Zrzutka na śląskie kopalnie. Czy kolejne dotacje uratują węglowego giganta?
Trwają rządowe prace nad ustawą, która ma umożliwić Polskiej Grupie Górniczej finansowanie programu dobrowolnych odejść z publicznych pieniędzy. Z pracy w śląskich kopalniach może odejść 3,5 tys. osób. To pomogłoby węglowemu gigantowi, który zmaga się ze spadkiem produkcji i przerostem zatrudnienia. Na razie jednak w budżecie państwa nie ma wystarczających środków, które gwarantowałyby przetrwanie śląskim kopalniom, a polski rząd wciąż nie dostał zielonego światła z Brukseli na dotowanie górnictwa.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaki jest plan Ministerstwa Energii na wsparcie śląskich kopalń.
- Jakie wydatki na górnictwo zaplanował minister finansów w budżecie na 2026 r.
- Co o sytuacji na Śląsku mówią eksperci.
Stały komitet Rady Ministrów przyjął projekt ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Ministerstwo Energii proponuje, by likwidacją kopalń zajęły się spółki górnicze z pomocą państwowych dotacji. Wcześniej zadania te wykonywała Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Przekazanie pieniędzy na ten cel wprost do producentów węgla ma usprawnić stopniową likwidację kopalń i uruchomić środki na osłony socjalne dla odchodzących z pracy górników. Pozwoli to także na zmniejszenie dopłat do redukcji wydobycia, które płyną do śląskich kopalń bez zgody Komisji Europejskiej.
– To ważny krok w kierunku odpowiedzialnej transformacji sektora. Z jednej strony gwarantujemy pracownikom realne wsparcie w postaci mechanizmów osłonowych, takich jak urlopy górnicze i odprawy. Z drugiej – tworzymy przejrzyste ramy prawne, które pozwolą spółkom górniczym samodzielnie i skutecznie decydować o swojej przyszłości – podkreśla Miłosz Motyka, minister energii.
Sprawa jest pilna, bo Polska Grupa Górnicza (PGG), która jest głównym beneficjentem publicznych pieniędzy, ma poważne problemy finansowe. Węglowy gigant zatrudnia około 36 tys. osób i w obecnych realiach rynkowych nie jest w stanie przetrwać bez państwowych dotacji.
Sowite odprawy dla górników
Kopalnie mają być likwidowane zgodnie z umową społeczną, czyli porozumieniem między rządem PiS a górniczymi związkami zawodowymi z 2021 r. Harmonogram przewiduje zamknięcie wszystkich zakładów wydobywających węgiel energetyczny do 2049 r. W ciągu najbliższej dekady wygaszonych zostanie pięć spośród 17 podziemnych kopalń. Część ekspertów przekonuje, że to stanowczo za mało, bo zapotrzebowanie na czarne paliwo w Polsce w tym czasie drastycznie spadnie. Dotacje popłyną do trzech spółek: Polskiej Grupy Górniczej, Południowego Koncernu Węglowego i Węglokoksu Kraj. W przyszłości będzie mógł skorzystać z nich także Lubelski Węgiel Bogdanka, która ma działać do 2049 r.
Spółki otrzymają pieniądze nie tylko na likwidację kopalń, ale też na wypłatę świadczeń pracownikom. Chodzi o specjalne urlopy dla osób pracujących pod ziemią i w zakładach przeróbki węgla. Mogą z nich skorzystać osoby, którym pozostało kilka lat do emerytury. Nowa ustawa wydłuża wymiar urlopów o jeden rok – do pięciu lat w przypadku górników i do czterech lat w przypadku pracowników zakładów przeróbczych. Ma to przyspieszyć proces redukcji zatrudnienia. Dla osób, którym nie przysługują tego typu urlopy, ustawa przewiduje odprawy. Będą one wyższe od tych, które wypłacała SRK – wzrosną ze 120 tys. do 170 tys. zł.
Mało pieniędzy w budżecie
Realizacja tych zadań pochłonie 8,6 mld zł z budżetu państwa w latach 2026-2035. Już w 2026 r. wydatki sięgną niemal 1,8 mld zł, z czego 800 mln zł popłynie na świadczenia osłonowe. To kolejne dotacje po tych, które już trafiają do spółek węglowych na redukcję wydobycia i które sięgają znacznie większych kwot.
