Rektor Uniwersytetu Warszawskiego: Nie brakuje nam miejsc w akademikach. Jeszcze zostają wolne (WYWIAD)
O nowych akademikach i tanich stołówkach, ale także o pomysłach na uruchomienie zupełnie nowych źródeł finansowania polskich uczelni w amerykańskim stylu, w przeddzień startu nowego roku akademickiego rozmawiamy z rektorem Uniwersytetu Warszawskiego. – Droga, którą powinny pójść uniwersytety w Polsce, to tworzenie funduszy żelaznych, nastawionych na inwestowanie i rozwój uczelni. Źródłem kapitału mogłaby być np. emisja obligacji uczelnianych – rekomenduje prof. Alojzy Z. Nowak.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaki pomysł na zdobycie kapitału i sfinansowanie rozwoju Uniwersytetu Warszawskiego ma jego rektor prof. Alojzy Z. Nowak.
- Dlaczego rektor UW uważa, że problem z miejscami w akademikach jest sztucznie rozdmuchany i inspirowany politycznie.
- Co bardziej przekonałoby polskie firmy do zamawiania badań na uczelniach niż ulgi podatkowe.
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Panie profesorze, studiował pan na kilku zagranicznych uczelniach, wykładał na kilku kolejnych, w różnych miejscach. Czy gdyby to było dziś, też wróciłby pan do Polski z Ameryki, by tu być naukowcem?
Prof. Alojzy Z. Nowak, rektor Uniwersytetu Warszawskiego: Tak. Tu mi się najlepiej mieszka i żyje. Lubię Polskę, lubię Warszawę, lubię Uniwersytet.
Ale czy tu się też panu najlepiej pracuje?
Tak. Uniwersytet Warszawski i Warszawa dają ogromne możliwości rozwoju i awansu. Tutaj można się i realizować i spełniać swoje marzenia, a przy tym osiągać nawet sukcesy, różnie mierzone – czy to stopniami i tytułami naukowymi, czy to publikacjami, a czasami sukcesami finansowymi. Jeden z naszych doktorantów, znakomity specjalista od teorii gier, powiedział mi kiedyś, że wybrał Uniwersytet Warszawski, bo jest „przewiewny”. Bo to uczelnia, w której myśli krążą, swobodnie napływają, przenikają się, inspirując kolejne osoby. To przestrzeń otwarta na różne pomysły, tradycje, kultury i religie.
Warto wiedzieć
Prof. Alojzy Z. Nowak
45 rektor w historii Uniwersytetu Warszawskiego. Ekonomista, absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego w SGPiS (obecnie Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). Studiował także na University of Illinois at Urbana – Champaign w USA, Uniwersytecie w Exeter (Wielka Brytania), w Antwerpii oraz na Free University of Berlin. W 2002 r. uzyskał tytuł profesora nauk ekonomicznych.
Z Uniwersytetem Warszawskim jest związany od roku 1984. Kierował Zakładem Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych, Katedrą Gospodarki Narodowej na Wydziale Zarządzania, a także całym Wydziałem Zarządzania. Był też dyrektorem Centrum Europejskiego UW. W latach 2012-2016 był prorektorem UW ds. badań naukowych i współpracy. Wykładał na uczelniach we Francji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Rosji, Chinach, Korei i RPA.
Marzenia i pasja kontra proza życia doktoranta
To dobrze, że jest miejsce na marzenia, ale co pan odpowie młodym naukowcom, którzy skarżą się, że ich pensje nie wystarczają „do pierwszego”, a o granty na badania jest coraz trudniej?
Powiem coś, co może jest dzisiaj niepopularne, ale w moim przekonaniu najważniejsze. W życiu prywatnym, ale nade wszystko zawodowym, trzeba mieć pasję i marzenia, które chce się zrealizować, i być w tym konsekwentnym. Trzeba też umieć podnieść się, kiedy coś się nie udaje. Zawsze jest wyjście z każdej sytuacji, a porażka jest drogą do sukcesu. Problemy z nauką są różnorodne. Ale przecież żadna dziedzina życia czy obszar zawodowy nie jest ich pozbawiony.
Nie boi się pan, że doktoranci, którzy skarżą się, że nie stać ich nawet na wynajem mieszkania, skoczą panu do oczu za to, że chce pan, by żyli ideą?
