Kategoria artykułu: Sport

Pięściarz Michał Soczyński wybudzony ze śpiączki. Przerażająca noc w Chełmie nie kończy się tragedią. Ale dlaczego nikt nie przerwał walki?

Rodzina na widowni odchodziła od zmysłów, gdy Michał Soczyński był w ringu dramatycznie obijany przez rywala. Walki nie przerywali jednak ani sędzia, ani trener Polaka. – Bo nie ma bardziej brutalnego sportu niż boks i mam na myśli nie tylko okładanie się pięściami po głowie – mówi Andrzej Wasilewski, menedżer Michała Soczyńskiego.

Na zdjęciu polski pięściarz Michał Soczyński
Polski pięściarz Michał Soczyński został wybudzony we wtorek ze śpiączki farmakologicznej. Walkę przegrał w sobotnią noc.
Fot. Grzegorz Momot

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co Andrzej Wasilewski mówi o przyszłości Michała Soczyńskiego.
  2. W jakich okolicznościach Artur Szpilka i Andrzej Wasilewski zrazili się do znanego trenera Ronniego Shieldsa?
  3. Dlaczego szczególnie niebezpieczne w boksie bywa to, że pięściarze walczą w rękawicach.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Po raz pierwszy Michał Soczyński walczył tak blisko rodzinnych stron, trybuny przywitały go jak bohatera. Przy ringu w Chełmie zasiadła rodzina. Pochodzący z Dorohuska bokser miał pokonać Ukraińca Ramazana Muslimova i wspiąć się na wyższy szczebel boksu zawodowego. Wchodził do ringu, mając na koncie 11 zwycięstw i żadnej porażki. A co jeszcze ważniejsze w kontekście szans na wielkie walki, obok niego byli: najbardziej znany polski menedżer boksu Andrzej Wasilewski i bardzo ceniony argentyński trener Gabriel Sarmiento.

– Nie wiem, co się stało, ale walka rzeczywiście mogła skończyć się już w pierwszej rundzie porażką Michała. Przyjął bardzo dużo niepotrzebnych, mocnych ciosów – mówi Andrzej Wasilewski.

Na zdjęciu Andrzej Wasilewski, polski promotor boksu zawodowego
Andrzej Wasilewski prowadził w boksie zawodowym m.in. Krzysztofa Włodarczyka, przez wiele lat mistrza świata wagi junior ciężkiej. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Koszmar Michała Soczyńskiego

Istotnie – Ukrainiec Ramazan Muslimov dobrze wyszkolony pięściarz ze znakomitej ukraińskiej szkoły boksu – szybko trafił Polaka i dokładał kolejne uderzenia. Bili się ze sobą pięściarze wagi junior ciężkiej, czyli ci ważący ponad 90 kg, a do tego niezwykle dynamiczni. Po ciosach takich ludzi mózg odbija się w głowie jak piłka od ścian.

27-letni Michał Soczyński przetrwał pierwszą rundę, choć dwukrotnie padał na deski i był obijany jak worek treningowy. W drugiej sam przeszedł do ataku, powalił rywala na matę ringu i można było sądzić, że będzie w stanie zakończyć zwycięsko walkę. Odetchnąć mógł też wtedy sędzia – mógł pomyśleć, że dobrze zrobił, nie przerywając walki w pierwszej rundzie... (pochopną decyzją mógł zwichnąć karierę utalentowanego Polaka...)

W trzeciej rundzie Michał Soczyński znów otrzymał bardzo mocny cios i znów padł na deski, niemniej sam też odpowiedział niezłą akcją. Sprawy zaczęły znów przybierać dramatyczny obrót w szóstej rundzie. Rywal trafiał bardzo mocno, Polak znów był liczony. Twarz miał już oczywiście bardzo mocno zakrwawioną. Siódme starcie Ukrainiec rozpoczął od piorunującego uderzenia, po którym Polak znów osunął się na deski. Wydawało się, że pojedynek zostanie już wtedy przerwany (przez trenera lub sędziego). Było to piąte liczenie Michała Soczyńskiego w tej walce!

Sędzia i trener jednak nie reagowali, a polski pięściarz wstał i ułożył ręce w gardę. W końcu Ukrainiec zadał cios, po którym rozległy się dwa straszne dźwięki – najpierw ten po zetknięciu się rękawicy z głową, a następnie ten, gdy głowa Soczyńskiego uderzyła o ring.

Hala zamarła, Michał Soczyński natychmiast został zabrany do karetki. Przyszły następnie wieści wstrząsające – o wprowadzeniu pięściarza w stan śpiączki farmakologicznej.