W 2025 r. na dofinansowanie kopalń zaplanowano 8,9 mld zł, w tym 3,5 mld zł w formie dotacji z budżetu państwa i 5,4 mld zł przez przekazanie skarbowych papierów wartościowych na podwyższenie kapitału zakładowego przedsiębiorstw górniczych. Część środków była przewidziana nie w samej ustawie budżetowej, ale w tzw. ustawie okołobudżetowej.
Projekt budżetu państwa na 2026 r. przewiduje znacznie mniej środków na ten cel.
"W przyjętym przez Radę Ministrów projekcie ustawy budżetowej na 2026 r. na realizację zadań z zakresu górnictwa węgla kamiennego (związanych zarówno z działaniami likwidacyjnymi jak i dopłatą do redukcji zdolności produkcyjnych) zaplanowano 5,5 mld zł. Szczegółowy podział dotacji na poszczególne zadania powinien przedstawić minister energii" – poinformowało nas Ministerstwo Finansów.
Niewykluczone, że część przyszłorocznych wydatków na kopalnie ujęta zostanie w ustawie okołobudżetowej. Na razie jednak pieniędzy jest zbyt mało, by utrzymać spółki węglowe przy życiu. W tym roku potrzebne było na to niemal 9 mld zł i trudno oczekiwać, że kwota ta drastycznie zmniejszy się w 2026 r. Zapotrzebowanie na węgiel w krajowej energetyce spada z roku na rok wraz ze wzrostem wykorzystania odnawialnych źródeł energii i bloków gazowych, tymczasem koszty utrzymywania kopalń i załogi rosną.
Górnicy chcą odejść
Rządowy plan przewiduje, że już w przyszłym roku z pracy w kopalniach może odejść 3,5 tys. osób. To i tak mniej niż jest chętnych, aby opuścić szeregi Polskiej Grupy Górniczej. Spółka przeprowadziła ankietę wśród pracowników i okazało się, że ponad 12 tys. osób, czyli jedna trzecia załogi, jest gotowa odejść z pracy w górnictwie pod warunkiem uzyskania jednorazowej odprawy pieniężnej lub przejścia na pomostowy urlop do emerytury. O konieczności przeprowadzenia programu dobrowolnych odejść w węglowej spółce przekonywał niedawno w rozmowie z XYZ Leszek Pietraszek, wicemarszałek woj. śląskiego i były prezes PGG.
– Moment jest bardzo dobry, bo w województwie śląskim poziom bezrobocia sięga niespełna 4 proc. Jestem przekonany, że każdy odchodzący górnik, jeśli tylko będzie chciał, odnajdzie się na rynku pracy. To znacząco zredukowałoby koszty funkcjonowania PGG – argumentował Leszek Pietraszek.
Wydobycie spada, prognozy rosną
Sytuacja największego w Polsce producenta węgla energetycznego, czyli PGG, jest fatalna. W 2024 r. grupa zanotowała 3,6 mld zł straty netto. Jej wydajność spada z roku na rok: w 2022 r. wyniosła 661 ton węgla na pracownika, w 2023 r. 616 ton, a w 2024 r. już tylko 510 ton.
Kurczy się też produkcja węgla z kopalń PGG. W 2022 r. grupa wydobyła 22,3 mln ton tego surowca, w 2023 r. 21,1 mln ton, a w 2024 r. 17,3 mln ton. Produkcja czarnego paliwa zmniejsza się w skali całego kraju. W ubiegłym roku polskie kopalnie wydobyły 44,3 mln ton węgla, podczas gdy dekadę temu było to ponad 70 tys. ton. Tym bardziej zaskakuje przyjęta w projekcie budżetu państwa prognoza wydobycia węgla na kolejne lata. Projekt przewiduje, że produkcja tego surowca nieznacznie wzrośnie w 2026 r. do 44,6 mln ton i utrzyma się na tym samym poziomie w 2027 r.
Pojawia się pytanie – skoro utrzymujemy poziom produkcji, a nawet nieznacznie go zwiększamy, to dlaczego spółki górnicze mają otrzymywać dotacje do redukcji wydobycia?
