Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Newsy

„Zamknięcie” USA stało się faktem. Oto, co to oznacza w praktyce

Amerykański Kongres nie zdążył przyjąć budżetu przed rozpoczęciem nowego roku fiskalnego, co oznacza, że od 1 października wstrzymane zostaną prace większości agencji i urzędów federalnych. To pierwszy shutdown od czasu pierwszej kadencji prezydenta Donalda Trumpa, gdy trwał rekordowe 35 dni – najdłużej w historii. Obecne zamknięcie rządu następuje w momencie, gdy amerykańskie indeksy biją kolejne rekordy, a ceny złota osiągnęły historyczne szczyty. Wszystko to dzieje się w atmosferze ostrych politycznych sporów: prezydent mówi m.in. o „zdruzgotanym wojną” Portland, a demokratom zarzuca, że chcą finansować darmową opiekę zdrowotną dla nielegalnych imigrantów.

Na zdjęciu zatrzymanie przebranej za Statuę Wolności uczestniczki protestu przed amerykańskim Kapitolem
Obecny shutdown ma miejsce w czasie, gdy polityczna retoryka w USA zaostrza się. Na zdjęciu zatrzymanie przebranej za Statuę Wolności uczestniczki protestu przed amerykańskim Kapitolem. Waszyngton, 25 września 2025 r. Fot. Yasin Ozturk/Anadolu via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego doszło do kolejnego shutdownu rządu USA.
  2. Co ten shutdown oznacza w praktyce.
  3. Jakie mogą być skutki amerykańskiego shutdownu dla rynków finansowych.

Republikańska większość nie zdecydowała się przedłużyć dopłat do ubezpieczenia zdrowotnego, wprowadzonych za prezydentury Joe Bidena jako rozwiązanie tymczasowe (ze względu na jego słabą pozycję w Kongresie). W efekcie amerykańskie rodziny mogą stanąć w obliczu bardzo nieprzyjemnej niespodzianki – gwałtownych i znaczących podwyżek składek.


To właśnie system ubezpieczeń zdrowotnych stał się główną kością niezgody w Kongresie. Prezydent Trump, w charakterystyczny dla siebie sposób, przedstawia problem jako finansowanie świadczeń dla nielegalnych migrantów – co nie znajduje potwierdzenia w faktach, ponieważ ta grupa i tak nie ma dostępu do takich ubezpieczeń.

Wbrew twierdzeniom Trumpa i wiceprezydenta JD Vance’a sprawa nie dotyczy nielegalnych migrantów. Ci bowiem w ogóle nie mają prawa do takiego ubezpieczenia.

Jak zauważył w swoim komentarzu noblista Paul Krugman, sama podwyżka sprawi, że zdrowsi obywatele będą mieli jeszcze mocniejszy powód, by zrezygnować z ubezpieczenia. W systemie pozostaną wówczas głównie osoby przewlekle chore, co dodatkowo podniesie koszty i jeszcze bardziej podbije wysokość składek.

Krugman – zwolennik powszechnej opieki zdrowotnej na wzór europejski, której USA pozostają jedynym krajem OECD pozbawionym – ocenia, że demokraci słusznie wybrali ten temat do politycznej walki. Nie wojna celna, lecz właśnie zdrowie, bo miliony Amerykanów wkrótce zobaczą te podwyżki na swoich rachunkach.

To z tej sprawy demokraci uczynili warunek współpracy przy przyjęciu budżetu.

Demokraci przed szansą uzyskania większości w Kongresie

W USA ustawa budżetowa wymaga 60 głosów w Senacie. Republikanie mają obecnie większość – 53 miejsca na 100 – ale do przyjęcia budżetu potrzebują wsparcia części demokratów. We wtorek udało im się zdobyć kilka głosów opozycji, jednak to wciąż za mało.

