Ile trzeba czekać na pozwolenie na budowę?
W powiecie wąbrzeskim (województwo kujawsko-pomorskie) pozwolenie na budowę można uzyskać w zaledwie 8 dni netto – to najlepszy wynik w kraju. Na drugim biegunie znajduje się Warszawa, gdzie średni czas oczekiwania wynosi aż 145,2 dnia netto, co w dniach kalendarzowych może oznaczać nawet 352 dni – wynika z raportu XYZ przygotowanego wspólnie z portalem Geo360.io.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak długo czeka się w Polsce na uzyskanie w Polsce pozwolenia na budowę w poszczególnych powiatach.
- Dlaczego w niektórych przypadkach okres ten jest znacząco wydłużony, co często przekłada się na opóźnienia w realizacji projektów.
- Jakie są największe bariery blokujące usprawnienia w procesach administracyjnych.
Im dłużej trzeba czekać na pozwolenie na budowę (PnB), tym gorzej dla inwestycji. XYZ przygotował raport na podstawie danych zebranych w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. obejmujący ponad 98 proc. wydanych decyzji administracyjnych.
Raport koncentruje się na kluczowych wskaźnikach, takich jak czas netto wydania decyzji (zgodny z ustawowymi terminami), czas brutto oczekiwania inwestora (uwzględniający realny okres oczekiwania na decyzję), procentowy udział braków formalnych we wnioskach, liczba zawieszonych postępowań oraz uzgodnień z konserwatorem zabytków.
Gdzie jest najgorzej, gdzie najlepiej
Pod względem liczby pozytywnych decyzji najgorzej jest na warszawskim Żoliborzu, Bemowie i w Słupsku.
– Poszczególne urzędy różnią się wolumenem wydanych decyzji oraz efektywnością działania. Analiza wskazuje, że organem najbardziej rygorystycznym lub obsługującym najbardziej problematyczne wnioski jest Prezydent Miasta Warszawy dla dzielnicy Żoliborz, gdzie decyzje pozytywne stanowią tylko 53 proc. Podobne wyniki uzyskała Delegatura Wojewody Pomorskiego w Słupsku (57 proc.) oraz Prezydent Miasta Warszawy dla dzielnicy Bemowo (68 proc.). Z drugiej strony organy takie jak Starosta Powiatu Świdwin, Starosta Powiatu Chodzież, Starosta Powiatu Lipsko, Starosta Powiatu Węgorzewo oraz Wojewoda Zachodniopomorski osiągnęły 100 proc. decyzji pozytywnych w analizowanej próbie – mówi Adrian Pogocki, dyrektor zarządzający portalu Geo360.io.
Warto wiedzieć
Liczba dni netto a liczba dni brutto
Dni netto to kalendarzowy czas określony ustawowo, który wynosi 60 dni. Jest liczony bez uwzględniania takich czynników jak:
- zawieszenie postępowania,
- skierowanie sprawy do konserwatora zabytków,
- wezwania inwestora do uzupełnienia dokumentacji,
- inne opóźnienia wynikające z dodatkowych procedur.
Dni brutto to całkowity czas liczony od momentu złożenia dokumentów do wydania decyzji. Obejmuje on wszystkie etapy postępowania, w tym poprawki, uzupełnienia i inne działania, które mogą wynikać zarówno z pracy urzędu, jak i współpracy z inwestorem. Liczba dni brutto odzwierciedla pełny czas oczekiwania, uwzględniając wszystkie formalności i procedury.
Im większy powiat, tym dłuższy czas uzyskania PnB (w dniach netto). Istotnymi odchyleniami od normy, zaburzającymi w znaczącym stopniu średnie wartości są dwa miasta – Zakopane oraz Warszawa.
Analiza danych dotyczących dni brutto wskazuje, że wielkość powiatu nie zawsze przekłada się bezpośrednio na czas oczekiwania na pozwolenie na budowę. Kluczową rolę odgrywają struktura powiatu, efektywność procedur administracyjnych – szczególnie w dużych miastach – oraz charakter realizowanej infrastruktury.
Za dużo pracy, za mało urzędników, zbyt skomplikowane
Analizując czas uzyskania PnB w danym powiecie, należy uwzględnić jego wielkość, charakter projektu, a także liczbę składanych wniosków oraz ich formalną poprawność. Nie zawsze wydłużony czas oczekiwania na decyzję zależny jest wyłącznie od danego urzędu. Skala i złożoność projektu, jak budowa parku krajobrazowego czy aparthotelu, również znacząco wpływa na czas procedury.
