Kraina Uśmiechów reguluje konopie. Co dalej z marihuaną w Tajlandii?
Trzy lata temu Tajlandia niemal z dnia na dzień całkowicie zalegalizowała konopie – choć nieco przypadkowo. Teraz władze zakazują sprzedaży rekreacyjnej marihuany i grożą ponownym wpisaniem jej na listę narkotyków. Oznacza to kłopoty dla rynku wartego ponad miliard dolarów, a także dla niektórych turystów odwiedzających ten tropikalny kraj.
Z tego artykułu dowiesz się…
- W jakich okolicznościach marihuana stała się w Tajlandii dostępna niemal bez ograniczeń i ile sklepów oferuje ją w azjatyckim królestwie.
- Dlaczego rząd zmienił zdanie na temat konopi i jakie kary grożą za obrót marihuaną oraz jej używanie.
- Jakie środki ostrożności powinni zachować odwiedzający kraj turyści.
Choć na zewnątrz jak zwykle panuje upał, w popularnym sklepie w biznesowej dzielnicy Sathon jest przyjemnie chłodno. Wystrój bardziej przypomina Skandynawię niż tropiki – uwagę przyciągają duże okna i jasne, minimalistyczne meble. Mimo włączonej klimatyzacji w powietrzu unosi się delikatny zapach konopnego suszu.
Na podświetlonych półkach stoją akcesoria: młynki, fifki, obok nich olejki i kosmetyki. Przy sterylnym kontuarze ozdobionym logo z zielonym liściem ustawiono filtr powietrza. Na blacie – starannie opisane słoiki z suszonymi pąkami, każdy opatrzony etykietą z nazwą, rodzajem odmiany i procentową zawartością substancji psychoaktywnych. Właściciel, który właśnie przygotowuje dla klienta ostatniego skręta, oferuje także konopne ciastka i żelki z marihuaną.
Jesteśmy w Bangkoku, w jednym z kilku tysięcy sklepów, w których od prawie trzech lat można legalnie zaopatrzyć się w tę kontrowersyjną substancję. Jeszcze do ostatniego tygodnia czerwca było to legalne i bezproblemowe.
Głośna legalizacja
W połowie 2022 r. Tajlandia została pierwszym państwem w Azji, w którym rekreacyjne palenie marihuany w praktyce stało się całkowicie legalne. Ministerstwo zdrowia publicznego usunęło wówczas konopie z listy narkotyków. Decyzję uzasadniano względami medycznymi, koniecznością wspierania rolników, a nawet… przewidywanymi korzyściami dla branży turystycznej.
Choć formalnie używanie konopi dla przyjemności nigdy nie zostało wprost dozwolone, de facto było możliwe dzięki brakowi przepisów, które by tego zakazywały.
W Tajlandii działa około 18 tys. sklepów z marihuaną.
W wyspiarskich kurortach oraz popularnych wśród wczasowiczów dzielnicach Bangkoku konopny susz z dnia na dzień pojawił się na targach, przydrożnych straganach z zupą, a nawet w zakładach fryzjerskich. Szybko nastąpił też wysyp wyspecjalizowanych sklepów – neony i reklamy z charakterystycznym liściem stały się wszechobecnym elementem miejskiego krajobrazu.
W ciągu niespełna trzech lat w całym kraju powstało kilkanaście tysięcy biznesów zajmujących się sprzedażą suszu i produktów z marihuaną. Miejscowe media informują, że obecnie działa około 18 tys. licencjonowanych „aptek” tego typu. Tylko w prowincji Phuket jest ich około 1,5 tys., a w Bangkoku – kilka tysięcy. Według Tajlandzkiej Izby Handlowej, cały rynek miał być w tym roku wart 1,3 mld dolarów, co oznacza wzrost o ponad 53 proc. w porównaniu z 2022 r.

Warto wiedzieć
Słownik pojęć
– konopie – pochodząca z Azji roślina, tradycyjnie używana do celów medycznych, przemysłowych i jako używka.
– marihuana (hiszp. marijuana, hindi: gandźa) – susz pozyskiwany z pąków (kwiatów) konopi, bogaty w substancję psychoaktywną THC.