Ich przewaga w Senacie i w Izbie Reprezentantów może być wkrótce podważona. Jesienią 2026 r. odbędą się wybory uzupełniające w połowie kadencji prezydenta (tzw. midterms). Demokratom wystarczą trzy dodatkowe mandaty, aby odzyskać większość w Izbie Reprezentantów.

Historycznie partia prezydenta traci poparcie w midterms. Notowania Donalda Trumpa są wyjątkowo słabe – znacznie niższe niż na tym samym etapie jego pierwszej kadencji czy prezydentury Bidena. Komentatorzy podkreślają jednak, że przed demokratami długa droga, by przejąć kontrolę nad Kongresem.

Kampania wyborcza trwa już w najlepsze. Administracja Trumpa oskarża demokratów o „szantaż” w pracach nad budżetem. Sam prezydent przekonuje, że w stanach przez nich rządzonych trwa wojna z radykalną lewicą. W ostatnich dniach ogłosił nawet, że stolica Oregonu – Portland – została przejęta przez „terrorystów z Radykalnej Lewicy” i pogrążyła się w stanie anarchii.

Donald Trump w stanie wojny z liberalnymi stanami

Prezydent oficjalnie uzasadnił wysłanie 200 członków Gwardii Narodowej, powołując się na raporty o „pobitych funkcjonariuszach, terroryzowanych obywatelach i zbezczeszczonym mieniu”. W jego własnych słowach Portland zostało „spustoszone przez wojnę”.

Na zdjęciu centrum Portland w dniu, w którym Trump wysłał do „pogrążonego w stanie wojny" miasta wojsko
Na zdjęciu centrum Portland w dniu, w którym Trump wysłał do „pogrążonego w stanie wojny" miasta wojsko. Fot. Mathieu Lewis-Rolland/Getty Images

Ta retoryka dotyczy jednak relatywnie umiarkowanych protestów – słabnących w porównaniu z falą z czerwca – wymierzonych w działania ICE, agencji odpowiedzialnej za walkę z nielegalną imigracją. W praktyce, za prezydentury Trumpa, działania ICE coraz częściej przybierają formę nagonki na osoby o ciemniejszym kolorze skóry. Potwierdzono także przypadki deportacji obywateli USA, którym odmawiano konstytucyjnego prawa do procesu. Tymczasem konstytucja gwarantuje to prawo wszystkim zatrzymanym na terenie Stanów Zjednoczonych. I to bez względu na obywatelstwo, nawet w przypadku osób określanych przez administrację jako „nielegalni obcy”.

Równolegle republikanie rozpoczęli już kampanię przed wyborami uzupełniającymi. W Teksasie i Missouri w ostatnich tygodniach zmieniono granice okręgów wyborczych w sposób zwiększający szanse kandydatów Partii Republikańskiej. Do tego typu działań zachęca sam prezydent, otwarcie mówiący o swoich intencjach. „Odwetowe” zmiany planuje również Kalifornia – zarządzana przez gubernatora Gavina Newsoma, obecnie głównego faworyta demokratów w wyścigu o nominację prezydencką.

Polecamy: Nowe dokumenty ws. Epsteina zawierają wzmianki o spotkaniach z Elonem Muskiem czy Peterem Thielem

Co amerykański shutdown oznacza w praktyce?

W takiej napiętej politycznej atmosferze wkraczamy w shutdown, który oznacza m.in., że średnio każdego dnia zamknięcia rządu na przymusowym urlopie znajdzie się około 750 tys. pracowników federalnych. Wśród nich nie będzie agentów ICE, uznanych przez rząd za „kluczowych”. Normalnie funkcjonować będą również FBI i inne organy ścigania.

Liczba pracowników na urlopie może się zmieniać z dnia na dzień, ale wszyscy otrzymają wynagrodzenie po zakończeniu shutdownu. Oznacza to, że amerykański podatnik zapłaci za ich pracę, mimo że w tym czasie nie będą jej wykonywać. Wynagrodzenie otrzymują także członkowie Kongresu, nawet w okresie zawieszenia finansowania.

