Kategorie artykułu: Biznes Lifestyle Społeczeństwo

Dżentelmeni i filantropi. Chociaż biznes angażuje się w dobroczynność nie tylko od święta, to nie umie się tym chwalić (WYWIAD)

– Kiedyś to właściciel albo prezes decydował, że chce komuś przekazać jakieś pieniądze. A dziś to najczęściej pracownicy, oddolnie, inicjują działania w firmie – o filantropii biznesu nie tylko od święta opowiada Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii. Dobroczynność też się unowocześnia i znajduje nowe modele pomagania. Filantropia zaangażowana, wolontariat pracowniczy, a po wspólnej pracy – wideoraportowanie, czyli opowieść, co się wspólnie udało, z udziałem darczyńcy, ale bez laurek i raportów z prezesem „pod krawat”. 

Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii
Przed wojną w Warszawie tworzono fundusze wieczyste na przykład po to, żeby ubogim pannom finansować posagi, aby mogły wyjść za mąż. Niestety, mimo już 30 lat wolnego rynku, nie mamy dziś w Polsce takiej kultury filantropii, jaką mieliśmy przed wojną. Mamy natomiast bardzo nowoczesne rozwiązania oparte na partycypacyjnym zaangażowaniu ludzi dobrej woli. Przez te platformy od 2008 r. przekazano już 3,5 mld zł i to jest z kolei znak naszych czasów – podkreśla Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii Fot. Marcin Skiba

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak zorganizowana jest dziś w Polsce filantropia, jakie rozwiązania najczęściej wybiera biznes i kto inicjuje najwięcej działań.
  2. Jakie nowe rozwiązania angażujące biznes w filantropię na zasadach inwestycyjnych pojawiły się ostatnio w Polsce.
  3. Co to jest wideoraportowanie i dlaczego poprawia współpracę między darczyńcami a beneficjentami dobroczynności.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Katarzyna Mokrzycka, (XYZ): Ile świątecznych paczek przygotowaliście w tym roku?

Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii: Jako Koalicja Liderzy Pro Bono, działająca pod auspicjami Akademii Rozwoju Filantropii – jedną, za to dużą. Wybraliśmy w Szlachetnej Paczce rodzinę z dużymi potrzebami. Do zapakowania było sporo rzeczy, w tym łóżko, lodówka i wiele innych niezbędnych przedmiotów. Cały biznes w Polsce pewnie przygotował w tym roku tysiące takich paczek.

Jak dziś wygląda filantropia w Polsce? Czy firmy, gdy mają dobry dzień i czują ducha nadchodzących świąt – jak u Dickensa – zaczynają poszukiwać miejsc, gdzie można pomóc i przekazać trochę pieniędzy na koniec roku? Czy raczej są to już stałe, wypracowane przez lata relacje z organizacjami wspierającymi potrzebujących albo wewnętrzne, systemowe modele działania?

Rodzajów filantropii jest wiele: filantropia progresywna, strategiczna, korporacyjna, lokalna, rodzinna, filantropia oparta na funduszach wieczystych, a nawet wciąż stosunkowo nowa w Polsce filantropia zaangażowana (ang. venture philantropy), działająca na zasadach inwestycyjnych. Pełna różnorodność. Niedawno wydaliśmy pierwszą w Polsce książkę poświęconą filantropii, którą bardzo polecam, bo – poza prezentacją różnych możliwości wyboru dla darczyńców – opisuje także wiele konkretnych przykładów korzyści, jakie w Polsce przyniosło takie zaangażowanie.

I ma pani rację, opisując ten krajobraz. Są firmy, które w okresie przedświątecznym wyraźnie się uaktywniają w kontekście prospołecznym i filantropijnym. Wtedy są otwarte na różnego rodzaju propozycje, chętniej otwierają swoje budżety i łatwiej nawiązać z nimi współpracę. Są też takie, które działają przez cały rok – mają stałe programy i stałych partnerów. I wreszcie firmy, które prowadzą działalność poprzez fundacje korporacyjne, rozwijając jeszcze bardziej rozbudowane formy dobroczynności. Takich fundacji jest dziś w Polsce ponad sto, więc mamy już do czynienia z poważną infrastrukturą filantropijną, a nie jedynie z doraźnymi akcjami.

