Kategorie artykułu: Biznes Społeczeństwo Technologia

Prezydent Rzeszowa o rozwoju wschodniej Polski po wojnie: „To nasza historyczna i cywilizacyjna szansa” (WYWIAD)

– Jestem przekonany, że ze względu na położenie nadchodzi wreszcie czas prosperity dla wschodniej Polski. Kiedyś ta lokalizacja oznaczała peryferia Unii, nie sprzyjała rozwojowi ekonomicznemu. Teraz te same cechy nabrały dużej wartości i mogą przynieść ogromne zyski. Wschód Polski staje w centrum ważnego procesu, który wyraźnie poprawi naszą atrakcyjność – mówi XYZ Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. Opowiada o wyzwaniach i korzyściach dla miasta, które stało się kluczowym miejscem współpracy zachodniego świata z walczącą Ukrainą.

Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa
– Także w Rzeszowie duże tereny pod inwestycje się kończą. Jesteśmy w trakcie uchwalania nowych planów zagospodarowania przestrzennego na kolejnych kilka lat. Będziemy mieli do zaoferowania jeszcze do około 200 ha na kolejne zakłady. Mamy w okolicznych gminach jeszcze sporo terenów pod inwestycje – także pod wielkie zakłady. Nie mam problemu z tym, że oferuję inwestorowi działkę nie w samym Rzeszowie tylko w okolicy. To się opłaca obu stronom – mówi Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. Fot. Grzegorz Bukala/ UM Rzeszów

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co najmocniej wspiera rozwój położonego poza centrum kraju Rzeszowa.
  2. Jakie inwestycje przyciąga region i dlaczego pierwszą potrzebą stało się pozyskiwanie kadr spoza regionu, a nawet spoza Polski.
  3. Dlaczego Rzeszów inwestuje miliony złotych w obiekty sportowe.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Rzeszów znalazł się w gronie miast, które mogłyby współorganizować igrzyska olimpijskie w Polsce. Nie szkoda panu przeznaczać na to pieniędzy, panie prezydencie? Nawet gdyby dzisiaj infrastrukturę sfinansował ktoś inny – na przykład ministerstwo sportu – to po kilku dniach imprezy miasto zostaje z obiektami, których utrzymanie kosztuje.

Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa: Rzeszów jest trochę sprytniejszy, bo my nie musimy wydawać pieniędzy specjalnie pod igrzyska. Rzeszów już ma tę infrastrukturę, już realizujemy konkretne inwestycje.

Budujemy jeden z najnowocześniejszych w Polsce stadionów lekkoatletycznych. Uniwersytet Rzeszowski ma krytą halę lekkoatletyczną wraz z pełnym zapleczem naukowo-badawczym. Wybudowaliśmy też niedawno basen do skoków do wody, na którym zaraz po otwarciu odbyły się zawody w ramach Igrzysk Europejskich rozgrywanych w Krakowie. Gościliśmy 20 europejskich reprezentacji. I ponownie możemy być miejscem zawodów albo zapleczem przygotowań dla polskiej czy innych reprezentacji olimpijskich. Gospodarczo Rzeszów wiele zyska na takim międzynarodowym wydarzeniu. Ale wszystkie te obiekty już pracują i będą na siebie pracować także po jego zakończeniu.

Warto wiedzieć

Konrad Fijołek

Prezydent Miasta Rzeszowa od 2021 r. Z wykształcenia jest socjologiem. Od lat 90. związany z samorządem. W latach 1998-2021 był radnym miasta (w latach 2006-2010 przewodniczącym rady).

Jest inicjatorem ruchu „Rzeszów Smart City” i współtwórcą Urban Lab – miejskiego laboratorium innowacji, stąd znany jest z działań na rzecz innowacji miejskich i nowoczesnego zarządzania miastem. 

Sport to pracownicy dłużej aktywni zawodowo

Skąd ten pomysł na zaawansowany sport w Rzeszowie? Podkarpacie raczej nie kojarzy się w ten sposób.