Nie chcę, żeby żyli wyłącznie ideą. Na uczelni robimy wszystko, co jest tylko możliwe, aby stale poprawiać sytuację materialną naszych doktorantów, zwiększając im m.in. stypendia oraz oferując najlepszym z nich pracę. Remontujemy dla nich także hotel doktorancki, a dla młodych pracowników niedługo rozpoczniemy budowę nowych mieszkań.
Chcę, żeby na uczelni poświęcili czas głównie na badania i pisanie dysertacji. Cieszę się, gdy widzę, że wykazują się aktywnością naukową. Im bardziej interesująca praca doktorska, tym większa szansa, iż zostanie ona zauważona na arenie krajowej, niekiedy nawet europejskiej czy międzynarodowej. To nie są pojedyncze przypadki.
Często powtarzam natomiast studentom i doktorantom, że pisanie doktoratu nie może być celem samym w sobie, że także pisanie habilitacji nie może być celem, że takim celem nie może być nawet chęć zdobycia tytułu profesora. Dochodzenie do zamierzonego celu należy połączyć z pasją i zaangażowaniem. Wtedy łatwiej o osiąganie sukcesu, który nierzadko ma także wymierny finansowy charakter.
Czy każdy, kto do pana przyjdzie i powie: „mam pomysł na badania”, dostanie na nie pieniądze?
Na ten problem należy spojrzeć nieco inaczej. Nie wystarczy tylko pomysł. Ja właściwie nikomu nigdy nie odmówiłem finansowania, jeśli ktoś dobrze uzasadnił swój pomysł na badania naukowe. Doceniam też zalety wyjazdów na konferencje, ale nie po to, aby się tam pokazać, lecz gdy jest to uzasadnione względami naukowymi, czyli np. prezentacją wyników badań, uczestnictwem w panelu, przewodniczeniem sesji czy wykładem.
Budżet nigdy nie udźwignie rozwoju nauki
W środowisku akademickim wrze, po tym, jak minister finansów przedstawił plan budżetu na naukę na 2026 rok – mniejszy niż tegoroczny. To kompletnie nie odpowiada ani oczekiwaniom sektora, ani obietnicom składanym przez rząd. Minister nauki na spotkaniu rektorów w Lublinie wyraził nadzieję, że w trakcie roku budżetowego znajdą się dodatkowe pieniądze. Czy powiedział skąd?
Jeśli liczy pani na to, że skrytykuję ministra, to jest to oczekiwanie bezzasadne. Dotychczas współpracujemy ze sobą bardzo dobrze, zresztą tak jak z jego poprzednikami. Dzięki temu rozwiązujemy różne problemy z korzyścią dla uniwersytetu. To jest dla mnie wartość nadrzędna.
Faktem natomiast jest, że środki przeznaczone na finansowanie nauki i szkolnictwa wyższego są i będą niewystarczające. Z jednej strony jest to zrozumiałe w obliczu istniejącej sytuacji międzynarodowej, m.in. wojny w Ukrainie. Z drugiej zaś strony widzimy możliwości wspierania nauki przez zamawianie badań także przez inne ministerstwa niż resort nauki, niekiedy bardziej zasobne finansowo. Mam na myśli m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Cyfryzacji, Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
Widzimy możliwości wspierania nauki przez zamawianie badań także przez inne ministerstwa niż nauki, niekiedy bardziej zasobne finansowo. Mam na myśli m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Cyfryzacji, Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
Uniwersytet Warszawski we współpracy z innymi czołowymi polskimi uczelniami jest aktywny w tworzeniu środowiska krajowego i zagranicznego dla wspierania rozwoju badań. Chcemy wykorzystywać ich wyniki do komercjalizacji i tworzenia startupów, dających szanse na jeszcze większe zbliżenie nauki i biznesu. Widać w tej materii coraz większe zrozumienie i wsparcie, zarówno poszczególnych instytucji rządowych, jak i firm działających w Polsce.
W jakiej części dzisiaj na budżet Uniwersytetu Warszawskiego składają się środki z budżetu państwa, a jaką część finansowania pozyskujecie własnymi staraniami?
