Kolejne analizy w sprawie wielkiej reformy energetyki. Koncerny już nie czekają
Ponad dziewięć miesięcy minęło od poprzedniej dyskusji w Sejmie na temat pomysłu wydzielenia elektrowni węglowych z kontrolowanych przez państwo koncernów energetycznych, a do dziś nie znamy żadnych konkretów w tej sprawie. Czwartkowe posiedzenie komisji sejmowej skończyło się na stwierdzeniu, że Ministerstwo Aktywów Państwowych zleciło kolejne analizy. W kuluarach od dawna mówi się, że reformy nie będzie. Wynika to też z nowych strategii energetycznych firm.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Na jakim etapie są prace nad potencjalnym wydzieleniem aktywów węglowych z grup energetycznych.
- Jakie plany wobec starych elektrowni opalanych węglem mają wytwórcy energii.
- Czego obawiają się mieszkańcy gmin, w których działają wielkie elektrownie.
Czas mija, a rząd wciąż nie odpowiedział wprost na pytanie: czy dojdzie do wydzielenia elektrowni węglowych i kopalń węgla brunatnego z koncernów energetycznych oraz ich przejęcia bezpośrednio przez państwo. To decyzja o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości największych wytwórców energii i ich wyceny giełdowej. O postępach w tej sprawie miał poinformować przedstawiciel rządu podczas posiedzenia sejmowej podkomisji stałej
ds. infrastruktury krytycznej, górnictwa i energetyki w czwartek, 20 lutego.
Obecna na posiedzeniu Monika Gawlik, dyrektorka Departamentu Spółek Paliwowo-Energetycznych w Ministerstwie Aktywów Państwowych, nie przyniosła jednak dobrych wieści. Okazuje się, że powołany w resorcie zespół ds. wydzielenia aktywów węglowych nie wypracował dotąd żadnych rekomendacji. Po przeprowadzeniu wewnętrznych analiz, zdecydowano o zleceniu dodatkowych ekspertyz firmie zewnętrznej.
– Została podjęta decyzja, że sięgamy po zewnętrznego doradcę, który przeanalizuje kwestie związane z funkcjonowaniem elektrowni. Umowa w tej sprawie została podpisana. Obejmuje ona doradztwo w zakresie analizy i oszacowania rentowności poszczególnych jednostek wytwórczych oraz przepływów finansowych tych jednostek w horyzoncie do 2040 r. Analiza będzie uwzględniała harmonogram odstawień poszczególnych bloków, scenariusze ich obciążeń i średnie ceny sprzedanej energii elektrycznej. Dane te zostaną dostarczone przez grupy energetyczne. Będzie brany pod uwagę też miks wytwarzania energii elektrycznej, ceny surowców i ceny uprawnień do emisji CO2. Ta wykonana przez doradcę analiza będzie stanowiła jeden z elementów sprawozdania, które zakończy pracę zespołu – poinformowała Monika Gawlik.
Odpowiedź ministerstwa nie usatysfakcjonowała posłów opozycji. Przewodniczący podkomisji Maciej Małecki z PiS przypomniał, że ten sam temat był przedmiotem obrad w maju 2024 r., ale wtedy również rząd nie przedstawił żadnych decyzji w sprawie aktywów węglowych.
– Minął prawie rok i słyszymy to samo: analizujemy, zbieramy informacje, zastanawiamy się. Trudno powiedzieć, czym zajmował się zespół w MAP przez ten czas. Za rok możemy usłyszeć, że okoliczności się zmieniły i trzeba zbierać dane od nowa. Co więcej, z pisma wiceministra aktywów państwowych Roberta Kropiwnickiego wynika, że analizy są dopiero na wstępnym etapie – skomentował Maciej Małecki.
Na te słowa natychmiast zareagował wiceprzewodniczący podkomisji Krzysztof Gadowski (Koalicja Obywatelska).
