Tych ofiar nie liczy nikt. Zwierzęta poza systemową ochroną w czasie kryzysów
Zwierzęta są jednymi z najbardziej narażonych istot podczas klęsk żywiołowych i konfliktów zbrojnych. Uwięzione na farmach, w schroniskowych boksach czy hodowlach, często nie mają żadnych szans na przeżycie. Tymczasem państwo nie jest przygotowane, by skutecznie im pomóc. Jak wynika z najnowszego raportu, tylko 13 proc. instytucji posiada procedury opieki nad zwierzętami na wypadek wojny lub katastrofy naturalnej.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak obecnie wygląda systemowa opieka nad zwierzętami podczas klęsk żywiołowych i kryzysów zbrojnych.
- Ile instytucji zajmujących się zwierzętami w zamknięciu posiada procedury ewakuacyjne.
- Co – zdaniem ekspertki – należy zmienić, by poprawić dobrostan zwierząt w czasach kryzysu.
Zwierząt nie liczy się jako ofiar. To, ile zginęło ich podczas ostatniej powodzi w Polsce we wrześniu 2024 r., pozostaje nieznane. Szacunki mówią o tysiącach, a nawet milionach zwierząt. Podobna sytuacja miała miejsce po inwazji Rosji na Ukrainę – świat patrzył na ludzkie tragedie, ale w tle rozgrywał się również dramat zwierząt.
A gdy dane w końcu się pojawiają, ich skala szokuje. W czasie pożarów buszu w Australii w latach 2019–2020 zginęło lub zostało rannych 3 miliardy zwierząt. Wśród nich:
- 143 mln ssaków,
- 2,46 mld gadów,
- 180 mln ptaków,
- 51 mln płazów.
Zwierzęta to ciche ofiary – nie tylko katastrof naturalnych, ale też wojen i ludzkiej bezradności.

Mamy do czynienia z luką prawną. W obecnych czasach brakuje nam aktów prawnych, regulujących postępowanie ze zwierzętami, które na co dzień nie żyją na wolności. To zwierzęta hodowlane, ale i te na co dzień przebywające w zamknięciu, jak psy w schroniskach – wynika z raportu „Niech giną. Jak nie chronimy zwierząt w czasie kryzysów i wojen” autorstwa Fundacji Czarna Owca Pana Kota.
Publikacja jest efektem rocznego monitoringu kilkuset podmiotów i organizacji. Autorzy przeanalizowali 25 aktów prawnych, wystąpili z wnioskami do 34 jednostek samorządowych oraz skierowali zapytania do kilkuset instytucji publicznych, pytając o procedury i regulacje dotyczące postępowania ze zwierzętami podczas klęsk żywiołowych. Powiedzieć, że wnioski są niepokojące – to nic nie powiedzieć.
Ogromna luka prawna
Zdaniem autorów raportu, uchwalona w 2024 r. Ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej, „mimo wielkich oczekiwań”, nie poprawiła sytuacji zwierząt. W sytuacjach kryzysowych nadal większy priorytet ma zabezpieczenie sprzętów, dokumentów czy dóbr kultury niż życie i dobrostan zwierząt.
Fundacja podkreśla, że zakaz porzucania zwierząt to rozwiązanie „dalece niewystarczające”. Mamy do czynienia – jak wskazano w raporcie – z „ogromną luką prawną”.
„Mimo istnienia wielu ustaw dotyczących obrony cywilnej, stanów klęsk żywiołowych, zarządzania kryzysowego, a także ochrony zwierząt, nie znajdujemy w nich przepisów dotyczących obowiązku przygotowania planu ewakuacji ani obowiązku przeprowadzania ewakuacji lub zabezpieczenia zwierząt w obliczu zagrożenia przez podmiot prowadzący miejsce, w którym są przetrzymywane” – czytamy w raporcie.
Prowadzi to do sytuacji, w których podmioty odpowiedzialne za zwierzęta przebywające w zamknięciu – w obliczu zagrożeń – decydują się na inne rozwiązania niż ewakuacja.