Głównym sponsorem UW wciąż są podatnicy, czyli budżet państwa. Łączny budżet UW to niemal 2,3 mld zł rocznie. Subwencja budżetowa to około 1,1 mld zł. Ponadto na badania pozyskujemy z grantów i konkursów w kraju i za granicą około 700 mln. Mamy też środki inwestycyjne, głównie z instytucji publicznych – to około 210 mln zł. Reszta to przychody z opłat za studia, środki ze sprzedaży licencji i patentów, umów zleconych itp.
Czyli 290 mln zł z wpływów z zewnątrz. Czy ta kwota rośnie?
Na razie niestety nie. Potrzebne są pewne zmiany. Z budżetu publicznego będzie bardzo trudno sprostać potrzebom związanym z finansowaniem badań i szkolnictwa wyższego. Jestem zwolennikiem korekty systemu finansowania uniwersytetów, tj. znaczącego dodania komponentu środków zewnętrznych poza grantami i subwencją. A inwestowanie w naukę po prostu się opłaca. Liczne badania dowodzą, że każda złotówka zainwestowana w naukę zwraca się cztero-siedmiokrotnie. Jest to najlepsza z możliwych inwestycji.
Kapitał na rozwój nauki i uczelni czeka na wzięcie
Minister nauki Marcin Kulasek na wspomnianym spotkaniu z rektorami,przyznał, że trwają dyskusje nad możliwością zaangażowania spółek z udziałem Skarbu Państwa w finansowanie polskiej nauki. Czy taki model działa za granicą?
Na świecie bardzo często różnego rodzaju firmy czy organizacje użyteczności publicznej współfinansują uczelnie i badania. Rozmawiałem o możliwych rozwiązaniach z panem ministrem Kulaskiem, a także z jego poprzednikami. Oczywiście, bardzo doceniamy obecny wkład firm, bo one współfinansują choćby sport akademicki, stypendia dla utalentowanych studentów czy zamawiane badania.
Ale potrzebujemy znacznie większego dopływu środków. Jestem przekonany, że pieniądze budżetowe nigdy nie wystarczą na sfinansowanie wszystkich potrzeb rozwojowych polskiej nauki. Ten nowy model dofinansowania nauki musi zakładać stworzenie dodatkowych źródeł.
Jakie rozwiązania w Polsce pan by rekomendował? Odpisy od podatku? Możliwość większych darowizn w zamian za jakieś ulgi?
Uniwersytet Warszawski ma około 40 tys. studentów. Zatrudniamy ok. 4,3 tys. naukowców na stałe i dodatkowy tysiąc przyjezdnych gościnnie. Nasz budżet, jak wspomniałem, to 2,3 mld zł. Dla porównania Uniwersytet Stanforda w Kalifornii – prywatna uczelnia – kształci około 17 tys. studentów, zatrudnia 3 tys. naukowców, a budżet tej uczelni to 8,5 mld dolarów. Do tego dochodzi jeszcze ponad 35 mld dolarów w postaci kapitału żelaznego (ang. endowment), który może być inwestowany po to, by wypracowane zyski służyły do finansowania strategicznych projektów uczelni.
I to jest droga, którą powinny pójść uniwersytety w Polsce – tworzyć fundusze żelazne, nastawione na inwestowanie i rozwój uczelni.
Źródłem kapitału do stworzenia funduszu żelaznego mogłaby być np. emisja obligacji uczelnianych. W przypadku Uniwersytetu Warszawskiego budowanie kapitału żelaznego powinniśmy zacząć od około 5-10 mld zł. Już kilka lat temu rozmawiałem o tym z dwoma bankami – były tym zainteresowane. Żeby to było możliwe, potrzebna jest zmiana regulacji prawnych.
Droga, którą powinny pójść uniwersytety w Polsce – tworzyć fundusze żelazne, nastawione na inwestowanie i rozwój uczelni.
Źródłem kapitału do stworzenia funduszu żelaznego mogłaby być np. emisja obligacji uczelnianych. W przypadku Uniwersytetu Warszawskiego budowanie kapitału żelaznego powinniśmy zacząć od około 5-10 mld zł.
Cały proces wymagałby też uporządkowania kilku obszarów. W przypadku UW – doszacowania wartości księgowej do rynkowej stołecznych nieruchomości należących do uniwersytetu. Mamy w Warszawie około 850 tys. m kw. gruntów, a pod dachem – 630 tys. m kw. W dokumentach mamy zapisane, że nasza wartość wynosi około 5,5 mld zł. A sam kampus w centrum miasta z przyległościami – około 12-14 ha gruntów. Według wyceny rynkowej wart jest 12-15 mld zł.