– tetrahydrokannabinol (THC) – główna substancja psychoaktywna zawarta w konopiach, odpowiedzialna za większość efektów kojarzonych z „hajem”. Może m.in. wywoływać poczucie euforii i relaksu, zmieniać nastrój i percepcję. Długotrwałe stosowanie może prowadzić do uzależnienia, pogorszenia pamięci oraz skutków zdrowotnych podobnych do palenia tytoniu.
– kannabigerol (CBG) – związek chemiczny występujący w konopiach, pozbawiony właściwości psychoaktywnych. Sprzedawany jako suplement diety. Wykazuje działanie przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. Stosowany m.in. w dermatologii i psychiatrii, a według niektórych badań może być korzystny w leczeniu chorób neurodegeneracyjnych, takich jak choroba Parkinsona czy choroba Alzheimera.
– kannabidiol (CBD) – związek chemiczny obecny w konopiach, niewykazujący działania psychoaktywnego. Ma silne właściwości przeciwzapalne i przeciwbólowe. Stosowany m.in. w terapii bezsenności.
– dekryminalizacja – zmniejszenie kar za posiadanie i używanie substancji w taki sposób, że nie jest to uznawane za przestępstwo w rozumieniu kodeksu karnego, lecz jedynie wykroczenie, za które można zostać ukaranym mandatem. Sama substancja pozostaje jednak nielegalna.
– legalizacja – dopuszczenie legalnej sprzedaży, posiadania i stosowania danej substancji, zwykle w ramach szczegółowych regulacji i systemu opodatkowania.
Liberalizacja ponad miarę?

Wbrew wrażeniu, jakie można czasem odnieść w turystycznych kurortach, obrót produktami z konopi został wkrótce po legalizacji objęty regulacjami. Zarówno plantatorzy, jak i sprzedawcy muszą być zarejestrowani i posiadać licencję, a legalnie działające sklepy mają obowiązek szczegółowo ewidencjonować dostawy i sprzedany towar.
Wprowadzono także ograniczenia dotyczące użytkowania marihuany: palić mogły wyłącznie osoby powyżej 20. roku życia, zakaz obejmował kobiety w ciąży oraz matki karmiące. Obowiązywał też zakaz palenia w miejscach publicznych, szczególnie na terenie i w pobliżu szkół. Produktów z marihuaną – takich jak ekstrakty, oleje, woski, napoje czy jedzenie – nie wolno było sprzedawać, jeśli zawartość THC przekraczała 0,2 proc.
Kłopot w tym, że – jak przyznają dziś nawet przedsiębiorcy i aktywiści związani z branżą – regulacje te w praktyce nie były egzekwowane.
Choć urzędnicy podkreślali, że legalizacja dotyczy wyłącznie użytku zdrowotnego, badawczego i przemysłowego, to do czerwca trzy czwarte legalnego rynku opierało się na użytkowaniu rekreacyjnym.
Krytyka w kurortach i u sąsiadów
Przeciwnicy palenia już kilka miesięcy po rozluźnieniu przepisów protestowali przeciwko wszechobecności kontrowersyjnego zioła. Na początku lipca w lokalnych mediach głos zabrał Damrongkieat Pinijkarn ze stowarzyszenia promującego przemysł rozrywkowy w Pattayi – popularnym kurorcie położonym niespełna dwie godziny jazdy od Bangkoku. Jak podkreślił, w ciągu ostatnich trzech lat marihuana stała się powszechnie dostępna we wszystkich częściach miasta. To stwarzało – jego zdaniem – zagrożenie dla mieszkańców, w tym dzieci. Bez podania konkretnych danych stwierdził też, że wielu turystów i mieszkańców skarżyło się na palenie w miejscach publicznych.
Konopie pozostają całkowicie nielegalne we wszystkich krajach Azji Południowo-Wschodniej poza Tajlandią. W kilku z nich za przemyt znacznych ilości grozi kara śmierci.
Zaniepokojenie rosnącą liczbą odpowiedników holenderskich „coffeeshopów” i – przynajmniej w odbiorze społecznym – coraz większą liczbą palaczy wyrażali także przedstawiciele Tajlandzkiej Rady Turystyki.