– Mi też było przykro, gdy za rządów PiS przez dwa lata dyskutowaliście o powstaniu NABE [Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, do której miały trafić wszystkie elektrownie węglowe – red.]. Rządziliście osiem lat, mieliście analizy, dokumenty, a projekt przez dwa lata leżał na stole i nie został wdrożony. Teraz dajmy obecnemu rządowi czas – do końca roku powinien podjąć decyzję i przedstawić projekt – stwierdził Krzysztof Gadowski.
Koncerny już nie czekają na decyzję rządu
W kuluarach od kilku miesięcy mówi się o tym, że z reformy nic nie będzie, choć żaden z ministrów oficjalnie takiej deklaracji jeszcze nie złożył. Pisaliśmy o tym już w październiku 2024 r. Pesymizm wobec przejmowania przez państwo elektrowni węglowych wypływa jednak z niedawnej wypowiedzi ministra aktywów państwowych Jakuba Jaworowskiego.
– Spółki energetyczne zaczynają realizować wielkie inwestycje w OZE, a przechodzi to bez większego echa. Przykładem jest projekt morskiej farmy wiatrowej Baltica 2, który będzie kosztował prawie 30 mld zł i w ramach którego zostaną wykorzystane środki z Krajowego Planu Odbudowy. Te turbiny pod względem wielkości to jak postawienie 107 Pałaców Kultury i Nauki. Takie inwestycje to fundamentalna kwestia dla bezpieczeństwa energetycznego i naszego rozwoju gospodarczego. Naszym zdaniem aktywa węglowe generują jeszcze wartość, a przykład projektu Baltica 2 pokazuje, że spółki mogą nadal realizować zielone inwestycje i równocześnie produkować energię z węgla – przekonywał przed dwoma tygodniami Jakub Jaworowski.
Dłużej na decyzję nie mogą czekać koncerny energetyczne, które opracowują nowe strategie na najbliższe lata i muszą w nich uwzględnić obecność starych, często nierentownych bloków węglowych.
– Elektrownie węglowe są wypychane z systemu przez źródła energii o lepszych parametrach produkcji, co sprawia, że stają się nierentowne i wymagają wsparcia. Takim mechanizmem jest rynek mocy, który wygaśnie w 2028 r. [dłuższe wspieranie spalania węgla uniemożliwiają przepisy unijne – red.]. Wkrótce poznamy szczegóły pierwszych aukcji na dostawy energii na 2026 r.
i podejmiemy decyzję o udziale naszych jednostek. Mamy świadomość, że bez wsparcia po 2028 r. te elektrownie nie będą mogły dalej funkcjonować. Jednocześnie dostrzegamy ich korzystne lokalizacje pod względem potencjału technicznego i kadrowego. Dlatego prowadzimy analizy dotyczące nowych inwestycji na terenach obecnych bloków węglowych. Możemy tam na przykład budować bloki gazowe, ale projekty te są jeszcze na wstępnym etapie – wyjaśnia Bartosz Styś, wiceprezes Tauronu Wytwarzanie.
Tauron zarządza elektrowniami na południu Polski, w Jaworznie, Łaziskach Górnych, Będzinie
i Trzebini. W nowej strategii koncern zapowiedział, że jeśli jego aktywa węglowe nie zostaną przejęte przez państwo, to zostaną wydzielone w ramach własnej grupy i zapewniona zostanie ich samodzielność finansowa. Tauron planuje także stopniowe wygaszanie starych bloków węglowych po zakończeniu wsparcia z rynku mocy. Mechanizm ten wynagradza elektrownie za samą gotowość do pracy, co – przy coraz mniejszej produkcji energii z węgla – stanowi dla nich istotne wsparcie finansowe.
Swoją strategię przedstawiła również Enea, właściciel elektrowni Kozienice i Połaniec, których aktywa węglowe odpowiadają za 89 proc. produkcji energii w grupie. Po 2028 r. część bloków ma trafić do rezerwy, co oznacza, że będą uruchamiane jedynie w razie potrzeby. Jednak utrzymywanie takich jednostek wymagałoby wsparcia państwa, aby pokryć związane z tym koszty.
