Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Prezes PGE o potężnych inwestycjach, temperaturze politycznego sporu i o tym, co zrobić, by energia była tańsza (WYWIAD)

– Jeśli dziś mówimy, że cała UE na dekarbonizację wyda półtora biliona euro, to ja się pytam, czy to faktycznie jest największy problem Europy. Dziś na świecie liczy się siła gospodarcza i militarna, więc musimy zrobić wszystko, by nasza gospodarka była konkurencyjna w skali globalnej – podkreśla Dariusz Marzec, prezes Polskiej Grupy Energetycznej. Opowiada o nowej strategii grupy, planowanych inwestycjach i pomyśle na aktywa węglowe. Mówi też, kiedy jest szansa na obniżkę cen energii i czy spory polityczne mogą zachwiać bezpieczeństwem energetycznym kraju.

Dariusz Marzec, prezes PGE
– Takie kwestie jak stabilność i bezpieczeństwo dostaw energii są poza politycznymi sporami. Jak gorąco by nie było w polityce, to system energetyczny musi skutecznie działać – przekonuje Dariusz Marzec, prezes PGE. Fot. PGE

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaki PGE ma plan dla swoich aktywów węglowych.
  2. Jakie inwestycje planuje PGE w najbliższej dekadzie.
  3. Jakie mogą być ceny energii dla odbiorców końcowych w przyszłym roku.

Grzegorz Nawacki, Barbara Oksińska, XYZ: Rok temu zapowiadał pan, że PGE ogłosi nową strategię, dopiero gdy zapadną w Ministerstwie Aktywów Państwowych wiążące decyzje w sprawie wydzielenia z grupy aktywów węglowych. Ostatecznej decyzji wciąż nie ma, a strategia jest. Stracił pan nadzieję na rozstanie z węglem?

Dariusz Marzec, prezes Polskiej Grupy Energetycznej: Uznałem, że nie możemy dalej się wstrzymywać z jej publikacją. MAP prowadzi analizy dotyczące przyszłości elektrowni węglowych, ale my powinniśmy zauważyć, jak bardzo zmieniło się otoczenie przez ostatni rok, i sprawnie reagować. Banki nie są już tak dogmatyczne, jeśli chodzi o finansowanie spółek posiadających aktywa węglowe. Jeszcze półtora roku temu niektóre instytucje finansowe w ogóle nie chciały z nami rozmawiać, dziś są bardziej otwarte. Przykładem jest zamknięcie finansowania dla budowy morskiej farmy wiatrowej Baltica 2. To pokazuje, że PGE może realizować duże projekty infrastrukturalne nawet z węglem na pokładzie. Z pewnością jednak wydzielenie z PGE elektrowni i kopalń węgla zwiększyłoby potencjał grupy i zdecydowanie poprawiło jej notowania na giełdzie. Tylko w najbliższej dekadzie PGE chce przeznaczyć na inwestycje 235 mld zł.

Jaki PGE ma plan na aktywa węglowe, dla których wsparcie finansowe w postaci rynku mocy może się skończyć już w 2028 r.?

Oczywiste jest, że bez tych aktywów nie ma stabilnego i bezpiecznego systemu energetycznego. Dlatego bloki węglowe muszą pozostać w systemie i muszą pojawić się mechanizmy finansowe po 2028 r., które będą gwarantowały ich funkcjonowanie. Nasz model działania, realizowany w ścisłej współpracy z operatorem sieci przesyłowej, jest taki, że stopniowo zastępujemy stare bloki węglowe jednostkami gazowymi o takiej samej lub większej mocy i o zdecydowanie większej elastyczności. Tak stało się w Elektrowni Dolna Odra, gdzie uruchomiliśmy w zeszłym roku dwa bloki gazowo-parowe, i w Rybniku, gdzie trwa budowa bloku. Tak więc rozwój segmentu gazowego jest istotną częścią naszej strategii i w ten sposób będziemy stopniowo zmniejszali liczbę działających najstarszych bloków węglowych. Ale część z nich pozostanie w rezerwie i rozmawiamy z MAP i operatorem o pokryciu kosztów ich utrzymywania, bo z punktu widzenia ekonomicznego one się nie bronią, ale muszą być w systemie jako zabezpieczenie. Można to rozwiązać przez wydzielenie tych aktywów bezpośrednio do Skarbu Państwa albo przez jakiś inny mechanizm kompensowania kosztów, jeśli miałyby one pozostać w PGE.

