Mercosur-UE. Ursula von der Leyen mówi tak. Polska nadal nie
Komisja Europejska przyjęła umowę handlową z blokiem państw Ameryki Południowej tzw. Mercosur. Szefowa KE Ursula von der Leyen zapewnia, że przedsiębiorstwa z UE oraz unijny sektor rolno-spożywczy natychmiast odczują korzyści z niższych ceł i niższych kosztów. Jednak polscy producenci żywności, ministerstwo rolnictwa i eksperci nadal są przeciw.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym jest umowa UE-Mercosur.
- Czy i kiedy umowa handlowa z blokiem państw Ameryki Południowej wejdzie w życie.
- Co to oznaczałoby dla polskich producentów i eksporterów żywności.
3 września 2025 r. Komisja Europejska przyjęła umowę handlową z blokiem państw Ameryki Południowej – Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Paragwaj). Porozumienie między UE a krajami Mercosur ma na celu utworzenie strefy wolnego handlu pomiędzy stronami, w której cła na większość produktów będą stopniowo znoszone.
"Umowa o partnerstwie UE-Mercosur stworzy największą na świecie strefę wolnego handlu obejmującą rynek liczący ponad 700 mln konsumentów. Przedsiębiorstwa z UE będą miały przewagę pioniera, korzystając z niższych taryf w regionie, w którym większość innych krajów boryka się z wysokimi taryfami i innymi barierami w handlu. Szacuje się, że umowa może zwiększyć roczny eksport UE do Mercosuru nawet o 39 proc. (49 mld euro), wspierając ponad 440 tys. miejsc pracy w całej Europie. Obniży to często zaporowe cła Mercosuru na wywóz z UE, w tym na kluczowe produkty przemysłowe, takie jak samochody (obecnie 35 proc.), maszyny (14-20 proc.) i produkty farmaceutyczne (do 14 proc.)" – czytamy na stronie internetowej Komisji Europejskiej.
Warto wiedzieć
Czym jest Mercosur?
Umowa o wolnym handlu pomiędzy Unią Europejską a państwami Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Paragwaj i Boliwia) ma szeroki zakres i zakłada zniesienie ceł na ponad 90 proc. towarów będących przedmiotem handlu pomiędzy tymi blokami państw. Umowa zakłada okresy przejściowe, stąd liberalizacja handlu ma być stopniowa i w przypadku większości towarów zostanie rozłożona na 10 lat (przy czym w przypadku samochodów elektrycznych i hybrydowych będzie to aż 18 lat).
Umowa zakłada wprowadzenie bezcłowego kontyngentu na import drobiu (180 tys. ton) oraz kontyngentów o obniżonej stawce celnej w przypadku importu wołowiny (99 tys. ton) oraz wieprzowiny (26,5 tys. ton). Ponadto umowa przewiduje wprowadzenie bezcłowych kontyngentów m.in. na cukier (190 tys.), etanol (450 tys. ton plus 250 tys. ton po obniżonej stawce), miód (45 tys. ton), sery (30 tys. ton), proszki mleczne (10 tys. ton), odżywki dla dzieci (5 tys. ton), ryż (45 tys. ton) oraz kukurydzę cukrową (1 tys. ton).
Czy Mercosur wejdzie w życie?
Jednak jeszcze nie wszystko jest przesądzone. Zanim całość zostanie ratyfikowana przez parlamenty wszystkich krajów członkowskich, KE proponuje porozumienie tymczasowe, które obejmie część handlową umowy. Jego przyjęcie będzie wymagać zgody Parlamentu Europejskiego oraz krajów członkowskich w Radzie UE. Rada podejmie decyzję większością kwalifikowaną, co oznacza, że musi się za nią opowiedzieć 15 państw stanowiących 65 proc. ludności UE. Głosowanie przeciw umowie zapowiedział już polski rząd. Obecnie głosy sprzeciwu płyną też z Francji. To oczywiście za mało, żeby zablokować umowę na radzie UE.
Warto wiedzieć
Czym jest większość kwalifikowana
Jeżeli Rada UE głosuje nad wnioskiem komisji lub Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, do przyjęcia wniosku niezbędna jest większość kwalifikowana.