Kwestia dobrostanu zwierząt w czasie klęsk żywiołowych i konfliktów zbrojnych jest ponadto rozproszona w różnych aktach prawnych, co utrudnia jednoznaczną interpretację i stosowanie przepisów. Niektóre regulacje wspominają o konieczności ewakuacji zwierząt, ale czynią to w sposób ogólnikowy – bez wskazania konkretnych instytucji odpowiedzialnych za realizację takich działań. W wielu przypadkach przepisy okazują się po prostu niewystarczające.
Autorzy raportu przypominają, że zwierzęta – jako istoty odczuwające ból i strach – nie są rzeczami i posiadają określoną podmiotowość prawną. Mimo to, w praktyce bywają traktowane jak „mienie” ewakuowanej ludności.
Jeszcze gorsza jest sytuacja zwierząt uznawanych za „niczyje” – przebywających w ogrodach zoologicznych czy schroniskach. Bez odpowiednich regulacji prawnych ich los zależy wyłącznie od kompetencji i dobrej woli lokalnych instytucji.
Zwierzęta poza planem zarządzania kryzysowego?
Plany zarządzania kryzysowego koncentrują się niemal wyłącznie na ewakuacji ludzi, a los zwierząt traktowany jest marginalnie – wynika z publikacji. Mimo formalnych odniesień do zwierząt jako istot czujących, w dokumentach brakuje konkretnych rozwiązań dotyczących ich ochrony i ewakuacji. Jeśli jakiekolwiek zapisy się pojawiają, dotyczą niemal wyłącznie zwierząt hodowlanych.
W znacznie trudniejszej sytuacji znajdują się zwierzęta towarzyszące – domowe. Ich łączną liczbę w Polsce szacuje się na około 21 mln. Według danych CBOS, zwierzęta obecne są w 52 proc. gospodarstw domowych. Mimo to, ewakuacja zwierząt domowych odbywa się najczęściej wyłącznie w ramach tzw. samoewakuacji – czyli działań podejmowanych przez samych opiekunów.
W dodatku wiele planów zarządzania kryzysowego jest dokumentami przestarzałymi. „Rekordzistą” jest plan należący do gminy Bieżuń – opracowany w 2008 r. i od tego czasu ani razu nieaktualizowany. Tymczasem ustawa z 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym jasno stanowi, że takie plany muszą być aktualizowane co najmniej raz na dwa lata.
Tylko niektóre instytucje z procedurami
Smutne wnioski potwierdzają liczby. Z przebadanych ponad 330 podmiotów i instytucji jedynie 13 proc. dysponuje procedurami regulującymi postępowanie ze zwierzętami przebywającymi w zamknięciu w przypadku klęski żywiołowej lub wojny. Zdecydowana większość – aż 84 proc. – nie posiada takich rozwiązań.
„Z informacji zwrotnych wyłania się obraz swoistego zagubienia, braku wiedzy, ale też asekuracji i chęci ‘dobrego wypadnięcia’ w przesłanych nam odpowiedziach” – zauważają autorzy raportu.
Część instytucji deklarowała gotowość wzięcia odpowiedzialności za zwierzęta w razie zagrożenia, ale nie poparła tego formalnymi zapisami.
Zaskakująco – procedur nie posiada także aż 75 proc. zapytanych ogrodów zoologicznych. Odpowiedzi udzieliło 12 z 13 placówek. W raporcie zwraca się uwagę na niepokojący podział na „zwierzęta cenne” i „mniej cenne”. „W zakresie zwierząt pospolitych zdolnych do samodzielnej ewakuacji, kierownik sekcji decyduje o wypuszczeniu zwierząt wolno” – cytują autorzy.
Odpowiednich procedur nie ma także 88 proc. ośrodków rehabilitacji dzikich zwierząt oraz tyle samo procent schronisk dla bezdomnych zwierząt. Spośród 83 zapytanych placówek odpowiedzi udzieliło 73.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w służbach mundurowych – Policji, Straży Miejskiej, Straży Pożarnej i Straży Granicznej. Żadna z tych formacji nie posiada procedur dotyczących postępowania ze zwierzętami wykorzystywanymi do pracy.
Jedynie 13 proc. podmiotów i instytucji dysponuje procedurą regulującą postępowanie z przetrzymywanymi w zamknięciu zwierzętami w przypadku klęski żywiołowej i wojny.