Realna wycena majątku da nam znacznie większe możliwości przy ewentualnej emisji obligacji, bo jest to ogromne zabezpieczenie.
W dokumentach mamy zapisane, że wartość majątku UW wynosi około 5,5 mld zł. A realnie sam kampus w centrum miasta z przyległościami to około 12-14 ha gruntów. Według wyceny rynkowej wart jest 12-15 mld zł.
Ile wart jest talent i intelekt
A wie pan, czego zabrakło w pana wyliczeniu, panie profesorze? Nie uwzględnił pan majątku niematerialnego – wartości nauki. Czy to się nie liczy?
Ma pani rację, kapitał intelektualny jest bardzo istotny, a może nawet najważniejszy. Niezmiernie trudno jest go wycenić, ale uwzględnić go także należy. Afera w Polsce z tzw. papierniami i punktozą pokazała, że publikacje i system pozyskiwania punktów nie jest do końca wiarygodny, albo nie zawsze jest wiarygodny. Na świecie już wcześniej ocena bibliometryczna, w której liczyły się tylko publikacje, przestała być tak istotna, jak kiedyś.
Ale to nie znaczy, że potencjału naukowego i badawczego oszacować się w ogóle nie da. Kilka osób pracujących na Uniwersytecie Warszawskim zbliża się do uzyskania Nagrody Nobla z różnych dziedzin. To światowej klasy naukowcy, doceniani na uniwersytetach amerykańskich czy europejskich. Nasz uniwersytet chce odgrywać coraz większą rolę w kształtowaniu i implementacji zdobyczy naukowych w Polsce. Szanse na podniesienie na wyższy poziom jakości badań dostrzegam między innymi w aktywnym uczestnictwie w Sojuszu 4EU+ [patrz: ramka – red]. Już teraz instytucje europejskich uniwersytetów tworzą coraz liczniejsze obszary współpracy, podejmują inicjatywy związane z innowacjami, transferami najnowocześniejszych technologii.
Warto wiedzieć
Sojusz Europejskich Uniwersytetów 4EU+
Sojusz Europejskich Uniwersytetów 4EU+ to transnarodowe stowarzyszenie strategiczne Uniwersytetu Karola w Pradze, Uniwersytetu w Heidelbergu, Uniwersytetu Paris-Panthéon-Assas, Uniwersytetu Sorbona w Paryżu, Uniwersytetu Kopenhaskiego, Uniwersytetu Genewskiego, Uniwersytetu w Mediolanie i Uniwersytetu Warszawskiego.
4EU+ ma jeden cel: stworzenie jednego, kompleksowego, badawczego Uniwersytetu Europejskiego przez nową jakość współpracy w zakresie nauczania, edukacji, badań i administracji.
Jak naciągnąć krótką kołdrę na wiele wydziałów
W budżecie na naukę na 2026 rok zaplanowano nieco ponad 44 mld zł. Co zrobić tu i teraz, mając mniejsze zasoby, niż by się chciało? Jak tym zarządzać? Czy ciąć liczbę kierunków studiów, wydziałów i badań, i specjalizować się, koncentrując na wybranych dziedzinach czy aspektach? A może przeciwnie – maksymalnie rozdrobnić, żeby poszukać nowych pól do badań, nawet jeśli z mniejszymi środkami nie można ich będzie doprowadzić do końca?
Na Uniwersytecie Warszawskim szukamy innych rozwiązań. Nie ograniczamy kierunków – przeciwnie. Jednym z największych osiągnięć naszej uczelni jest utworzenie Wydziału Lekarskiego, który może być spoiwem i inspiracją do prowadzenia także międzywydziałowych badań. Tworzone są multidyscyplinarne grupy badawcze, przygotowywane są kongresy międzynarodowe. Jestem przekonany, że to jeden z ważniejszych kierunków rozwoju całego uniwersytetu. Przyczyni się do lepszego wykorzystania potencjału naszego uniwersytetu w zakresie nauk ścisłych i przyrodniczych, a również społecznych i humanistycznych. Rozwój niezależnych dyscyplin z własnymi standardami i priorytetami powinny być w możliwie największym stopniu istotne z ekonomicznego oraz społecznego punktu widzenia.
Tworzenie kolejnych wydziałów w sytuacji, gdy uczelnie, a więc i UW, są niedofinansowane?