Warto wiedzieć

Paweł Łukasiak

Jest prezesem Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce oraz współtwórcą Koalicji Liderzy Pro Bono. To projekt, który od 2011 r. buduje i rozwija platformę współpracy oraz wymiany doświadczeń pomiędzy liderami biznesu a liderami organizacji społecznych. Wspiera także wolontariat pracowniczy oraz zaangażowanie szefów firm w projekty ważne dla pracowników.

Akademia Rozwoju Filantropii powstała w 1989 r. Wspiera lokalne organizacje NGO, prowadzi kampanie społeczne, takie jak „Dobroczyńca Roku” czy „Gwiazdy Dobroczynności”. Dzięki wsparciu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, wspólnie z lokalnymi partnerami, Akademia zbudowała sieć 77 ośrodków „Działaj Lokalnie”, w ramach której dotąd – ze wsparciem darczyńców, w tym także lokalnych – sfinansowano ponad 16 tysięcy lokalnych projektów (od sportu, przez działalność humanitarną, po ochronę środowiska), opartych na wolontariacie.

Pracownicy ciągną do góry

Jakie formy i modele dobroczynności oraz filantropii są dziś najczęściej wybierane przez polski biznes? Czy dominuje zorganizowana działalność, angażująca firmę w konkretne działania, czy raczej przelew na konto raz lub dwa razy w roku?

Filantropia się zmienia. Obserwuję ten obszar w Polsce od prawie 30 lat. Od 29 lat co roku przyznajemy w Akademii Rozwoju Filantropii tytuł „Dobroczyńca Roku”. Business Centre Club prowadzi również konkurs „Firma dobrze widziana”, gdzie – jako członek kapituły – mam możliwość przyglądania się zachodzącym procesom. Kiedyś filantropia była bardzo akcyjna, aktywowana głównie w okresie przedświątecznym. Ludzie lubią rytuały, więc gdy nadchodzi czas świąt, oczekujemy rytuału dzielenia się. Trudno się przed nim powstrzymać, dlatego ten model wciąż jest bardzo popularny. Dziś jednak angażuje znacznie więcej osób niż kiedyś.

Kiedyś to właściciel albo prezes decydował, że chce komuś przekazać pieniądze. Dziś najbardziej powszechną formą współpracy między firmami a społecznościami i organizacjami pozarządowymi jest wolontariat pracowniczy. W większości przypadków są to działania oddolne. Pracownicy sami organizują się wokół różnych inicjatyw, często to oni inicjują działania w firmie, a pracodawca wspiera je później niewielkimi grantami lub dodatkowymi dniami urlopu, w czasie których pomoc trafia do miejsc i osób, które jej potrzebują.

Taka akcja wolontariacka często jest pierwszym krokiem do dłuższej współpracy firmy z podmiotami zewnętrznymi. Są setki przykładów, gdy zaangażowani pracownicy inicjowali remont schroniska dla zwierząt albo udział w lokalnej akcji społecznej, a następnie wciągali w to swoich pracodawców. Ta obywatelska, nowoczesna i partycypacyjna aktywność sprawia, że filantropia staje się bardziej dojrzała.

Powiedział pan, że oddolny krok jest pierwszy, ale później – bez większego zaangażowania finansowego firmy – trudno realizować większe projekty. Istnieje model filantropii zwany matching donations – pracownicy wpłacają środki na wybrany cel, a firma je podwaja. Czy to działa w Polsce?

Nie mamy w Polsce rozwiązań, w których matching byłby stosowany na co dzień. Brakuje dedykowanych platform, nazwijmy je „zrzutkowymi”, gdzie byłaby lista projektów zaproponowanych przez firmę – a nie dowolnych – i gdzie firma automatycznie dokładałaby środki do donacji pracowników. Mam na myśli system dedykowany, a nie popularne platformy crowdfundingowe. To jednak model, który już bywa wykorzystywany. W programie „Działaj Lokalnie” właśnie na mechanizmie matching funds oparto ponad 16 tysięcy zrealizowanych projektów.

To rozwiązanie jest niesłychanie skuteczne, bo ludzie lubią się dokładać i łączyć zasoby – wiedzą, że wtedy efekt jest większy. To także forma uwiarygodnienia projektu społecznego: jeśli zyskuje on poparcie wielu osób, a nie tylko jednego darczyńcy, oznacza to, że naprawdę jest wart wsparcia.