Ile czasu zajmie wymiana elektrowni węglowych na gazowe?

Mamy na to plan, ale musimy pamiętać, że otoczenie rynkowe zmienia się bardzo szybko. Do aukcji rynku mocy na koniec tego roku chcemy zgłosić planowane bloki gazowe o mocy około 2 GW i jeśli wygramy, to za cztery lata takie inwestycje powstaną. Wiele zależy od tego, czy uda nam się pozyskać kontrakt mocowy dla nowych bloków i czy te projekty będą mogły pozyskać finansowanie bankowe. Szacujemy, że do połowy lat 30. na pewno potrzebować będziemy jeszcze niektórych bloków węglowych, choć zapewne nie będą one pracowały z pełną mocą, a raczej pozostaną w rezerwie. Naszym celem jest zmniejszenie emisji CO2 w całej grupie o 75 proc. do 2035 r.

Wiadomo już, jak długo będą działać opalane węglem brunatnym Elektrownia Bełchatów i Elektrownia Turów? To najbardziej emisyjne elektrownie, a brak daty odejścia od węgla sprawia, że tamtejsze regiony pozbawione są unijnych pieniędzy na sprawiedliwą transformację.

Nie ustalamy z góry takich terminów, bo dzisiaj cała Unia Europejska zastanawia się nad ścieżkami dojścia do zeroemisyjności i czy aby na pewno cele klimatyczne są realne do osiągnięcia w tak krótkim czasie. Wiemy natomiast, że w Bełchatowie złoże węgla skończy się około 2036-2038 r. i do tego czasu produkcja energii będzie tam stopniowo spadała. Sukcesywna redukcja mocy następować będzie także w Elektrowni Turów. W obu miejscach planujemy transformację technologiczną. W Bełchatowie będziemy badać możliwość postawienia elektrowni jądrowej, natomiast w przypadku Turowa rozważamy postawienie bloku gazowego i małego reaktora (SMR-a). W rejonie Bogatyni, który graniczy z Niemcami i Czechami, jest duże zapotrzebowanie na moc i przyłącze gazowe. Taki scenariusz wydaje się dziś najbardziej prawdopodobny.

W grze duży i mały atom

Chcecie więc stawiać dużą elektrownię jądrową i małe reaktory (SMR-y)?

Oba obszary są w kręgu naszego zainteresowania. Krajowy plan dla energetyki jądrowej przewiduje budowę dwóch elektrowni jądrowych i ta druga mogłaby powstać w jednej z naszych lokalizacji. Będziemy prowadzić analizy, czy możliwe jest postawienie takiego obiektu w Bełchatowie lub Koninie, gdzie najpierw muszą zostać uporządkowane sprawy własnościowe. Na razie wydaje się, że wiele argumentów przemawia za Bełchatowem jako miejscem na elektrownię jądrową, bo jest tam infrastruktura, akceptacja społeczna, silna kadra energetyczna. Ale musimy zbadać obie lokalizacje, by mieć pewność, która jest lepsza. Widzimy też, że dość dynamicznie rozwija się technologia małych reaktorów jądrowych. Chcemy więc ten obszar monitorować i przeanalizować wdrożenie tej technologii, gdy będzie już skomercjalizowana.

PGE chce być inwestorem drugiej elektrowni jądrowej?

Wszystko zależy od rozwiązań legislacyjnych, które zaproponuje rząd. Projekty jądrowe nigdy nie są w pełni komercyjne. Jeżeli rząd zaproponuje takie mechanizmy organizacyjne i finansowe, które sprawią, że projekt będzie „bankowalny”, to sami albo z pomocą partnera moglibyśmy się tym zająć. Na razie jednak za wcześnie na takie deklaracje. Jako duża, odpowiedzialna firma musimy jednak zaplanować transformację naszych regionów węglowych, zbadać te tereny pod kątem budowy elektrowni jądrowej i pokazać wnioski rządowi. Wiele zależy też od tego, w jakim tempie rozwijać się będą odnawialne źródła energii, ile morskich farm wiatrowych powstanie i czy uda się zwiększyć inwestycje w lądową energetykę wiatrową, co będzie z elektryfikacją transportu i przemysłu. To wszystko wpłynie na sytuację na rynku energii elektrycznej i pokaże, ile jest jeszcze miejsca w systemie na nowe projekty jądrowe.

