Posłowie wznowili prace nad ustawą wiatrakową. Na stole jest kilka opcji
W poniedziałek wieczorem komisje sejmowe przyjęły projekt ustawy, która ma umożliwić stawianie farm wiatrowych bliżej domów i ułatwić inwestycje w OZE. To dopiero początek legislacyjnej drogi projektu. Podpisanie ustawy przez prezydenta jest wątpliwe, dlatego część polityków koalicji rządowej jest gotowa poświęcić kluczowy przepis – dotyczący minimalnej odległości wiatraków od zabudowań – aby uratować pozostałą część projektu.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak przebiegały prace nad zmianą przepisów dotyczących inwestycji w elektrownie wiatrowe.
- Co proponuje rząd w swoim projekcie ustawy i jak ocenia go branża.
- Jakie są scenariusze dalszych działań.
Prace nad nowelizacją tzw. ustawy wiatrakowej, zmieniającej zasady inwestycji w farmy wiatrowe na lądzie, to droga pełna zakrętów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Realizacja nowych projektów wiatrowych została niemal zablokowana przez wprowadzoną w 2016 r. zasadę 10H, czyli zakaz stawiania elektrowni w odległości od budynków mieszkalnych mniejszej niż 10-krotność wysokości wiatraka. Od tego czasu mocy zainstalowanej w tej technologii w Polsce przybywało, ale były to niemal wyłącznie projekty, które wszelkie pozwolenia uzyskały na starych zasadach. Rząd PiS miał złagodzić przepisy, ale udało się je poluzować tylko nieznacznie i to dopiero w 2023 r. Ogólną zasadę 10H utrzymano, ale umożliwiono stawianie wiatraków w minimalnej odległości od domów wynoszącej 700 m, jeśli zgodzą się na to gminy w ramach swoich miejscowych planów. To uwolniło część potencjału energetyki wiatrowej na lądzie, ale zdaniem branży w zbyt małym stopniu, by mówić o sukcesie.
Rewolucję wiatrakową zapowiedziała obecna koalicja rządowa, ale na razie również nie ma sukcesu. Dopiero po wielomiesięcznych bataliach wewnątrz rządu, pod koniec marca 2025 r., Rada Ministrów przyjęła projekt zmian, którego kluczowe zapisy to zniesienie zasady 10H i skrócenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych do 500 m. Dokument trafił pod obrady Sejmu, ale utknął na pierwszym czytaniu. Koalicja rządowa obawiała się, że związany z PiS prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy, więc postanowiła czekać na nową głowę państwa. Jej nadzieja na to, że Andrzeja Dudę zastąpi kandydat Koalicji Obywatelskiej okazała się złudna, bo wybory wygrał wspierany przez PiS Karol Nawrocki. Przyszły prezydent już w kampanii prezydenckiej zaznaczył, że jest przeciwny skróceniu minimalnej odległości wiatraków od domów.
Sejm wraca do prac przy ustawie wiatrakowej
W takiej sytuacji wznowiono prace nad projektem nowelizacji ustawy wiatrakowej. W poniedziałek 23 czerwca o godz. 20 zajęły się nim połączone komisje sejmowe: do spraw energii, klimatu i aktywów państwowych oraz infrastruktury. Krytyczne uwagi do ustawy zgłosił w imieniu klubu PiS poseł Tadeusz Chrzan, ale jego wniosek został przez komisje odrzucony.
– Podchodzimy ze zdziwieniem do tego, że zaczynamy procedować tę ustawę, która budzi wiele kontrowersji i jest źle przyjęta przez społeczeństwo. Społecznie projekt ten jest nieakceptowalny – stwierdził poseł Tadeusz Chrzan.
Powołał się też na raport Polskich Sieci Elektroenergetycznych, który mówi o ogromnej ilości wniosków o przyłączenie instalacji OZE do sieci. Zdaniem posła PiS ten raport jednoznacznie wskazuje, że zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w systemie może spowodować zaburzenia w pracy całej krajowej sieci energetycznej. Obecny na sali prezes PSE Grzegorz Onichimowski odrzucił jednak te obawy i wyjaśnił, że około 90 proc. projektów, na które zostały złożone wnioski o przyłączenie do sieci, nie zostanie zrealizowanych i rząd pracuje właśnie nad uregulowaniem tych projektów widmo.