Na początku drogi do nowoczesnej filantropii

Wiele modeli filantropii – w tym matching funds – to w Polsce wciąż nowości. Dopiero rozwijamy fundusze wieczyste oraz filantropię zaangażowaną, działającą na zasadach inwestycyjnych. Jesteśmy na początku drogi budowania nowoczesnej filantropii.

To, co łączy wszystkie strony uczestniczące w działaniach charytatywnych, to oczekiwanie, że ich zaangażowanie przyniesie realną zmianę – że komuś będzie się żyło lepiej, że kogoś uratujemy, że coś poprawimy w naszej rzeczywistości. Temu podporządkowane są wszystkie działania filantropijne. Fantastycznym przykładem jest Szlachetna Paczka, która pozwala odpowiedzieć na dobrze zdiagnozowane problemy konkretnej rodziny. W tym łańcuchu pomocy nic się nie rozmywa, nie gubią się zasoby.

To bardzo efektywne podejście – takiej drogi życzyłby sobie każdy filantrop. Nikt nie chce dawać pieniędzy, nie wiedząc, jaki będzie efekt. Skończyły się czasy, gdy pieniądz trafiał do umownej puszki i nikt nie wiedział, co dzieje się z nim dalej.

Czy obawa przed marnotrawstwem środków ogranicza chęć dzielenia się?

Informacja zwrotna jest kluczowa – a czasem wręcz informacja poprzedzająca darowiznę, pokazująca, co dokładnie i w jaki sposób zostanie zrobione. Obietnica rezultatu jest kluczem zarówno do sukcesu darczyńcy, jak i beneficjenta.

Pomaganie jak inwestowanie

Czy to jednak nie sprawia, że pomaganie ogranicza się do działań doraźnych – od problemu do problemu – zamiast do budowania systemowych rozwiązań o większej sile oddziaływania?

Obok działań bardzo bezpośrednich istnieje wiele projektów długofalowych. Część z nich dopiero promujemy. Fundacja Valores popularyzuje w Polsce filantropię zaangażowaną, opartą na logice znanej z funduszy venture capital.

W filantropii przechodzimy etapy inkubacji rozwiązania, jego akceleracji, rozwoju, a następnie „wyjścia” z inwestycji. Przedsiębiorcy wspierają organizacje przez określony czas – na przykład trzy lata – po to, by je usamodzielnić. Po tym okresie mogą one funkcjonować bez dalszego wsparcia. Na świecie to dziś jeden z najszybciej rozwijających się kierunków filantropii.

Czy trudniej namówić inwestorów na długofalowe zaangażowanie, skoro na efekt trzeba poczekać kilka lat?

Nie, bo przedsiębiorcy są przyzwyczajeni do tego, że inwestycja zwraca się po czasie. W filantropii zaangażowanej najczęściej mówimy o dwóch–trzech latach, czyli horyzoncie akceptowalnym. Co więcej, pozwala ona inwestować znacznie większe środki – nie w jeden projekt, lecz w trwałą zmianę całej organizacji.

Współcześni przedsiębiorcy – często młodzi – nie chcą dawać pieniędzy wyłącznie po to, by „zrobić dobry uczynek”. Chcą je alokować tak, by poczuć, że była to dobra inwestycja prospołeczna.

Towarzyszy temu także wsparcie eksperckie. Przedsiębiorcy nie tylko przekazują pieniądze, ale są doradcami i pomagają organizacjom budować niezależność finansową. To daje ogromną satysfakcję. Duch przedsiębiorczości w ten sposób realizuje się najpełniej.

Współcześni przedsiębiorcy – często młodzi – nie chcą dawać pieniędzy wyłącznie po to, by „zrobić dobry uczynek”. Chcą je alokować tak, by poczuć, że była to dobra inwestycja prospołeczna. Gdy widzą, że inwestowanie w projekty społeczne prowadzi do realnych, trwałych efektów, sami zaczynają takich możliwości szukać. Dobrym przykładem jest historia hospicjum, któremu brakowało ważnego elementu w systemie wsparcia osób terminalnie chorych – poradni leczenia bólu. To właśnie projekt filantropii zaangażowanej pozwolił tę lukę wypełnić.

To może być bardziej skuteczny sposób – w sensie osiągania efektów – niż po prostu przelew na konto?

Zdecydowanie tak. To jedno z najskuteczniejszych rozwiązań filantropijnych, jakie dotąd wypracowano na świecie.

