Trudne rozmowy w Brukseli o dotowaniu polskiego węgla. Czy doczekamy się przełomu?
Przeciągają się rozmowy między Polską a Komisją Europejską w sprawie zgody na dotowanie polskich kopalń do czasu ich zamknięcia. W kuluarach słyszymy, że po wyborach prezydenckich możliwe jest wywrócenie stolika i napisanie programu dla górnictwa jeszcze raz. Wszystko przez to, że koszty wsparcia będą rosły lawinowo. Ministerstwo Przemysłu zapewnia jednak, że nie planuje zmian w umowie społecznej i otrzyma notyfikację pomocy publicznej jeszcze w tym roku.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego rządowi PiS nie udało się uzyskać zgody Komisji Europejskiej na dotowanie polskich kopalń.
- Na jakim etapie są rozmowy obecnego rządu z KE w sprawie górnictwa.
- Jakie mogą być dalsze losy programu dla polskiego węgla.
Mijają kolejne miesiące, a zgody Komisji Europejskiej na dotowanie trzech polskich spółek węglowych jak nie było, tak nie ma. Ministerstwo Przemysłu przekonuje, że otrzyma notyfikację pomocy publicznej do końca tego roku. W rządowych kuluarach pojawiają się jednak głosy, że wniosek notyfikacyjny może zostać zmodyfikowany. Program wsparcia polskich kopalń, zatwierdzony jeszcze za rządów PiS, staje się coraz większym obciążeniem dla budżetu państwa.
Tylko w 2024 r. do trzech firm: Polskiej Grupy Górniczej, Południowego Koncernu Węglowego i Węglokoksu Kraj popłynęło w sumie 5,8 mld zł. Bez tych środków spółki utraciłyby płynność finansową. Plan na ten rok przewiduje wydanie z budżetu 8 mld zł. Już teraz część ekspertów przekonuje, że to kwota niewystarczająca.
Problemy z notyfikacją pomocy dla kopalń
Dlaczego właściwie Komisja Europejska nie wydała jak dotąd zgody na polski program wspierania górnictwa? Przypomnijmy, że opiera się on na umowie społecznej wynegocjowanej w 2021 r. przez ówczesny rząd z górniczymi związkami zawodowymi. Jednym z kluczowych elementów tego porozumienia jest harmonogram likwidacji poszczególnych kopalń węgla energetycznego. Ostatnie z nich mają zakończyć działalność w 2049 r.
Do tego czasu wydobycie będzie się systematycznie kurczyć. Przy bardzo wysokich kosztach utrzymania kopalń głębinowych oznacza to, że spółki węglowe pozostaną nierentowne. Stąd pomysł na ich dotowanie z budżetu państwa do czasu zamknięcia.
Unijne prawo pozwala jednak tylko na dotowanie kosztów nadzwyczajnych związanych z zamykaniem kopalń węgla. Są to np. osłony socjalne. Nie ma mowy o dotowaniu kosztów dotyczących działalności operacyjnej. Polska uznała, że w grę wchodzą również dotacje na redukcję wydobycia. Ale proces ten ma horyzont sięgający aż 28 lat od czasu zawarcia umowy społecznej. To właśnie przez odległą datę likwidacji kopalń, wyznaczoną na 2049 r., rządowi PiS nie udało się uzyskać zgody Komisji Europejskiej na pomoc dla górnictwa.
Problem z datą?
Mówił o tym podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach poseł PiS Marek Wesoły. W 2023 r. pełnił funkcję wiceministra aktywów państwowych odpowiedzialnego za branżę górniczą.
– Ja państwu powiem, dlaczego tej decyzji nie ma. Ponieważ we wniosku notyfikacyjnym jest data końcowa odejścia od węgla 2049 r., na co UE kategorycznie nie chce się zgodzić. Jestem przekonany, że pani minister przemysłu ma ten sam problem. Myśmy do samego końca bronili tej daty, dlatego też nie otrzymaliśmy decyzji notyfikacyjnej. Ja sam dostałem prośbę o to, aby zmodyfikować datę we wniosku na 2035 r. Ale nie mogłem. Skoro oparliśmy to o dialog ze stroną społeczną, to tego harmonogramu staraliśmy się do samego końca bronić. Z wielką wiarą i nadzieją czekam na to, że obecnej pani minister uda się obronić rok 2049. Półtora roku minęło od czasu, gdy jest nowy rząd, który zapowiedział, że ma tak dobre układy, że w jeden dzień załatwi notyfikację tej umowy – stwierdził Marek Wesoły.
