Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport

Piękny chaos, czyli EuroBasket w Katowicach od kulis. „Nikt nie mówił po angielsku, ale i tak świetnie się bawiliśmy”

Największe miasto województwa śląskiego stało się na tydzień jedną ze stolic europejskiej koszykówki. Kibice z całego kontynentu zjechali się, by dopingować reprezentantów swoich krajów. Czuć było, że ranga imprezy jest bardzo wysoka, podobnie jak jakość widowiska na parkiecie. Nie obyło się jednak bez małych problemów organizacyjnych. Sprawdziliśmy, jakim doświadczeniem był EuroBasket w Katowicach z perspektywy dziennikarza i kibica. 

Zdjęcie na hali koszykarskiej
Największym magnesem na kibiców podczas EuroBasketu są zawodnicy na co dzień występujący w NBA. Obecnie w reprezentacji Polski nie gra żaden zawodnik z najlepszej ligi świata, a kibice przybyli do Spodka bardzo licznie i dopingowali niezwykle głośno. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Z jakimi uczuciami wiązało się dopingowanie Polakom na EuroBaskecie.
  2. Dlaczego atmosfera podczas meczów w Spodku była wyjątkowa.
  3. Co najbardziej podobało się kibicom, a co było dla nich uciążliwe.

Jako akredytowany dziennikarz NBA i FIBA co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszych koszykarskich lig świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.

Faza grupowa tegorocznego EuroBasketu odbywała się w Polsce, Grecji oraz na Łotwie i Cyprze. Zdecydowano, że spotkania grupy D zostaną rozegrane w katowickim Spodku. W ciągu tygodnia między 28 sierpnia a 4 września odbyło się tam dwadzieścia spotkań. Niemal na każdym z nich trybuny mogące pomieścić około 9 tys. kibiców były wypełnione po brzegi. 

Fani nie tylko chcieli zobaczyć znanych zawodników, takich jak Luka Doncić czy Mateusz Ponitka. Zapragnęli po prostu wziąć udział w widowisku, jakim są mecze koszykarskich Mistrzostw Europy. Oprócz zatykających dech w piersiach wydarzeń boiskowych na hali była muzyka, tańce, śpiewy, występy i klimatyczne oświetlenie. Za to w mieście i jego okolicach zapanowała atmosfera miłości do sportu. Zjednoczyła ludzi z całego świata. 

Przez emocje z tym związane wiele ciekawych, charakterystycznych i być może uciążliwych aspektów imprezy na pewno umknęło uwadze kibiców. Część z nich zauważyła jednak pewne kwestie, które wyróżniały katowicką edycję EuroBasketu na tle innych imprez koszykarskich. Ja na Śląsku byłem w pracy. Wytężyłem wzrok i słuch, ale też poprosiłem fanów, by opowiedzieli, co im się podoba, a co nie. Oto efekty. 

Głuchy telefon

Wytężenie słuchu to nie tylko puste stwierdzenie. Na hali podczas meczów za atmosferę odpowiadało dwóch spikerów. Każdy w sposób energiczny i pełen entuzjazmu mówił, co się dzieje na parkiecie. Naprawdę świetnie wykonywali swoją robotę. Tylko że... nie każdy mógł tego doświadczyć. Na niższych miejscach, blisko parkietu (loża dziennikarska była tuż za linią końcową boiska) wszystko było świetnie słychać z głośników. Natomiast z miejsc w najwyższych sektorach dało się wyłapać tylko pojedyncze słowa. 

Spikerzy mówili na przemian po polsku i angielsku, więc poza osobami, do których dźwięk z głośników nie dochodził, nikt nie czuł się wykluczony. Warto jednak wspomnieć, że spikerzy byli jednymi z niewielu osób pracujących na hali, które używały innego języka niż nasz ojczysty. Przed halą, gdzie tysiące kibiców ustawiało się w kolejce do wejścia, pracownicy przez megafon wyłącznie po polsku mówili, jak się ustawiać i z czym nie można wejść na obiekt. Jakim szalonym wężem szła kolejka przed meczem Słowenia-Belgia! Komiczne miny mieli ci, którzy po pół godzinie w kolejce na słońcu dowiadywali się, że muszą oddać plecak i wodę do specjalnego depozytu. 

Zdjęcie pod halą Spodek
Pod halą była strefa kibica, w której można było pograć w koszykówkę, wziąć udział w grach i zabawach, zjeść coś oraz obejrzeć mecz na telebimie. Na trybunach kibice poszczególnych nacji zajmowali wspólne sektory, by czuć jedność i lepiej dopingować. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Z miłością do języka 

Być może to nie wina organizatora, ale naszej mentalności, bo politykę “język polski albo żaden” stosowały też służby porządkowe. Kilka metrów od Spodka, na którym odbywa się międzynarodowa impreza, policjant zatrzymał Toyotę prowadzoną przez młodego chłopaka. Mundurowy najpierw kazał mu wyjść z auta, a potem domagał się dowodu tożsamości i prawa jazdy. Gdy ten zestresowany tylko wzruszał ramionami i prosił o “inglisz”, policjant ruszył w kierunku radiowozu wzdychając i rzucając na głos retoryczne pytanie: kiedy wy się w końcu nauczycie, że w Polsce mówi się po polsku? 

Takie okoliczności spowodowały, że jako przedstawiciel mediów, który wszędzie przechadzał się z sygnalizującą profesję akredytacją na szyi, kilkukrotnie byłem proszony o wyjaśnienia i porady. Kibice zadawali mi pytanie po angielsku, a ja szedłem do organizatorów imprezy i pytałem się po polsku. Z jednej strony było to uciążliwe, a z drugiej śmieszne i nadawało klimatu imprezie. Pewien Francuz powiedział mi, że w Katowicach nikt nie mówi po angielsku, ale i tak z synami bawi się świetnie. Pomyślałem: "o, ironie, poczuł się tak, jak polski turysta we Francji". 