Niezależnie od tego, Tajlandia znajdowała się pod zakulisową presją ze strony sąsiednich państw, w których obowiązują surowe przepisy antynarkotykowe. Konopie pozostają całkowicie nielegalne we wszystkich krajach Azji Południowo-Wschodniej poza Tajlandią. W kilku z nich za przemyt znacznych ilości grozi kara śmierci – w 2023 r. została ona wykonana dwukrotnie w Singapurze. Sąsiedzi obawiali się, że zbyt liberalne przepisy w Tajlandii doprowadzą do wzrostu przemytu.
Powrót zakazu: polityka i ideologia
To jednak nie dyplomatyczna presja ze strony sąsiednich państw wymusiła na Tajlandii zmiany. Doszło do nich w wyniku trwających zawirowań politycznych, które doprowadziły do przetasowań w rządzie. Z rządzącej koalicji odeszła centroprawicowa partia Bhumjaithai, opowiadająca się za legalizacją konopi.
Ugrupowanie uczyniło z poszerzenia dostępu do marihuany jedną ze swoich obietnic wyborczych już w 2019 r. Jego lider, Anutin Charnvirakul, objął stanowisko ministra zdrowia. W połowie 2022 r. doprowadził do dekryminalizacji substancji dotąd uznawanej za narkotyk.
Przypadek Tajlandii był wyjątkowy – przepisy zmieniły się niemal z dnia na dzień z bardzo restrykcyjnych na niezwykle liberalne. Jeszcze przed połową 2022 r. za posiadanie marihuany zwykłym użytkownikom groziło do pięciu lat więzienia i kara w wysokości nawet 100 tys. bahtów, w zależności od ilości. Surowe kary przewidziane były również za sprzedaż: od dwóch lat więzienia i 40 tys. bahtów grzywny dla drobnych handlarzy, do 15 lat więzienia i 1,5 mln bahtów w przypadku ilości przekraczających 10 kg. Podobne sankcje dotyczyły przemytu konopi.
Następca ministra Anutina, Somsak Thepsuthin, od początku swojej kadencji dążył do przywrócenia dawnego, surowego prawa. Dopóki jednak Bhumjaithai pozostawała drugą co do wielkości partią koalicyjną, zmiana kursu w sprawie konopi była utrudniona.
Gdy zabrakło koalicyjnych partnerów promujących liberalne podejście do marihuany, ministerstwo zdrowia publicznego niemal natychmiast wydało rozporządzenie zakazujące jej użycia w celach rekreacyjnych. Nowe przepisy wymagają od użytkowników przedstawienia recepty oraz certyfikatu medycznego. Sprzedawcy mogą nabywać towar wyłącznie z farm, które przeszły dodatkową, urzędową certyfikację. Ilość suszu, którą może kupić użytkownik, ograniczono do 30-dniowego zapasu wynikającego z recepty.
Zmiany weszły w życie 26 czerwca, a dwa dni wcześniej szef resortu zdrowia oświadczył dziennikarzom, że jest zdeterminowany, by w ciągu 45 dni przywrócić klasyfikację marihuany jako narkotyku.
Ostro skrytykował przy tym swojego poprzednika. Jego zdaniem, po usunięciu marihuany z listy substancji szkodliwych rząd powinien był w ciągu czterech miesięcy wprowadzić rozporządzenia regulujące jej użycie. Tak się nie stało. Jak ocenił, tysiące sklepów powstało bez niezbędnego nadzoru.
Warto wiedzieć
Decyzja bez precedensu
Całkowita legalizacja, a następnie ponowna delegalizacja i kryminalizacja marihuany to sytuacja niezwykle rzadka w skali globalnej.
W Stanach Zjednoczonych konopie były legalne do 1937 r., kiedy wprowadzono zakaz na poziomie federalnym. Jednak od ponad dekady kolejne stany stopniowo dopuszczają rekreacyjne użytkowanie marihuany – obecnie jest ono legalne w 24 stanach.
We Włoszech w ostatnich dekadach kilkakrotnie zmieniano przepisy antynarkotykowe, naprzemiennie łagodząc i zaostrzając regulacje dotyczące tzw. „miękkich narkotyków”.