I tu wracamy do konieczności docierania do dodatkowych źródeł pieniędzy na naukę. Polityka wobec uczelni w Polsce wymaga doprecyzowania. Powiedzenia jasno tym, którzy zarządzają uczelniami, że mają wolność decydowania, gdzie sięgają po kapitał.
U nas to razi, a prezydent Oxfordu przez ostatnich 15 lat był jednocześnie prezydentem BBC i wszyscy byli szczęśliwi, że Oxford mógł się tam bardzo efektywnie prezentować.
Trzeba ochronić badania podstawowe, bo to fundament
W Polsce trwa dyskusja o potrzebie komercjalizacji badań naukowych – tak, aby gospodarka też mogła czerpać z pracy naukowców. Pan podkreśla wagę badań podstawowych. Czy badania podstawowe i projekty o wyższej użyteczności technologicznej należy finansować w równych proporcjach, czy któreś są ważniejsze?
W żadnym razie nie powinniśmy się fiksować tylko na badaniach technicznych. Uniwersytet Warszawski kształtujemy jako instytucję wszechstronną, obejmującą zakresem swoich badań i kształcenia możliwie najszersze spektrum nauki.
Nie można jednoznacznie ocenić nauk podstawowych, np. w matematyce, bo tu rzadko widać od razu efekty. Wiele odkryć naukowych jest przypadkowych. Nie wszystko da się zaplanować, ale bardzo ważne jest to, by kształtować kulturę myślenia, rozumienia świata, potrzeby poszukiwania prawdy i sposobów dochodzenia do niej. Dlatego tak ważne są właśnie badania podstawowe.
Rozumiem, że szeroko rozumiany biznes i jego otoczenie słusznie oczekują, że badania naukowe będą w większym stopniu prowadziły do konkretnych efektów. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że bez wyników badań podstawowych nie będzie później badań stosowanych. Bez badań podstawowych nie będzie tego etapu, gdy możemy mówić o komercjalizacji wynalazku. Bez uniwersytetów nie będą mogły dobrze funkcjonować inne uczelnie, w tym politechniki, albo przynajmniej nie z takim sukcesem jak teraz.
Bez wyników badań podstawowych nie będzie później badań stosowanych. Bez badań podstawowych nie będzie tego etapu, gdy możemy mówić o komercjalizacji wynalazku. Bez uniwersytetów nie będą mogły dobrze funkcjonować inne uczelnie, w tym politechniki, albo przynajmniej nie z takim sukcesem jak teraz.
A nie mówi pan tak dlatego, że zarządza pan uczelnią, która jednak patentami technicznymi nie stoi?
Gdy nasi młodzi matematycy, informatycy czy fizycy wygrywają na świecie różnego rodzaju konkursy, polegające na programowaniu czy pisaniu algorytmów, to pracują na najwyższym poziomie, ale bezpośredniego przełożenia na naukę czy jakąś innowację od razu przecież nie ma. Ktoś mógłby się więc zastanawiać, po co to robimy? Robimy to dlatego, że część elementów wypracowywanych przez naszych fizyków czy matematyków jest wykorzystywana przez innych uzdolnionych badaczy do konstruowania narzędzi nowego etapu rozwoju świata.
Łączenie wody i ognia daje w nauce świetne efekty
To, co mnie bardzo cieszy, to interdyscyplinarność naszych studentów i naukowców. Na seminariach archeologicznych, historycznych czy filozoficznych, pojawiają się matematycy i fizycy. Te projekty międzydyscyplinarne są jednymi z najciekawszych projektów prowadzonych dziś na UW. Świetnie to widać w szkołach doktorskich – których nie byłem zwolennikiem, ale dziś widzę ich dużą korzyść dla uczelni w postaci synergii pomysłów.
Staramy się też, żeby nasz wydział lekarski był takim hubem łączącym nauki medyczne i nauki przyrodnicze, dostrzegając przy tym potrzebę humanizacji medycyny, uczenia o etyce, moralności oraz wypracowując umiejętności zarządzania w tym sektorze. Symboliczne jest także to, że nowy budynek wydziału psychologii jest ulokowany w sercu nauk przyrodniczych, zaraz obok Centrum Nowych Technologii.