– Trzeba zwrócić uwagę, jaka jest różnica w kosztach między poszczególnymi technologiami. Niestety nawet morska energetyka wiatrowa nie da nam zbyt wiele taniej energii, więc musimy liczyć na wiatr na lądzie i fotowoltaikę. A ponieważ fotowoltaika działa tylko sezonowo, to pozostaje nam wiatr na lądzie – skwitował Grzegorz Onichimowski.
Posłanka KO Krysytyna Sibińska zwróciła się do posłów PiS.
– Szukacie obejść do tego, by tych wiatraków w Polsce nie było. Jesteśmy zobowiązani do tego, by zbudować taki miks energetyczny, która zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne i uwolni pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Jeśli ustalimy zasady lokalizacji farm wiatrowych, to nie znaczy, że wszystkie powstaną. Dajemy takie przepisy, by władze gminy w porozumieniu z mieszkańcami mogli zadecydować, gdzie chcą mieć wiatraki, a gdzie ich nie chcą. I do tego dochodzi też współpraca z takimi instytucjami jak PSE – podkreśliła Krystyna Sibińska.
Ostatecznie projekt ustawy został przez komisje przyjęty i skierowany do dalszych prac sejmowych.
Co dalej z projektem?
Pytanie jednak, czy po przejściu całej parlamentarnej ścieżki legislacyjnej, ustawa ma szanse w ogóle wejść w życie, skoro niepewny jest podpis prezydenta. Jak słyszymy, w koalicji rządowej trwają negocjacje, co zrobić z tym projektem na kolejnych etapach prac. Opcji jest kilka.
Część posłów optuje za tym, by jak najszybciej przegłosować projekt w obecnej formie i gotową ustawę przedłożyć prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Ich zdaniem możliwe jest przekonanie go do podpisania ustawy, bo pomysł ustalenia odległości wiatraków od zabudowań na poziomie 500 m zrodził się jeszcze za rządów PiS, który w ostatniej chwili się z tego wycofał.
Część polityków nie wierzy jednak w to, że uda się przekonać prezydenta do podpisu. Chcą jednak przegłosować ustawę i włożyć ją na półkę oznaczoną hasłem: „chcieliśmy spełnić obietnice, ale prezydent zablokował”. Taki scenariusz byłby najgorszy dla branży wiatrakowej, bo zniweczyłby lata apeli o jakiekolwiek ułatwienia dla inwestycji.
W koalicji rządowej jest też frakcja, która jest gotowa dla dobra innych przepisów zawartych w projekcie wykreślić zapis o minimalnej odległości 500 m.
– Projekt ustawy wiatrakowej to coś więcej niż tylko wprowadzenie odległości 500 m. Są tam też przepisy, które ułatwiają inwestycje w OZE . Można przygotować zupełnie nową ustawę, która wprowadzi w życie kluczowe postulaty branży wiatrakowej dotyczące np. skrócenia czasu na pozyskiwanie przez inwestorów pozwoleń administracyjnych. Można też w toku prac wykreślić 500 m z obecnego projektu. To dużo lepsze rozwiązanie niż utrata całej projektowanej ustawy – słyszymy ze źródeł zbliżonych do rządu.
Na razie jednak rządowy projekt nie uległ większym modyfikacjom. Jedna z poprawek zmienia zasady przyznawania wpływów z produkcji zielonej energii mieszkańcom terenów, które będą sąsiadować z nowymi farmami wiatrowymi – powstanie specjalny fundusz zasilany przez właścicieli farm.
Apel o uproszczenie procedur
To właśnie uproszczenie procedur inwestycyjnych jest obecnie głównym postulatem, które Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przekazało w formie apelu na ręce polityków podczas tegorocznej konferencji branżowej w Świnoujściu. Branża wiatrakowa przekonuje, że obecny system pozyskiwania decyzji administracyjnych jest zbyt skomplikowany i czasochłonny, a przez to kosztowny. Na pozwolenia czeka się latami, a nadmierna biurokracja blokuje wiele projektów. Inwestorzy chcą uprościć przepisy m.in. poprzez zintegrowanie ścieżki inwestycyjnej, cyfryzację procesów i lepszą koordynację poszczególnych instytucji państwowych.
