Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Świat

Glony dusiciele. Jak algi topią islandzką fortunę łososiową?

Islandzkie fiordy, serce lokalnej akwakultury, znalazły się w kryzysie. Miliony łososi umierają w klatkach hodowlanych z powodu nadmiernego kwitnienia glonów, podsycanego zmianami klimatycznymi i eutrofizacją wód. Straty dla branży liczone są w setkach milionów euro, a perspektywy dla hodowców i inwestorów pozostają niepewne.

Farma rybna w fiordzie Berufjörður na Islandii
Farma rybna w fiordzie Berufjörður na Islandii. Fot. NDStock/ Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego zakwity glonów stały się tak poważnym zagrożeniem właśnie teraz.
  2. Jakie są realne koszty kryzysu dla hodowców i lokalnych społeczności.
  3. Czy inwestycje w zamknięte systemy akwakultury mogą stać się ratunkiem dla islandzkiego przemysłu rybnego.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Islandzki przemysł akwakultury w 2025 r. stanął w obliczu kryzysu, który może wstrząsnąć fundamentami lokalnych gospodarek. Choć od lat hodowle łososia – prowadzone przez firmy takie jak Arctic Fish czy Kaldvik – były symbolem sukcesu, tworząc miejsca pracy w odległych wioskach i przyciągając zagraniczne inwestycje, tegoroczny sezon ujawnił słabości całego ekosystemu. Zakwit glonów, nasilony przez zmiany klimatyczne i nadmiar składników odżywczych w wodzie, doprowadził do katastrofy w fiordach Islandii.

Glony – głównie dinoflagellaty i diatomee – rozmnażały się w tempie dotąd niespotykanym. Nadmiar azotu i fosforu pochodzący z odchodów ryb oraz resztek karmy tworzył środowisko idealne dla ich proliferacji. Jedna klatka o średnicy 35 m, mieszcząca około 100 tys. łososi, generuje ilość ścieków porównywalną z odpadami miejskimi pięćdziesięciotysięcznej miejscowości – ostrzegają norweskie służby ochrony środowiska. W zamkniętych fiordach, gdzie woda wymienia się powoli, skutkiem tego procesu była hipoksja: poziom tlenu spadł dramatycznie, a ryby, uwięzione w siatkach, nie były w stanie oddychać. Ich skrzela pokrywał śluz, ciała puchły, a stres masowo wywoływał śmierć.

Na farmie Kaldvik w Eastfjords między listopadem 2024 a lutym 2025 r. padło niemal 1,2 mln smoltów – młodych łososi. To oznaczało nie tylko ogromną stratę biologiczną, lecz także poważne konsekwencje ekonomiczne. Kryzys uderzył nie tylko w firmy hodowlane, lecz także w lokalne społeczności. Spadły dochody, a plany inwestycyjne w niektórych fiordach musiały zostać wstrzymane.

Problem strukturalny

Eksperci podkreślają, że problem ma charakter strukturalny. Klatki pozostają zależne od równowagi ekologicznej fiordów. Nadmierne gromadzenie się odpadów organicznych przyspiesza proces eutrofizacji, który w połączeniu z cieplejszą wodą staje się trudny do kontrolowania. Islandzkie władze i branża akwakultury rozpoczęły prace nad nowymi strategiami – od lepszego zarządzania odżywianiem ryb po inwestycje w systemy filtracji i monitoringu jakości wody. Jednak tegoroczna katastrofa pokazuje, że rozwój przemysłu rybnego, choć lukratywny, nie jest wolny od ryzyka. Ekosystem fiordów wymaga ostrożnej, zrównoważonej eksploatacji.

„Głównym powodem strat jest wysoki koszt związany z niskim wykorzystaniem naszych mocy produkcyjnych. Zakwit glonów i eutrofizacja wymuszają wczesne żniwa, co podnosi koszty i obniża ceny do 6 euro/kg. Inwestorzy muszą zrozumieć, że bez przejścia na zamknięte systemy przychody spadną o kolejne 20 proc. Straty biologiczne pochłoną miliardy koron” – mówi Vider Aspehaug, szef islandzkiej firmy Kaldvik w rozmowie z Visir.

Glony w natarciu

W 2025 r. kryzys związany z zakwitami glonów w islandzkich fiordach osiągnął nowy poziom intensywności, ujawniając w pełni wrażliwość lokalnego ekosystemu i gospodarki na zmiany środowiskowe. Chłodne, bogate w składniki mineralne wody Islandii, które dotąd sprzyjały stabilnej hodowli łososia, stały się idealnym środowiskiem dla masowego rozwoju fitoplanktonu. Wzrost temperatury powierzchniowej o zaledwie 0,5 st. C, będący konsekwencją globalnego ocieplenia, sprawił, że zakwity glonów stały się częstsze i bardziej zabójcze. W nocy, gdy fotosynteza ustaje, glony pochłaniają tlen, tworząc martwe strefy. Stężenie w nich spada poniżej 2 mg/l – poziomu krytycznego dla przeżycia łososia.