Matka resortowa od aniołów biznesu
Chciałbym, żeby taką interdyscyplinarność docenili też politycy. Brakuje nam aniołów biznesu. Może nim być prezes firmy, ale może też minister. Rekomenduję utworzenie specjalnego funduszu łączącego środki publiczne i prywatne, stworzonego z jednej strony przez ministerstwa zajmujące się nauką, cyfryzacją, technologiami, obroną i zdrowiem, a z drugiej przez różne firmy.
Brakuje nam aniołów biznesu. Może nim być prezes firmy, ale może też minister. Rekomenduję utworzenie specjalnego funduszu łączącego środki publiczne i prywatne, stworzonego z jednej strony przez ministerstwa, a z drugiej przez różne firmy.
Czy to też może być element tego modelu, o wypracowywaniu którego mówi minister nauki?
Mam taką nadzieję. Wielokrotnie o tym z ministrem rozmawiałem. Jestem absolutnie przekonany, że gdyby tak utworzona grupa inwestorska zwróciła się do siedmiu czy dziesięciu największych i najsilniejszych uczelni, mówiąc: „pokażcie co macie”, to owoce takiej kooperacji zobaczylibyśmy już w ciągu roku, może półtora. Wiele uczelni ma do zaoferowania bardzo dużo ciekawych, zaawansowanych projektów, atrakcyjnych dla gospodarki czy sektora obrony, tylko dziś nie mają okazji ich zaprezentować i wdrażać. Czekanie na indywidualnego inwestora czy partnera, który dokończy badania, albo wykupi licencję, może w tych przypadkach oznaczać stratę czasu i dotychczasowych efektów ich badań.
Pan też ma takie projekty gdzieś na uczelni, na różnych wydziałach, o których myśli pan, że gdyby były pieniądze, to one naprawdę mogłyby się szybko skomercjalizować czy trafić do produkcji?
Mamy takich projektów przynajmniej kilkanaście. I powoli znajdujemy dla nich partnerów biznesowych.
Kwantowe technologie badane przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego przyczyniają się do rozwoju prototypu odbiornika dla misji kosmicznych. Dr hab. Michał Parniak z Centrum Optycznych Technologii Kwantowych w Centrum Nowych Technologii UW realizuje projekt na zlecenie Europejskiej Agencji Kosmicznej. Zespół prof. Jacka Jemielitego z Centrum Nowych Technologii UW wraz z badaczami m.in. z Wydziału Fizyki UW opracował metodę zwiększania trwałości mRNA. Laboratorium Związków Biologicznie Czynnych UW oferuje usługi analityczne m.in. dla przemysłu farmaceutycznego i kosmetycznego. Nasza uczelnia jest członkiem Mazowieckiego Klastra Chemicznego, który zrzesza uczelnie, park przemysłowy, sektor badawczy i biznes. Współpraca dotyczy m.in. nowych źródeł energii, medycyny, farmacji.
Chciałbym też podać przykład tzw. edukacji celowanej. Działamy na rzecz utworzenia wojskowego kierunku medycznego na Uniwersytecie Warszawskim. Jest ogromne zapotrzebowanie na wojskowych medyków, lekarzy obytych z medycyną pola walki. To wiedza wartościowa również w medycynie katastrof czy zdarzeniach masowych.
Co należałoby zaoferować polskim przedsiębiorstwom, żeby chciały więcej inwestować w badania i rozwój oraz w rozwijanie uczelnianych wynalazków?
W moim odczuciu to, czego firmom najbardziej brakuje, żeby chciały inwestować we współpracę z uczelniami, to poczucie, że władza to ceni, doceni, szanuje i wspiera. Klimat biznesowy i kultura inwestowania to są ważne rzeczy, których nie da się jednak zadekretować. Potrzebne jest przekonanie, że to, co się robi na uczelniach, ma wartość i znaczenie dla rozwoju cywilizacyjnego państwa.
Biznes chciałby błogosławieństwa?
Tak, chciałby swojego rodzaju pochwały od władzy publicznej, za to, że wspiera, że zamawia na polskiej uczelni jakiś produkt, co będzie mieć dalsze pozytywne konsekwencje dla gospodarki kraju. Czasami myślę, że w Polsce szacunek okazywany biznesowi za współpracę z sektorem nauki miałby znaczenie nie mniejsze niż ulgi podatkowe. Choć oczywiście stabilność i przewidywalność polityki podatkowej są również niezmiernie ważne.
