Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport Świat

Najbardziej poruszające historie w Lidze Mistrzów. Od traumy do chwil triumfu

PSG zdobyło potrójną koronę, Inter Mediolan zakończył sezon bez trofeum. W finale Ligi Mistrzów w Monachium zapanowała magia futbolu. 5:0 dla paryżan – triumf młodości, fantazji i odwagi, a z drugiej strony blamaż doświadczonej i dotąd wytrawnej drużyny. Tegoroczna edycja Champions League miała niezwykły, ludzki wymiar. Warto ją podsumować.

Francesco Acerbi z FC Internazionale cieszy się po zdobyciu trzeciego gola dla swojej drużyny w rewanżowym meczu półfinału Ligi Mistrzów UEFA 2024/25 przeciwko FC Barcelonie na stadionie Giuseppe Meazza w Mediolanie, 6 maja 2025 r.
Francesco Acerbi z FC Internazionale cieszy się po zdobyciu trzeciego gola dla swojej drużyny w rewanżowym meczu półfinału Ligi Mistrzów UEFA 2024/25 przeciwko FC Barcelonie na stadionie Giuseppe Meazza w Mediolanie, 6 maja 2025 r. Fot. Dan Mullan/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak los potraktował Luisa Enrique i Francesco Acerbiego.
  2. W czym Acerbiemu pomógł nowotwór.
  3. Jaki stosunek ma Włoch do polskiego papieża.

Zacznijmy od zwycięzców. Oddajmy cesarzowi, co cesarskie. To był koncert paryskiej ekipy. Choć w Parku Książąt nie ma już Leo Messiego, Kyliana Mbappé i Neymara, doświadczony przez los trener Luis Enrique stworzył maszynę do wygrywania i wykreował nowych bohaterów.

W finale na Allianz Arenie pierwsze skrzypce grał Désiré Doué – autor dwóch goli i asysty. Hiszpański szkoleniowiec, który w tym sezonie zaufał dziewiętnastoletniemu Francuzowi, po meczu był fetowany. Dekadę temu świętował triumf w Berlinie, również w finale Ligi Mistrzów. Wtedy prowadził Barcelonę i miał do dyspozycji genialny tercet w ataku – MSN (Messi, Suárez, Neymar). Teraz stanął przed nieporównywalnie trudniejszym wyzwaniem, a mimo to dopiął swego.

Pamięć o córce

W 2015 r. podczas świętowania Luisowi Enrique towarzyszyła córka Xana, trzymająca w rękach flagę Barçy. Cztery lata później Hiszpan przeżył ogromną traumę – dziewczynka zmarła w wieku zaledwie dziewięciu lat, cierpiąc na rzadki nowotwór kości.

„Do dziś pamiętam, jak moja córka uwielbiała świętować. Wiem, że nadal to robi. Mam też świadomość, że będzie duchowo z nami [PSG – przyp. red.] przy kolejnych sukcesach. Jestem pewien, że chce, bym kontynuował to, co przynosi mi życie” – mówił Enrique.

W swoim serialu dokumentalnym „You Haven’t Got a Clue” zdobył się na szczere wyznanie, wspominając córkę Xanę.

„Czy jestem szczęściarzem, czy pechowcem? Uważam się za bardzo szczęśliwego. Moja córka Xana była z nami przez dziewięć wspaniałych lat. Zostawiła nam tysiące wspomnień, nagrań, niesamowitych chwil” – wyznał.

Kat drużyny Roberta Lewandowskiego

37-letni Francesco Acerbi 31 maja przeżył w Monachium prawdziwy koszmar. W jednej z akcji rezerwowy Bradley Barcola minął go z łatwością efektownym zwodem, jakby wsadził na karuzelę. Niemniej jednak Inter, rozpoczynając rywalizację z paryżanami, mógł wierzyć w końcowy triumf właśnie dzięki temu weteranowi – człowiekowi, którego los przez lata nie oszczędzał…

Półfinał Ligi Mistrzów: 7:6 w dwumeczu, 4:3 w rewanżu dla Interu. Spektakularna Barcelona niespodziewanie znalazła swojego pogromcę. Mogło być 4:2 dla Katalończyków, gdyby Lamine Yamal nie trafił w słupek. Chwilę później, niemal rzutem na taśmę, Francesco Acerbi wyrównał na 3:3. Bez tego nieoczywistego bohatera, człowieka po przejściach, Inter nie awansowałby do finału w Monachium.