Szowinizm gatunkowy
Autorzy raportu określają brak systemowej ochrony zwierząt mianem „szowinizmu gatunkowego”. Podkreślają, że obecnie żaden akt prawny nie reguluje w sposób realny postępowania ze zwierzętami w sytuacjach zagrożenia. Nie istnieje również obowiązek tworzenia procedur na wypadek katastrof i kryzysów.
– Od wielu lat próbuje się wywołać publiczną debatę na temat nowelizacji obowiązującej od prawie 28 lat ustawy o ochronie zwierząt. Wnioski z raportu stanowią kolejny argument za pilnymi zmianami legislacyjnymi – zarówno na poziomie ustaw, jak i aktów wykonawczych – komentuje dla portalu XYZ adwokatka Justyna Ziemichód, specjalizująca się w prawnej ochronie zwierząt.
Ekspertka potwierdza diagnozę autorów raportu – choć zwierzęta są istotami żywymi, ustawodawstwo wciąż traktuje je jak rzeczy. Jej zdaniem należy zacząć od jednoznacznego określenia statusu zwierząt w prawie.
Obecnie żaden akt prawny nie reguluje w sposób realny postępowania ze zwierzętami w sytuacjach zagrożenia.
– Często słyszymy, że ustawodawca ma ważniejsze sprawy niż prawa zwierząt. Warto jednak przypomnieć, że zgodnie z art. 74 Konstytucji RP władze publiczne są zobowiązane do zapewniania bezpieczeństwa ekologicznego i wspierania działań na rzecz ochrony środowiska – zaznacza mecenaska.
Problem nie dotyczy wyłącznie Polski. Podobne braki legislacyjne występują m.in. w Niemczech i Hiszpanii. Justyna Ziemichód uważa, że zmiany powinny zostać wprowadzone również na poziomie prawa unijnego.
Postuluje m.in. dodanie do ustawy o ochronie zwierząt nowego rozdziału, dotyczącego zasad ich ochrony podczas klęsk żywiołowych i stanów nadzwyczajnych. Nowelizacji wymaga także ustawa o zarządzaniu kryzysowym, która powinna wyodrębnić zwierzęta jako kategorię wymagającą ochrony i włączyć je do oficjalnych procedur planistycznych i ratowniczych.
Ekspertka podkreśla również konieczność opracowania aktów wykonawczych, które:
- określą wzory planów ewakuacyjnych i standardy tymczasowego pobytu zwierząt,
- ustalą minimalne wymogi weterynaryjne,
- zdefiniują zasady współpracy administracji z organizacjami pozarządowymi,
- oraz wprowadzą mechanizmy finansowe i egzekucyjne umożliwiające szybkie działanie w sytuacjach kryzysowych.
– Jak powiedziała Indira Gandhi: „Wszystko jest połączone. To, co dzieje się teraz ze zwierzętami, później stanie się z ludźmi” – podsumowuje Justyna Ziemichód.
Główne wnioski
- Zwierzęta pozostają pomijane jako ofiary klęsk żywiołowych i konfliktów zbrojnych. Ich straty są trudne do oszacowania, choć giną w liczbach sięgających tysięcy, a nawet milionów – jak pokazują przypadki z Polski, Australii czy Ukrainy. W sytuacjach kryzysowych nie są traktowane priorytetowo – często pozostawiane bez pomocy, sprowadzane do kategorii „mienia”.
- Brakuje przepisów jednoznacznie nakazujących ewakuację i zabezpieczenie zwierząt, zwłaszcza tych przebywających w zamknięciu – w schroniskach, ogrodach zoologicznych czy gospodarstwach rolnych. Uchwalona w 2024 r. Ustawa o ochronie ludności nie poprawiła sytuacji – dobrostan zwierząt nadal jest marginalizowany.
- Z przebadanych jednostek jedynie 13 proc. dysponuje jakimikolwiek procedurami dotyczącymi postępowania ze zwierzętami w razie katastrofy. Brak wiedzy, brak koordynacji oraz nieaktualne plany zarządzania kryzysowego prowadzą do chaosu, w którym los zwierząt zależy głównie od dobrej woli ludzi, a nie od obowiązującego prawa.