Większość kwalifikowana jest osiągnięta, gdy spełnione są jednocześnie dwa warunki:
- 55 proc. państw członkowskich głosuje za – w praktyce oznacza to 15 z 27 państw
- państwa członkowskie popierające wniosek reprezentują co najmniej 65 proc. ogółu ludności UE.
Procedura ta nazywana jest również zasadą podwójnej większości.
Mercosur: zwolennicy i przeciwnicy
Szefowa KE Ursula von der Leyen oświadczyła, że dzięki umowie UE-Mercosur przedsiębiorstwa z UE oraz unijny sektor rolno-spożywczy natychmiast odczują korzyści z niższych ceł i niższych kosztów, co przyczyni się do wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy.
"Umowa z Mercosur jest kamieniem milowym dla gospodarczej przyszłości UE. Nadal dywersyfikujemy nasz handel, wspieramy nowe partnerstwa i tworzymy nowe możliwości biznesowe. UE jest już największym blokiem handlowym na świecie, a ta umowa umocnią tę pozycję" – zapewnia Ursula von der Leyen na stronie Komisji Europejskiej.
Jednak nie wszyscy podzielają optymizm przewodniczącej KE.
– Od początku wyrażamy sprzeciw wobec zapisów tej umowy, bo są one szkodliwe dla polskich rolników. To realne zagrożenie dla równych warunków konkurencji, co wszystkim europejskim rolnikom utrudni dostęp do rynków zbytu. Dotąd nie znamy pełnej wersji umowy, dlatego rozmowy i negocjacje mają nadal ogromne znaczenie. Ostatecznie Polska będzie głosować przeciw tej umowie – zapewnia minister rolnictwa Stefan Krajewski.
Prezydent RP Karol Nawrocki podczas uroczystości dożynkowych na Jasnej Górze także przyznał, że UE-Mercosur nie jest korzystna dla polskiego rolnika.
Zdaniem Andrzeja Gantnera, dyrektora generalnego Polskiej Federacji Producentów Żywności, w sprawie tej umowy wciąż wiele jest niepewności i trudno dziś mówić o skali negatywnych konsekwencji, zarówno dla polskich producentów żywności, rolników, jak i konsumentów.
– Problem polega na tym, że w obecnych warunkach geopolitycznych sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Warunków handlu żywnością nie można analizować w oderwaniu od szerszego kontekstu, pojawiają się np. zaporowe cła w Chinach, rosnące cła w Stanach Zjednoczonych, czy wciąż niejasna perspektywa nowej umowy z Ukrainą. W efekcie bilans potencjalnych zagrożeń dla polskiej gospodarki żywnościowej w stosunku do ewentualnych korzyści dla innych sektorów gospodarki jest trudny do precyzyjnego przewidzenia. Jednak już teraz potencjalne straty wydają się większe niż możliwe zyski. Struktura wymiany handlowej między UE a Mercosurem pokazuje, że Europa eksportuje tam głównie samochody, maszyny i technologie, natomiast kraje Mercosuru wysyłają do Europy przede wszystkim żywność, stanowi ona prawie połowę ich eksportu. Ta proporcja raczej się nie zmieni. Tymczasem Polska jest dużym eksporterem produktów rolno-spożywczych i może mieć ogromne trudności w konkurowaniu na rynkach Mercosuru. Nasza żywność, choć wysokiej jakości, nie jest już tania. Co więcej, polscy rolnicy i przetwórcy funkcjonują w warunkach obciążania ich coraz większymi kosztami związanymi z polityką klimatyczną i fiskalną UE. Kraje Mercosuru mają pod tym względem przewagę, chodzi o niższe koszty pracy i produkcji, często również mniejsze wymogi środowiskowe i socjalne. Niezwykle trudno będzie kontrolować, czy faktycznie spełniają one standardy, które są obowiązkowe dla unijnych producentów. Mówimy więc o potencjalnie nierównej konkurencji – wylicza Andrzej Gantner.
Zdaniem eksperta
Rolnicy muszą przygotować się na większą konkurencję
Wśród towarów, w których kraje Mercosur mają duży udział w światowym handlu a niewielki w sprzedaży do UE, dominują artykuły rolne, takie jak wołowina, drób czy cukier. Jest to szczególnie istotne z perspektywy Polski, gdyż udział eksportu w krajowej produkcji tych produktów jest wysoki. Zwiększenie dostaw na rynek unijny oznacza większą konkurencję dla polskich producentów.
