Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Czy Niemcy odważą się zdelegalizować AfD?

Od eurosceptycznej partii profesorów do "potwierdzonego ruchu skrajnie prawicowego": Alternatywa dla Niemiec przeszła w zaledwie dwanaście lat transformację, która rzuca teraz wyzwanie fundamentom niemieckiej demokracji. Po tym, jak w lutowych wyborach do Bundestagu zyskała status drugiej siły politycznej, Niemcy zadają sobie pytanie: czy można zdelegalizować radykalną partię, która reprezentuje ponad jedną piątą wyborców?

Na zdjęciu Alice Weidel
Alice Weidel, współprzewodnicząca Alternatywy dla Niemiec, uważa, że decyzja kontrwywiadu o sklasyfikowaniu jej partii jako prawicowo-ekstremistycznej jest motywowana politycznie i stanowi zamach na niemiecką demokrację. Fot.: Carsten Koall/dpa PAP/DPA

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego radykalizm AfD wywołuje w Niemczech debatę o granicach demokracji.
  2. Jakie dylematy prawne i społeczne rodzi pomysł delegalizacji tej coraz popularniejszej partii politycznej.
  3. Dlaczego doświadczenia innych krajów stanowią przestrogę przed potencjalnymi konsekwencjami nieudanej lub nieprzemyślanej próby delegalizacji.

Alternatywa dla Niemiec (AfD) została założona w 2013 roku jako eurosceptyczna partia. Była krytyczna zwłaszcza wobec polityki ratowania zadłużonych państw strefy euro. Dość szybko przeszła jednak gruntowną transformację w kierunku skrajnej populistycznej prawicy. W początkowych latach działalności koncentrowała się głównie na krytyce centralizacji decyzji ekonomicznych i braku przejrzystości w zarządzaniu finansami wspólnotowymi oraz decyzji Angeli Merkel o przyjęciu ponad miliona uchodźców podczas kryzysu migracyjnego z lat 2015–2016.

Z czasem partia zaczęła coraz mocniej eksploatować kwestie związane z narodową tożsamością i sprzeciwem wobec liberalnych zdobyczy społecznych, takich jak prawa osób LGBT, wielokulturowość czy tolerancja religijna. Kluczową rolę w tym procesie odegrało radykalne skrzydło „Der Flügel”, kierowane przez Björna Höckego. Przyciągnęło wielu zwolenników, szczególnie we wschodnich landach. Przez długi czas AfD pozostawała na politycznym marginesie, konsekwentnie izolowana przez niemiecki mainstream polityczny jako zagrożenie dla demokracji.

Upadek zapory ogniowej

29 stycznia 2025 roku w Berlinie doszło jednak do wydarzenia, które jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się nie do pomyślenia. Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) kierowana przez ówczesnego lidera opozycji Friedricha Merza pozwoliła, aby wniosek dotyczący zaostrzenia polityki migracyjnej został przyjęty dzięki głosom AfD. „Zapora ogniowa runęła” – triumfalnie ogłosiła na X liderka AfD Alice Weidel.

Pojęcie „zapory ogniowej” (niem. Brandmauer) odnosi się do symbolicznej bariery, którą tradycyjne partie demokratyczne stawiały wobec AfD. Odmawiały współpracy i politycznej legitymizacji tej partii ze względu na jej radykalne, populistyczne oraz skrajnie prawicowe poglądy. Gest CDU nie był więc jedynie proceduralnym incydentem. Złamał wieloletnie polityczne tabu, sugerując możliwość końca epoki izolacji AfD.