Branża domaga się też wsparcia polskiego przemysłu, który będzie realizował zielone inwestycje. Kolejny postulat to zapewnienie bezpieczeństwa i przewidywalności inwestycji w elektrownie wiatrowe. Zdaniem branży przewidywalność prawa i stabilne otoczenie regulacyjne to warunki niezbędne dla utrzymania zaufania inwestorów i pewności w łańcuchu dostaw.
– Wybory prezydenckie za nami, a to oznacza powrót do codziennej pracy – także legislacyjnej, od której zależy tempo transformacji energetycznej w Polsce. Być może nadchodzący czas będzie dla branży bardziej wymagający, ale to tylko podkreśla, jak ważne jest nasze zaangażowanie i jedność. Musimy wspierać tych, którzy chcą modernizować polską energetykę, ale też umiejętnie przekonywać tych, którzy wciąż widzą więcej zagrożeń niż szans. Bezpieczeństwo energetyczne i gospodarcze Polski nie może zejść z listy priorytetów – to wspólna odpowiedzialność sektora, administracji i obywateli – podkreśla Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.

Nie tylko wiatraki
Rządowy projekt ustawy wiatrakowej przewiduje też wiele ułatwień dla inwestycji innych niż w farmy wiatrowe na lądzie. Przepisy regulują m.in. wsparcie dla biometanowni poprzez aukcje dla instalacji wytwarzających biometan o mocy powyżej 1 MW, wsparcie dla zmodernizowanych elektrowni wodnych, ułatwienia dla właścicieli fotowoltaiki przy przyłączaniu do sieci magazynów energii czy możliwość budowy gazociągu służącego do dostarczania biogazu lub biometanu bezpośrednio do odbiorcy.
– Wszelkie próby skutkujące ułatwieniami produkcji biometanu w Polsce są kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego kraju i rozsądnej dekarbonizacji nie tylko gazownictwa, ale innych sektorów gospodarki. Biometan to odnawialne lokalne źródło energii i ciepła, ale przede wszystkim szansa na rozwój rolnictwa poprzez świadomą gospodarkę emisyjnymi odpadami i ograniczanie wykorzystania sztucznych nawozów, które może z powodzeniem zastępować poferment z biogazowni. Niewykorzystany kapitał obszarów wiejskich warto zagospodarować na miejscu i czerpać lokalne korzyści z zielonego gazu, z zachowaniem standardów higieny jego produkcji. Możliwa jest wielkoskalowa produkcja biometanu bez uciążliwości dla lokalnych społeczności i środowiska. Żeby jednak tego dokonać, konieczny jest silny impuls do rozwoju na szczeblu krajowym – przekonuje Agata Romanowska z Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych.
Główne wnioski
- Sejm wraca do prac nad tzw. ustawą wiatrakową, która ma wprowadzić ułatwienia dla inwestycji w farmy wiatrowe na lądzie. Kluczowym zapisem w projekcie jest zmniejszenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych z 700 m do 500 m, za zgodą samorządów.
- W koalicji rządowej trwają negocjacje, co zrobić z tym projektem, skoro podpisanie ustawy przez prezydenta jest wątpliwe. Część polityków chce przekonać prezydenta Andrzeja Dudę do zmian, inni wolą od razu zrezygnować z kontrowersyjnej odległości 500 m, by zachować inne zawarte w projekcie ułatwienia dla rozwoju OZE.
- Branża wiatrakowa apeluje przede wszystkim o uproszczenie procedur administracyjnych przy inwestycjach w farmy wiatrowe, które obecnie ciągną się latami. Eksperci wnioskują też o wprowadzenie ułatwień dla produkcji biometanu w Polsce, który jest lokalnym źródłem energii elektrycznej i ciepła oraz może wspierać polskie rolnictwo.