Shutdown wpływa na dostępność i zakres niektórych usług. Administracja Trumpa może pozostawić część obiektów – np. parki narodowe – otwartych, jednak ich funkcjonowanie będzie ograniczone.

Informację o utrudnieniach opublikowała już Amerykańska Ambasada w Warszawie.

„W związku z przerwą w finansowaniu budżetowym działalność tego konta zostaje tymczasowo ograniczona. Do czasu pełnego wznowienia pracy będziemy publikować jedynie komunikaty dotyczące bezpieczeństwa i sytuacji nadzwyczajnych” – napisała w komunikacie.

Planowe usługi związane z obsługą paszportów i wiz – zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w placówkach dyplomatycznych USA za granicą – będą kontynuowane „w miarę możliwości”.

Personel sił zbrojnych pozostaje na stanowiskach, jednak Pentagon zapowiedział wysłanie do domów około połowy swoich cywilnych pracowników. Wizyty zagranicznych gości mają zostać anulowane – chyba że kierownictwo Pentagonu zdecyduje inaczej.

Czy będzie kolejny rekord?

Jeśli chodzi o czas trwania shutdownu, rekord należy do pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Wówczas doszło do najdłuższego w historii unieruchomienia rządu USA. Trwało ono 35 dni, od 22 grudnia 2018 r. do 25 stycznia 2019 r. Wcześniejszy shutdown miał miejsce w 2013 r., gdy prezydenta Baracka Obamę blokowali w Kongresie republikanie.

Według szacunków Kongresowego Biura Budżetowego (CBO) shutdown z przełomu 2018 i 2019 r. kosztował budżet 11 mld dolarów – głównie ze względu na niższe wydatki pracowników federalnych. Obecnie mówi się o potencjalnych kosztach rzędu 3–7 mld dolarów tygodniowo.

Czytaj także: Deficyt budżetu USA może wzrosnąć w dekadę o bilion dolarów

Co amerykański shutdown oznacza dla rynków finansowych?

– Reakcje rynku nie są szczególnie gwałtowne, ponieważ inwestorzy traktują go jako element politycznej gry, która prędzej czy później znajdzie rozwiązanie – zauważa dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.

Najsilniejsze ruchy widać na rynku złota. Dziś rano padł kolejny rekord, cena przekroczyła 39 tys. dolarów za uncję, mimo próby korekty dzień wcześniej.

– To jednak nie tyle efekt samego shutdownu, ile świetny pretekst do podgrzania nastrojów na rynku. Ten znajduje się już w fazie „hossy różowych okularów” – dodaje Przemysław Kwiecień.

Poza złotem reakcje są umiarkowane: Wall Street pozostaje blisko historycznych maksimów, a dolar lekko traci.

Ekspert podkreśla jednak, że „zamknięcie” rządu USA ma dla rynków jedną poważną konsekwencję – brak publikacji danych przez agencje rządowe. Najważniejszy jest w tym tygodniu raport z rynku pracy. Po dwóch słabszych odczytach inwestorzy liczyli na kolejne dane, które mogłyby wzmocnić oczekiwania dotyczące obniżek stóp procentowych w USA i silniej poruszyć giełdy. Tymczasem publikacja prawdopodobnie nie nastąpi.

Główne wnioski

  1. Shutdown rządu USA jest wynikiem głębokiego sporu politycznego – demokraci odmówili przyjęcia budżetu bez utrzymania dopłat do ubezpieczeń zdrowotnych.
  2. Retoryka polityczna w USA pozostaje skrajnie spolaryzowana – administracja prezydenta Trumpa w walce politycznej posługuje się kłamstwami i nierzadko ignoruje zasady prawa.
  3. Konsekwencje shutdownu dla gospodarki i obywateli są realne, choć umiarkowane – głównie dotyczą przerw w pracy instytucji publicznych i w publikacji danych makroekonomicznych.