Na farmach w Westfjords, gdzie Arctic Fish utrzymuje 21,8 tys. ton ryb w dziesięciu klatkach, monitoring podwodny wykazał, że glony gęsto oplatają siatki, blokując cyrkulację wody. Ryby, zatłoczone po 25 kg na m sześc., walczą o przestrzeń, osłabiają się nawzajem, a następnie poddają toksynom uwalnianym przez gnijące glony. W Dyrafjörður chaos pogłębiły skutki wcześniejszej ucieczki 27 tys. łososi z klatki Arctic Fish w 2023 r. Ryby te, zainfekowane pasożytami, miały osłabioną zdolność powrotu do rzek i hybrydyzacji z dzikimi populacjami. To czyniło je jeszcze bardziej podatnymi na toksyny.

Dzikie łososie, których w Islandii pozostało już tylko ok. 70 tys., migrowały przez wody nasycone fitoplanktonem, tracąc orientację i siłę, co dodatkowo zwiększało śmiertelność. Hodowcy, próbując ratować stada, stosują pompy tlenowe z łodzi. To jednak rozwiązanie tymczasowe, kosztujące dziesiątki tysięcy euro na każdą farmę i nieusuwające źródła problemu. W I kwartale 2025 r. śmiertelność w otwartych klatkach przekroczyła 40 proc., co potwierdzają raporty branżowe.

Islandia nie jest wyjątkiem – podobne zjawiska wstrząsają globalną akwakulturą. W Norwegii w 2024 r. padło 63 mln łososi, częściowo z powodu zakwitów glonów. W Szkocji produkcja spadła aż o 15 proc. Na Islandii, gdzie regulacje są słabsze i inspekcje sporadyczne, skutki są jeszcze bardziej dramatyczne. Raport Narodowego Urzędu Audytowego z 2023 r. wskazywał na niewystarczające przepisy, co pozwalało hodowcom oszczędzać na filtrach i systemach monitoringu.

Walka o przetrwanie

Islandzcy hodowcy, stojąc na krawędzi kryzysu, coraz poważniej rozważają inwestycje w technologie pozwalające obejść niszczycielskie zakwity glonów. Najbardziej obiecującym rozwiązaniem wydają się zamknięte systemy akwakultury, takie jak lądowe farmy Salmon Garden Samherji w Reykjanes. Umożliwiają one pełną kontrolę nad jakością wody, stężeniem tlenu i rozwojem glonów. Tego rodzaju instalacje, oparte na recyrkulacji wody i filtrach biologicznych, eliminują problem zakwitów, ale wymagają ogromnych nakładów. Koszt budowy jednej farmy sięga 100 mln euro. Produkcja jest średnio o 30 proc. droższa niż w tradycyjnych klatkach morskich.

W 2025 r. pierwsze partie łososia wyhodowane przez Gigante Salmon w systemie lądowym uniknęły strat spowodowanych glonami. To potwierdziło skuteczność tej metody. Arctic Fish z kolei inwestuje w zaawansowane sensory monitorujące stężenie tlenu i obecność glonów, umożliwiające wczesne ostrzeganie i szybką reakcję.

„Wyzwania biologiczne spowodowały wczesne żniwa i stratę 3 mln euro w EBIT – to spadek przychodów o 38 proc. r/r. Prognozujemy 15 tys. ton w 2025 r.” – stwierdził Bjørn Hembre, prezes Icelandic Salmon, w rozmowie z „SeafoodSource”.

Równolegle władze islandzkie zaczynają zaostrzać regulacje wobec otwartych klatek. Po śledztwie w Kaldvik, które ujawniło naruszenia dobrostanu ryb – w tym złe warunki transportu i niską jakość wody – rząd zapowiedział zakaz stosowania otwartych klatek do 2030 r. Ponadto wszczęto proces przeciwko kolejnej dużej farmie, żądając cofnięcia licencji z powodu zagrożeń dla dzikich populacji łososi. Te restrykcje, choć w krótkim terminie bolesne dla branży, mogą w dłuższej perspektywie uratować islandzką akwakulturę. Wymuszą bowiem przejście na bardziej zrównoważone modele produkcji.

Główne wnioski

  1. Kryzys w islandzkiej akwakulturze jest wynikiem połączenia czynników ekologicznych i zmian klimatycznych.
  2. Branża stoi przed poważnymi wyzwaniami finansowymi i operacyjnymi, które mogą wpłynąć na jej przyszłość.
  3. Długoterminowe rozwiązania wymagają zintegrowanego podejścia do zarządzania środowiskiem i adaptacji do zmieniających się warunków klimatycznych.