Większość krajów, które decydowały się na złagodzenie przepisów dotyczących marihuany, robiła to stopniowo – równolegle wprowadzając regulacje dotyczące obrotu kontrowersyjną substancją. W Tajlandii zarówno liberalizacja, jak i późniejsze zaostrzenie prawa nastąpiły wyjątkowo gwałtownie. Przypadek tego azjatyckiego kraju wyróżnia się także skalą rynku oraz tempem jego rozwoju.

Zdezorientowani sprzedawcy
Gdybyśmy napisali, że na tajskich sprzedawców padł blady strach, byłaby to przesada. Choć formalnie wymóg posiadania recepty już obowiązuje, w mijającym tygodniu marihuanę nadal można było kupić w wielu sklepach bez żadnych dokumentów.
Pod koniec czerwca szef rządowego departamentu zajmującego się medycyną tradycyjną i alternatywną zasugerował, że da właścicielom sklepów czas na dostosowanie się do nowych przepisów. Sprzedawcy nieoficjalnie mówią o 45-dniowym okresie przejściowym, powołując się na deklarację urzędnika. Jednak w publicznie dostępnych dokumentach o takim okresie nie ma mowy.
Aktywiści uważają, że restrykcje nie powstrzymają ludzi od rekreacyjnego korzystania z marihuany, natomiast doprowadzą do masowej sprzedaży fikcyjnych certyfikatów medycznych.
Jedni handlarze sprzedają więc tak, jak dotąd – czekając na dalszy rozwój sytuacji i licząc na łagodność policjantów i urzędników. Inni przygotowują się do zatrudnienia lekarzy, którzy mieliby wypisywać recepty. Liczą też, że nowe regulacje doprowadzą do ograniczenia konkurencji oraz wzrostu cen.
W sieci „ziołowi przedsiębiorcy” coraz częściej piszą, że czują się ofiarami polityki. Wielu z nich zainwestowało znaczną część oszczędności, wierząc, że handel produktami z konopi to biznes przyszłości. Z wpisów na forach wynika, że koszty otwarcia sklepu z marihuaną zależą od lokalizacji i standardu. Wahają się od 500 tys. do 10 mln bahtów (55 tys. – 1,1 mln zł).
W mediach społecznościowych i prasie toczy się nie tylko odwieczna dyskusja o tym, czy marihuana to narkotyk, ale także o tym, czy właścicielom sklepów należy się wsparcie państwa, jeśli będą zmuszeni do ich zamknięcia. Pojawiają się również propozycje wyznaczania specjalnych stref, w których obrót produktami z konopi byłby legalny.
Po cichu przedsiębiorcy liczą też na prawne furtki i nieoficjalne rozwiązania, które pomogą im przetrwać. Aktywiści, którzy w poniedziałek i wtorek prowadzili protest pod gmachem Ministerstwa Zdrowia, twierdzą, że restrykcje nie powstrzymają ludzi od rekreacyjnego korzystania z marihuany. Mogą za to doprowadzić do masowej sprzedaży fikcyjnych certyfikatów medycznych.
Demonstranci, zapowiadający kolejną pikietę w przyszłym tygodniu, domagają się przywrócenia dotychczasowych regulacji i sprzeciwiają się ponownej kryminalizacji tego – jak sami mówią – problematycznego zioła.
Warto wiedzieć
Obecny status marihuany w Tajlandii
– Pąki konopi zostały ponownie sklasyfikowane jako roślina kontrolowana.
– Konopie mogą być używane wyłącznie do celów medycznych i badawczych. Rekreacyjne użytkowanie jest całkowicie zakazane.
– Zakazane jest reklamowanie marihuany.
– Zakazano sprzedaży w automatach i przez internet.
– Rozszerzono listę miejsc objętych zakazem palenia marihuany – poza szkołami i ich otoczeniem są to m.in. biura, świątynie wszystkich wyznań, hostele, publiczne parki, ogrody zoologiczne i parki rozrywki
– Sprzedawcom oferującym marihuanę bez recepty grozi rok więzienia lub grzywna w wysokości 20 tys. bahtów (ponad 2,2 tys. zł). W przypadku powtórnego złamania przepisów ryzykują utratę licencji.
– Dotąd nie określono kar dla klientów kupujących susz konopny lub produkty zawierające THC, ani dla osób posiadających marihuanę.