Umowa UE z Mercosur przewiduje bezcłowy kontyngent importu 180 tys. ton mięsa drobiowego oraz 99 tys. ton mięsa wołowego po stawce celnej 7,5 proc. Dotychczas możliwy był import wysokiej jakości wołowiny z krajów Ameryki Południowej po preferencyjnych stawkach celnych, jednak wyższych niż przewiduje Umowa, a efektywne cła na pozostałe mięso wołowe były znacząco wyższe. Choć w przypadku wołowiny udział dodatkowego kontyngentu w produkcji UE wynosi 1,5 proc. (2024 r.), to jeśli będzie on koncentrował się na produktach wysokiej jakości, jego wpływ stanie się wyraźniejszy i może obniżać marże producentów w UE, w tym w Polsce.
Jest pewna szansa na wzrost eksportu niektórych produktów rolnych z UE do krajów Ameryki Południowej po wejściu w życie umowy – np. wyrobów mlecznych, owoców czy przetworów owocowych (np. sok jabłkowy). Niemniej ogólny bilans dla Polski może być negatywny. Rolnicy muszą przygotować się na większą konkurencję, choć przewidziane kontyngenty będą wprowadzane stopniowo tj. w okresie 5-10 lat.
Polskie drobiarstwo mówi nie Mercosur
Krajowa Rada Drobiarstwa-Izba Gospodarza (KRD-IG) informuje, że z najwyższym rozczarowaniem przyjęła decyzję Komisji Europejskiej o zaakceptowaniu umowy handlowej z krajami Mercosur.
"To decyzja, która pomimo wielokrotnych apeli ze strony polskich i europejskich producentów ignoruje fundamentalne zagrożenia dla unijnego drobiarstwa oraz całego sektora rolno-spożywczego. Od miesięcy zwracaliśmy uwagę, że umowa w obecnym kształcie zawiera zapisy dewastujące dla europejskich producentów. Przewiduje ona napływ produktów rolno-spożywczych, w tym mięsa drobiowego, które nie będą musiały spełniać restrykcyjnych unijnych norm w zakresie bezpieczeństwa, ochrony środowiska czy dobrostanu zwierząt. Podczas gdy europejscy rolnicy i hodowcy zobowiązani są do przestrzegania kosztownych regulacji, producenci z Ameryki Południowej otrzymują niesprawiedliwe i nieakceptowalne uprzywilejowanie, co prowadzi do nierównej konkurencji. Rolnictwo to system naczyń połączonych. Zapisany w umowie kontyngent 180 tys. ton mięsa drobiowego oznacza w praktyce nie tylko zmniejszenie popytu na europejskie mięso, ale także na unijne pasze. Szacuje się, że spadek zapotrzebowania na zboża wyniesie około 1 215 313 ton. To uderzenie w setki tysięcy gospodarstw, od producentów mięsa po plantatorów zbóż" - czytamy w komunikacie KRD-IG.
Komisja Europejska powołuje się na tzw. hamulce bezpieczeństwa, które miałyby chronić europejski rynek przed nadmiernym importem.
"Doświadczenie pokazuje jednak, że w praktyce mechanizmy te nigdy nie działają właściwie. Ciężar umowy spadnie wyłącznie na barki rolników i hodowców. Za niedopuszczalny uznajemy także tryb procedowania umowy. Wszystko wskazuje na to, że dokument ma być „dopchnięty kolanem”, bez realnej debaty i analizy skutków, przez przyjęcie kwalifikowaną większością głosów w Radzie UE i większością w Parlamencie Europejskim, bez konieczności ratyfikacji w parlamentach narodowych. To próba obejścia demokratycznej kontroli w sprawie, która dotyczy przyszłości całego europejskiego rolnictwa. Dlatego Krajowa Rada Drobiarstwa-Izba Gospodarcza oczekuje od europejskich decydentów podjęcia zdecydowanych działań zmierzających do zatrzymania wejścia w życie tej umowy. Nie można na ołtarzu wolnorynkowych paradygmatów poświęcać europejskich rolników i bezpieczeństwa żywnościowego obywateli Unii Europejskiej – informują przedstawiciele KRD-IG.