Na zdjęciu polski pięściarz Michał Soczyński
Michał Soczyński podczas jednej ze swoich poprzednich walk. Fot. Grzegorz Momot

Paradoks rękawic bokserskich

W opiniach polskich ekspertów bokserskich zaczęło pojawiać się słowo: „kryminał”. Jako opis tego, do czego doprowadzono w Chełmie. Dlaczego walki nie przerwał ani sędzia, ani trener? Przerywanie walk nie jest wcale rzadką praktyką. Spora grupa kibiców podkreślała jadowicie (i może wyjątkowo krzywdząco), że sędzią był Polak – który pewnie liczył się z tym, że kolejnych walk do poprowadzenia nie dostanie, jeśli podejmie „złą” decyzję… Przypomniano także to, że w pierwszej rundzie sędzia pozwolił Polakowi na dłuższe niż zwykle „czyszczenie” ochraniacza, przez co ten miał więcej czasu na dojście do siebie po ciężkich ciosach. Wtedy też trener Polaka specjalnie rozlał wodę w narożniku, by jeszcze wydłużyć przerwę...

– Wszystko, co tu powiem, brzmi paskudnie, ale chcę być uczciwy. Boks jest sportem wyjątkowo brutalnym i nie chodzi tylko o to, że bokserzy okładają się po głowie pięściami – mówi Andrzej Wasilewski.

W tym miejscu warto rozwinąć słowa o „okładaniu się po głowie”. Dodać trzeba, że robią to w rękawicach – i jest to wyjątkowe niebezpieczne. Mówiąc w uproszczeniu: ciosy bokserskie są bardzo mocne, ale rękawice zapobiegają szybkim nokautom. I z tego powodu mózgi pięściarzy bywają maltretowane podczas walki; szybki nokaut nierzadko bywa bezpieczniejszy dla mózgu niż tzw. kumulacja wielu uderzeń. Były polski pięściarz Przemysław Saleta mawiał czasami przekornie, że walki na gołe pięści byłyby bezpieczniejsze (dla mózgów) niż te w rękawicach.

Dylemat sędziego

Ale, jako się rzekło, Andrzej Wasilewski mówi o brutalności boksu nie tylko w kontekście siły uderzeń.

– Opowiem historię sprzed lat. Nasz pięściarz Rafał Jackiewicz toczył w Polsce ważną walkę w kontekście zbliżającego się pojedynku o mistrzostwo świata. Przyleciał do nas znany amerykański sędzia Eddie Cotton, ten, który prowadził w USA pojedynki np. Andrzeja Gołoty. Otóż w tej walce Rafał Jackiewicz w pewnym momencie otrzymał serię bardzo mocnych ciosów i ja, siedząc przy ringu jako jego menedżer, byłem przekonany, że sędzia przerwie walkę. Jackiewicz zresztą później mówił, że nie pamięta w ogóle tego, co się działo przez półtorej rundy. Ale nie padał. Odzyskał siły i wygrał na punkty. Po walce zapytałem Eddiego Cottona, dlaczego nie wkroczył między zawodników. Zaczął od tego, że w ringu znajdują się dorośli ludzie, którzy sami wybrali sobie zawód – wspomina Andrzej Wasilewski.

Następnie Eddie Cotton wyłożył mu dylemat, przed którym stoi sędzia bokserski.

– Eddie Cotton mówił, że doskonale wie, jak bardzo trudnym sportem jest boks i jak trudno jest dostać się do miejsca, które pozwala myśleć o walce mistrzowskiej. Jak wielu lat potrzeba, jak wielu wyrzeczeń. I jak bardzo jedna porażka może zmienić karierę, jak bardzo bokserzy chcą jej uniknąć. Mówił też, że wie, jak dużo finansowo daje walka o tytuł i jak bardzo pragną takich walk pięściarze. To takie pojedynki zapewniają byt rodzinie. Tłumaczył, że obok myśli o zdrowiu pięściarza z tyłu głowy ma również wymienione wątki. A często trudno jest sędziemu ocenić, czy dany pięściarz po otrzymaniu mocnego ciosu ma jeszcze szansę na odzyskanie sił w narożniku, czy też nie. Czasem jest to jasne, a czasem niekoniecznie. Ja mogę dodać, że trochę tak było w Chełmie do pewnego momentu, do siódmej rundy (bo wtedy już należało interweniować): Michał szybko wstawał z desek i reagował na komendy sędziego. Poza pierwszą rundą nie było tak, że nie reagował na serie ciosów rywala. Warto też dodać jeszcze jedno: śpiączki w boksie to rzadkość, sędziowie często pozwalają na znacznie bardziej mordercze walki, po których obaj zawodnicy normalnie schodzą z ringu i rozmawiają z dziennikarzami – mówi Andrzej Wasilewski.