Nie do końca o sam sport tu chodzi. W naszej filozofii funkcjonowania miasta sport traktujemy jako klucz do zdrowia. Dlatego chcemy, by wszystkie obiekty, które wymieniłem, służyły przede wszystkim mieszkańcom. Jakość życia to jedna z regionalnych inteligentnych specjalizacji. Dbamy o jakość powietrza, zdrową żywność, czystość w mieście, o przyrodę. A jednym z elementów wysokiej jakości życia jest dobre zdrowie. Sport, ruch i aktywność to zdrowsi mieszkańcy – również zdrowsi, dłużej aktywni na rynku pracy pracownicy, a w przyszłości seniorzy, którzy zamiast stać w kolejkach do lekarza będą korzystać z dobrodziejstw srebrnej gospodarki.

Żebyśmy taki stan osiągnęli za 30 czy 40 lat, dziś musimy zadbać o aktywność dzieci i młodzieży, spróbować oderwać ich od smartfonów. Dlatego inwestujemy także w boiska i przyszkolne hale sportowe.

A może ma pan ambicje stworzyć w Rzeszowie nową kadrę olimpijską?

Rzeczywiście, chcemy w regionie stworzyć system szkolenia lekkoatletycznego, ale bez wykluczania mieszkańców. Tworzymy swego rodzaju piramidę: na dole znajduje się społeczeństwo, które po prostu chce się ruszać i żyć aktywniej. Pośrodku mamy kluby sportowe – bardziej zaangażowanych sportowców amatorów. A na szczycie są ci najwybitniejsi, najlepsi, zdobywcy złotych medali olimpijskich. Ale oni się nie pojawią, jeśli nie rozwiną się poszczególne szczeble piramidy, bo to z dużej grupy aktywnej młodzieży można wyłowić i wyszkolić tych najlepiej rokujących.

To ile pan w sumie zainwestował w zdrowie mieszkańców i przyszłe medale olimpijskie, budując te obiekty?

To nie są małe kwoty, trzeba przyznać. Stadion to koszt rzędu 200 mln zł. Basen – 50 mln zł. Do tego dochodzi seria różnych boisk piłkarskich – sztucznych i trawiastych – każde po 4–5 mln zł. Kolejnym wydatkiem są przyszkolne hale sportowe – niedawno oddaliśmy trzy takie obiekty do użytku, każdy za 15–20 mln zł.

To nie są tylko pieniądze z budżetu miasta. Korzystamy z różnych źródeł finansowania – środków unijnych, funduszy Ministerstwa Sportu, wsparcia samorządu województwa oraz miejskich pieniędzy, wspieranych kredytami i obligacjami.

Deficyt budżetowy, który opłaca się mieć

Na długo zadłużył się Rzeszów?

Dla nas im dłuższy okres zadłużenia, tym lepiej. W dłuższej perspektywie inwestycje zdążą się zwrócić. Infrastruktura spłaci się wtedy, gdy będzie żyła – gdy mieszkańcy będą z niej korzystać. Tak na to patrzymy, dlatego są to – w zależności od źródła – okresy 15, 20, nawet 25 lat, bo o takich terminach spłaty obligacji coraz częściej się mówi.

Czy budżet się panu spina?

Z trudem.

Na 2026 r. przewidujecie deficyt czy wyjście na zero?

Deficyt, jednak kategoria deficytu ma dwa oblicza. Po pierwsze, to kwestia bilansu wydatków i dochodów bieżących. Tu będziemy notować lekką nadwyżkę – około 14 mln zł, po raz pierwszy od dłuższego czasu, i to jest pozytywny znak. Oczywiście deficyt generalny będzie, ale wynika on z wydatków na inwestycje rozwojowe. Nie przejadamy środków.

Ja często porównuję Rzeszów do Gdyni z lat 20. ubiegłego wieku. My jesteśmy dziś takim strategicznym portem jak kiedyś Gdynia. Z tym że jesteśmy „portem” nie na morza i oceany, lecz na Ukrainę. Dlatego mamy większe potrzeby inwestycyjne. Byłoby świetnie, gdyby państwo mogło nas w tym wesprzeć, bo przecież cały kraj w przyszłości na tym skorzysta.

Porównuję Rzeszów do Gdyni z lat 20. ubiegłego wieku. Z tym że jesteśmy „portem” nie na morza i oceany, lecz na Ukrainę. Dlatego mamy większe potrzeby inwestycyjne. Byłoby świetnie, gdyby państwo mogło nas w tym wesprzeć.