Liberté, égalité, fraternité

Drugą bardzo ważną kwestią, o której dziś dużo mówi się na świecie, jest podkreślanie równego statusu darczyńcy i beneficjenta. Darczyńca nie może czuć się kimś lepszym, bo daje pieniądze, a beneficjent kimś gorszym, bo je przyjmuje, by pomagać innym. Również w relacjach z organizacjami pozarządowymi przedstawiciele firm nie powinni mieć poczucia wyższości. Taki układ tworzy niezdrowy klimat i relację, która może rodzić po stronie organizacji poczucie wstydu. W efekcie biorą środki – bo chcą nadal pomagać – ale ograniczają kontakt z darczyńcą. To duży błąd, bo darczyńca nie dostaje wtedy informacji zwrotnej: nie wie, co zrobiono z pieniędzmi, czy był sukces, jakie pojawiły się trudności ani jak wartościowe było jego zaangażowanie. Traci też szansę na radość i dumę ze współtworzenia sukcesu.

Jeżeli beneficjentem jest organizacja, w której ludzie pracują dniami i nocami nad rozwiązywaniem problemów społecznych – pomagają osobom w kryzysie bezdomności, chorym terminalnie, wspierają edukację czy ochronę środowiska – nie chcą być traktowani z góry. Mają prawo oczekiwać, że ich praca zostanie uznana za równie ważną jak pieniądze darczyńców.

Zakładam jednak, że problem z wywyższaniem się dotyczy raczej biznesu niż organizacji pozarządowych?

Zdarza się, że niektórzy menedżerowie muszą zdjąć kapelusz filantropa i zakasać rękawy. Żyjemy w świecie mniej koturnowym, bardziej bezpośrednim. Partnerskie podejście do filantropii buduje dumę pracowników z firmy, stabilizuje zespoły i sprawia, że firma może liczyć na wsparcie swoich ludzi także wtedy, gdy sama znajdzie się w trudniejszym momencie.

Każdy lubi być ojcem sukcesu

Filantropia odżywa przed świętami, ale nie ogranicza się tylko do tego okresu. Jak popularne są w Polsce programy wieloletnie – granty i konkursy – których efekty widać dopiero po latach?

Wspieranie uzdolnionych osób jest w Polsce bardzo popularne. Liczba programów stypendialnych dynamicznie rośnie. Ludzie chcą pomagać tym, którzy dzięki temu rozwiną skrzydła, przyniosą chlubę i być może sami zaczną pomagać innym. Polscy przedsiębiorcy ufundowali już tysiące stypendiów. Nazywam to sztafetą pokoleń i uważam, że przynosi ona znakomite rezultaty. Poza wsparciem młodych ludzi buduje relacje i lokalne społeczności: co roku przyznajemy stypendia, spotykamy się, organizujemy wydarzenia, rozmawiamy o zmianach w otoczeniu i przy okazji zbieramy dodatkowe pieniądze na rozwój lokalnej filantropii.

Pomaganie potrzebuje pomocy

Co mogłoby skłonić firmy do większego zaangażowania i budowania systemowych form wsparcia? Jakie są realne korzyści finansowe? Ulgi podatkowe czy większy rozgłos?

W niektórych krajach – choćby na sąsiedniej Słowacji – na cele dobroczynne można przekazywać nie tylko część PIT, ale także CIT. Od kilku lat rozmawiamy o wprowadzeniu w Polsce możliwości przekazywania 1-1,5 proc. CIT na organizacje pożytku publicznego. Ograniczyłbym to do współpracy firma – organizacja pożytku publicznego, aby kierować środki na większe, systemowe potrzeby.

Dziś firma w Polsce może odliczyć darowizny do 10 proc. podstawy opodatkowania. W innych krajach próg jest znacznie wyższy – w Czechach to 30 proc. Warto te regulacje poprawić, bo realnie wsparłyby zaangażowanie społeczne firm.

Potrzebujemy jednak różnych instrumentów, nie tylko ulg podatkowych. Filantropia jest zróżnicowana i wymaga dopasowanych zachęt – tak, aby pomoc precyzyjnie trafiała w realne potrzeby. Przed wojną w Warszawie fundowano fundusze wieczyste, by finansować posagi ubogich panien, umożliwiając im zamążpójście.

Jaki moment w historii – takie potrzeby społeczne.

