Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Przypadkowy, lecz mocny cios Donalda Trumpa w nielubianą przez niego ligę NBA

Doprowadzając stosunki między USA i Kanadą do stanu wrzenia, Donald Trump sprawił, że hala omal nie eksplodowała podczas hokejowego meczu tych reprezentacji. Było tak ekscytująco, że niejeden amerykański kibic mógł pomyśleć: „Kończę z NBA, od teraz kocham hokej”. Po nocy z czwartku na piątek 21 lutego takich kibiców może być jeszcze więcej – Amerykanie znów zagrają z Kanadyjczykami, tym razem w finale.

Na zdjęciu hokeista Matthew Tkachuk z USA (z lewej) podczas bójki z Kanadyjczykiem Brandonem Hagelem.
Podczas meczu Kanada – USA w Turnieju Czterech Narodów zegar odmierzający czas gry nie doszedł do 10 sekund, a już na tafli odbyły się trzy pojedynki między hokeistami obydwu drużyn. Zdjęcie: Minas Panagiotakis/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Donald Trump nie lubi koszykarskiej ligi NBA i jak nazywał go w przeszłości LeBron James.
  2. Dlaczego klimat polityczno-społeczny w Stanach Zjednoczonych może skutkować wzrostem popularności hokeja na lodzie.
  3. Dlaczego koszykarska liga NBA jest w ostatnich latach coraz mocniej krytykowana.

15 lutego w hali w Montrealu zasiadło ponad 21 tys. kibiców, w tym premier Kanady Justin Trudeau. Amerykański hymn został „wybuczany”, co stało się normą od czasu ataków Donalda Trumpa na Kanadę. Kanadyjski natomiast odśpiewano z niespotykaną siłą – to zgodna ocena obserwatorów.

Już po dwóch sekundach od rozpoczęcia meczu sędziowie musieli wstrzymać grę. Amerykanin Matthew Tkachuk i Kanadyjczyk Brandon Hagel odłożyli kije, zdjęli rękawice i ruszyli na siebie. „Chcieliśmy wysłać im wiadomość, że to nasz czas” – mówił później Tkachuk.

Rozpoczęła się ostra bójka (dozwolona w NHL), podczas której padło mnóstwo ciosów. Tkachuk walkę przegrał, a kanadyjscy kibice oszaleli na trybunach.

Po wznowieniu gry sędziowie znów musieli zatrzymać czas. Tym razem do walki stanęli Brady Tkachuk, brat pokonanego Matthew, oraz Sam Bennet. Tym razem to Kanadyjczyk pierwszy upadł na lód. Bracia Tkachuk przybili sobie „piątki”.

Gra została wznowiona – i znów tylko na chwilę. Rękawice poleciały na lód – tym razem starli się J.T. Miller (USA) i Colton Parayko (Kanada). Walczyli wściekle, nikt nie padł, aż sędziowie przerwali pojedynek. Turniej Czterech Narodów, nowy format zastępujący hokejowy Weekend Gwiazd, wchodził w decydującą fazę.

Gdy zakończyła się część bokserska i zaczęła właściwa rywalizacja hokejowa, emocje wcale nie opadły. Amerykanie wygrali 3:1, kończąc fazę grupową na pierwszym miejscu. Drugie zajęli Kanadyjczycy, trzecia była Szwecja, a czwarta Finlandia. Finał USA–Kanada został rozegrany
w Bostonie w nocy z czwartku na piątek (21 lutego) polskiego czasu.

Klimat sportowy sprzyja hokejowi

Gdy Amerykanie i Kanadyjczycy rozgrywali swój pierwszy mecz, w NBA trwał Weekend Gwiazd. Po Meczu Gwiazd znów – może nawet z większą mocą niż wcześniej – krytykowano tę formułę. Podkreślano, że gwiazdy NBA traktują to spotkanie jak pozerską zabawę, a prawdziwej rywalizacji właściwie tam nie ma. Nawet Konkurs Wsadów, choć obfitował w widowiskowe popisy, wzbudził pewne kontrowersje. Trzeci rok z rzędu wygrał go Mac McClung, który w normalnych meczach NBA właściwie w ogóle nie gra. Fakt ten podkreślano, by pokazać, że Weekend Gwiazd coraz mniej ma wspólnego ze sportem – na zasadzie: konkursy wsadów wygrywa akrobata, a nie pełnoprawny koszykarz.

Wpisywało się to w szerszą narrację, według której liga NBA staje się coraz nudniejsza. Najczęściej podawany argument: rzutów za trzy punkty jest tak dużo, że w ofensywnych schematach nie ma już miejsca na inne ciekawe akcje.

Klimat polityczny sprzyja hokejowi

Ci amerykańscy kibice NBA, którzy z powodu napiętej sytuacji politycznej sięgnęli po hokejowy mecz USA–Kanada, mogli przeżyć niemałe zaskoczenie. Bo – abstrahując od pozasportowych kontekstów spotkania – sama hokejowa rywalizacja mogła wydać się o wiele bardziej emocjonująca i bezkompromisowa niż to, co oferuje NBA.

W czasach, gdy w USA kultura twardziela ma się coraz lepiej, sporty tak „pieprzne” jak hokej bardzo zyskują – idealnie wpisują się w tego typu atmosferę. W pewnym momencie meczu USA–Kanada Amerykanin Brady Tkachuk potężnie staranował przy bandzie kanadyjskiego rywala, aż ten się od niej odbił. Jeden z amerykańskich portali bukmacherskich skomentował to szyderczo: „[Koszykarz] Joel Embiid tylko po obejrzeniu tego leczyłby się przez dwa lub trzy tygodnie”. Kanadyjski hokeista oczywiście natychmiast się otrząsnął i wrócił do gry.