Jednym z głównych powodów wydłużenia procesu uzyskania PnB jest obciążenie organów administracyjnych, które w dużych miastach rozpatrują znaczną liczbę wniosków.
Gabriel Hawryluk, analityk rynku nieruchomości portalu XYZ, jako jedną z przyczyn problemu wymienia zbyt małą liczbę urzędników, ale podkreśla również rolę przepisów, które często pozwalają na przedłużanie procesów administracyjnych.
– Proces wymaga uproszczenia, i to nie tylko w zakresie pozwoleń na budowę. W wielu przypadkach losy inwestycji są zbyt uzależnione od arbitralnych decyzji urzędników. Nie chodzi tu o całkowitą deregulację rynku, lecz o eliminację lub usprawnienie etapów administracyjnych, które nie wpływają na bezpieczeństwo, estetykę krajobrazu czy komfort mieszkańców, a jedynie generują dodatkowe koszty i wydłużają realizację projektów. Ostatecznie te komplikacje odbijają się na finalnych cenach mieszkań – mówi Gabriel Hawryluk.
Wydłużenie czasu oczekiwania może być także efektem konieczności uzyskania dodatkowych opinii, uzgodnień lub rozpatrywania odwołań, co szczególnie komplikuje sytuację w przypadku bardziej skomplikowanych projektów.
– W regionach, gdzie realizowane są bardziej skomplikowane inwestycje, czas oczekiwania naturalnie się wydłuża. Nie każdy projekt jest taki sam – budowa drobnej infrastruktury różni się od realizacji wielkich inwestycji. Dodatkowo wszelkie sprzeciwy lokalnych społeczności mogą znacząco opóźnić proces – podkreśla Ewa Palus, główny analityk REDNET Property Group.
Deweloperzy potrzebują oddechu
Na kwestie przewlekłości procedur administracyjnych środowisko deweloperskie zwraca uwagę od dłuższego czasu, o czym pisaliśmy na łamach XYZ. Oczywiście, uzyskanie pozwolenia na budowę to tylko jeden z wielu etapów inwestycji, ale ma kluczowe znaczenie dla jej realizacji.
– Sam czas oczekiwania na pozwolenie na budowę to jedynie końcowy etap długiego procesu inwestycyjnego. W praktyce często konieczne jest wcześniejsze uzyskanie wielu innych decyzji czy uzgodnień. Można powiedzieć, że uzyskanie PnB to „wisienka na torcie” – zauważa Ewa Palus.
Proces trwa kilka lat.
– Deweloperzy pilnie potrzebują uproszczenia i ujednolicenia procedur administracyjnych w skali kraju. Obecnie formalności związane z inwestycją trwają zbyt długo – nawet 4-5 lat – co bezpośrednio wpływa na koszty realizacji projektów – zauważa Mateusz Bromboszcz, wiceprezes spółki Atal.
Uproszczenie procedur mogłoby wpłynąć pozytywnie na ceny mieszkań.
– Opóźnienia w wydawaniu decyzji administracyjnych i liczne zawieszenia postępowań znacząco wydłużają proces inwestycyjny. A czas to pieniądz – szczególnie gdy w grę wchodzi zaangażowany kapitał. Dłuższy proces oznacza wyższe koszty inwestycji, co bezpośrednio przekłada się na wzrost cen mieszkań. W efekcie, nawet przy niezmienionej marży netto dewelopera, koszty przerzucane na klientów będą rosły. Państwo i urzędy mają więc realny wpływ na spowolnienie tego trendu, zwłaszcza że największe opóźnienia dotyczą zwykle dużych miast – wskazuje Gabriel Hawryluk, analityk rynku nieruchomości portalu XYZ.
Mini wywiad
Dane to jedno, ale rzeczywistość często je weryfikuje
Jak wygląda kwestia opóźnień w wydawanych decyzjach w skali kraju i co jest tego przyczyną?