Trwają negocjacje
W Ministerstwie Przemysłu, które prowadzi rozmowy z Brukselą, temat zmiany daty w ogóle nie jest brany pod uwagę. Nadal toczą się natomiast techniczne rozmowy z KE dotyczące poszczególnych elementów wniosku notyfikacyjnego. Resort nie chce ujawnić, dlaczego negocjacje się przeciągają i jaki jest główny problem blokujący wydanie zgody na dotowanie kopalń.
Ministerstwo nie odpowiedziało również na nasze pytanie, jak długo Polska może wspierać finansowo górnictwo bez zgody KE.
„Zgodnie z umową społeczną zamknięcie ostatniej kopalni ma nastąpić w 2049 r.” – przypomina jedynie biuro prasowe Ministerstwa Przemysłu.
Według Michała Hetmańskiego, prezesa Fundacji Instrat, wniosek notyfikacyjny w obecnym kształcie nie ma szans na akceptację Brukseli.
– W mojej ocenie brak zgody KE na dotowanie polskich kopalń oznacza, że Bruksela nie patrzy na ten projekt z entuzjazmem. Jedynie z szacunku nie wydaje negatywnej decyzji, czekając na nowy, lepszy wniosek – twierdzi Michał Hetmański.
Wsparcie kopalń będzie dużo wyższe
Instrat prognozuje, że wsparcie dla węglowych spółek będzie znacznie wyższe, niż przewidują obecne szacunki. Wszystko przez szybsze, niż zakładano tempo spadku wydobycia polskiego węgla. Organizacja szacuje, że w tym roku konieczne będzie dopłacenie do kopalń 12-15 mld zł, by utrzymać ich płynność finansową. Wynika to zarówno z coraz niższego wydobycia, jak i ze spadających cen węgla. Te już dziś kształtują się na poziomie nawet 2,5-3 razy niższym od kosztów produkcji.
– Moim zdaniem główną przeszkodą w notyfikacji pomocy publicznej dla polskiego węgla jest to, że zakładane poziomy wydobycia są skrajnie optymistyczne. Nawet projekt Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu przewiduje spadek zapotrzebowania na węgiel energetyczny do 22 mln ton w 2030 r. To oznaczałoby konieczność zamknięcia już teraz jednej-dwóch kopalń, a następnie zamykania kolejnych co roku. My szacujemy, że w 2030 r. Polska będzie potrzebować zaledwie 15 mln ton węgla energetycznego, co wiązałoby się z koniecznością natychmiastowego zamknięcia trzech-czterech kopalń. Mówiąc obrazowo, przy dwukrotnym przeroście mocy produkcyjnych i rekordowych zapasach surowca, Polska Grupa Górnicza mogłaby iść teraz na roczny urlop i nie wpłynęłoby to na bezpieczeństwo energetyczne kraju – podsumowuje Michał Hetmański.
Będzie nowy wniosek?
W rządowych kuluarach słychać głosy, że wniosek notyfikacyjny trzeba zmodyfikować – i to nie tylko ze względu na unijną politykę klimatyczną. Program już teraz jest ogromnym obciążeniem dla budżetu państwa, a dotacje dla kopalń najprawdopodobniej będą rosły z roku na rok. Ostateczne decyzje mają zapaść po wyborach prezydenckich i planowanej rekonstrukcji rządu. Wówczas może dojść do zmiany planów wobec sektora węglowego.
O to, czy plan dla górnictwa wymaga korekty, zapytaliśmy ministra aktywów państwowych Jakuba Jaworowskiego. MAP sprawuje nadzór właścicielski nad państwowymi spółkami węglowymi, w tym nad Polską Grupą Górniczą (PGG).
– Z punktu widzenia nadzoru jesteśmy w komfortowej sytuacji. Spółka [PGG – red.] dostaje wsparcie z budżetu państwa. To rozwiązanie ma tę zaletę, że wspiera zarówno spółkę, ale też pośrednio energetykę. Natomiast oczywiście problem jest trudny, a koszty, jakie ponosi budżet państwa z tego tytułu, są wysokie. Trzeba się zastanowić, jak zorganizować ten sektor, by z jednej strony zapewnić dostawy węgla, ale też, żeby ten plan był akceptowalny społecznie, a z trzeciej strony – żeby minimalizować koszty dla budżetu – stwierdził Jakub Jaworowski.
