenta Nawrockiego, czuł się swobodnie i nie przyjechał jako klient czy petent. Sam miałem wątpliwości, czy nie wejdzie w rolę podporządkowanego lennika, ale tak się nie stało. Swobodnie mówił po angielsku, to też plus. Warto pamiętać, że między Trumpem a Nawrockim jest kilkadziesiąt lat różnicy. Prezydent Nawrocki dopiero zaczyna funkcjonować w polityce międzynarodowej jako głowa państwa. Był nieźle przygotowany – ocenia politolog.

Nawrocki czuł się swobodnie i nie przyjechał jako klient czy petent.

Postawa wobec Ukrainy

Zwraca uwagę na inne aspekty spotkania Nawrocki-Trump poza ważną dla narodowego bezpieczeństwa obecnością amerykańskich wojsk.

– Na konferencji prasowej – i mam nadzieję, że również podczas spotkania zamkniętego – wybrzmiały też dwie inne ważne kwestie. Po pierwsze, prezydent Nawrocki mówił o Putinie. Mówił, że mu nie ufa i że trzeba wspierać Ukrainę w jej walce z rosyjskim agresorem. To bardzo ważna rzecz. Po drugie, mówił o krajach europejskich, które reprezentują wspólną postawę wobec Ukrainy. To było dobre i niejako w kontrze do tego, co Karol Nawrocki wcześniej deklarował i robił. Mam tu na myśli także weto do ustawy o pomocy dla Ukraińców. Nie było tu eurosceptycyzmu ani narracji mającej znamiona deprecjonowania Ukrainy – uważa prof. Arkadiusz Modrzejewski.

Prezydent Nawrocki mówił o Putinie. Mówił, że mu nie ufa i że trzeba wspierać Ukrainę w jej walce z rosyjskim agresorem.

Amerykańskie wojska w Polsce. "Praca domowa" dla Polski

Marek Magierowski, który w latach 2021-2024 był ambasadorem RP w Waszyngtonie, uważa, że atmosfera spotkania Nawrocki-Trump zdecydowanie wykraczała "poza standardową kurtuazję". Dyplomata podkreśla, że deklaracja ws. dalszej obecności amerykańskich wojsk w Polsce jest ważna, choć niewiążąca. Zwraca uwagę, że nie powinien to być koniec starań o wzmocnienie wojskowej współpracy.

– W amerykańskiej administracji przewagę – i lepszy dostęp do ucha prezydenta Trumpa –ma dzisiaj nieformalne lobby opowiadające się za większym militarnym zaangażowaniem USA w regionie Indo-Pacyfiku i ograniczeniem obecności w Europie. Tym bardziej nie powinniśmy spoczywać na laurach i uznawać, że sprawa jest załatwiona. Jak wiemy, Amerykanie są np. bardzo kapryśni, gdy chodzi o warunki, w jakich stacjonują ich żołnierze w zamorskich bazach. Decyzje są podejmowane nie tylko na podstawie geopolitycznych kalkulacji, lecz także banalnych na pierwszy rzut oka kwestii, takich jak zakwaterowanie, ogólna jakość życia, odpowiednie poligony, infrastruktura energetyczna etc. My także musimy w tym względzie odrobić swoją pracę domową – podkreśla Marek Magierowski.

Nie powinniśmy spoczywać na laurach i uznawać, że sprawa jest załatwiona.

Napięcia między rządem a pałacem prezydenckim

Przed wylotem do Waszyngtonu nie obyło się bez ostrych wymian zdań między pałacem prezydenckim a rządem. Prezydent Nawrocki nie zaprosił do delegacji przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W jego zespole znalazł się za to europoseł PiS Adam Bielan, który ma dobre relacje z amerykańskimi republikanami. Prezydenccy ministrowie nie chcieli też, by Bogdan Klich, kierownik ambasady w Waszyngtonie, brał udział w spotkaniach w Białym Domu.

Ostrych słów współpracownikom prezydenta nie szczędził minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Oburzył go wyciek do mediów przygotowanego przez polską dyplomację stanowiska rządu. Z kolei prezydenccy ministrowie byli oburzeni tonem dokumentu, który – ich zdaniem – brzmiał jak instrukcja od rządu dla prezydenta.