To, czego firmom najbardziej brakuje, żeby chciały inwestować we współpracę z uczelniami, to poczucie, że władza to ceni, doceni, szanuje i wspiera. Biznes chciałby pochwały od władzy publicznej, za to, że na uczelni zamawia jakiś produkt, co będzie mieć dalsze pozytywne konsekwencje dla gospodarki kraju.
Vivat Akademia!
Za chwilę zaczyna się nowy rok akademicki. Czy odczuwacie skutki niżu demograficznego? Przyjął pan w tym roku mniej osób? Rektor SGH prof. Piotr Wachowiak powiedział w wywiadzie, że jest tak źle, iż uczelnie będą musiały się łączyć albo likwidować. UW też to dotyczy?
Nie. Dla najlepszych uczelni wyższych to nie jest zasadniczy problem. Trzeba tylko być w gronie czołowych uniwersytetów. Tym się szczycę, że ani Harvard, ani Uniwersytet Warszawski nie odczuwają niżu demograficznego. W tym roku mieliśmy o około 4 tys. kandydatów więcej niż rok temu. Mimo że poprzeczkę zawiesiliśmy wysoko, to na niektórych wydziałach było ponad 20 chętnych osób na jedno miejsce. Każdego roku przyjmujemy około 16 tys. nowych studentów.
Akademiki – wyolbrzymiony problem?
A jak pan patrzy dziś z perspektywy na aferę o akademiki i stołówki studenckie z końca ubiegłego roku akademickiego? Studenci domagali się więcej akademików i taniego żywienia. Zaczął pan budować nowe obiekty?
To nie była afera, pani redaktor! Tak nie możemy o tym mówić.
Była pikieta, banery, były pretensje, wszystko publicznie, więc chyba jednak mała afera była.
Dobrze, że pani porusza ten temat. Te pikiety były niestety inspirowane politycznie, „podpuszczano” wąską grupę studentów do protestów. Bo zupełnie nie ma podstaw, żeby twierdzić, że młodzież uniwersytecka nie ma gdzie mieszkać, albo gdzie się posilać.
Uniwersytet Warszawski nie ma problemów z zapewnieniem miejsc w akademikach. Mamy około 2700 miejsc w różnych obiektach. Przez ostatnich kilka lat nigdy nie doszliśmy do limitu, jeśli chodzi o ich obłożenie. Zawsze zostawało 50-60 wolnych miejsc, a po dwóch, trzech miesiącach od rozpoczęcia roku wolnych było już nawet 200. Sprawdziłem dokładnie te dane i przyznam, że sam byłem zaskoczony.
Uniwersytet Warszawski nie ma problemów z zapewnieniem miejsc w akademikach. Zawsze zostawało 50-60 wolnych miejsc, a po dwóch, trzech miesiącach od rozpoczęcia roku wolnych było już nawet 200.
Nasz uniwersytet jest chyba jedyną instytucją w Polsce, na pewno na Mazowszu, która wybudowała w ostatnim roku nowy akademik – oddaliśmy do użytku obiekt na około 400 miejsc. Akademiki są ważne. Miasto Warszawa było wobec nas szczodre i przekazało nam piękną działkę na Powiślu. Nie wykluczam, że wykorzystamy ją w celu wybudowania akademików, jeśli nowe będą potrzebne.
Nowa stołówka studencka powstała zaś w nowym BUW, czyli w budynku biblioteki i rozpocznie działanie 1 października. Zapraszam, kawa po 5-6 zł, a dwudaniowe obiady tańsze niż 20 zł.
Część domów studenckich wymaga gruntownego remontu i właśnie się do tego przygotowujemy na Kickiego i na Żwirki i Wigury. Część studentów pójdzie na ten czas mieszkać do akademików na osiedlu Przyjaźń – podpisaliśmy umowę na wynajem tam około 150 miejsc. Około 200 miejsc użyczy nam Politechnika Warszawska.
UW przyciąga studentów z Polski
Niektóre uczelnie stołeczne mają bowiem więcej studentów z Warszawy i regionu, a mniej studentów z innych części Polski. A na Uniwersytecie Warszawskim zaczęły się zmieniać trendy. U nas rośnie liczba przyjezdnych studentów i bardzo mnie cieszy, że przybywa nam studentów spoza Warszawy i województwa. Uważam to za sukces i chętnie witam pracowitych, utalentowanych ludzi z całej Polski.