Stało się to na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Jej dominującym tematem była kwestia migracji, co dodatkowo spotęgowało reakcje zarówno polityczne, jak i społeczne. Krytycy zarzucali CDU, że nie tylko przekroczyła granicę od lat uważaną za nienaruszalną, lecz nawet oskarżali ją o gotowość do zawiązania koalicji z tym ugrupowaniem po wyborach. Zwolennicy Merza bronili natomiast decyzji. Podkreślali, że w obliczu kryzysu migracyjnego Niemcy potrzebują pragmatycznych rozwiązań, nawet kosztem chwilowego zatarcia tradycyjnych podziałów politycznych. Niezależnie od dalszego rozwoju wydarzeń dzień ten przeszedł do historii. Niemiecki establishment polityczny w praktyce uznał AfD za siłę zdolną wpływać na kierunki polityki państwa. Tym samym powróciły pytania o możliwość zastosowania narzędzi prawnych, które miały chronić niemiecką demokrację przed ekstremistycznymi partiami.

Gdy popularność chroni przed delegalizacją

Artykuł 21 niemieckiej konstytucji określa jasne kryteria delegalizacji partii politycznej. Ugrupowania, których cele lub działalność są sprzeczne z demokratycznym porządkiem konstytucyjnym, mogą zostać rozwiązane wyłącznie decyzją Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Jednocześnie konstytucja wskazuje, że decyzja ta powinna mieć charakter wyjątkowy i być podejmowana tylko w sytuacjach zagrożenia dla demokracji.

Wynikające stąd ograniczenia wyraźnie odzwierciedla praktyka Trybunału, który świadomie stawia bardzo wysokie wymagania dla delegalizacji partii politycznych. Sędziowie ustanowili tzw. trzystopniowy test w przełomowym wyroku z 2017 roku dotyczącym Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD). To ugrupowanie neonazistowskie przez lata budziło kontrowersje ze względu na skrajnie prawicowe poglądy i marginalną popularność. Aby partia mogła zostać rozwiązana, muszą być zdaniem Trybunału spełnione trzy warunki. Jej cele powinny być jednoznacznie sprzeczne z konstytucją i jednocześnie potencjalne osiągalne, a partia musi wykazywać „bojowo-agresywną postawę”.

W publikacji swojego rodzimego Instytutu Maxa Plancka profesor prawa Ralf Poscher zwraca uwagę na pewien paradoks. Im większe sukcesy polityczne odnosi partia o charakterze ekstremistycznym, tym trudniejsze staje się jej zdelegalizowanie, mimo że równocześnie może ona stanowić coraz większe zagrożenie dla porządku demokratycznego.

NPD, choć miała wyraźnie niekonstytucyjne cele, uniknęła delegalizacji właśnie ze względu na swoją marginalną pozycję i brak realnych szans na osiągnięcie ekstremistycznych zamierzeń. Zupełnie inna jest sytuacja AfD. Partia w wyborach do Bundestagu w 2025 roku zajęła drugie miejsce, zdobywając ponad 20 proc. głosów. 

Profesor Michaela Hailbronner z Uniwersytetu w Konstancji zauważa na łamach poczytnego Verfassungsblog zajmującego się zagadnieniami konstytucyjnymi, że wykluczenie ekstremistycznego ugrupowania z życia politycznego może przynieść więcej szkód dla demokracji niż oczekiwanych korzyści, zwłaszcza jeżeli jest ono popierane przez jedną piątą elektoratu.

Mimo tych wątpliwości niemieckie instytucje nie pozostają całkowicie bierne wobec rosnącego wpływu AfD.

1100 stron dowodów

W maju 2025 roku Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV) oficjalnie uznał AfD za organizację prowadzącą „potwierdzoną działalność skrajnie prawicową”. Decyzję tę poprzedziły trzy lata intensywnej pracy nad obszernym, liczącym aż 1100 stron raportem. Szczegółowo dokumentuje on propagowane przez AfD etniczno-rasowe rozumienie narodu, otwarte przejawy wrogości wobec demokratycznego porządku oraz systematyczne działania wymierzone przeciw różnym mniejszościom.