– Za palenie w miejscach niedozwolonych grozi kara trzech miesięcy więzienia lub grzywna w wysokości 25 tys. bahtów (2,8 tys. zł).
Będzie korekta kursu?
Chokwan „Kitty” Chopaka, przedsiębiorczyni i aktywistka działająca na rzecz legalizacji konopi, nie ma wątpliwości. Twierdzi, że biznes, w którym działa, padł ofiarą polityki. Podkreśla, że zamiast niszczyć duży, legalnie funkcjonujący rynek, władze powinny skoncentrować się na egzekwowaniu przepisów, które już wcześniej obowiązywały.
– Różne substancje legalizuje się między innymi po to, by móc je skuteczniej kontrolować. W tej chwili wygląda na to, że ministerstwo chce z własnej woli z tej kontroli zrezygnować. To oczywiste, że rekreacyjni użytkownicy nie znikną ani nie pójdą do lekarza po receptę. Dużo łatwiej znajdą na ulicy kogoś, kto sprzeda im zioło nielegalnie. Palenie częściej będzie się kończyć niemiłym spotkaniem z policją, dlatego użytkownicy muszą być znacznie bardziej dyskretni – podkreśla przedsiębiorczyni.
Spodziewa się też wysypu ofert ze strony klinik, które będą zarabiać na poświadczających nieprawdę certyfikatach i receptach.
Zarówno dla użytkowników, jak i sprzedawców oraz plantatorów, kluczowe jest teraz pytanie: czy władze będą dalej zaostrzać prawo.
Minister zdrowia Somsak Thepsuthin, który początkowo zapowiadał ponowne wpisanie marihuany na listę narkotyków, już trzy dni później złagodził swoją retorykę. Przyznał, że rozumie obawy farmerów i przedsiębiorców, którzy zainwestowali znaczne środki, i zaapelował, by nie panikowali.
„Biznes medycznych konopi otrzyma nasze pełne wsparcie. Musimy wspólnie pracować nad sposobami promowania tego sektora. Jeżeli w przyszłości klimat społeczny będzie wymagał klasyfikacji konopi jako narkotyku, nie chcę powodować konfliktów i problemów, tylko wspólnie rozwiązać sprawę” – zadeklarował, cytowany przez dziennik „Bangkok Post”.
Rekreacyjni użytkownicy nie znikną ani nie pójdą do lekarza po receptę – bo dużo łatwiej znajdą na ulicy kogoś, kto sprzeda im zioło nielegalnie.
Tymczasem Tajlandzki Urząd ds. Turystyki (TAT) wydał komunikat, w którym przypomina podróżnym, że rekreacyjne używanie marihuany jest – i zawsze było – nielegalne, nawet jeśli w praktyce mogło się wydawać, że jej palenie jest tolerowane. Odwiedzający Krainę Uśmiechów turyści powinni na bieżąco śledzić informacje o zmianach w wiarygodnych źródłach, takich jak oficjalne strony rządowe, ambasady oraz renomowane media. Wyniki zakulisowych negocjacji z udziałem polityków, lekarzy i przedstawicieli biznesu są niepewne. Dlatego substancja, której posiadanie jednego dnia może nie stanowić problemu, kolejnego może zostać uznana za niebezpieczny narkotyk.
Główne wnioski
- Tajlandzkie ministerstwo zdrowia ponownie wpisało konopie na listę roślin kontrolowanych. Szef resortu nie wyklucza, że marihuana zostanie sklasyfikowana jako narkotyk. Obecnie nie wolno jej sprzedawać bez recepty – sklepom grożą za to kary. Grzywny obowiązują także za palenie marihuany w miejscach niedozwolonych. Samo posiadanie nie jest na razie objęte sankcjami.
- W 2022 r. Tajlandia usunęła konopie z listy narkotyków, co doprowadziło do legalizacji upraw, sprzedaży i szerokiego użytku suszu do celów rekreacyjnych. Reformę polityki narkotykowej wdrożono jednak bez solidnych ram regulacyjnych – a istniejących przepisów w dużej mierze nie egzekwowano.
- Reforma doprowadziła do powstania dużego rynku, którego wartość szacuje się na ponad miliard dolarów. W całym kraju działa ok. 18 tys. licencjonowanych sklepów.