Więcej energii z wiatru i gazu

PGE buduje już pierwszą farmę wiatrową na morzu. Powstaną kolejne, biorąc pod uwagę perturbacje w branży morskiej energetyki wiatrowej?

Chcemy mieć co najmniej 5 GW mocy zainstalowanej na Bałtyku i co najmniej 4 GW w wiatrakach na lądzie do 2035 r. Oczywiście inwestycje na lądzie są uzależnione od tego, czy zmniejszony zostanie minimalny dystans między wiatrakami a zabudową mieszkalną. Brak zmian w ustawie wiatrakowej spowoduje duże utrudnienia w rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie, ale z drugiej strony będzie mocnym impulsem dla rozwoju inwestycji na morzu. To wielkoskalowe projekty, które praktycznie nie mają żadnych barier rozwoju.

Nie brak przykładów, że inni wycofują się z tych projektów, tłumacząc, że są nieopłacalne. 

Pierwsze farmy morskie w Polsce dostały kontrakt różnicowy, który jest atrakcyjny i umożliwił nam realizację projektu wartego 30 mld zł. W grudniu planujemy przystąpić do aukcji z naszym kolejnym projektem morskim, dla którego chcemy w tym roku uzyskać decyzję środowiskową i zakończyć uzgodnienia transgraniczne. Rzeczywiście część morskich projektów w Europie została wstrzymana, realizowane są tylko te inwestycje, które są najlepsze. Redukcja projektów pozwoli na uwolnienie mocy wykonawczych w tej branży, co jest dla nas akurat dobrą informacją. Na brak zainteresowania projektami na Bałtyku nie narzekamy – rozmawiamy z kilkoma potencjalnymi partnerami, którzy chcą z nami stawiać morskie wiatraki.

Odpuszczacie już fotowoltaikę?

Nie jest to nasz priorytet, ale realizujemy projekty w tym obszarze. Mamy już bardzo dużo energii ze słońca w kraju i widzimy, że jeśli fotowoltaika nie rozwija się równolegle z energetyką wiatrową, która ma inny profil produkcji energii, to pogłębia się nierównowaga w systemie. Jest duże nasycenie rynku fotowoltaiką, co stawia projekty pod dużą presją osiągnięcia zakładanych wyników ekonomicznych.  W niektórych przypadkach będziemy budować panele słoneczne przy naszych farmach wiatrowych, by wykorzystać to samo przyłącze sieciowe.

W strategii duży nacisk stawiacie na energetykę gazową. Gdzie powstaną kolejne bloki gazowe?

Mamy plan budowy 10 GW mocy w energetyce gazowej w najbliższej dekadzie. Budujemy już duży blok w Rybniku, następne chcemy postawić w Ostrowie Wielkopolskim i Gryfinie. Planujmy też budowę mniejszych turbin gazowych o mocy 200-300 MW albo niższej, bo są bardzo elastyczne i pracowałyby w szczytach zapotrzebowania na energię. Mogłyby one stanąć na terenie niektórych naszych elektrociepłowni.

Wszystkie koncerny energetyczne planują budowę bloków gazowych. Nie obawia się pan zatorów w dostawach urządzeń albo wśród firm wykonawczych?

Nasze dotychczasowe inwestycje pokazały, że potrafimy dobrze zarządzać tym procesem. Jesteśmy w kontakcie z dostawcami technologii i rozmawiamy o naszych planach. Mogą pojawić się pewne problemy, bo przecież moce produkcyjne dostawców są ograniczone, ale przedstawiamy wcześniej nasze plany właśnie po to, by nie byli oni zaskoczeni i przygotowali się na zwiększony popyt.