W doliczonym czasie gry półfinału z Barceloną zdobył swojego pierwszego gola w Lidze Mistrzów. Nagle ruszył brawurowo, przechytrzył twardego jak skała Ronalda Araujo i znalazł się tam, gdzie zazwyczaj brylują klasyczni napastnicy – w polu karnym rywali. Oddał mocny strzał pod poprzeczkę bramki Wojciecha Szczęsnego. Dramaturgię chwili potęgowała ulewa nad stadionem Giuseppe Meazza.

Niezłomny jak król dżungli

Jakże to wymowne, że lew stał się dla niego symbolem i inspiracją. Do tego stopnia, że ma to zwierzę wytatuowane na klatce piersiowej i prawym ramieniu. Tym razem pokazał lwi pazur – charakter wojownika, a jego ekspresyjna cieszynka poruszyła nawet postronnych obserwatorów tego niezwykłego widowiska. Zdarł z siebie koszulkę i wykrzyczał radość. Ten epicki moment przejdzie do historii europejskich pucharów.

– Za główny atut systemu gry Interu należy uznać jego funkcjonowanie jako dobrze naoliwionej maszyny, której podstawą jest zespołowość. W rolę lidera defensywy potrafią wejść Alessandro Bastoni, Stefan de Vrij czy właśnie Acerbi. Ogłady nabiera też Yann Bisseck. Z pewnością Acerbi jest najbardziej charyzmatyczny w linii obrony i posiada wiele cech przywódczych – mówi Aleksander Bernard, dziennikarz sport.pl i kibic Interu Mediolan.

Późny awans do elity

Musiał być cierpliwy – stosunkowo późno przebił się do poważnej piłki. Miał 22 lata, gdy trafił do Serie B, gdzie zaufała mu Reggina. To był intensywny i udany czas. Dowód? Rok później zawitał do Genoi. Tam jednak nie zaznał już sielanki – klub z Ligurii szybko sprzedał go do Chievo. Pobyt w Weronie wspomina z sentymentem, ponieważ właśnie tam zadebiutował w Serie A, choć nie był podstawowym zawodnikiem. Mimo to, gdy grał – prezentował się na tyle dobrze, że zainteresował się nim AC Milan.

To był dla niego klub wyjątkowy – należał bowiem do grupy ultrasów „Fossa dei Leoni”. Dyrektor wykonawczy Adriano Galliani wiązał z nim duże nadzieje. Być może nałożył zbyt wielką presję, wręczając Acerbiemu numer 13, z którym przez lata grał legendarny Alessandro Nesta. Choć Acerbi twierdził, że nie robi to na nim wrażenia, nie podołał oczekiwaniom. W barwach Milanu rozegrał zaledwie sześć meczów, po czym wrócił do Genoi, a następnie został wypożyczony do Chievo.

Dwanaście lat temu przeszedł testy medyczne w Sassuolo. Kwestie motoryczne nie budziły zastrzeżeń, jednak po badaniu krwi pojawił się niepokój. Diagnoza była wstrząsająca – rak jąder. Obawiał się, że nie będzie mógł mieć dzieci, ponieważ amputacja jądra okazała się jedyną możliwą opcją. Na szczęście obawy okazały się niepotrzebne.

W tamtym okresie uważał się za wielkiego pechowca. Dodajmy, że krótko po debiucie w Serie A, gdy grał dla Chievo, zmarł jego ojciec. Gdy musiał zmagać się z nowotworem, był psychicznie rozbity.

„To mnie przerastało. Czułem się pokonany. Mało brakowało, a przegrałbym swoje życie” – wyznał w grudniu 2013 r.

Paradoksalnie jednak choroba uświadomiła mu, że musi podjąć walkę. Gdy stracił ojca i popadł w depresję, szukał ukojenia w alkoholu.