Właśnie. Niestety, mimo 30 lat wolnego rynku, nie mamy dziś w Polsce kultury filantropii na poziomie sprzed wojny. Mamy za to bardzo nowoczesne narzędzia – platformy zrzutkowe oparte na partycypacyjnym zaangażowaniu ludzi dobrej woli. Od 2008 r. przekazano przez nie 3,5 mld zł. To wyraźny znak naszych czasów.

Im naturalniej, tym lepiej

Zdarza się panu wyłapywać przypadki firm, dla których filantropia jest głównie liściem figowym – czymś, co ma zakryć dziury w raporcie CSR-owym albo ESG? „Pomalowaliśmy, posadziliśmy, zaprosiliśmy”…

Taki social washing żyje i ma się dobrze, ale też szybko daje się zauważyć i mało kto nabierze się na niego po raz drugi. W społecznym zaangażowaniu bardzo łatwo zobaczyć, czy działania są autentyczne. Najszybciej widać to w komunikatach. Firmy, które nie współpracują na co dzień z tymi, którzy realnie organizują pomoc, nie potrafią odnaleźć się również w przekazach medialnych. Wysyłają napuszone komunikaty, których język i zdjęcia zdradzają, jak bardzo nienaturalne jest to dla nich środowisko.

Mój komunikat do przedsiębiorców jest prosty: nie wysyłajcie już długich, nudnych listów ze zdjęciem prezesa pod krawat, w których chwali się on, ilu to organizacjom pomógł i ile pieniędzy wydał. Komunikacyjnie przynosi to niewiele korzyści.

Jak się chwalić filantropią

Mam wrażenie, że w Polsce wciąż nie umiemy mówić o pieniądzach, nawet w kontekście dobroczynności. Nikt nie lubi napuszonych ważniaków – to prawda – ale na Zachodzie naturalne jest, że darczyńcę upamiętnia się z imienia i nazwiska. Gdy buduje się nowe skrzydło szpitala, bibliotekę czy budynek wydziału na uniwersytecie, bardzo często nadaje mu się nazwę darczyńcy. Wiadomo, kto za to zapłacił – i nikogo to nie dziwi ani nie oburza. U nas wszyscy wiedzą, że altruistą i filantropem był Stanisław Wokulski, bohater „Lalki” Prusa, ale gdyby przyszło wymienić nazwisko współczesnego Wokulskiego, mało kto potrafiłby to zrobić. Pewnie wielu osobom przyszedłby do głowy Jerzy Owsiak, ale on przecież nie przekazuje własnych pieniędzy. Dlaczego więc biznes nie chwali się z imienia i nazwiska swoimi działaniami? Dlaczego nie czytamy, że pan X ufundował, a pan Y wybudował?

Darcyńcy podają wiele powodów, dla których wolą pozostać anonimowi. Boją się zawiści, hejtu, niechęci. To zrozumiałe. Trzeba jednak jasno powiedzieć: komunikowanie społecznego zaangażowania przedsiębiorców jest dziś niezbędne. Nie da się pokazywać firmy wyłącznie przez pryzmat twardego biznesu, pomijając jej wartości i rolę społeczną. Przekaz, że ktoś chce być konkurencyjny, zdobywać rynki i pomnażać zasoby, już nie wystarcza.

Pracownicy, lokalne władze, mieszkańcy danej miejscowości chcą wiedzieć, jak przedsiębiorca widzi swój biznes w otoczeniu, w którym funkcjonuje. Firma musi pokazać, że jest społecznie odpowiedzialna i zaangażowana. Jeśli robi to raz w roku, w okresie świąt – gdy robią to wszyscy – zginie w tłumie. Jeśli jednak działa przez cały rok, we współpracy z ciekawymi organizacjami i przy ważnych przedsięwzięciach, a darczyńca potrafi czasem stać się także wolontariuszem, firma zaczyna być traktowana jak członek wspólnoty. Jest zauważana i zyskuje prestiż.

To samo dotyczy beneficjentów. Oni również nie są samotną wyspą i muszą nauczyć się, że filantropię do dalszego działania napędza pokazywanie efektów współpracy.

Warto wiedzieć

Inicjatywa „Przedsiębiorcy dla Powodzian” - skala działań:

Całkowita wartość pomocy: ~123 mln zł.

Przekazany sprzęt i materiały: ponad 45 000 szt.

Inwestycje trwałe: 12 domów (24 mieszkania), 4 kotłownie gazowe.

Wyburzenia: 17 budynków.

Prace sprzętowe: 3012 godzin roboczych (koparki, wywrotki).