Co więcej, hokejowa liga NHL jest silnie zakorzeniona w USA. Choć najwięcej zawodników to Kanadyjczycy, to wśród 32 drużyn aż 25 pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Każdy amerykański kibic może więc znaleźć drużynę dla siebie – i to w lidze, w której rywalizacja nigdy nie traci ostrego charakteru.

Zapowiadając wojnę celną i sugerując chęć przyłączenia Kanady jako 51. stanu, Trump wywołał wielkie napięcie na linii USA–Kanada niemal tuż przed meczami hokejowymi tych reprezentacji . Efekt? Skierował uwagę kibiców na Turniej Czterech Narodów. Fani mogli zobaczyć – lub przypomnieć sobie – jak ekscytującym sportem jest hokej.

Taką reklamę hokeja Trump zapewnił niechcący, ale gdyby miał świadomość tego mechanizmu, zapewne byłby zachwycony. Koszykarskiej NBA bowiem nie znosi. Spore poparcie polityczne stracił przez koszykarzy w 2020 r., gdy przegrywał wybory prezydenckie z Joe Bidenem. LeBron James, największa gwiazda NBA, nazwał Trumpa „bum”, co oznacza „łajzę” lub „palanta”.

Donald Trump kontra NBA

Przed wyborami prezydenckimi w 2020 r. w Stanach Zjednoczonych trwała akcja „Black Lives Matter”, zapoczątkowana po uduszeniu przez policję George’a Floyda. Duże obszary miast ogarnęły protesty, a w wielu miejscach dochodziło do zamieszek i podpaleń. Ruch „BLM” wymierzony był nie tylko w brutalność policji, ale także w Donalda Trumpa, który dodatkowo podgrzewał atmosferę, wypowiadając słowa: „Kiedy zaczyna się plądrowanie, zaczyna się strzelanie”. Koszykarze NBA zaangażowali się w tę akcję bardzo mocno, na parkiecie podczas hymnu klęczeli, zapoczątkowali nawet bojkot meczów w amerykańskich ligach po tym, jak doszło do kolejnej śmierci czarnoskórego mężczyzny z rąk policji.

LeBron James nosił koszulkę z napisem: „Głosuj albo giń”. Założył profrekwencyjną organizację „Więcej niż tylko głos”, która pomogła zrekrutować w USA ponad 40 tys. młodych pracowników lokali wyborczych, by mogli zastąpić osoby starsze bardziej narażone na zakażenie koronawirusem. James usprawnił głosowanie w miastach takich jak Atlanta, Milwaukee, Detroit czy Filadelfia, czyli tych, które pomogły Bidenowi wygrać w tzw. stanach „wahających się”.

Gdy na jednym z wieców w 2020 r. Trump krytykował NBA, ludzie krzyczeli: „LeBron James sucks!”. Prezydent najpierw się uśmiechnął, a później powiedział z uznaniem: „Co za publiczność!”.

Gdy finały NBA w 2020 r. notowały bardzo kiepską oglądalność, Trump ironizował: „Może w Chinach oglądali”. A jego zwolennicy wytknęli koszykarzom NBA, że są tak umoralnieni w stosunku do władz USA, natomiast podkulają ogony, gdy pojawia się starcie z Chinami. Przypominano sytuację z 2019 r., w której szef jednego z klubów NBA poparł wolnościowe dążenia Hongkongu, po czym natychmiast, pod presją, usunął swój wpis i przeprosił władze NBA. Władze te były wówczas mocno związane finansowo z rynkiem chińskim. Sam LeBron James skomentował sytuację następująco: „Po prostu uważajmy, co piszemy na Twitterze, nawet jeśli mamy wolność wypowiedzi. Bo nasz wpis może zrobić dużo złego”.

Niechęć Donalda Trumpa do NBA osiągnęła szczyt w ostatnim roku jego pierwszej kadencji, ale jej początki sięgają już pierwszego roku urzędowania. W 2017 r. na tradycyjne spotkanie mistrzowskiej drużyny z prezydentem w Białym Domu nie chcieli przyjść najlepsi koszykarze Golden State Warriors – Kevin Durant i Stephen Curry. Trump szybko i agresywnie wycofał zaproszenie.

Jeśli w najbliższych miesiącach badania wykażą wzrost zainteresowania hokejem kosztem koszykówki, Donald Trump może rozgrzać swoją klawiaturę do czerwoności – tak bardzo, że aż przypomnimy sobie emocje z relacjonowanego tu meczu USA–Kanada.

Główne wnioski

  1. Donald Trump sprawił, że hokejowe mecze USA–Kanada w Turnieju Czterech Narodów są wyjątkowo elektryzujące, a więc przyciągają przed telewizory wielu widzów. A zatem hokej dostaje idealną okazję do tego, by przedstawić się wielkiej widowni jako sport niezwykle emocjonujący.
  2. Koszykarska liga NBA jest mocno krytykowana, ponieważ zawodnicy oddają w meczach zbyt dużo rzutów za trzy punkty. Gra staje się mało urozmaicona.
  3. Donald Trump nie lubi NBA, ponieważ koszykarze tej ligi zaszkodzili mu w niemały sposób, gdy w 2020 r. ubiegał się o prezydencką reelekcję i przegrał.