„Byłem na dnie. Po śmierci ojca nie miałem motywacji. Piłem. I to wszystko, co wpadło mi w ręce. Często przychodziłem na treningi wstawiony. Fizycznie dawałem radę, bo zawsze byłem silny. Miałem poczucie, że niewiele snu wystarczy, by uczestniczyć w zajęciach. Choć to może zaskakiwać – to właśnie rak pomógł mi przetrwać to, co najgorsze” – zwierzał się w rozmowach z La Repubblica i L'Ultimo Uomo. S

korzystał z pomocy psychoterapeuty i wyszedł na prostą.

Gdy wydawało się, że wreszcie odzyskał spokój i życiową stabilizację, zaniepokoiła go kontrola antydopingowa. Początkowo podejrzewano, że negatywny wynik to efekt przyjmowania leków bez zgłoszenia, lecz wkrótce wyszło na jaw, że nadmiar jednego z hormonów wskazywał na nawrót nowotworu. Przeszedł trzymiesięczną chemioterapię i w końcu odzyskał upragniony spokój.

Grał bez przerwy

W 2018 r. trafił do Lazio – to był przełomowy moment w jego karierze. Pech go opuścił. Między październikiem 2015 a styczniem 2019 rozegrał 149 meczów z rzędu w Serie A, zbliżając się do rekordu Javiera Zanettiego, który ma na koncie 162 takie występy.

„Na czym polega ten fenomen? Unikam kartek, bo potrafię przewidywać zamiary rywali. A brak kontuzji? Zawdzięczam go… wcześniejszym problemom zdrowotnym. Odkąd pokonałem chorobę, inaczej podchodzę do życia – bardziej świadomie. Żyję i odżywiam się zdrowo” – tłumaczył Acerbi.

Pamięć o potrzebujących

Sześć lat temu piłkarze reprezentacji Włoch odwiedzili chore dzieci w szpitalu Bambino Gesù w Rzymie. Najbardziej poruszony był właśnie Acerbi – został z dziećmi znacznie dłużej niż inni zawodnicy. Kadrowicze sprawili wówczas miłą niespodziankę najmłodszym pacjentom z 30 oddziałów rzymskiego szpitala. Rozmawiali z dziećmi, rozdawali autografy i wywołali uśmiech na twarzach blisko 500 małych pacjentów.

Już w okresie gry w Sassuolo, gdy uświadomił sobie, jak trudna jest walka z chorobą, regularnie spotykał się z osobami niepełnosprawnymi i dziećmi chorującymi na raka. Prawie w każdy czwartek sprawiał im radość. Nie robił tego na pokaz. Wymowne, że ma także tatuaż poświęcony chłopcu, który zmarł po walce z nowotworem.

Zainspirowany przez polskiego papieża

Jest osobą głęboko religijną, wyznaje wartości chrześcijańskie. Za swoje życiowe motto uznaje słowa Jana Pawła II: „Weź życie w swoje ręce i uczyń z niego arcydzieło”. Nie ukrywa, że w trakcie choroby wiele czasu poświęcał modlitwie.

Stał się bardziej świadomy i uznał, że jest odpowiednią osobą, by zachęcać społeczeństwo do poważnego traktowania kwestii zdrowotnych. Napisał książkę „Wszystko dobrze”, mając nadzieję, że inni zaczną się badać dla własnego dobra. Uważa również, że jego historia może dawać nadzieję – nowotwór nie musi być wyrokiem ani tragedią.

Wybuchowy temperament

Lew, z którym Acerbi się identyfikuje, jest w heraldyce symbolem siły, przywództwa, ale też szlachetności i dostojności. A jednak włoskiemu obrońcy nieraz puszczały nerwy.

W grudniu 2021 r., po zdobyciu gola w meczu z Genoą, ostentacyjnie uciszał trybunę ultrasów Lazio. Najbardziej zagorzali kibice stołecznej drużyny – mówiąc delikatnie – byli wściekli i nie chcieli go więcej widzieć w błękitno-białych barwach. W kolejnych spotkaniach każdy jego kontakt z piłką był kwitowany gwizdami. A dlaczego Acerbi zadarł z kibicami? Ci krytykowali wówczas zespół, w tym także jego, za niezadowalające wyniki w lidze.

