„Dobrze położony bidon też zwiększa prędkość”. Jak Piotr Klin został panem od aerodynamiki i pomógł Darii Pikulik zdobyć olimpijskie srebro
Piotr Klin w Anglii rozgryzał tajniki inżynierii mechanicznej, a jednocześnie zakochał się w kolarstwie. Połączył obie te gałęzie i z jego wiedzy korzystają już polscy kolarze, triathloniści, a nawet łyżwiarze szybcy. Władze światowego triathlonu musiały przez niego zmienić przepisy, bo zbyt finezyjnie „oklejał” rower bidonami.
Fot. Piotr Klin zasoby własne
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakimi sukcesami może się pochwalić Piotr Klin jako kolarz-amator.
- Jakie podejrzenia wysuwali wobec Piotra Klina jego rywale z amatorskich wyścigów w Polsce.
- Jaki projekt Piotr Klin przygotowuje wspólnie z Politechnika Krakowską.
Do Coventry w Anglii Piotr Klin wyjechał w ramach programu Erasmus na początku ubiegłej dekady. Na Politechnikę Warszawską już nie wrócił – został w Coventry pracownikiem naukowym. Do dziś uczy studentów, ale od kilku lat coraz częściej przylatuje do Polski. Bo tutaj działa już dość prężnie firma Alone in Drag, którą zakładał – firma pomagająca sportowcom poradzić sobie z oporami powietrza („drag” to właśnie opór powietrza).
– Używamy tu słowa „aerofitting”. Dzięki czujnikom, pomiarom i obliczeniom dopasowujemy do sportowca optymalny dla niego sprzęt i optymalnie układamy jego ciało. Szerokość kierownicy, ułożenie na niej dłoni, dobór kasku, pozycja sylwetki… Często w sporcie decydują sekundy, więc każdy detal ma znaczenie. Daria Pikulik, srebrna medalistka igrzysk z Paryża w kolarstwie torowym, pracowała z nami przed tym wielkim sukcesem. Łącznie w Polsce pomogłem „ustawić” odpowiednio już kilkaset osób – mówi Piotr Klin.

Piotr Klin i jego kolarskie początki
Jego biznes się rozkręca, więc on sam już coraz rzadziej siada na rower. A to od wielkiej pasji kolarskiej wszystko się zaczęło – na uczelni jego specjalizacją nie jest aerodynamika, skręcił w tym kierunku, ponieważ chciał jeździć szybciej na rowerze.
– W Anglii zacząłem dużo jeździć i coraz bardziej interesowały mnie tzw. czasówki, bardzo popularne w tym kraju. Kilkadziesiąt kilometrów trasy, zawodnicy wypuszczani pojedynczo w określonych odstępach czasu. Znamy to choćby z Tour de France. W tej odmianie kolarstwa aerodynamika odgrywa dużą rolę – widzimy charakterystyczne kaski i nietypowe wypustki na środku kierownicy – to tzw. lemondki (patrz: zdjęcie poniżej). Kolarz jedzie tak, jakby trzymał złożone ręce. Jakby miał wskoczyć do wody na główkę. Zacząłem startować w wyścigach i coraz bardziej rozgryzać związaną z tym aerodynamikę – mówi Piotr Klin.