Dr Agnieszka Grabowska-Toś z Kancelarii Radców Prawnych Kania Stachura Toś: Z mojego doświadczenia wynika, że problem przedłużających się postępowań dotyczących uzyskania pozwolenia na budowę dotyczy przede wszystkim dużych miast, takich jak Kraków, Warszawa czy Wrocław. W tych lokalizacjach liczba inwestycji jest bardzo wysoka, a ich skala i charakter znacząco różnią się od tych występujących w mniejszych miastach i miejscowościach. Od lat obserwuję, że głównym problemem, szczególnie w przypadku większych miast, jest zbyt mała liczba urzędników odpowiedzialnych za obsługę postępowań związanych z pozwoleniami na budowę oraz decyzjami o warunkach zabudowy.
Sytuacja wygląda jeszcze gorzej w organach drugiej instancji, gdzie czas oczekiwania na rozpatrzenie odwołania od decyzji może wynosić nawet kilka miesięcy. Choć organy są zobowiązane do informowania inwestorów o przyczynach niedotrzymania terminu i wskazywania nowego terminu załatwienia sprawy, często jako główną przyczynę opóźnień Wojewodowie – jako organy odwoławcze – wskazują zbyt małą liczbę urzędników oraz nadmierne obciążenie sprawami. Tłumaczą tym swoją bezczynność lub przewlekłość postępowania, szczególnie gdy inwestorzy występują z ponagleniem z powodu braku działań ze strony tych organów.
Drugim istotnym powodem opóźnień, w mojej ocenie, jest zmienność przepisów prawa budowlanego i ich interpretacji, a także brak uwzględniania aktualnego orzecznictwa sądów administracyjnych. Dodatkowo urzędy często wymagają od inwestorów dostarczenia dokumentów, których obowiązek przedłożenia nie wynika z przepisów. Przykładem jest sytuacja, która miała miejsce w jednym ze starostw, gdzie inwestorzy musieli udowadniać zgodność inwestycji z celem, na jaki nieruchomość została oddana w użytkowanie wieczyste. Wymóg ten nie miał podstaw prawnych, a sądy jednoznacznie wskazywały, że taka analiza nie powinna być przedmiotem postępowania o pozwolenie na budowę.
Czy składający wniosek są w stanie realnie coś na to poradzić, aby przyspieszyć procedurę?
Opracowując projekty budowlane, inwestorzy bazują na swoim doświadczeniu w podobnych sprawach oraz na dotychczasowej praktyce organów. Gdy jednak ta praktyka nagle się zmienia lub urzędnicy dokonują interpretacji przepisów odbiegającej od ugruntowanej linii orzeczniczej, inwestorzy często stają przed trudnym wyborem. Mogą albo odrzucić projekt – co jest niezwykle kosztowne, zważywszy że przygotowanie projektu budowlanego może wynosić setki tysięcy, a nawet miliony złotych – albo próbować przekonać urzędników, zanim zostanie wydana decyzja odmowna, do zmiany stanowiska.
W takich sytuacjach inwestorzy najczęściej wnioskują o zawieszenie postępowania i podejmują rozmowy zarówno z osobami prowadzącymi sprawę, jak i z przedstawicielami wyższych szczebli. Przedstawiają analizy prawne, techniczne czy dodatkowe wyliczenia, licząc na zmianę stanowiska organu i wydanie pozwolenia na budowę. Formalnie w okresie zawieszenia postępowanie nie toczy się, a organ nie ponosi odpowiedzialności za niezałatwienie sprawy w terminie. Czas zawieszenia nie jest wliczany do ustawowego terminu załatwienia sprawy, od którego niedochowanie może skutkować nałożeniem na organ kary.
Podobnie nie uwzględnia się w terminie czasu poświęconego na wezwania do uzupełnienia braków formalnych, poprawki w projekcie budowlanym, doręczanie korespondencji czy opóźnienia wynikające z winy inwestora lub innych stron. Tymczasem okres, w którym inwestor zmuszony jest udowadniać błędność stanowiska urzędników i przekonywać ich do swoich racji – co nierzadko później potwierdza Wojewoda lub sąd – z perspektywy inwestora jest czasem straconym. W tym czasie inwestycja mogłaby już być realizowana.
Wyniki raportu, choć różniące się dla powiatów w skali kraju, nie są jednoznacznie negatywne.