Lokalizacje, które otrzymały pomoc: 29 gmin, miast i sołectw, 7 szpitali i placówek medycznych.

Zaangażowani w pomoc: >200 firm i organizacji prywatnych, wolontariat firm i liderów biznesu.

Źródło: Raport „Przedsiębiorcy dla powodzian” za okres wrzesień 2024 – grudzień 2025.

Biznes w Polsce nie ma najlepszej prasy. Czy gdybyśmy częściej czytali o tym, że mamy w kraju przedsiębiorców, którzy – oprócz tego, że są milionerami, zatrudniają i sprzedają – wspierają liczne przedsięwzięcia społeczne, filantropia by na tym zyskała czy straciła?

Jestem przekonany, że zyskałaby szacunek i uznanie – bez dwóch zdań. Staramy się o tym mówić jak najwięcej. Temu służy również konkurs „Dobroczyńca Roku”. Okres świąteczny to dobry moment, by takim darczyńcom podziękować – to także forma zapłaty.

W programie „Działaj Lokalnie” stworzyliśmy specjalny mechanizm – konkurs „Opowiedz”. Prosimy realizatorów projektów o przygotowanie krótkiego filmiku pokazującego, co zostało zrobione, wraz z informacją o partnerach i darczyńcach. Zależy nam, aby te materiały krążyły w mediach społecznościowych.

Takie działanie ma dwie zasadnicze zalety. Po pierwsze, to najlepsza forma rozliczenia projektu – publicznie pokazujemy, co zostało zrobione i kto to wsparł. Nie ma nic do ukrycia, a w filantropii przejrzystość jest kluczowa. Nawet cień podejrzenia, że pieniądze wykorzystano niezgodnie z planem lub potrzebami, sprawia, że darczyńcy odwracają się na dobre.

Pozwól się zobaczyć, ale to inni muszą cię pokazać

Na świecie bardzo popularne stało się wideoraportowanie – zamiast pisać księgowe elaboraty, których i tak nikt nie czyta, lepiej pokazywać efekty działań w krótkich formach wideo. Gdyby także w Polsce organizacje otrzymujące wsparcie finansowe przygotowywały takie krótkie filmiki i – w ramach podziękowania – zamieszczały je na swoich stronach, jestem przekonany, że w ciągu kilku lat zmieniłaby się społeczna percepcja biznesu. Polacy zobaczyliby w przedsiębiorcach porządnych ludzi, którymi naprawdę są.

A jeden czy drugi darczyńca chciałby się w takich filmikach pokazać, skoro wcześniej nie pisał ani nie mówił publicznie o swoich dobrych uczynkach?

Tak. Bo jeśli ja sam opowiadam o sobie i produkuję film we własnym dziale PR, zawsze wychodzi to niezręcznie. Natomiast gdy film robi ktoś inny, efekt jest zupełnie inny. Kluczowe jest przesunięcie akcentu: nacisk powinien być położony na efekty filantropii, a nie na osobę darczyńcy. Wtedy darczyńca wygrywa komunikacyjnie, nawet jeśli pojawia się w tle.

Szlachetna Paczka alarmuje, że w tym roku ma mniej darczyńców. Na tydzień przed finałem około 1,8 tys. potrzebujących rodzin wciąż czeka na swojego filantropa. Czy pan także zauważa, że w tym roku jest więcej organizacji i osób potrzebujących wsparcia?

Zdecydowanie tak. Ale nie musi to oznaczać, że gwałtownie rośnie liczba osób, którym żyje się gorzej. To może być również efekt rosnącej konkurencji między organizacjami pomocowymi. Spośród około 130 tys. zarejestrowanych organizacji pozarządowych duża część aktywnie poszukuje darczyńców – około 80 tys. działa faktycznie. Wszystkie one próbują przyciągnąć uwagę tych samych Polaków.

W ostatnich latach portfele darczyńców zostały mocno wyeksploatowane. Wydarzenia w kraju i na świecie sprawiły, że Polacy byli wielokrotnie proszeni o pomoc – najpierw pandemia COVID, potem wsparcie dla uchodźców z Ukrainy, a w ubiegłym r. także ogromna powódź. Tegoroczna jesień jest szczególnie trudna dla organizacji, które tradycyjnie zbierają środki przed świętami. Wiele zasobów zostało już wykorzystanych, a potencjał darczyńców musi się po prostu odbudować.