Ten odpływ młodzieży do Warszawy oznacza jednak problemy dla lokalnych uczelni.
Nie chcę nikogo ani krytykować, ani oceniać, ale trzeba powiedzieć uczciwie, że wykształcenie regionalne to nie to samo, co wykształcenie w dużych ośrodkach akademickich. I, niestety, nie te same możliwości pracy i awansów zawodowych.
Trzeba powiedzieć uczciwie, że wykształcenie regionalne to nie to samo, co wykształcenie w dużych ośrodkach akademickich.
Trump jednak nie wystraszył naukowców z USA
Bardzo modnym tematem staje się w Polsce hasło „umiędzynarodowienie nauki”, co zbiegło się w czasie z doniesieniami z USA, o tym, jak administracja prezydenta Trumpa tnie dofinansowanie dla uczelni i instytucji badawczo-rozwojowych, w efekcie czego naukowcy z USA będą szukać miejsc do pracy w innych krajach. Czy należy się postarać o ich ściąganie do Polski? Mamy na to szansę?
Wygłaszałem niedawno za granicą wykład na temat wpływu polityki prezydenta Trumpa na uniwersytety. Ja nie oceniam czystej polityki, bo nie od tego jestem, ale przyswoiłem sobie niektóre fakty i liczby. Biura federalne obcięły wartość dofinansowania nauki na poziomie 4,5-5 mld dolarów. Dla porównania: tylko jeden Harvard, mający 20 tys. studentów, ma budżet wart 12,5 mld dolarów i ponad 55 mld kapitału żelaznego. Zatem te obcięte środki to była kropla w morzu amerykańskiego sektora nauki i badań.
Nie znam też przypadków znanych naukowców, którzy by opuścili Stany Zjednoczone i przyjechali do Europy. I nie spodziewam się ich odpływu z USA. Oczywiście szukam takich naukowców, mam na to środki, ale dotychczas żaden z nich się nie zgłosił.
Nie znam przypadków znanych naukowców, którzy by opuścili Stany Zjednoczone i przyjechali do Europy. Oczywiście też ich szukam, ale dotychczas żaden się nie zgłosił.
Może pojechali do Francji, Niemiec albo Wielkiej Brytanii?
Uniwersytet Warszawski jest częścią konsorcjum uniwersytetów: Heidelberg, Sorbona, Kopenhaga, Uniwersytet Genewski, Uniwersytet w Mediolanie i Uniwersytet Karola w Pradze. Chcemy w ciągu dekady zbudować Uniwersytet Europejski, który mógłby konkurować ze wschodnim i zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Ale do żadnej z tych bardzo dobrych uczelni nie przyjechał jeszcze nikt z USA na fali cięć budżetowych czy jakiejś niechęci do zagranicznych uczonych.
Nie jest to więc problem gorszego postrzegania Europy czy konkretnie Polski przez naukowców z Ameryki, tylko raczej braku potrzeby relokacji badaczy pracujących w Stanach.
Główne wnioski
- Jak zwiększać finansowanie szkół wyższych: Budżet UW wynosi 2,3 mld zł, z czego 1,1 mld zł to subwencja państwa. Rektor UW proponuje nowe źródła finansowania, np. utworzenie funduszu żelaznego przez emisję obligacji uczelnianych (5-10 mld zł). Dodatkowym źródłem mogłyby też być płatne badania zlecane przez inne resorty, np. obrony, cyfryzacji czy technologii.
- Interdyscyplinarność i komercjalizacja: UW rozwija interdyscyplinarne badania i stawia na współpracę między wydziałami ścisłymi i humanistycznymi czy przyrodniczymi. Prof. Alojzy Z. Nowak podkreśla znaczenie badań podstawowych, które prowadzą do późniejszych innowacji.
- Współpraca z biznesem: Zdaniem rektora, jednym z kluczowych problemów ograniczających współpracę nauki z biznesem jest brak silnego wsparcia ze strony władz publicznych, które powinny tworzyć sprzyjający klimat dla inwestycji biznesu w naukę. Prof. Alojzy Z. Nowak zauważa, że przedsiębiorstwa potrzebują nie tylko ulg podatkowych, ale także publicznego uznania dla ich zaangażowania w rozwój nauki.