Analizując powyższe dane, można odnieść wrażenie, że problem jest niewielki lub wręcz nie istnieje, ponieważ tylko w nielicznych przypadkach przekraczane są terminy załatwienia spraw określone w kodeksie postępowania administracyjnego. Co więcej, nawet uwzględniając czas wyłączony z ustawowego terminu załatwienia sprawy zgodnie z art. 35 § 5 kodeksu, okres od złożenia wniosku o pozwolenie na budowę do jego wydania wydaje się stosunkowo krótki, wbrew opiniom niektórych inwestorów. Jednak moje doświadczenia z obsługą prawną procesu inwestycyjnego pokazują odmienny obraz, zwłaszcza w kontekście inwestycji realizowanych w największych miastach Polski. Analiza nie uwzględnia bowiem wszystkich miast wojewódzkich, gdzie postępowania potrafią trwać wyjątkowo długo.
Gdzie zatem tkwi problem?
Moim zdaniem problem długotrwałych procedur związanych z uzyskiwaniem pozwolenia na budowę należy analizować szerzej, przede wszystkim z perspektywy inwestora – głównego beneficjenta tych decyzji. Istnieją dwa kluczowe aspekty, które trzeba wziąć pod uwagę.
Po pierwsze, czas i droga, jakie trzeba pokonać, aby zdobyć wszystkie wymagane dokumenty i uzgodnienia przed złożeniem wniosku o pozwolenie na budowę. Chodzi tu o czas potrzebny na uzyskanie decyzji środowiskowej, decyzji WZ czy uzgodnień obsługi komunikacyjnej, które często wiążą się z obowiązkiem podpisania umowy na budowę lub przebudowę drogi publicznej. Problemem nie jest zatem wyłącznie czas trwania postępowania o pozwolenie na budowę, ale cały proces przygotowawczy do jego uzyskania.
Po drugie, wydanie pozwolenia na budowę przez starostę nie oznacza jeszcze, że inwestor może rozpocząć prace budowlane. Pozwolenie musi stać się ostateczne, co następuje dopiero wtedy, gdy żadna ze stron nie wniesie odwołania. W przypadku odwołania inwestor może rozpocząć budowę dopiero po otrzymaniu decyzji wojewody utrzymującej pozwolenie w mocy. Zaskarżenie do wojewody oznacza kolejne miesiące oczekiwania i niepewność co do ostatecznego rozstrzygnięcia. Jeśli wojewoda uchyli pozwolenie, uznając, że starosta naruszył prawo, konieczne jest powtórzenie całego postępowania. Zdarza się, że proces zatacza takie koło kilkukrotnie, a jeśli sprawa trafi dodatkowo do sądu, czas oczekiwania na pozwolenie na budowę może wynieść nawet kilka lat. Co więcej, takie sytuacje nie są jednostkowe.
Dlatego konieczne jest spojrzenie na ten problem znacznie szerzej, a nie ograniczanie się wyłącznie do analizy liczby dni, w których organ formalnie prowadził czynności zmierzające do wydania decyzji. Takie analizy, w mojej ocenie, nie oddają rzeczywistości.
Na koniec warto zwrócić uwagę na istotną kwestię. Starosta ma ustawowo miesiąc na wydanie pozwolenia na budowę, a w przypadkach bardziej skomplikowanych – dwa miesiące. Postępowania o pozwolenie na budowę są regulowane przepisami Kodeksu Postępowania Administracyjnego, w szczególności art. 35, który określa terminy załatwiania spraw administracyjnych. Termin 65 dni, o którym mowa w ustawie Prawo budowlane, to czas, po którego upływie na organ wydający pozwolenie mogą zostać nałożone kary za niedotrzymanie terminu.
Główne wnioski
- Opóźnienia w uzyskiwaniu pozwoleń na budowę wynikają zarówno z niewystarczających zasobów kadrowych urzędów, jak i zmienności przepisów oraz ich interpretacji. To generuje dodatkowe koszty, które bezpośrednio przekładają się na wzrost cen mieszkań i innych inwestycji.
- Czas oczekiwania na pozwolenie zależy bardziej od charakteru inwestycji, sprawności procedur i liczby wniosków niż od wielkości powiatu. Projekty o dużej skali lub wymagające dodatkowych uzgodnień (np. z konserwatorem zabytków) naturalnie trwają dłużej.
- Samo uzyskanie pozwolenia na budowę to jedynie finalny etap skomplikowanego procesu, który obejmuje uzyskanie decyzji środowiskowych, warunków zabudowy i innych uzgodnień. Problemy często tkwią w wieloetapowym charakterze procedur, co znacząco wydłuża czas realizacji inwestycji.