Droga do medali
W Anglii mógł odwiedzać co jakiś czas tunele aerodynamiczne. Został kolarzem – nie profesjonalnym, lecz certyfikowanym amatorem. A dla takich też organizowanych jest mnóstwo wyścigów. Również w Polsce. Piotr Klin zaczął wygrywać w kraju i budził duże zainteresowanie. Bywało nawet tak, iż ludzie podejrzewali, że ma jakiś silniczek w rowerze.
– Ale pomiary wykazywały, że moc, jaką generuję, wcale nie jest większa od tej, którą generują rywale. Tylko że ja przyjmowałem inną pozycję na rowerze niż reszta. Myślałem nie tylko o tym, by zmniejszyć opór powietrza, ale też o tym, by pozycja jazdy nie odbierała mi zbyt szybko sił. Żebym np. nie ściskał przepony. To też inżynieria – inżynieria wysiłku. Dominowało takie podejście, że im niżej jest się z przodu w czasie jazdy, tym lepiej. Ale to odbiera siły, nie każdy jest w stanie utrzymać tempo tak, jak wielkie gwiazdy kolarstwa. Moja kierownica była wyżej, dociągałem barki do uszu. Byłem zwarty, a jednocześnie nie ściskałem przepony – wspomina Piotr Klin.
Zaczął jeździć tak szybko, że przez pewien czas to do niego należał rekord świata w tzw. jeździe godzinnej – rywalizacji, w której w godzinę należy przejechać jak największy dystans. Został też dwukrotnym wicemistrzem świata amatorów w jeździe na czas.
– Rzecz jasna, nie jest tak, że osiągnąłem to po prostu dzięki aerodynamicznym sztuczkom. Nic nie zastąpi treningu, to jasne. Zrozumienie aerodynamiki pozwala natomiast na uzyskiwanie przewag. Tak jak sprawdzanie przed wyścigiem prognoz dotyczących siły wiatru – podkreśla Piotr Klin.

Bidon jako środek przyspieszający
W Anglii został certyfikowanym trenerem kolarstwa, w Polsce współpracował m.in. z polskim triathlonistą Robertem Wilkowieckim. W 2023 r. Wilkowiecki zajął dziewiąte miejsce na mistrzostwach świata Ironman – był to polski debiut w pierwszej dziesiątce tych morderczych zawodów. Triathlon to, przypomnijmy, połączenie pływania, kolarstwa i biegania.
– Współpraca z Robertem była bardzo ciekawa. Dość powiedzieć, że to przez nas władze triathlonu zmieniły przepisy i wprowadziły ograniczenia co do tego, ile wody można mieć na rowerze… – zaczyna opowiadać Piotr Klin.
Klin dawał Robertowi Wilkowieckiemu dużo wody, podczas gdy ludzie raczej myśleli, że dodatkowe obciążenie to dodatkowy problem dla mięśni.
– Na stacjach trzeba się zatrzymywać i każdy dostaje zwykłą wodę od organizatorów. A dzięki bidonom nie tylko można zmniejszyć liczbę przystanków, lecz także można do nich wziąć np. napoje izotoniczne. Ale to nic w porównaniu z tym, że bidony można tak ułożyć na rowerze, by zyskać dodatkową sekundę na kilometrze wobec swojego bazowego tempa. A tych kilometrów na trasie jest 180 – mówi Piotr Klin.
I opowiada o swoim popisowym numerze.
– Włożyliśmy Robertowi na kierownicę trzylitrową plastikową butelkę z rurką. I jeszcze pod klatkę piersiową, też odpowiednio aerodynamicznie, włożyliśmy mu taki box żywieniowy. Naprawdę był sekundę szybszy niż wcześniej, a do tego miał picie i żywność – wspomina Piotr Klin.

Ostatnio Piotr Klin współpracuje z polskimi łyżwiarzami szybkimi, wszak zbliżają się zimowe igrzyska olimpijskie. Jego firma zainwestowała także we współpracę z Politechniką Krakowską – z jej Laboratorium Inżynierii Wiatrowej – i buduje tam stanowisko pomiarowe w tunelu aerodynamicznym, żeby móc stacjonarnie badać kolarzy pędzących w miejscu.

Główne wnioski
- Piotr Klin to naukowiec i kolarz, który współprowadzi firmę Alone in Drag. Jej działalność pomaga sportowcom przełamywać opory ruchu, na jakie trafiają w swoich dyscyplinach sportu.
- Wiedzy o inżynierii oraz aerodynamice Piotr Klin uczył się w Coventry w Anglii. Znalazł się tam dzięki programowi Erasmus i został pracownikiem naukowym.
- Piotr Klin jako kolarz-amator dwukrotnie został wicemistrzem świata w jeździe na czas, był też rekordzistą w pokonaniu jak największego dystansu w czasie 60 minut.



