Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Tajemnice polskiego hokeja. „To skrzynia ze złotem, której nikt nie chce wykopać”

Transmisje telewizyjne najwyższej jakości, trochę marketingu… i Polakom opadną szczęki z wrażenia. Mariusz Kaszuba z Unii Oświęcim przekonuje, że wielki powrót polskiego hokeja jest jeszcze możliwy, a sprzyjają temu np. „czasy przedwojenne” (copyright: Donald Tusk).

Na zdjęciu mecz hokejowy pomiędzy Unią Oświęcim i Cracovią
Hokeista Unii Oświęcim Radosław Galant (w środku) przy bramce Cracovii. Drużyna z Oświęcimia broni tytułu mistrza Polski, Cracovię pokonała niedawno w ćwierćfinale. Mecze półfinałowe rozpocznie 10 marca. Zdjęcie: PAP/Art Service

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ilu kibiców przyciągały średnio do TVP Sport mecze ubiegłorocznych finałów polskiej ligi hokejowej.
  2. Do jakiego zawodu, według Mariusza Kaszuby, powinni być rekrutowani przez państwo hokeiści po zakończeniu kariery.
  3. Dlaczego, według Mariusza Kaszuby, pieniądze spółek skarbu państwa powinny trafiać raczej do hokeja niż do żużla czy do skoków narciarskich.

– Kilka lat temu nasza strefa VIP, przykro mówić, przypominała grzędę. Ludzie siedzieli jeden na drugim. Parę lat temu udało się nam w końcu zbudować małe loże biznesowe dla naszych sponsorów. Ich potencjalni kontrahenci czy wspólnicy, wcześniej nieznający hokeja, wychodzili z meczów zachwyceni – tym, jaką energię wyzwala hokej, jak elektryzująca jest walka, jak wiele pada strzałów – opowiada Mariusz Kaszuba, członek zarządu Unii Oświęcim, drużyny broniącej w tym roku mistrzostwa Polski.

Długo mówi o fenomenie hokeja. Podkreśla, że nie ma innego sportu drużynowego i kontaktowego, w którym wszystko dzieje się tak dynamicznie – nie istnieje bowiem inny sport kontaktowy, w którym zawodnicy używają sprzętu zwiększającego ich szybkość (łyżwy znakomicie ją zwiększają).

– A kontaktowość sportu, ostra walka na lodzie to czynniki, które w obecnych czasach są chyba jeszcze bardziej atrakcyjne niż wcześniej – dodaje Mariusz Kaszuba.

Nawiązuje do tego, iż żyjemy w „czasach przedwojennych”, jak ocenił premier Donald Tusk. Można te słowa interpretować następująco – nie znaczą, że na pewno nadejdzie wojna, lecz wskazują na zmianę klimatu społecznego, zmianę świadomości ludzi. Na rosnące poczucie, że mogą nadejść trudne czasy. Intuicja podpowiada, że w takich momentach na atrakcyjności zyskują sporty „dla twardzieli”. A w hokeju nawet bójka na tafli może się zdarzyć.

Finał jak marzenie, oglądalność jak cierpienie

Tymczasem oglądalność ubiegłorocznych finałów ligi była marna, choć transmitowała je ogólnodostępna stacja TVP Sport. O tytuł walczyły Unia Oświęcim oraz GKS Katowice – pierwsze cztery mecze oglądało średnio mniej niż 20 tys. widzów. Dopiero decydujące starcie nr 7 wypadło lepiej – śledziło je średnio 51 tys. ludzi, a w dogrywce w pewnym momencie aż 105 tys. Polski świat hokeja ogłosił sukces, co paradoksalnie tylko podkreśliło mizerną popularność tej dyscypliny w naszym kraju – dopiero dogrywka decydującego meczu finału wywołała większe zainteresowanie.

Mariusz Kaszuba przekonuje, że kluczowa jest odpowiednia promocja ligi przez nadawcę. A TVP Sport od kilku lat pokazuje tylko mecze finałowe. Postęp w obecnym sezonie polega na tym, że oprócz finału stacja pokaże jeszcze dwa spotkania półfinałowe (nie dwie serie półfinałowe, tylko po jednym meczu z każdej). Wszystkie pozostałe mecze, w tym całą fazę zasadniczą rozgrywek, widzowie mogą oglądać tylko na stronie polskihokej.tv po wykupieniu odpowiedniego abonamentu. Niełatwo „wgryźć się” w ligę w takich okolicznościach.