Po sierpniowych telekonferencjach z udziałem Donalda Trumpa, w których do uczestnictwa zaproszono Karola Nawrockiego, rząd na polu relacji polsko-amerykańskich ustąpił pola prezydentowi. Po szczycie Trump-Putin na Alasce do Białego Domu nie udał się jednak żaden przedstawiciel Polski. Przed wizytą prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie doszło jednak do spotkania z premierem Tuskiem, gdy obaj 1 września byli na Westerplatte.

Europoseł KO: niebezpieczne zachowanie doradców prezydenta

Europoseł KO Borys Budka przypomina, że za politykę zagraniczną odpowiada rząd, a nie prezydent RP, który Polskę reprezentuje na arenie międzynarodowej. Chwali prezydenta za dobre kontakty w Białym Domu, jednak dodaje, że "powinien wykorzystywać je do działania dla bezpieczeństwa Polski, a nie do prowadzenia wojny polsko-polskiej". Polityk krytykuje współpracowników prezydenta za wyciek dokumentu z MSZ.

– To bardzo niebezpieczne, szczeniackie zachowania doradców pana prezydenta. Wbrew polskiej racji stanu. Wpychają go na ścieżkę konfrontacji na arenie międzynarodowej. Politycy PiS zamiast wspierać rząd – a w sytuacji za naszą wschodnią granicą bezpieczeństwo powinno być priorytetem – deprecjonują coś, co jest rzeczą oczywistą. Polski rząd prowadzi stabilną politykę międzynarodową. Wróciliśmy do europejskiej pierwszej ligi. Prezydent Karol Nawrocki zgodnie z polską konstytucją powinien realizować politykę zagraniczną rządu. Źle się dzieje, jeśli w sprawach międzynarodowych pojawia się dwugłos – komentuje Borys Budka.

Polityk PiS: Kancelaria Prezydenta nie ma zaufania do MSZ-u

Inaczej widzi to opozycja. Paweł Jabłoński bardzo źle ocenia działanie MSZ, określając je jako "małostkowe".

– Mam na myśli zarówno wysłanie słabo przygotowanego dokumentu w tonie wytycznych dla prezydenta, jak i filmiku nagranego przez ministra Sikorskiego. To nie przystoi. Mam nadzieję, że MSZ nie będzie więcej tak postępować. Nie ma tu mowy o wzajemności. Urząd prezydenta przygotowywał wizytę zgodnie z planem, a rząd miał z tym problem. Minister Sikorski sam chciałby być na miejscu prezydenta Nawrockiego. Nie dziwię się, że Kancelaria Prezydenta nie ma zaufania do MSZ-u – mówi polityk PiS.

Borys Budka podkreśla z kolei, że w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy w zagranicznych delegacjach towarzyszył im co najmniej wiceminister spraw zagranicznych.

– Wierzę, że przyjdzie refleksja i prezydent zobaczy, że nie tędy droga, bo na arenie międzynarodowej rolą rządu i prezydenta jest wzmacnianie pozycji Polski, a nie budowanie niechęci dwóch pałaców. Rząd robi swoje. Radosław Sikorski ma dobre kontakty z administracją w Waszyngtonie, co było widać podczas wizyty w Miami i spotkania z Markiem Rubio. Jestem ostatnim, który chciałby, żeby rząd konkurował z prezydentem. Powinien być tu monolit. Prezydent reprezentuje Polskę, a nie Jarosława Kaczyńskiego – ocenia polityk KO.

Brak przedstawiciela ambasady

Prof. Arkadiusz Modrzejewski stwierdza, że podczas wizyty polityczne ambicje i animozje wzięły górę. Jak mówi, normalną praktyką jest zaangażowanie ambasady w organizację wizyty prezydenta lub premiera w danym kraju.

– To nie jest poważne. Wizyta prezydenta Nawrockiego w Waszyngtonie jest kluczowa dla jego wizerunku, ale też wizerunku państwa na arenie międzynarodowej. Trzeba naprawdę odłożyć własne ambicje i urażone ego dla dobra kraju. Przy okazji wizyty prezydenta Nawrockiego musimy pamiętać także o spotkaniu wicepremiera Radosława Sikorskiego z jego amerykańskim odpowiednikiem, czyli sekretarzem stanu Markiem Rubio. Należy się cieszyć, że przekaz amerykański był w miarę spójny, podobnie zresztą jak polski – podkreśla politolog.

Rola prezydenta

Marek Magierowski przyznaje, że w dobie głębokiej polaryzacji trudno liczyć na wspólny głos obu stron sporu politycznego. Jego zdaniem tego typu dyskusje powinny toczyć się "w niego bardziej cywilizowanej atmosferze".