Ceny energii już spadają

Polska energetyka zazielenia się, ale kiedy zobaczymy to w naszych rachunkach za prąd?

Energia elektryczna już jest tańsza. Kontraktujemy teraz energię, którą dostarczymy gospodarstwom domowym w czerwcu przyszłego roku. I ta energia na rynku hurtowym jest tańsza niż przed rokiem. Jeśli ta tendencja się utrzyma i w drugiej połowie roku nie wydarzą się żadne perturbacje na rynku energii, to od stycznia odbiorcy zobaczą tę obniżkę w swoich rachunkach.

Obecnie ceny dla gospodarstw domowych zamrożone są na poziomie 500 zł/MWh, ale od października kończy się tarcza ochronna, a sprzedawcy energii zobowiązani zostali do przedstawienia regulatorowi nowych taryf. Nie mamy co liczyć na obniżkę cen od października?

Energię na październik, listopad i grudzień kupiliśmy już w zeszłym roku. Tu nie ma dużego marginesu do zmiany ceny. Natomiast możemy wydłużyć obowiązywanie nowej taryfy na przyszły rok i wtedy moglibyśmy uwzględnić w niej te niższe stawki, które kontraktujemy w tym roku. Im dłuższy okres obowiązywania taryfy, tym jest szansa na niższą cenę. Ale rozmowy na ten temat z regulatorem jeszcze przed nami.

PGE nie może liczyć tylko na krótkoterminowe zyski

W jakim stopniu te wszystkie plany PGE przełożą się na wzrost wartości dla akcjonariuszy – wszystkich, nie tylko Skarbu Państwa?

Realizujemy takie inwestycje, które są uzasadnione ekonomiczne – czego dowodem jest gotowość banków do ich finansowania – i które dają nam rynkową stopę zwrotu. W praktyce jako branża musimy zmienić cały system energetyczny, zmienić sposób, w jaki produkujemy energię elektryczną. I jeśli już doczekamy się tej zupełnie nowej architektury systemu, to ona pozostanie z nami na kolejne kilkadziesiąt lat. Jednocześnie nie ma nic dziwnego w tym, że realizujemy politykę państwa, bo jesteśmy odpowiedzialni za stabilne dostawy energii i za konkurencyjność gospodarki. Nie możemy działać spekulacyjnie, liczyć tylko na krótkoterminowe zyski. Jeśli gospodarka rozwija się, to my na tym zyskujemy, bo sprzedajemy odbiorcom więcej energii. W tym kontekście warto zastanowić się nad celami Unii Europejskiej. Jeśli dziś mówimy, że cała UE na dekarbonizację wyda półtora biliona euro, to ja się pytam, czy to faktycznie jest największy problem Europy i czy nie wypadałoby część tych pieniędzy przeznaczyć np. na obronność. Dziś na świecie liczy się siła gospodarcza i militarna, więc musimy zrobić wszystko, by nasza gospodarka była konkurencyjna w skali globalnej.

Od pół roku kurs PGE mocno rośnie i jest na najwyższym poziomie w ostatnich pięciu latach, ale wciąż daleko poniżej poziomów z IPO w 2010 r. Jaki jest potencjał dalszego wzrostu kursu?

Nasza skuteczność w pozyskiwaniu finansowania dla projektu Baltica 2, realizacja innych projektów inwestycyjnych, przy jednoczesnych bardzo dobrych wynikach finansowych – przypomnę, że 2024 r. był rekordowy pod względem zysku EBITDA, rekordowy był również pierwszy kwartał 2025 r. To spowodowało, że inwestorzy ponownie wierzą w PGE, wierzą w sposób, w jaki zarządzamy spółką i w wybrany kierunek rozwoju.  

Kiedy według pana możliwy będzie powrót do wypłaty akcjonariuszom dywidendy?

Grupa ma potencjał do wypłacania dywidendy, ale nie możemy określić z góry teraz konkretnej daty. Jeśli uzyskam oczekiwane wskaźniki finansowe i nie wystąpią nieprzewidziane zdarzenia jednorazowe, a jednocześnie ograniczymy część ryzyk związanych z energetyką konwencyjną, to dojdziemy do punktu, w którym będziemy mogli zacząć wypłacać dywidendę. 