Strategiczne decyzje w cieniu Rosji

Co jest najważniejszą sprawą, nad którą pan teraz pracuje w Rzeszowie?

To są dwie rzeczy. Przede wszystkim uzupełnianie infrastruktury drogowej. Jesteśmy miastem strategicznym i potrzebujemy określonych rozwiązań transportowych, komunikacyjnych i logistycznych – głównie ze względów budowania odporności i bezpieczeństwa miasta oraz regionu. Uzupełniamy infrastrukturę tak, aby zabezpieczyć funkcjonowanie centrum, by można było bezpiecznie i wygodnie przemieszczać się po mieście. A w razie zagrożeń chcemy, aby infrastruktura strategiczna była odpowiednio chroniona.

Miasto konsultuje z ekspertami, czyli z armią albo MON, takie inwestycje?

Dyskutujemy i konsultujemy z Ministerstwem Infrastruktury oraz Ministerstwem Obrony różne aspekty związane z bezpieczeństwem kraju. Dla nas ważnym elementem jest także bezpieczeństwo mieszkańców, dlatego inwestujemy również w cywilną infrastrukturę ochronną. Chyba będę pierwszym prezydentem miasta w Polsce, który wbije łopatę pod budowę pierwszego nowego miejsca schronienia – realizujemy je pod infrastrukturą publiczną, pod szkołą. Rozporządzenie i wytyczne w tej sprawie weszły w życie dosłownie kilka dni temu, a my jesteśmy już w zasadzie gotowi do budowy. Ruszymy jeszcze w tym roku.

Życie w rodzącej się metropolii

Drugi obszar, w którym koncentrujemy inwestycje, to uzupełnianie elementów niezbędnych do dobrego życia w rodzącej się metropolii, jak określamy Rzeszów. Potrzebujemy usług wolnego czasu i sukcesywnie powiększamy ten zbiór. Kilka dni temu, wspólnie z marszałkiem, rozstrzygnęliśmy konkurs na projekt architektoniczny nowej biblioteki. Za kilka tygodni chcemy rozpocząć budowę jednego z najnowocześniejszych w Europie aquaparków.

Inwestujemy również w cywilną infrastrukturę ochronną. Chyba będę pierwszym prezydentem miasta w Polsce, który wbije łopatę pod budowę pierwszego nowego miejsca schronienia.

Czas wolny jest ważniejszy niż inwestycje i przyciąganie kapitału?

Ależ inwestujemy w te usługi właśnie z myślą o inwestorach. Rzeszów i Podkarpacie to środowisko rozwoju przemysłu lotniczego w Polsce. Ściągamy do pracy kadrę z całego regionu, z kraju, a także z zagranicy. Chcemy, by ci inżynierowie i ich rodziny mieli dostęp do usług publicznych – kulturalnych i rekreacyjnych – na najwyższym poziomie. To zawsze jest dodatkowy argument, by właśnie u nas pracować i zostawiać podatki.

Prezydent Krakowa jest skoncentrowany na budowie metra, prezydent Katowic ma ambicję zmienić miasto z kopalni węgla w kopalnię technologii. Jaki cel postawił pan sobie w Rzeszowie?

My w zasadzie nie musimy wymyślać dla Rzeszowa nic nowego. Jesteśmy stolicą wysoko technologicznych przemysłów, z lotniczym na czele. Ten biznes nie ogranicza się u nas do odtwórczych zleceń, bo inwestuje również w badania.

Technologie zasysają całą wykwalifikowaną kadrę

To u nas powstają centra badawczo-rozwojowe największych światowych korporacji lotniczych, takich jak Boeing, Safran czy MTU. To już nie są montownie czy punkty sprzedaży części, lecz zaawansowane centra R&D z inżynierami pracującymi przy najnowocześniejszych technologiach. Ich projekty przyciągają także inwestycje lokalnych, prywatnych firm.