Zdaniem eksperta
Wolny handel nigdy nie jest zagrożeniem
Otwiera ono przed Europą i Polską rynek liczący 260 mln konsumentów, a zniesienie wysokich ceł może przynieść realne korzyści przemysłowi, usługom i eksportowi. London School of Economics jeszcze w 2019 r. wyliczał, że zyski europejskiego przemysłu z tej umowy sięgną nawet 5 mld euro rocznie. Pojawiający się argument dotyczący niskiej jakości produktów, nie znajduje potwierdzenia o tyle, że wszystkie produkty rolnicze sprowadzane z Ameryki Południowej będą musiały podlegać regulacjom weterynaryjnym i fitosanitarnym, jak u producentów europejskich. Konsument w Polsce zyska więc przede wszystkim większy wybór i niższe ceny, co w czasach wysokiej inflacji jest szczególnie istotne. W Polsce, gdzie żywność i inflacja mają szczególne znaczenie polityczne, każdy impuls obniżający ceny jest w gruncie rzeczy społecznie korzystny.
Nie oznacza to, że rolnicy nie mają powodów do obaw. Różnice w kosztach pracy, ziemi czy energii sprawiają, że konkurencja cenowa będzie trudna. Ale to nie Mercosur jest problemem, lecz gąszcz unijnych regulacji. Unia Europejska od lat dusi własne rolnictwo nadmiarem regulacji. Zielony Ład, limity produkcyjne, biurokratyczne formularze i kosztowne wymogi środowiskowe sprawiają, że polscy i europejscy rolnicy, zamiast konkurować ceną i jakością, walczą z administracją.
Tymczasem wolny rynek daje to, czego najbardziej dziś potrzeba, niższe ceny, większy wybór i innowacyjność. W epoce powrotu protekcjonizmu i politycznej ingerencji w handel umowa UE-Mercosur to nie tylko szansa dla konsumentów, ale też impuls do tego, by rolnictwo w Europie stało się bardziej konkurencyjne i mniej uzależnione od polityki dopłat. Wolny handel nigdy nie jest zagrożeniem, jest fundamentem silniejszej gospodarki i tańszej, lepszej oferty dla obywateli.
Polskie mleczarstwo przeciwne Mercosur
Przedstawiciele sektora mleczarskiego również są pełni obaw.
– Przez wiele ostatnich miesięcy Polska starała się zbudować mniejszość blokującą, ale niestety poza Francją nie było zdecydowanych deklaracji. Niestety wszystko wskazuje na to, że nie mamy poparcia. Teraz wystarczy, że 15 państw członkowskich poprze tę umowę i mamy jako europejski sektor rolny poważny problem. Jako sektor mleczarski musimy szukać miejsca dla siebie. Wiadomo, że branża mleczarska będzie miała benefity w postaci zerowych ceł (obecnie to 45 proc.), ale nie oznacza to, że natychmiast będziemy tam wysyłać nasze produkty na masową skalę. Dotychczas nasz eksport tam (właśnie z powodu ceł) był dość ograniczony. Dlatego trzeba budować tamte rynki, szukać kontrahentów i konsumentów. Konieczne jest wsparcie w dyplomacji handlowej, np. powołanie radców rolnych, którzy będą wspierać nasze działania i oczywiście promować nasze produkty. Uważam jednak, że umowa ta przyniesie w skali całego europejskiego rolnictwa więcej zła niż korzyści. Moim zdaniem komisja też ma tego świadomość i dlatego przewidziała budżet na rekompensację strat, który jest kroplą w morzu versus strat unijnego rolnictwa – komentuje Agnieszka Maliszewska, prezes Zarządu Polskiej Izby Mleka.
Zdaniem eksperta
Tańsze produkty mleczarskie z krajów Mercosur mogą zająć część przestrzeni dotąd obsługiwanej przez polskie mleczarnie
Tańsze produkty mleczarskie z krajów Mercosur (choć prognozowany wzrost ich eksportu do UE jest stosunkowo niewielki) mogą zająć część przestrzeni rynkowej dotąd obsługiwanej przez polskie mleczarnie, a w rezultacie nasi producenci – już teraz operujący na niskich marżach – zostaliby zmuszeni do konkurowania ceną z dostawcami spoza UE, którzy ponoszą niższe koszty produkcji.