Zawirowania polityczne

Co jakiś czas wraca pomysł łączenia grup energetycznych. Czy pana zdaniem fuzja PGE z którymś z konkurentów miałaby sens?

Według mnie nie ma sensu otwierać tej dyskusji, bo skończyłaby się na tym, że przez dwa lata nie robilibyśmy nic innego, tylko rozmawialiśmy o lokalnym patriotyzmie. Nie ma sensu budować tematów zastępczych. Moim zdaniem konsolidacja pomaga branży, ale też nie mamy aż tak bardzo rozdrobnionego rynku. Są cztery duże grupy energetyczne i każda ma swoje miejsce na rynku.

Plany w energetyce sięgają wielu lat, natomiast dzisiaj nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądał rząd po rekonstrukcji i jak będą się układały jego relacje z nowym prezydentem. Czy te polityczne rozgrywki mogą storpedować plany branży energetycznej?

Z pewnością stabilność w polityce pomaga w długoterminowym planowaniu i realizacji projektów, szczególnie w energetyce, gdzie podjęte decyzje mają swój finał nawet za 10 lat. Wierzę jednak, że nasze decyzje się bronią, bo na koniec dnia dają nam wszystkim konkurencyjną cenę energii elektrycznej. Takie kwestie jak stabilność i bezpieczeństwo dostaw energii są poza politycznymi sporami. Krótkoterminowo zawirowania polityczne nie są korzystne dla branży, ale mamy już mnóstwo rozwiązań ustawowych, które pozwalają inwestować np. w morską energetykę wiatrową. Niedawno oddaliśmy do użytku nową elektrociepłownię w Siechnicach – zrobiliśmy „dokładne badania” i okazało się, że temperatura sporu politycznego nie podwyższa temperatury w systemach ciepłowniczych. Chcę przez to powiedzieć, że trzeba robić swoje i jak gorąco by nie było w polityce, to system energetyczny musi skutecznie działać.

Dariusz Marzec stoi na czele Polskiej Grupy Energetycznej od marca 2024 r. Wcześniej, w latach 2013-2016, był już związany z PGE jako wiceprezes ds. rozwoju. W latach 2004-2005 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Zasiadał w zarządach Unipetrolu i spółki Tramwaje Warszawskie, pełnił kierownicze funkcje w międzynarodowych firmach doradczych.

Główne wnioski

  1. Polska Grupa Energetyczna planuje wydać na inwestycje 235 mld zł do 2035 r. W swojej nowej strategii zapisała budowę co najmniej 5 GW mocy wiatrowej zainstalowanej na Bałtyku i co najmniej 4 GW w wiatrakach na lądzie, a także 10 GW w energetyce gazowej. Bloki gazowe mają systematycznie zastępować stare jednostki węglowe. Część węglowych aktywów przejdzie do rezerwy w latach 30. i PGE oczekuje ich przejęcia albo finansowania przez państwo.
  2. Ceny energii na giełdzie już spadają, ale odbiorcy końcowi zobaczą to na rachunkach za prąd dopiero w przyszłym roku. Tymczasem rząd oczekuje spadku taryf już od października, gdy kończy się mrożenie cen energii dla gospodarstw domowych. Według prezesa PGE Dariusza Marca jest na to szansa tylko wówczas, gdy wydłużony zostanie okres obowiązywania nowej taryfy.
  3. Dariusz Marzec przekonuje, że PGE realizuje tylko takie inwestycje, które są uzasadnione ekonomiczne. Nie chciał podać terminu, w którym jego zdaniem możliwy byłby powrót spółki do wypłaty dywidendy akcjonariuszom. Prezes PGE nie martwi się o temperaturę sporu politycznego w Polsce. – Takie kwestie jak stabilność i bezpieczeństwo dostaw energii są poza politycznymi sporami. Krótkoterminowo zawirowania polityczne nie są korzystne dla branży, ale mamy już mnóstwo rozwiązań ustawowych, które pozwalają inwestować np. w morską energetykę wiatrową – zapewnia Dariusz Marzec.