Zrobiło się tropikalnie 

Mimo bariery językowej nie widać było zbyt dużych problemów organizacyjnych. Na wejściu do obiektu oraz na hali pod względem bezpieczeństwa wszystko było na swoim miejscu. Lekko nerwowo i bardziej restrykcyjnie robiło się tylko wtedy, gdy spotkanie grała reprezentacja Izraela. Z wiadomych powodów kibice byli wtedy przeszukiwani bardziej skrupulatnie, a wszelkie części garderoby wskazujące na sympatyzowanie z Palestyną nie były mile widziane. Pewien kibic nie mógł wejść do Spodka w koszulce z flagą Palestyny, więc oglądał mecz... bez koszulki.  

Cóż, można i tak, bo na hali było koszmarnie gorąco. Mimo że na dworze temperatura była w granicach rozsądku, to zarówno blisko parkietu, jak i na trybunach wszyscy płynęli: zawodnicy, dziennikarze i kibice. Wilgoć z powietrza osiadała na parkiecie i trzeba było go ciągle czyścić. Za to duchota wywoływała u wszystkich gigantyczne pragnienie, więc kolejki do barów z wodą (swojej nie można było wnosić) i piwem, których w Spodku jest zdecydowanie za mało, sięgały horyzontu. Nie wszystko udało się wypocić, więc podobnie wyglądała sytuacja w przypadku toalet – na 9 tys. krzesełek przypadają 32 toalety męskie i damskie, do których wszyscy udają się w tym samym momencie, czyli przed meczem i w przerwie. 

Zdjęcie zawodników podczas wywiadu
Dziennikarze na EuroBaskecie w Katowicach byli objęci stałą opieką, a do tego zagwarantowano im świetne miejsca przy parkiecie i stały dostęp do zawodników. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Piękno sportu 

Można narzekać na takie niedogodności, ale właśnie z nich rodzi się klimat imprezy i opowieści na lata. Współczesne nowe obiekty sportowe są krytykowane właśnie za sterylność i brak duszy. Spodek ma charakterystyczną architekturę i aż kipi historią oraz polskością. Jeżeli hala ma być nieidealna, to powinna być właśnie taka jak Spodek, bo czyni wydarzenia niezapomnianymi. Polacy, Belgowie, Islandczycy czy Francuzi kotłujący się w 50-letniej żelbetowej konstrukcji i wyznający miłość do tego samego sportu – na to się przyjemnie patrzyło, nawet z potem na czole i suchością w ustach. 

Atmosfera jedności to właśnie coś, co wyróżnia imprezy takie jak EuroBasket. Na meczu każdej z reprezentacji było widać całe sektory oddanych fanów w barwach narodowych. Nawet z Islandii, państwa zamieszkałego przez tyle osób co Gdańsk, które nie wygrało nigdy meczu na koszykarskich Mistrzostwach Europy, przyjechały tysiące oddanych i głośno śpiewających fanów. W trakcie meczów (gdy dzieci spędzały czas z animatorką na korytarzu, co było dla mnie zupełną nowością) widać było chwile napięcia między sympatykami przeciwnych drużyn, ale po spotkaniu zawsze kończyło się przyjacielsko. 

Chwila nieuwagi

Raz tylko było blisko, a skończyłoby się inaczej. Przed, w trakcie i po meczu Polska vs Izrael ochrona w Spodku miała naprawdę ręce pełne roboty. Nie tylko przed spotkaniem jej pracownicy zmuszeni byli poddać kibiców dokładnej kontroli. W trakcie spotkania musieli stale dbać o spokój.  

Na trybunach w jednym sektorze utworzyła się grupka kibiców o bardziej wulgarnym stylu wspierania drużyny. Nie obyło się bez słów, gestów i znaków, na które nie ma miejsca podczas takich imprez jak EuroBasket. Ochrona raz po raz wyprowadzała kolejnego przedstawiciela grupki, a emocje dodatkowo podkręcały wydarzenia na parkiecie, bo Polska wygrała tylko jednym punktem.  

Zagłębie da się lubić

Poza tym emocje podczas całego turnieju były niezwykle pozytywne. Poziom oprawy meczowej nie odbiegał od NBA. Kibice skupiali się na wspieraniu swoich ulubieńców, a nie hejtowaniu przeciwników. Katowice zmieniły się w jeden wielki festiwal koszykówki. Naprawdę przyjemnie było doświadczać, jak bardzo to miasto zmieniło się w ostatnich latach, mimo że miejscami nadal widać w nim biedę. A jeżeli chcecie wiedzieć, jak wygląda typowy dzień dziennikarza na EuroBaskecie, to na naszych mediach społecznościowych wkrótce ukaże się filmik na ten temat. 

Główne wnioski

  1. Problemy językowe i organizacyjne. W trakcie imprezy brakowało sprawnej komunikacji w języku angielskim. To rodziło pewne utrudnienia dla zagranicznych gości. Na przykład podczas kontroli czy ustawiania się w kolejkach, a także w kontaktach z funkcjonariuszami porządkowymi.
  2. Atmosfera i zaangażowanie kibiców. Pomimo bariery językowej i pewnych trudności organizacyjnych kibice z różnych krajów świetnie się bawili. Łączyła ich wspólną pasja do koszykówki. Tworzyli wyjątkową, jednoczącą atmosferę sportowego święta.
  3. Charakter i klimat miejsca. Spodek ma swoje niedogodności, takie jak wysoka temperatura i ograniczona liczba toalet czy barów. Jednocześnie dzięki swojej historycznej architekturze i „duszy” buduje niepowtarzalny klimat imprezy.