– Uważam np., że dość obcesowe – a czasami wręcz szydercze – przypominanie prezydentowi, że „powinien realizować politykę rządu” jest ze strony premiera Tusk i ministra Sikorskiego działaniem szkodzącym interesom państwa. Owszem, konstytucja daje tutaj większe prerogatywy rządowi niż prezydentowi, niemniej zapisy prawne to jedno, a praktyka – zresztą wieloletnia, zwłaszcza w relacjach z USA – to coś zupełnie innego. Ponadto, w rozmowach z Waszyngtonem kluczowe są tematy związane z obronnością. Przypomnę w tym miejscu, że to prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, nie premier – podkreśla Marek Magierowski.

W rozmowach z Waszyngtonem kluczowe są tematy związane z obronnością. To prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych.

Były ambasador w Waszyngtonie żałuje, że w polskiej delegacji zabrakło przedstawiciela MSZ. Jego zdaniem mógłby to być wiceminister Robert Kupiecki, który sam był ambasadorem w USA w latach 2008-2012.

– Dzisiaj reprezentuje wprawdzie przeciwny obóz, ale wierzę, że myśli kategoriami racji stanu. W rozmowach nie uczestniczył też z nikt z polskiej ambasady w D.C. Nie musiał to być Bogdan Klich. To także w moim przekonaniu niedobra decyzja – ocenia Marek Magierowski.

Rozgrywanie ośrodków władzy

Zdaniem byłego ambasadora takie napięcia między rządem a pałacem prezydenckim są złym sygnałem na zewnątrz.

– Pamiętajmy, że tego typu spięcia i tarcia widzimy nie tylko my, lecz także nasi partnerzy. Amerykanie odczytują je po prostu jako wyraz braku spójności w naszej polityce zagranicznej. I co z tymi obserwacjami potem czynią? Otóż, mówiąc brutalnie, wykorzystują je, żeby… rozgrywać oba ośrodki władzy w Warszawie dla własnych korzyści – podkreśla Marek Magierowski.

Czy w przyszłości da się uniknąć tego typu napięć we współpracy w prowadzeniu polityki międzynarodowej? Zdaniem byłego ambasadora jest to możliwe, choć niekoniecznie realne.

– Mam wrażenie, że większa wola współpracy jest po stronie Kancelarii Prezydenta RP, biorąc pod uwagę deklaracje prezydenta dotyczące kompromisu ws. nominacji ambasadorskich. Chociaż także w tym przypadku jest to intencja porozumienia wyrażana raczej przez ściśnięte zęby. Po drugiej stronie mamy z kolei Radosława Sikorskiego, z ogromnymi ambicjami na polu polityki wewnętrznej. A te sprawiają, że w imię przypodobania się wyborcom KO, zwłaszcza najbardziej radykalnym, obecnemu wicepremierowi będzie się bardziej opłacało pogłębiać podziały, niż realizować – mówiąc górnolotnie – polską rację stanu we współpracy z głową państwa – uważa Marek Magierowski.

Amerykanie odczytują te spięcia jako wyraz braku spójności w naszej polityce zagranicznej. I co z tymi obserwacjami czynią? Otóż, mówiąc brutalnie, wykorzystują je, żeby… rozgrywać oba ośrodki władzy w Warszawie dla własnych korzyści.

Główne wnioski

  1. Politycy koalicji są zadowoleni z deklaracji prezydenta USA Donalda Trumpa po spotkaniu z Karolem Nawrockim. W PiS panuje zadowolenie z międzynarodowego debiutu nowego polskiego prezydenta.
  2. Politolog prof. Arkadiusz Modrzejewski uważa, że prezydent Karol Nawrocki wypadł bardzo dobrze. Zwraca uwagę na retorykę prezydenta, który mówił o potrzebie wspierania Ukrainy w walce z Putinem. Z kolei były ambasador w Waszyngtonie Marek Magierowski zwraca uwagę, że pomimo środowych deklaracji Donalda Trumpa Polska nie powinna spoczywać na laurach.
  3. Zdaniem ekspertów konieczna jest poprawa współpracy rządu i pałacu prezydenckiego. Napięcia między oboma ośrodkami władzy mogą być wykorzystywane nie tylko przez przeciwników, ale również przez partnerów.