Przed ogłoszeniem strategii jest natomiast największy gracz – Polska Grupa Energetyczna, który według planów poprzedniego rządu miał przekazać państwu m.in. elektrownie Opole, Rybnik, Bełchatów i Turów wraz z dwiema kopalniami węgla brunatnego. Obecny na posiedzeniu podkomisji przedstawiciel PGE zapowiedział, że nowy plan rozwoju koncernu zostanie ogłoszony w okolicach maja. Wiadomo jednak, że PGE również planuje zastępować bloki węglowe jednostkami gazowymi – taki proces zakończono już w Elektrowni Dolna Odra, a podobne prace trwają w Rybniku.
– W przypadku jednostek gazowych kluczowa jest perspektywa, jaką daje rynek mocy. Powodzenie takich inwestycji zależy od uzyskania 17-letniego kontraktu w ramach tego mechanizmu – podkreśla Piotr Cudny, zastępca dyrektora Departamentu Strategii i Kluczowych Projektów w PGE.
Lokalna społeczność w strachu
Zamykanie starych bloków węglowych to ogromne wyzwanie dla miejscowości, w których elektrownie są kluczowymi pracodawcami. Włodarze takich miast jak Kozienice, Gryfino, Trzebinia, Rybnik czy Łaziska Górne postanowili działać wspólnie i zwrócić uwagę polityków wszystkich opcji na konsekwencje transformacji energetycznej. Samorządy ostrzegają przed masowymi zwolnieniami w branży energetycznej, wielomilionowymi spadkami w dochodach lokalnych budżetów oraz ryzykiem recesji w regionach zależnych od sektora węglowego.
– O tym, że transformacja energetyczna boleśnie dotknie nasze gminy, dowiedzieliśmy się
w zeszłym roku. Zmiany czekają nas w latach 2028-2030, gdy zamykane będą bloki węglowe. Przykładem jest Elektrownia Kozienice, która odpowiada za 20 proc. wszystkich miejsc pracy
w gminie i za 26 proc. dochodów podatkowych samorządu. Enea może zamknąć osiem z jedenastu bloków w elektrowni, a my nie dostaliśmy żadnych środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, by przygotować się na nową rzeczywistość. Kolejna transza unijnych funduszy będzie dostępna dopiero w 2028 r., a to od posłów zależy, czy powstanie odpowiednia legislacja, umożliwiająca naszym gminom skorzystanie z tych pieniędzy – podkreślał burmistrz Kozienic Mariusz Prawda podczas posiedzenia sejmowej komisji gospodarki i rozwoju.

Główne wnioski
- Zespół ds. wydzielenia aktywów węglowych z koncernów energetycznych, działający w Ministerstwie Aktywów Państwowych, nadal nie przedstawił żadnych rekomendacji dotyczących tej reformy. Zamiast tego zlecił kolejne analizy firmie zewnętrznej.
- W kuluarach od kilku miesięcy krążą spekulacje, że reforma nie dojdzie do skutku, choć żaden z ministrów oficjalnie tego nie potwierdził. Tymczasem koncerny energetyczne nie czekają już na decyzję rządu – w swoich nowych strategiach uwzględniają również bloki węglowe, ale deklarują, że po 2028 r., gdy skończy się państwowe wsparcie dla produkcji energii z węgla, elektrownie te będą stopniowo zamykane.
- Likwidacja elektrowni węglowych to ogromny problem dla lokalnych społeczności. Włodarze miast Kozienice, Gryfino, Trzebinia, Rybnik i Łaziska Górne postanowili działać wspólnie, próbując zwrócić uwagę polityków wszystkich opcji na skutki transformacji energetycznej. Samorządowcy ostrzegają przed zwolnieniami tysięcy pracowników związanych z branżą energetyczną, drastycznym spadkiem dochodów gmin oraz ryzykiem recesji w regionach uzależnionych od przemysłu węglowego.