Oczywiście szczególnie istotny jest temat nierównej konkurencji z krajów, gdzie warunki wytwarzania żywności i jej standardy są dużo niższe niż w Polsce. Surowe normy ochrony środowiska czy dobrostanu zwierząt, które mamy w Unii Europejskiej nie są znane w krajach Mercosuru. Zatem zapewnienia, że towary, które trafią na rynek europejski, będą spełniać takie same wymagania, jak produkty unijne, należy włożyć między bajki z podstawowego powodu – kontrola norm UE w Amazonii czy Pampie jest po prostu niemożliwa do wyegzekwowania.
Czyli, wbrew deklaracjom Komisji Europejskiej mamy klasyczny przykład outsourcingu negatywnego wpływu na przyrodę i klimat poza UE, przy ciągłym nacisku na rolnictwo europejskie na zwiększanie obciążeń związanych z realizacją celów klimatycznych. Widać, że prawdziwie przegranym sektorem gospodarki jest tu rolnictwo, natomiast inne sektory, w tym zwłaszcza samochodowy, są zadowolone. Stąd właśnie moja teza, że politycznie i faktycznie rolnictwo traci swoją wyjątkową i wpływową rolę w UE. Przykład zaproponowanych ograniczeń w nowej Wspólnej Polityce Rolnej tylko to potwierdza.
Dla polskiego mleczarstwa nie ma innej drogi niż dalsze inwestycje w jakość, innowacyjność i promocję naszych produktów na wszystkich dostępnych rynkach światowych, tak aby polskie mleko stało się towarem konkurencyjnym nawet w warunkach otwartego rynku światowego. Będzie to prowadziło do konsolidacji, zarówno po stronie przetwórców, jak i rolników – producentów mleka. Taka jest po prostu rzeczywistość.
KE ma budżet na ochronę rynku rolniczego
KE zapowiedziała przyjęcie przepisów ws. hamulca bezpieczeństwa w przypadku nadmiernego napływu produktów z krajów Mercosur po zawarciu umowy. Takie rozwiązanie ma dotyczyć najbardziej wrażliwych towarów.
"Polska popiera propozycję utworzenia takiego funduszu, przy czym ewentualne rekompensaty powinny obejmować nie tylko straty spowodowane bezpośrednio wzrostem importu z Mercosur, lecz także straty pośrednie spowodowane wypieraniem z rynków UE unijnych produktów przez import z Mercosur" – informują na rządowych stronach przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Poza tym, w przypadku zakłóceń na rynku rolnicy będą mogli skorzystać z rekompensat w ramach rezerwy rolnej w wysokości 6,3 mld euro w przyszłym budżecie UE.
Jednak zdaniem Andrzeja Gantnera, dyrektora Polskiej Federacji Producentów Żywności, Polska ma ograniczone zaufanie do tych instrumentów obronnych.
– Na razie ustalone kontyngenty importowe nie są duże, więc same w sobie nie zaburzą sytuacji rynkowej. Jednak w połączeniu z innymi czynnikami mogą doprowadzić do poważnych strat na rynku europejskim, w tym także na rynkach eksportowych Polski. Zwłaszcza że trudno oczekiwać, iż Polska mogłaby rekompensować sobie straty zwiększonym eksportem samochodów czy maszyn, bo tych praktycznie nie produkujemy w skali, która miałaby znaczenie. Zyski mogą być zatem niewielkie, a straty w rolnictwie dotkliwe. Nic dziwnego, że Polska, podobnie jak Francja, podchodzi do tej umowy bardzo sceptycznie. Wiele innych państw wydaje się mniej zaniepokojonych, bo rolnictwo nie odgrywa w ich gospodarce aż tak kluczowej roli, a część z nich to duzi importerzy żywności. Kraje takie jak Hiszpania i Niemcy liczą również na długoletnie silne kontakty handlowe i mocną pozycję dyplomatyczną na rynkach Mercosur. Duża część członków UE ufa też mechanizmom obronnym zaproponowanym przez Komisję Europejską, które mają umożliwiać szybką interwencję w przypadku przekroczenia dopuszczalnych kontyngentów importowych. Problem w tym, że Polska ma ograniczone zaufanie do tych instrumentów. Doświadczenia z otwarciem unijnego rynku na produkty rolne z Ukrainy pokazały, że reakcja była bardzo opóźniona, mechanizmy ochronne zadziałały słabo, a odszkodowania były niewystarczające. Fundusz 6 mld euro dla całej Unii może okazać się dalece niewystarczający wobec realnych strat, jakie mogą ponieść rolnicy. Dlatego Polska jasno wskazuje, że mechanizmy zaproponowane przez Komisję nie gwarantują skutecznej ochrony naszych producentów. Obawy są uzasadnione, a sceptycyzm wobec tej umowy wynika przede wszystkim z troski o stabilność rynku rolnego i interesy polskiego rolnictwa – zapewnia Andrzej Gantner.