A Mariusz Kaszuba zwraca uwagę na jeszcze inny czynnik. Mówi, że telewizyjne transmisje hokeja muszą być realizowane wyjątkowo umiejętnie – krążek jest mały, dlatego konieczne są liczne powtórki z różnych ujęć i odpowiednich kątów. Sugeruje, że TVP Sport również z tym nie radzi sobie najlepiej.

Efektowny wyskok Polsatu

Mógłby swoje tezy poprzeć danymi z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Czechach. Polska rozegrała siedem meczów, zajęła ostatnie miejsce, niemniej każde spotkanie oglądało na sportowych kanałach Polsatu średnio ponad 200 tys. kibiców. Stacja ta postawiła na szeroko zakrojoną promocję i wysoką jakość realizacji transmisji. Oczywiście mistrzostwa świata to inna ranga niż liga – Polska grała na nich po raz pierwszy od wielu lat (ze względu na brak udziału Rosji i Białorusi), ale może w niemałej mierze potwierdza to spostrzeżenia Mariusza Kaszuby.

On z uporem powtarza, że transmisje telewizyjne są kluczem do poprawy sytuacji. Dobrze promowane i profesjonalnie realizowane rozgrywki w dużej sportowej stacji przyciągną kibiców, ponieważ „sama dyscyplina się obroni”, skoro broni się w tak wielu krajach Europy. Większa widownia oznacza większe zainteresowanie sponsorów, co przełoży się na wyższe budżety klubów, lepszych zawodników i bardziej konkurencyjną ligę.

– Konstrukcja meczu hokejowego sprawia, że dla reklamodawców jest dużo przestrzeni. Gra toczy się przy bandach, po każdej tercji mamy kilka minut przerwy, a w fazie play-off dodatkowo tzw. power breaki – krótsze przerwy w trakcie tercji. Teraz budżety klubów w naszej lidze wynoszą od 3 mln złotych (co ledwo pozwala przetrwać) do 10 mln złotych. Gdyby dzięki telewizji i nowym sponsorom udało się zwiększyć te kwoty o kilka milionów, mielibyśmy zupełnie inną ligę – mówi Mariusz Kaszuba.

Marzy także o wieloaspektowej pomocy ze strony państwa.

Jak hokejowi mogłoby pomóc państwo?

– Wyobraźmy sobie przeciętnego hokeistę naszej ligi. Zarabia kilka tysięcy złotych, gra do 35., może do 38. roku życia. Co ma potem robić? A gdyby państwo zapewniło mu jakąś perspektywę? Taki hokeista jest w znakomitej formie fizycznej, świetnie skoordynowany, często ma też kompetencje językowe, bo w drużynach mówi się po angielsku. Słyszymy, że w Polsce brakuje kilkunastu tysięcy policjantów, że mamy deficyt etatów w służbach mundurowych. Dlaczego tego nie połączyć? Taka perspektywa mogłaby dodatkowo zachęcić młodych do wyboru hokeja – tłumaczy Mariusz Kaszuba.

Słyszymy, że w Polsce brakuje kilkunastu tysięcy policjantów, że mamy deficyt etatów w ogóle w służbach mundurowych. A gdyby tak zaproponować tę pracę hokeistom po zakończeniu kariery?

Na tym jednak, według Mariusza Kaszuby, zadania państwa się nie kończą. Powinno ono zaangażować się mocniej, biorąc pod uwagę specyfikę hokeja.

– Zadajmy sobie pytanie: dlaczego spółki Skarbu Państwa wspierają sport? Jaki jest ich cel? Pojedyncze sukcesy, by naród był dumny? Uważam, że państwo powinno wspierać sport przede wszystkim po to, by społeczeństwo było zdrowsze, a młodzież lepiej ukształtowana pod względem charakteru. Przy całym szacunku dla skoków narciarskich czy żużla – Polacy nie mogą uprawiać tych dyscyplin masowo. Nie mogą ich także ćwiczyć dzieci na lekcjach wychowania fizycznego. A mimo to oba te sporty otrzymują olbrzymie wsparcie państwa. Tymczasem jazda na łyżwach to aktywność dostępna dla wszystkich. Nasi rodacy mogą ją uprawiać masowo, a potem próbować amatorsko grać w hokeja – choćby dla rozrywki czy dla kształtowania charakteru w szkołach. Wsparcie dla piłki nożnej w tym kontekście jest w pełni uzasadnione, ale spójrzmy na różnicę: Orliki znajdziemy niemal wszędzie, a porządnych lodowisk mamy w kraju bardzo mało – przekonuje Mariusz Kaszuba.

Przy całym szacunku dla skoków narciarskich czy żużla – Polacy nie mogą uprawiać tych dyscyplin masowo. Nie mogą ich także ćwiczyć dzieci na lekcjach WF-u. A mimo to oba te sporty otrzymują olbrzymie wsparcie państwa.