Napływ wysoko wykwalifikowanej kadry jest procesem stałym, dlatego – jak mówiłem – inwestujemy w projekty, które zapewnią dobre warunki do życia. Chcemy, by przyjezdni się tutaj zadomowili. Z myślą o zagranicznych specjalistach od nowego r. szkolnego otwieramy w Rzeszowie szkołę z międzynarodowym systemem kształcenia.

Rzeszów ma silną politechnikę, która słynie z kierunku lotniczego. Te kadry są niewystarczające czy zachodnie firmy wolą po prostu sprowadzać swoich inżynierów?

Naprawdę nie są już wystarczające. Każdy inżynier z politechniki – mogę to śmiało powiedzieć – jest natychmiast zasysany przez lokalny przemysł i centra technologiczne. Rozbudowaliśmy już technikum elektroniczne, aby kształciło więcej uczniów, bo w ten sposób chcemy zwiększyć „narybek”, który później może trafić na politechnikę.

Sama Politechnika również rozszerza swoje specjalizacje. Będzie budować wodorowe centrum badawcze, a także przymierza się do technologii dronowych.

Jesteśmy stolicą wysoko technologicznych przemysłów, z lotniczym na czele. Ten biznes nie ogranicza się u nas do odtwórczych zleceń, bo inwestuje również w badania. Napływ wysoko wykwalifikowanej kadry jest procesem stałym, dlatego inwestujemy w projekty, które zapewnią dobre warunki do życia.

Bardzo dużym problemem miast w Polsce jest brak terenów inwestycyjnych w ich obrębie, a współpraca z gminami obwarzankowymi nie zawsze się układa. To często blokuje potencjał większych miejscowości. Rzeszów też jest w takim klinczu?

Prawdą jest, że również w Rzeszowie duże tereny pod inwestycje się kończą, a boom budowlany trwa – co chwilę powstaje coś nowego.

Jesteśmy w trakcie uchwalania nowych planów zagospodarowania przestrzennego na kolejne lata. Będziemy mieli do zaoferowania jeszcze około 200 hektarów na nowe zakłady. Mam jednak świadomość, że jesteśmy blisko naturalnej, fizycznej granicy takich terenów w mieście. Gdyby ktoś dziś chciał postawić gigafabrykę, musiałby inwestować już na terenie aglomeracji, a nie w samym mieście.

Namacalny przykład dobrej współpracy między gminami: Rzeszów za chwilę rozpoczyna budowę nowej drogi. Będą z niej korzystać inwestorzy w Dworzysku. Na przykład Panattoni rozpocznie tam wkrótce budowę potężnej hali przeznaczonej na zakłady produkcyjne. Inwestycja, dzięki drodze sfinansowanej przez Rzeszów, stanie po stronie gminy Dworzysko, ale Rzeszów skorzysta z inwestycji, bo pojawią się tam miejsca pracy, również dla mieszkańców Rzeszowa.

"Pokazuję inwestorowi portfolio terenów z całej okolicy"

Na szczęście z gminami obwarzankowymi współpracuje mi się bardzo dobrze. W okolicznych gminach mamy jeszcze sporo terenów pod inwestycje – także pod duże zakłady, które potrzebują np. 400 ha. Kiedy przyjmuję inwestorów, mogę im pokazać portfolio terenów z całej okolicy. Koledzy burmistrzowie i wójtowie wyposażają mnie w te dane. A ja nie mam problemu z tym, że oferuję inwestorowi działkę nie w samym Rzeszowie, lecz w okolicy. To się opłaca obu stronom.

Rzeszów za chwilę rozpocznie budowę nowej, dużej drogi, która biegnie m.in. przez tereny Strefy Inwestycyjnej Dworzysko. Wydajemy na to prawie 400 mln zł. Z drogi będą korzystać inwestorzy w Dworzysku. Na przykład Panattoni rozpocznie tam wkrótce budowę potężnej hali przeznaczonej na zakłady produkcyjne. Inwestycja – dzięki drodze sfinansowanej przez Rzeszów – stanie po stronie gminy Dworzysko, ale miasto także na niej skorzysta, bo pojawią się miejsca pracy dla mieszkańców Rzeszowa i całej aglomeracji. To namacalny przykład dobrej współpracy między gminami.