– Miliardy złotych dotacji, które dostały już spółki węglowe, w rzeczywistości wcale nie zostały przeznaczone na likwidację kopalń, ale na bieżące wspieranie kosztów wydobycia węgla. To zdemotywowało zarządy spółek węglowych, które nie musiały liczyć kosztów, bo i tak pieniądze płynęły do firm. Wsparcie dla górnictwa od trzech lat nie zostało notyfikowane przez Komisję Europejską. A stało się tak, bo harmonogram zamykania kopalń jest niewiarygodny. Myślę, że w takiej sytuacji minister finansów będzie miał spory kłopot, by usprawiedliwić wydawanie środków publicznych na wspieranie kopalń – twierdzi Jerzy Markowski, ekspert ds. górnictwa i były wiceminister gospodarki.
Kto zajmie się górnictwem?
W rządzie zadania dotyczące górnictwa są rozproszone pomiędzy Ministerstwem Aktywów Państwowych, które sprawuje nadzór nad spółkami górniczymi, a Ministerstwem Energii, które zajmuje się surowcami energetycznymi. Górnicze związki zawodowe zdążyły już ściąć się z ministrem energii Miłoszem Motyką, który zasugerował, że konieczna jest rewizja umowy społecznej. Bogusław Hutek z górniczej Solidarności zapowiedział już, że o ile nic się nie zmieni w postawie ministra energii, to „wielkie protesty są tylko kwestią czasu”.
W takiej sytuacji ministrowi Miłoszowi Motyce przyda się współpracownik ze Śląska, który weźmie na siebie rozmowy z górnikami. Jak wynika z naszych informacji, Ministerstwo Energii właśnie poszukuje wiceministra ds. górnictwa, a chętnych do podjęcia się tego zadania jest kilka osób. To na jego barki spadnie zadanie przekonania związków zawodowych do zmian w umowie społecznej.
– Umowa społeczna nie ma rangi prawnej. To porozumienie pomiędzy poprzednim rządem a związkami zawodowymi, które nie biorą odpowiedzialności za sytuacje przedsiębiorstw górniczych. Ten dokument wymaga nowelizacji, bo zawarty w nim harmonogram zamykania kopalń jest już nieaktualny. Podobnie jak zapisy dotyczące inwestycji w nowe technologie wykorzystywania węgla – one nie są realizowane i nie ma sensu utrzymywać tej fikcji – podkreśla Jerzy Markowski.
Zauważa, że obecnie w rządzie w sprawie górnictwa panuje chaos.
– Górnicy nie mają w rządzie partnera do rozmów. Powstają dokumenty, które są ze sobą niespójne – jak na przykład Krajowy plan na rzecz energii i klimatu, który nie współgra z umową społeczną. W ubiegłym roku do PGG popłynęły ogromne pieniądze na redukcję wydobycia, a nie zamknęła ona ani jednej kopalni. To wszystko trzeba uporządkować – kwituje Jerzy Markowski.
Główne wnioski
- Przygotowana w Ministerstwie Energii nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego została przyjęta przez stały komitet Rady Ministrów. Zmiany w prawie umożliwią samodzielną likwidację kopalń przez spółki górnicze, wprowadzą pakiet świadczeń osłonowych dla pracowników i ograniczą dopłaty do redukcji wydobycia. Projektowane zmiany realizują postanowienia umowy społecznej między rządem a górniczymi związkami zawodowymi z 2021 r.
- Rząd spodziewa się, że w przyszłym roku z pracy w górnictwie odejdzie 3,5 tys. osób. Część z nich skorzysta ze specjalnych urlopów, które gwarantują im wynagrodzenie do czasu przejścia na emeryturę (przez pięć lat w przypadku osób pracujących pod ziemią i cztery lata dla pracowników zakładów przeróbczych). Pozostali otrzymają 170 tys. zł jednorazowej odprawy. Realizacja tych zadań pochłonie 8,6 mld zł z budżetu państwa w latach 2026-2035.
- To kolejne dotacje, które popłyną do spółek górniczych. Kopalnie na Śląsku dostają już dopłaty do redukcji wydobycia, które w tym roku mają sięgnąć niemal 9 mld zł. Trudno oczekiwać, że kwota ta drastycznie spadnie w 2026 r., ale na razie projekt budżetu państwa na przyszły rok przewiduje tylko 5,5 mld zł na wsparcie górnictwa. W tle toczy się spór między górniczymi związkami zawodowymi a ministrem energii o przyszłość umowy społecznej. Jak wynika z naszych informacji, wkrótce powołany zostanie wiceminister energii ds. górnictwa, który weźmie na siebie rozmowy ze stroną społeczną.