W marcu 2024 r. musiał opuścić zgrupowanie reprezentacji, ponieważ znalazł się w centrum uwagi z powodu rasistowskiego skandalu. W hicie Serie A, w którym Inter grał z Napoli, rozgłos zyskała afera z udziałem Acerbiego i Juana Jesúsa. Obrońca mediolańczyków miał nazwać rywala „czarnuchem”, co zarejestrowały kamery i mikrofony. „Acerbi to dobry człowiek, ale powiedział kilka niezbyt miłych rzeczy” – łagodził atmosferę zawodnik Napoli. Mimo że Acerbi zapewniał selekcjonera Italii, że nie jest rasistą i nie miał złych intencji, musiał odpocząć od gry w kadrze, by przemyśleć swoje zachowanie.

Transfer do Interu

Latem 2022 r. przeszedł do Interu. Wówczas nikt nie przypuszczał, że stanie się pierwszym wyborem w linii obrony – raczej miał być uzupełnieniem formacji defensywnej, alternatywą dla Stefana de Vrija. Tymczasem Holender stracił status pewniaka, a Acerbi umocnił swoją pozycję w drużynie.

Współpraca z trenerem Simonem Inzaghim, kontynuowana po latach w Lazio, znów przyniosła efekty – Acerbi spełniał oczekiwania i z powodzeniem realizował zadania wyznaczone przez szkoleniowca.

– Toni Kroos – przez lata znakomity playmaker Realu Madryt i reprezentacji Niemiec – świetnie podsumował jego charakter. W swoim podcaście stwierdził, że jeśli miałby wybierać między systemem alarmowym, owczarkiem niemieckim a Acerbim stojącym przed domem, postawiłby na tego ostatniego – mówi Aleksander Bernard.

Nawet tifosi Interu w końcu przekonali się do niego. Na początku byli bardzo sceptyczni – pamiętali, że to „milanista”. Poza tym rok przed transferem jego błąd przyczynił się do zdobycia scudetto przez lokalnego rywala.

– Acerbi to obrońca starej daty – nie boi się włożyć głowy tam, gdzie inni zastanawiają się, czy włożyć nogę. W trakcie meczu z Barceloną na Stadio Giuseppe Meazza kilka razy przeszkadzał Pedriemu w podniesieniu się z murawy, przyglądając się jednocześnie, czy arbiter to zauważa. Ten obrazek idealnie oddaje charakter Acerbiego – dodaje dziennikarz sport.pl.

Stary człowiek i może

Ma już 37 lat. Z reprezentacją Włoch zdobył mistrzostwo Europy na EURO 2020 (turniej odbył się rok później z powodu pandemii). Z Interem sięgnął po Puchar i Superpuchar Włoch, a teraz liczył na końcowy triumf również w Lidze Mistrzów. W 2023 r. zagrał już w finale tych rozgrywek, ale wtedy mediolańczycy musieli uznać wyższość Manchesteru City.

Tym razem poza ich zasięgiem było PSG, które wygrało aż 5:0.

Miniwywiad

Acerbi – filar Interu i jeden z trzech najlepszych obrońców Serie A

Acerbi znalazł się na topie we Włoszech?

To jeden z trzech najlepszych środkowych obrońców w tym sezonie Serie A – obok Alessandro Buongiorno i Alessandro Bastoniego. Patrząc na jego sportową klasę, łatwo zrozumieć, dlaczego Simone Inzaghi nalegał, by Inter go sprowadził z Lazio. Pracowali razem już w Rzymie i trener Interu miał rację. Przekonaliśmy się o tym choćby w rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną, gdy Acerbi znalazł się na pozycji środkowego napastnika i doprowadził do wyrównania.

Ten 37-letni obrońca to piłkarz, którego Inter bardzo potrzebuje – wnosi na boisko spokój, porządek i potrafi znakomicie zarządzać linią defensywną. Ma solidnego zmiennika w osobie Stefana de Vrija, ale to Acerbi zasługuje dziś na ocenę o oczko wyższą.

Jakie są jego mocne strony?

Charyzma, charakter i gotowość do poświęcenia dla drużyny. To zawodnik, który imponuje umiejętnościami czysto defensywnymi – grą w destrukcji – ale ma też inklinacje ofensywne. Wielokrotnie pokazywał, że potrafi łączyć jedno z drugim. W meczu z Barceloną wypracował sobie pozycję strzelecką, oddał groźny strzał słabszą, prawą nogą i zachował się w polu karnym jak rasowy snajper – niczym Lautaro Martínez.