Użył pan określenia „co chwilę ktoś stawia coś nowego” – to częściej inwestycje produkcyjne, usługowe czy budowa domów, czyli deweloperka?

Rzeszów rzeczywiście przeżywał w ostatnich latach boom budownictwa mieszkaniowego. Był moment, że liczba deweloperów w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców była najwyższa w Polsce. Wiadomo, że ten rynek trochę się w kraju wystudził – u nas również. Teraz powiedziałbym, że około jednej trzeciej to budownictwo mieszkaniowe, nieco więcej niż jedna trzecia to hale związane z produkcją, ale pojawiają się też nowe powierzchnie biurowe. Trzy nowe biurowce albo już są w budowie, albo właśnie rozpoczynają swoje inwestycje.

Wojna – impuls rozwojowy dla Rzeszowa

Cały nasz rejon to dziś bardzo atrakcyjne lokalizacje ze względu na skrzyżowanie autostrady A4 wschód–zachód i drogi S19 północ–południe, plus lotnisko. To dwa potężne europejskie korytarze transportowe tuż przy granicy z Ukrainą.

Rzeszów – miasto przyfrontowe. Na czas wojny w Ukrainie staliście się głównym punktem przerzutu ludzi i towarów na Wschód. Panie prezydencie, trudno mówić o korzyściach w kontekście wojny za miedzą, ale nie możemy uniknąć tego tematu. Jasionka była głównym hubem komunikacyjnym w przerzucie sprzętu wojskowego. Przez Rzeszów przewinęły się tysiące ludzi zaangażowanych w pomoc Ukrainie. Wypełniły się hotele, restauracje i tak dalej. Mieszkańcy z kolei narzekali, że zrobiło się drogo, ciasno. Czy to wejście w oko cyklonu było dla Rzeszowa impulsem czy przeszkodą, po której dziś trzeba sprzątać?

Zdecydowanie to jest impuls. Bez dwóch zdań. Słusznie pani to zjawisko opisała – bardzo trudno mówić wprost o korzyściach, ale nie mogę powiedzieć, że ich nie było, skoro były i nadal są. To okrutnie brzmi, wiem, ale niestety taka jest historia ludzkości, że wojny mają pozytywny wpływ na niektóre elementy gospodarki. Miasto Rzeszów, położone na granicy i Unii Europejskiej, i kraju, nagle znalazło się w centrum światowych wydarzeń. Dzięki temu dziś jest też bardzo międzynarodowym miastem. A w bilansie korzyści i zjawisk mniej korzystnych zdecydowanie więcej jest plusów niż minusów.

Oczywiście do minusów należą kwestie cen w restauracjach czy wzrost cen mieszkań i wynajmów. Mocno podskoczyły, to prawda. Ale wzrosły nie tylko ceny – wzrosły także pensje.

Niestety taka jest historia ludzkości, że wojny mają pozytywny wpływ na niektóre elementy gospodarki. Miasto Rzeszów, położone na granicy i Unii Europejskiej, i kraju, nagle znalazło się w centrum światowych wydarzeń. W bilansowaniu korzyści i zjawisk mniej korzystnych znacznie więcej jest plusów niż minusów.

Wskaźnik średniej siły nabywczej mieszkańca do średniej ceny mieszkania sytuuje Rzeszów na trzecim miejscu w Polsce. To znaczy, że mieszkańców stać na znacznie więcej. Wynagrodzenia wzrosły częściowo za sprawą inflacji, ale też dlatego, że jesteśmy ośrodkiem przemysłu wysokotechnologicznego, gdzie pracodawcy nie płacą już najniższej krajowej.

Owszem, cena piwa czy kotleta potrafi dorównać cenom warszawskim, ale rynek jest pełen ludzi. Wibruje życiem.

A może wibruje życiem obcokrajowców?

Chyba nie tylko, bo nawet kiedy znacząco zmniejszyła się liczba żołnierzy NATO, rynek był pełny. Centrum nam się rozszerza, kolejne uliczki również wypełniają się restauracjami i każdy znajdzie coś dla siebie. Impakt ekonomiczny jest znacznie szerszy niż tylko związany z przyjezdnymi – widać, że pozytywny impuls odczuli też mieszkańcy.