Klasyfikacja ta oznacza, że AfD może być legalnie objęta intensywnym nadzorem służb specjalnych, w tym monitoringiem komunikacji. Może także skutkować ograniczeniem dostępu członków partii do stanowisk w administracji publicznej. AfD zareagowała błyskawicznie, uzyskując przed Sądem Administracyjnym w Kolonii tymczasowe zawieszenie tej klasyfikacji. Zdaniem prof. Kyrilla-Alexandra Schwarza z Uniwersytetu w Würzburgu, także piszącego dla Verfassungsblog, może to być sygnał, że przed niemieckim wymiarem sprawiedliwości stoją potencjalnie wieloletnie zmagania interpretacyjne i proceduralne.

Obraz sytuacji dopełnia doroczny raport BfV, opublikowany na początku czerwca. Stwierdza jednoznacznie, że to właśnie prawicowy ekstremizm stanowi obecnie najpoważniejsze zagrożenie dla niemieckiej demokracji. Diagnozę tę potwierdzały także ustalenia dziennikarzy śledczych, które już wcześniej wstrząsały niemiecką opinią publiczną.

Poczdamski wstrząs

W styczniu 2024 roku portal śledczy Correctiv ujawnił sensacyjny raport dotyczący tajnego spotkania w Poczdamie. Politycy AfD mieli na nim omawiać tzw. „plany remigracji”. Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy politycy tej partii prowadzili rozmowy z przedstawicielami skrajnych organizacji prawicowych, takich jak Identitäre Bewegung czy NPD. Dyskutowali na temat możliwości masowej deportacji milionów osób posiadających migracyjne pochodzenie. Publikacja tych informacji wywołała jedną z największych fal protestów społecznych w historii Niemiec od czasu zjednoczenia kraju.

W rozmowie z ARD Britta Haßelmann, posłanka Zielonych aktywnie działająca na rzecz obrony demokracji przed ekstremizmami, stwierdziła, że był to dla wielu obywateli moment przebudzenia. Skandal ten faktycznie doprowadził po raz pierwszy do sytuacji, w której większość opinii publicznej zaczęła skłaniać się ku oficjalnemu zakazowi działalności AfD. Jednak już rok później badania pokazują głęboki społeczny podział w tej kwestii. Zwolenników i przeciwników delegalizacji AfD jest dokładnie tyle samo, po 47 proc. Linia tego podziału przebiega szczególnie wyraźnie pomiędzy dawnym NRD a RFN.

Naród dwóch prędkości

Wschodnie Niemcy coraz wyraźniej odróżniają się politycznie od zachodniej części kraju. AfD skutecznie wykorzystała tamtejsze poczucie marginalizacji oraz narastającą frustrację społeczną, stając się dominującą siłą polityczną na Wschodzie. Wyniki wyborów do Bundestagu w 2025 roku wyraźnie potwierdzają tę tendencję. AfD zajęła pierwsze miejsce w Turyngii z poparciem 38,5 proc. W Saksonii zdobyła 35 proc., a w Brandenburgii 32,5 proc. głosów.

„Delegalizacja AfD byłaby w tych regionach odebrana przez lokalne społeczności jako polityczne ubezwłasnowolnienie jednej trzeciej mieszkańców wschodnich landów” – ostrzega politolog Werner Patzelt w książce “Deutschlands blaues Wunder: Die AfD und der Populismus”.

W licznych gminach wschodnich Niemiec AfD już teraz kontroluje stanowiska burmistrzów oraz radnych. 

Nawet Marco Wanderwitz, polityk CDU i jeden z najbardziej zdecydowanych orędowników twardej linii wobec AfD, przyznaje na łamach "Süddeutsche Zeitung", że usunięcie z parlamentów tak dużej części demokratycznie wybranych deputowanych wiązałoby się z poważnym ryzykiem.

Ponadto, jak pokazują doświadczenia innych krajów, próba delegalizacji popularnej partii politycznej może wręcz przynieść skutki odwrotne od zamierzonych.