Choć jest typowym defensorem, jego zarządzanie linią obrony to klasa sama w sobie, a przy tym potrafi dać drużynie coś ekstra. Nie tylko odbiera piłkę i ustawia się świetnie wobec przeciwnika, ale również potrafi zdobywać bramki – i to jest najfajniejsze. Mateo Retegui, obecnie najlepszy strzelec Serie A, powiedział, że Acerbi to jeden z trzech najtrudniejszych obrońców do ogrania – i trudno się z tym nie zgodzić.

Nawet najwięksi przekonali się o umiejętnościach Acerbiego?

Simone Inzaghi stworzył defensywnego potwora. W tegorocznej Lidze Mistrzów defensywa Interu była trudna do sforsowania. Barcelona strzeliła sześć goli, ale i tak poniosła karę. W 88. minucie po golu Raphinhi awans wydawał się w zasięgu ręki, a jednak to Acerbi w ostatnich sekundach doprowadził do wyrównania i przedłużył życie Interu w Champions League.

Czas jednak nieubłaganie płynie. Mimo że Acerbi ma już 37 lat, na boisku wciąż przypomina młodzieniaszka. Koledzy nie odczuwają jego wieku, ale organizm ma swoje ograniczenia. Dziś jest jednym z najlepszych obrońców w pięciu topowych ligach Europy, ale Inter musi już rozglądać się za jego godnym następcą.

Gdyby miał Pan zestawić Acerbiego z innym obrońcą, kto by to był?

Przypomina mi Giorgio Chielliniego. Preferuje nowoczesny styl gry, ale – podobnie jak Chiellini – jego fundamentem jest zarządzanie linią defensywną i gra w destrukcji. Obaj jednak potrafili włączać się do ataków i zdobywać gole. Taki piłkarz, który gra w finale Ligi Mistrzów, zdobywa krajowe tytuły i jest nieodzowną częścią zespołu, musi mieć ten ofensywny pierwiastek.

Acerbi świetnie gra jeden na jeden, ma ogromne doświadczenie, znakomicie się ustawia, mimo że z racji wieku nie jest już bardzo szybki. Rozumienie gry i antycypacja ruchów przeciwnika pozwalają mu zatrzymywać znacznie szybszych rywali – jak choćby Lamine Yamal.

Niektórzy zarzucają mu, że czasami prowokuje rywali. Słusznie?

Piłka nożna to nie tylko technika i taktyka – to także psychologia. Słowo, gest, spojrzenie – to narzędzia, którymi można zyskać przewagę. Włosi mają to we krwi – czasem przesadzają z gestykulacją, co wielu irytuje. Ale w Serie A i europejskich pucharach liczą się niuanse.

Acerbi potrafi „wejść do głowy” napastnikowi – czasem jednym tupnięciem, słowem, spojrzeniem. I właśnie wtedy przeciwnik zaczyna grać pod jego dyktando. To świadome prowokacje, które dają mu realną przewagę. I to też trzeba umieć.

Główne wnioski

  1. Dwanaście lat temu Acerbi przechodził testy medyczne w Sassuolo. Po badaniu krwi pojawił się niepokój – usłyszał wstrząsającą diagnozę: rak jąder. Obawiał się, że nie będzie mógł mieć dzieci, ponieważ amputacja jądra była jedynym możliwym rozwiązaniem. Później okazało się, że te obawy były niepotrzebne. W tamtym czasie uważał się za wielkiego pechowca. Krótko po debiucie w Serie A, w barwach Chievo, zmarł jego ojciec. Walcząc z nowotworem, był psychicznie rozbity.
  2. Po śmierci ojca stracił motywację. Pił – wszystko, co wpadło mu w ręce. Często przychodził na treningi wstawiony. Fizycznie dawał radę, bo zawsze był silny. Miał poczucie, że potrzebuje niewiele snu, by funkcjonować. Choć może to zaskakiwać, rak sprawił, że przetrwał to, co najgorsze.
  3. Jest osobą głęboko religijną, wyznaje wartości chrześcijańskie. Za swoje motto uznaje słowa Jana Pawła II: „Weź życie w swoje ręce i uczyń z niego arcydzieło”. Nie ukrywa, że w czasie choroby wiele czasu poświęcał modlitwie.