Nie każdy trener jest jak ojciec

Polski menedżer dodaje także, że podobnie jak Eddie Cotton mógł rozumować argentyński trener polskiego pięściarza. Zwłaszcza że on przywykł do walk na bardzo wysokim poziomie – a tam pięściarze często potrafią się "odradzać". Na tym polega też ryzyko zatrudniania w boksie znanych szkoleniowców do pracy z obiecującymi pięściarzami. Niekoniecznie muszą być oni dla nich jak ojcowie, nierzadko mogą myśleć w kategoriach finansowych.

Przypominam Andrzejowi Wasilewskiemu, jak sam opowiadał o sytuacji, w której wraz z Arturem Szpilką bardzo zrazili się do Amerykanina Ronniego Shieldsa. Uznanego trenera, który współpracował przez pewien czas nawet z Mikiem Tysonem.

– Tak, oczywiście, że pamiętam. Z tym że ja nie mam podstaw, by w przypadku Michała Soczyńskiego mówić o takim samym schemacie. Ale przypomnijmy tamtą historię. Artur Szpilka był niemalże zakochany w Shieldsie. Tym mocniejszy był jego zawód. Pamiętam doskonale, jak jechałem z Arturem w karetce po tym, jak został znokautowany przez mistrza wagi ciężkiej Deontaya Wildera. Ronnie Shields raczej nie dopytywał o zdrowie swojego boksera, a jeszcze później zobaczyłem go na bankiecie z drinkiem… – wspomina Andrzej Wasilewski.

Przyszłość Michała Soczyńskiego

Michał Soczyński został ze śpiączki wybudzony już wtorek, czyli względnie szybko. Prosząca o modlitwę rodzina tym razem opublikowała w internecie post z podziękowaniem. Pięściarz, inaczej niż w karetce, po przebudzeniu rozpoznawał już bliskich. Pytam Andrzeja Wasilewskiego o to, czy jego grupa pięściarska myśli o zapewnieniu pięściarzowi jakiejś pomocy finansowej. Dorzucam zdanie: „…bo to chyba jego koniec z boksem, prawda?” Andrzej Wasilewski szybko i spokojnie odpowiada: „Dlaczego koniec?”.

– Wiem, jak to brzmi i przede wszystkim na razie myślimy tylko o zdrowiu Michała. Ale w tym sporcie różne rzeczy się zdarzają. Krzysiek Włodarczyk jako młody pięściarz raz przeleżał w szpitalu dwa tygodnie po bardzo mocnym ciosie, a przecież został mistrzem świata, i to nie raz. W przypadku Michała Soczyńskiego warto podkreślić, że w śpiączkę wprowadzono go specjalnie, by obrzęk mózgu się zmniejszał. Krwiaków nie było. Takie rzeczy w tym sporcie się zdarzają… – kończy Andrzej Wasilewski.

Aż chce się krzyknąć: „Cóż to jest za sport?!”. I dlaczego w jakiś dziwny sposób podnosi na duchu?

Główne wnioski

  1. Michał Soczyński został po sobotniej walce w Chełmie wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, z której wybudzono go po zaledwie paru dniach. Jego menedżer Andrzej Wasilewski nie wyklucza, że 27-letni pięściarz wróci na ring.
  2. Po sobotniej walce najbardziej krytykowani byli sędzia pojedynku oraz trener Michała Soczyńskiego za to, że nie przerwali walki, gdy Polak otrzymywał bardzo mocne ciosy. Andrzej Wasilewski mówi, że na tym właśnie polega brutalność boksu: sędziowie i trenerzy często nie chcą niweczyć wysiłku zawodników zbyt pochopnymi decyzjami. Szczególnie że sytuacje tak dramatyczne, jak ta z soboty, nie są wcale w boksie codziennością. Pięściarze po nokautach zwykle wstają i nawet udzielają wywiadów jeszcze w ringu.
  3. Boks jest dla mózgów sportowców wyjątkowo niebezpieczny również z tego powodu, że pięściarze noszą rękawice. One sprawiają, że głowa może wytrzymać więcej ciosów, ale przez to też mózg jest znacznie bardziej narażony na uszkodzenia.