Inne kraje służą przykładem 

W 2008 roku Turcja, której demokracja już wtedy zmagała się z rosnącymi tendencjami autorytarnymi, stanęła przed istotnym wyzwaniem. Przeciwko rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), kierowanej przez Recepa Tayyipa Erdoğana, wszczęto postępowanie. Miało na celu jej delegalizację ze względu na zarzut podważania świeckiego charakteru państwa. Ostatecznie Trybunał Konstytucyjny minimalną przewagą jednego głosu odrzucił wniosek. Mimo że była to przede wszystkim porażka przeciwników Erdoğana, sytuacja ta znacząco umocniła jego pozycję polityczną. Pozwoliła bowiem AKP przedstawić się jako ofiara politycznych intryg.

Podobne doświadczenia miały wcześniej Hiszpania, która próbowała zakazać działalności baskijskiej partii Batasuna, czy Belgia, która zdelegalizowała ugrupowanie Vlaams Blok. W obu przypadkach delegalizacja nie doprowadziła do likwidacji radykalnych struktur, lecz jedynie do powstania nowych ugrupowań pod innymi nazwami.

Historyczna przestroga Republiki Weimarskiej

W obliczu poważnych trudności prawnych i politycznych związanych z próbą delegalizacji AfD niemiecka polityka bierze pod uwagę także alternatywne scenariusze. Nie zakładają one konieczności podejmowania tak radykalnego kroku. Wśród rozważanych opcji znajduje się utrzymanie status quo ze zwiększonym nadzorem prowadzonym przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji. Pozwala on na legalne stosowanie technik kontrwywiadowczych do monitorowania działalności członków AfD. Istotną rolę mogłoby odegrać także ograniczenie publicznego finansowania, stanowiącego obecnie znaczną część budżetu partii. Polityczna izolacja AfD, choć coraz trudniejsza do utrzymania, również pozostaje ważnym elementem strategii, którą popierają główne siły polityczne. Jednocześnie rząd Friedricha Merza próbuje odbierać AfD polityczny tlen m.in. poprzez znaczne zaostrzenie kursu w polityce migracyjnej. Zaczyna to już przynosić pewne efekty, jak wskazują pierwsze sondaże po powołaniu nowego gabinetu.

W tle nieustannie pobrzmiewa historyczna przestroga Republiki Weimarskiej. Upadek tej pierwszej niemieckiej demokracji był spowodowany nie tylko brakiem zdecydowanej reakcji na narastający ekstremizm. Był także wynikiem serii chaotycznych decyzji, takich jak częste zmiany rządów, nieprzemyślane dekrety nadzwyczajne i brutalne tłumienie protestów społecznych. Błędy te, spotęgowane głęboką polaryzacją polityczną, doprowadziły do utraty wiary obywateli w skuteczność demokratycznych instytucji. Ostatecznie otworzyło to drogę do władzy Adolfowi Hitlerowi. Współczesna Republika Federalna Niemiec stoi zatem przed równie trudnym zadaniem. Musi znaleźć skuteczną drogę pomiędzy polityczną biernością a nadmierną reakcją, chroniąc demokrację przed zagrożeniami prawicowego ekstremizmu i jednocześnie zachowując zaufanie społeczne do instytucji państwa.

Główne wnioski

  1. W dyskusji o delegalizacji AfD zawarty jest poważny dylemat polityczny i społeczny. Im bardziej popularna i politycznie wpływowa staje się partia ekstremistyczna, tym trudniejsze jest jej zdelegalizowanie, ponieważ może to doprowadzić do jeszcze większej radykalizacji postaw politycznych i napięć społecznych.
  2. Wymogi prawne również stanowią istotną barierę dla delegalizacji AfD. Federalny Trybunał Konstytucyjny wymaga dowodów na aktywne i agresywne dążenie partii do obalenia demokratycznego porządku państwa oraz realną szansę osiągnięcia tego celu.
  3. Doświadczenia innych krajów pokazują, że delegalizacja może przynieść odwrotne skutki. Przykłady Turcji czy Belgii pokazują, że próby zakazania działalności ekstremistycznych partii mogą docelowo zwiększyć ich popularność i polityczne znaczenie za sprawą narracji o politycznej represji.

Artykuł opublikowany w wydaniu nr 252
Strona główna Świat Czy Niemcy odważą się zdelegalizować AfD?