Można wywody Kaszuby streścić następująco: nasze państwo poszło na łatwiznę. Tam, gdzie były sukcesy, tam kierowano pieniądze. Tam, gdzie można było zrobić coś taniej, wybierano tę opcję z pełnym przekonaniem. M.in. dlatego hokej tak mocno podupadł po transformacji gospodarczej z 1989 r.

– Wcześniej kluby finansowały różne zakłady pracy: kopalnie na Śląsku, zakłady chemiczne w Oświęcimiu, przemysł skórzany w Nowym Targu. Po transformacji prywatni sponsorzy i państwowi decydenci postawili na inne dyscypliny, bo hokej jest sportem ekstremalnie kosztownym. Już samo utrzymanie tafli wymaga olbrzymich nakładów energii – a wtedy jeszcze nie umieliśmy jej odzyskiwać – wyjaśnia Mariusz Kaszuba.

Hokej w nowej polskiej rzeczywistości zaczął przegrywać. Nastąpiła, jak mówi Kaszuba, „degradacja tkanki obiektowej” – stare hale i przestarzałe szatnie tylko utwierdzały rodziców w przekonaniu, że lepiej wysłać dzieci do innych dyscyplin sportowych.

Hokej, sport katorżniczy

Dzieciakom również może się odechciewać – i to nie tylko z powodu obskurnych hal. Hokej to sport wyjątkowo trudny: trzeba mknąć na łyżwach, prowadzić krążek, mijać rywali, celnie strzelać – a jednocześnie uważać, by nie zostać staranowanym. W piłkę nożną, lepiej lub gorzej, zagra niemal każde dziecko. Aby jednak rozegrać sensowny mecz hokejowy, zawodnicy muszą już mieć solidne umiejętności, muszą już być nieprzeciętnie skoordynowani.

– Według mnie hokej to najtrudniejsza gra zespołowa. W Oświęcimiu mamy Uczniowski Klub Hokejowy, gdzie trenują m.in. czwartoklasiści. Już oni muszą ćwiczyć pięć razy w tygodniu, a szóstego lub siódmego dnia grać mecz. W wakacje mają obóz treningowy, cały sierpień spędzają na lodzie. A przecież dzisiejsza młodzież woli raczej robić mniej niż więcej – wyjaśnia nasz rozmówca.

Ale jeszcze nie kończy. Nagle w naszej rozmowie pojawia się temat reformy edukacji.

– Zabrakło wyczucia. Kiedy wiele lat temu wprowadzano w polskiej edukacji tzw. klasy specjalistyczne, hokej mocno na tym ucierpiał. Żeby dostać odpowiednią subwencję, tworzono w całym kraju klasy siatkarskie, koszykarskie… Ale nikt nie pomyślał o regionalizacji. Można było przecież wprowadzić system, w którym tam, gdzie hokej od lat jest mocny, premiowano finansowo klasy hokejowe. Bez tego trudno konkurować z piłką nożną czy siatkówką – tłumaczy Mariusz Kaszuba.

Mimo tej pesymistycznej wyliczanki błędów i zaniechań, Kaszuba wraca do tematu transmisji telewizyjnych. I wciąż powtarza słowa o „skrzyni ze złotem, którą trzeba odkopać”.

Wie, że wymaga to wysiłku i pieniędzy. Ale jednocześnie jest pewien, że w środku jest prawdziwe złoto – dla sponsorów, dla stacji telewizyjnych… I że jeśli uda się je wydobyć, będzie można je mnożyć i mnożyć, rozwijając hokej coraz mocniej.

Główne wnioski

  1. Mariusz Kaszuba jest przekonany, że gdyby polski hokej był transmitowany w jednej z dużych stacji na odpowiednim poziomie, liczba widzów rosłaby z tygodnia na tydzień. Głód hokejowych emocji nie zaginął – mistrzostwa świata w Czechach cieszyły się wśród Polaków dużą popularnością.
  2. Podkreśla również, że polski hokej wyjątkowo źle przeżył transformację z 1989 r., ponieważ jest sportem niezwykle kosztownym. Trudno było znaleźć sponsorów czy liczyć na pomoc państwa, bo już samo utrzymanie tafli wymaga ogromnych nakładów na energię.
  3. Według Mariusza Kaszuby polscy hokeiści po zakończeniu kariery powinni otrzymywać od państwa propozycje pracy, np. w policji. W tej służbie brakuje pracowników, a hokeista to człowiek w doskonałej formie fizycznej, bardzo silny, szybki i świetnie skoordynowany.