Zdaniem eksperta

Nasz system pomocy społecznej nie jest efektywny

Według oficjalnych danych GUS-u, około 5 proc. populacji Polski żyje w skrajnym ubóstwie – to prawie 2 mln osób. I ten odsetek z grubsza nie zmienił się od wielu lat. Żeby poprawić wyniki w Polsce, kluczowe byłoby lepsze ukierunkowanie i waloryzacja świadczeń społecznych, tak, aby efektywniej trafiały do najbardziej potrzebujących, w tym tylko do ubogich rodzin z dziećmi.

Ogólnie w Polsce odsetek osób biernych zawodowo i utrzymujących się ze świadczeń raczej spada ze względu na rosnące zatrudnienie i płace. Ale ci, którzy są zmuszeni, by korzystać z podstawowych zasiłków, nie dostają szansy, by wyjść poza granicę ubóstwa.
W Polsce wysokość transferów z pomocy społecznej oraz kryteria służące do ich przyznawania nie są bowiem systematycznie waloryzowane, zgodnie z bieżącą inflacją, tylko co kilka lat. Zasiłki rodzinne, które trafiają tylko do bardzo biednych rodzin i bardzo biednych dzieci, to są tak drobne kwoty, że nie pozwalają na przejście na lepszy poziom życia.
Reformy wymagają także inne świadczenia społeczne, zwłaszcza 800+. Jest zbyt uniwersalne i w zbyt dużej części trafia do gospodarstw domowych z klasy średniej i gospodarstw bogatych, które nie potrzebują pomocy państwa. Szacunkowo 30 mld zł z transferów w ramach 800+ trafia do rodzin, które nie muszą ich dostawać.

To świadczenie powinno być tak sprofilowane, żeby w znacznie większym stopniu trafiało do najbiedniejszych gospodarstw z celem wydobycia dzieci z nędzy. Dziś dane GUS-u pokazują, że pomimo 800+ i transferów od państwa na poziomie 60 mld zł rocznie, wśród gospodarstw z dziećmi stopy ubóstwa są wyższe niż w całej populacji. Wciąż są w Polsce dzieci żyjące w skrajnej nędzy, na takim poziomie, który zagraża przetrwaniu.
To dowodzi, że nasz system pomocy społecznej nie jest efektywny. To bolączka, którą trzeba i można usunąć. W krajach o lepiej rozwiniętym systemie pomocy społecznej odsetek osób w skrajnym ubóstwie jest zwykle niższy.

W Finlandii, na przykład, był taki znany program, który osobom bezdomnym dawał mieszkania. Projekt przyniósł bardzo dobre rezultaty: zwiększył zatrudnienie wśród tych osób, dużej części osób pozwolił wydobyć się z bezdomności. Chociaż był to program niezwykle kosztowny, to w dużym stopniu wyeliminował bardzo złe społecznie zjawisko.
Trudno oceniać, czy pomimo wzrostu transferów socjalnych, nierówności dochodowe w Polsce rosną czy spadają, ponieważ brakuje aktualnych i wiarygodnych danych na temat pełnego rozkładu dochodów Polaków.

Główne wnioski

  1. Filantropia w Polsce ewoluuje – od akcyjnej, świątecznej dobroczynności, opartej na decyzjach szefa, do oddolnego wolontariatu pracowniczego, który często inicjuje długofalową współpracę firm z organizacjami pozarządowymi. Dobroczynność to nie tylko paczki na święta.
  2. Nowoczesne modele filantropii obejmują m.in. filantropię zaangażowaną (wsparcie finansowe połączone z eksperckim, realizowane zwykle przez 2-3 lata) oraz fundusze wieczyste. Kluczowe stają się partnerskie relacje między darczyńcą a beneficjentem, przejrzystość działań oraz widoczny, mierzalny efekt. Kończy się era „pieniędzy do puszki” – coraz ważniejsze jest wspólne opowiadanie o projektach i celebrowanie osiągniętych rezultatów.
  3. Wyzwania na dziś to m.in. zmęczenie darczyńców po kolejnych kryzysach – pandemii, pomocy uchodźcom z Ukrainy i klęskach żywiołowych. Filantropia potrzebuje także lepszych rozwiązań podatkowych, w tym bardziej zachęcających ulg. Kluczowym elementem kolejnego etapu rozwoju zorganizowanej dobroczynności będzie poprawa komunikacji działań i ich efektów.