Zdaniem eksperta
Mercosur-UE to dla samego sektora wołowiny w UE 2 mld euro strat rocznie
Konkurencja będzie dotyczyła tych najbardziej „elitarnych” elementów: rostbefu, antrykotu czy polędwicy, na których nasze zakłady robią marże i zarabiają. Dla samego sektora wołowiny w UE to oznacza blisko 2 mld euro strat rocznie. A gdzie straty producentów drobiu i buraków cukrowych? Komisja proponuje fundusz bezpieczeństwa i rekompensat w wysokości 1 mld euro dla wszystkich sektorów. Sytuacja nie jest łatwa, gdyż umowę będzie ratyfikowała tylko rada UE i Parlament Europejski, a nie będą miały nic do gadania parlamenty krajowe.
W Polsce sytuację mamy jasną: minister rolnictwa, rząd i wszystkie siły polityczne są przeciwko tej umowie w obecnym kształcie, który nie chroni w wystarczającym stopniu naszych sektorów rolnych. Mamy pełną świadomość, że zablokowanie umowy będzie bardzo trudne, a nawet nierealne. Francja, Polska a do tego niepewne stanowisko Austrii czy Węgier oraz Irlandii nie napawa optymizmem. Włosi stoją w rozkroku, bo to dla nich to też łakomy kąsek.
Realnie rzecz biorąc, są dwa rozwiązania
– należy budować mniejszość blokującą, co jest bardzo trudne, bo każdy patrzy przez pryzmat swoich interesów.
– umowa musi zawierać klauzule ochronne i środki finansowe we wspólnej polityce rolnej na zagrożone sektory.
Dzisiejsza propozycja 6,3 mld euro na siedem lat to nie jest żadne zabezpieczenie, a jedynie dwukrotne zwiększenie funduszu bezpieczeństwa co było zapowiadane już dużo wcześniej. To pieniądze niezwiązane z umową z Mercosur, gdyż to środki na wszelkie zdarzenia takie jak choroby zwierząt, susze, przymrozki. Oczekujemy realnego i konkretnego zabezpieczenia naszych interesów, a nie tak jak zazwyczaj – pustych słów niczym rozwodniony bełkot brukselskiego establishmentu, z którego nic nie wynika.
Główne wnioski
- Komisja Europejska przyjęła umowę handlową z blokiem państw Ameryki Południowej – Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Paragwaj). Porozumienie między UE a krajami Mercosur ma na celu utworzenie strefy wolnego handlu pomiędzy stronami, w której cła na większość produktów będą stopniowo znoszone.
- Umowa o partnerstwie U-Mercosur stworzy największą na świecie strefę wolnego handlu, obejmującą rynek liczący ponad 700 mln konsumentów.
- Zanim całość zostanie ratyfikowana przez parlamenty wszystkich krajów członkowskich, KE proponuje porozumienie tymczasowe, które obejmie część handlową umowy. Jego przyjęcie będzie wymagać zgody Parlamentu Europejskiego oraz krajów członkowskich w Radzie UE. Rada podejmie decyzję większością kwalifikowaną, co oznacza, że musi się za nią opowiedzieć 15 państw stanowiących 65 proc. ludności UE. Głosowanie przeciw umowie zapowiedział już polski rząd. Polscy producenci żywności i rolnicy obawiają się, że zmniejszy to ich konkurencyjność na arenie międzynarodowej.