Zmiana planu oznaczałaby jednak konieczność renegocjacji umowy społecznej z górnikami, która na Śląsku uchodzi za nietykalną. Wznowienie rozmów o przyszłości polskiego węgla z górniczymi związkami zawodowymi mogłoby być dla rządu politycznie ryzykowne. Z drugiej strony, nawet wśród górników rośnie przekonanie, że umowa społeczna nie jest dokumentem doskonałym.
Przykładem jest kopalnia Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Miała zakończyć działalność w 2023 r. Jednak po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel w 2022 r. termin przesunięto na rok 2026. Teraz górnicy domagają się wydłużenia jej działalności do 2028 r.
Nasi rozmówcy zwracają też uwagę na kopalnię Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych, której zamknięcie zaplanowano na 2028 r.
– To jedna z najlepszych kopalń Polskiej Grupy Górniczej, ma dobry węgiel i nie wyobrażam sobie jej zamknięcia w 2028 r. Przykra prawda jest taka, że kopalnia została przeznaczona do szybkiego zamknięcia, bo nie miała silnej reprezentacji związków zawodowych. Po prostu nikt się za nią nie wstawił – mówi jeden z naszych rozmówców.

Umowa społeczna nie do ruszenia?
Górnicze związki zawodowe bronią umowy społecznej. Ostro krytykują polityków, którzy domagają się, by rząd wyrzucił ją do kosza i całkowicie wycofał się z planów zamykania kopalń.
„Pokażcie alternatywę wobec umowy społecznej. Pokażcie własną propozycję takiego porozumienia, które pozwoliłoby górnictwu funkcjonować przez kolejne lata, dając pracownikom gwarancję pracy do emerytury. Mówienie, że trzeba zmusić Brukselę do zmiany polityki czy wręcz wyjść z Unii Europejskiej, nic nie kosztuje” – zwrócił się do polityków Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności, na łamach „Solidarności Górniczej”.
Według Bogusława Hutka politycy „nie są w stanie przedstawić żadnego przemyślanego planu, jak miałyby funkcjonować kopalnie przy obecnych cenach węgla i antywęglowych strategiach wdrażanych przez spółki energetyczne”.
Gorzkie słowa skierował również pod adresem obecnej koalicji rządowej.
„Obiecali, że ją [umowę społeczną – red.] błyskawicznie notyfikują w Komisji Europejskiej. Przez półtora roku nie zrobili tego. Jeśli sprawy nie dopilnują, istnieje ryzyko konieczności zwrotu dopłat otrzymanych przez spółki węglowe do budżetu państwa. Oznaczałoby to ich upadłość” – przypomniał Bogusław Hutek.
Główne wnioski
- Ministerstwo Przemysłu wciąż zakłada, że do końca tego roku Polska otrzyma zgodę na pomoc publiczną dla kopalń. Choć zgody Komisji Europejskiej nadal nie ma, środki i tak trafiają do węglowych spółek, które bez wsparcia nie byłyby w stanie utrzymać płynności finansowej. Negocjacje w Brukseli przeciągają się, a w rządowych kuluarach coraz częściej pojawiają się głosy, że wniosek notyfikacyjny wymaga zmian, ponieważ program wsparcia, zatwierdzony jeszcze za rządów PiS, staje się coraz większym ciężarem dla budżetu państwa.
- – W mojej ocenie brak zgody KE na dotowanie polskich kopalń oznacza, że Bruksela nie patrzy na ten projekt z entuzjazmem i jedynie z szacunku nie wydaje negatywnej decyzji, czekając na nowy, lepszy wniosek – ocenia Michał Hetmański, prezes Instratu. Według Instratu wsparcie dla węglowych spółek będzie znacznie wyższe od prognoz i w tym roku może sięgnąć 12-15 mld zł zamiast planowanych 8 mld zł.
- Tymczasem górnicze związki zawodowe stanowczo sprzeciwiają się zmianom w umowie społecznej. Apelują o jak najszybsze zatwierdzenie pomocy dla kopalń, ostrzegając, że brak takiej zgody oznaczać będzie konieczność zwrotu przez spółki węglowe miliardowych dotacji do budżetu państwa.