Wschodnia Polska może odżyć dzięki odbudowie Ukrainy

Jaką rolę widzi pan dla Rzeszowa w procesie odbudowy Ukrainy?

Chcemy być bazą dla odbudowy i integracji Ukrainy oraz procesów gospodarczych, które będą w tym kraju zachodzić. Dobre, strategiczne położenie, odpowiednia infrastruktura, zaplecze logistyczne – to wszystko możemy zaoferować polskim i zagranicznym inwestorom, którzy będą działać na Ukrainie. Cały czas się do tego przygotowujemy.

Po pierwsze – baza logistyczna. Inwestujemy w infrastrukturę drogową, aby przygotować nowe tereny, bo już wiemy, że będą potrzebne potężne powierzchnie.

Po drugie – miejsce lokowania wysokotechnologicznych, strategicznych elementów z różnych łańcuchów produkcji i dostaw. Część firm zapewne zdecyduje się właśnie tu ulokować pewne elementy strategiczne i stąd „promieniować” na Ukrainę lub na Unię Europejską, albo w obie strony. To jest nasz atut.

To atut tylko Rzeszowa czy generalnie ściany wschodniej Polski?

Droga S19 daje wielkie szanse wszystkim samorządom położonym wzdłuż granicy. My mamy tę przewagę, że przez nasz region biegnie również droga na Zachód. Ale uważam, że nie jest za późno na inwestycje, które mogą jeszcze poprawić atrakcyjność innych regionów.

Chcemy być bazą dla odbudowy i integracji Ukrainy oraz procesów gospodarczych, które będą w tym kraju zachodzić. Dobre, strategiczne położenie, odpowiednia infrastruktura, zaplecze logistyczne – to wszystko możemy zaoferować polskim i zagranicznym inwestorom, którzy będą działać na Ukrainie. Cały czas się do tego przygotowujemy.

Jestem przekonany, że ze względu na położenie nadchodzi wreszcie czas prosperity dla wschodniej Polski. Kiedyś ta lokalizacja oznaczała peryferia Unii, niesprzyjające rozwojowi ekonomicznemu. Teraz te same cechy zyskały dużą wartość i mogą przynieść ogromne zyski. Wschód Polski staje w centrum ważnego procesu, który wyraźnie poprawi naszą atrakcyjność. To nasza historyczna i cywilizacyjna szansa.

Wciąż mamy spore potrzeby inwestycyjne w zakresie rozbudowy infrastruktury i przygotowania zaplecza logistycznego, ale każda z tych inwestycji się opłaci. Otworzą dostęp do zupełnie nowych obszarów inwestycyjnych i pobudzą rozwój gospodarczy. Wpłyną pozytywnie na region, ale również na bilans rozwoju gospodarczego kraju.

Główne wnioski

  1. Prezydent Konrad Fijołek podkreśla, że Rzeszów nie buduje infrastruktury specjalnie pod ewentualne Igrzyska Olimpijskie – obiekty takie jak nowoczesny stadion lekkoatletyczny, basen do skoków czy hale sportowe przy szkołach już powstały lub powstają i służą przede wszystkim mieszkańcom. Sport to dla miasta narzędzie poprawy zdrowia publicznego.
  2. Rzeszów znacząco korzysta na roli miasta–portu na Ukrainę. Skrzyżowanie ważnych szlaków transportowych, lotnisko i bliskość granicy przyciągają wysokotechnologiczny przemysł lotniczy oraz inwestorów zainteresowanych działalnością w Ukrainie. Wojna w Ukrainie przyniosła miastu impuls gospodarczy. Prezydent widzi Rzeszów jako przyszłą bazę logistyczną i wysokotechnologiczną dla odbudowy Ukrainy. Podobną szansę mają także inne regiony wschodniej Polski.
  3. Miasto realizuje duże projekty drogowe, buduje schron w szkole, aquapark i nową bibliotekę. Współpracuje z gminami ościennymi, oferując inwestorom tereny w całej aglomeracji. Wydatki inwestycyjne oznaczają, że miasto liczy się z deficytem budżetowym, ale – jak podkreśla prezydent – nie są to środki „przejadane”, lecz inwestowane w rozwój.