Starcia Tajlandii i Kambodży: branża turystyczna zaniepokojona, ale bez alarmu
Biura podróży i linie lotnicze trzymają ręce na pulsie po wybuchu w czwartek starć na granicy Tajlandii i Kambodży. Kraje, które w ubiegłym roku gościły łącznie ponad 42 mln zagranicznych turystów, zamknęły łączące je lądowe przejścia graniczne. Trwające walki ograniczają się do pogranicza, ale padły w nich ofiary śmiertelne, a ponad sto tysięcy osób ewakuowano.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co dzieje się na pograniczu Tajlandii i Kambodży i na których obszarach toczą się walki.
- Czy starcia mogą wpłynąć na ruch turystyczny, jak przebiega on w tej chwili i jakie scenariusze rozważają tour operatorzy
- Czy możliwa jest deeskalacja i do jakich strat może doprowadzić przedłużający się impas.
W czwartek tajlandzkie wojsko użyło myśliwców F-16 do przeprowadzenia nalotów na cele po khmerskiej stronie granicy. Tego samego dnia Kambodża ostrzelała sąsiadów rakietami. Każda ze stron oskarża drugą o oddanie pierwszej salwy. Choć walki trwają, a oba kraje odwołały swoich ambasadorów, to podkreślają, że trwające starcia nie oznaczają jeszcze wojny. Sytuacja na spornym pograniczu, która była napięta od kilku tygodni, teraz znalazła się w najtrudniejszym punkcie od blisko 15 lat.
Emocje wśród wojskowych i polityków są rozgrzane do czerwoności. Pełniący obowiązki tajskiego premiera ostrzegł w piątek, że konflikt, który wojną jeszcze nie jest, może się w nią przerodzić. Zaniepokojenie sytuacją wyraziły Unia Europejska i Chiny, a Stany Zjednoczone wezwały do natychmiastowego zakończenia walk. Rada Bezpieczeństwa ONZ zaplanowała na piątek posiedzenie w sprawie azjatyckiego kryzysu.
Starcia i zniszczenia
Starcia trwają w kilku przygranicznych prowincjach, leżących około 400 km od Bangkoku i ponad 400 km od Phnom Penh. Tajlandzkie władze poinformowały, że z pogranicza ewakuowały ponad 100 tys. mieszkańców. W regionie zamknięto też wszystkie szkoły. Po stronie tajskiej pojawiają się doniesienia o kilkunastu ofiarach śmiertelnych. Brak na razie informacji o zabitych na terenie Kambodży.
W Tajlandii starcia dotknęły prowincji Ubon Ratchathani, Sisaket, Surin i Buriram. Władze prowincji Surin poinformowały w czwartek, że ewakuowały około 40 tys. mieszkańców blisko stu przygranicznych wsi. Celami ataków tajskiego wojska były z kolej kambodżańskie prowincje Oddar Meanchey i Preah Vihear.
Władze w Phnom Penh poinformowały, że w przygranicznej świątyni Preah Vihear, znajdującej się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, doszło do „znacznych zniszczeń”.
Po stronie kambodżańskiej, z miejscowości leżących w promieniu 20 kilometrów od granicy wyjeżdżają mieszkańcy - wynika z doniesień agencji informacyjnych. Władze informują o ewakuacji około 1,5 tys. rodzin. Według rozmówców XYZ w Siem Reap, największym mieście regionu, życie toczy się na razie bez większych zmian. Szpitale są jednak przygotowane na przyjmowanie uchodźców. Otwarte są tam szkoły, choć niektórzy rodzice w piątek zdecydowali o niewysyłaniu swoich dzieci na lekcje.
Bezpośrednią przyczyną obecnego zaognienia było – według strony tajlandzkiej – zaminowanie przez Khmerów nowych obszarów spornego terytorium. Na początku tygodnia tajski żołnierz, który pełnił w tym rejonie patrol, został ranny – stracił nogę. MSZ Kambodży zaprzeczyło jednak jakoby khmerscy wojskowi rozmieścili na pograniczu nowe miny. W oświadczeniu stwierdziło, że do wypadku doszło, ponieważ tajlandzcy mundurowi zboczyli z ustalonej trasy patroli.
Decydujący wpływ na decyzje w Bangkoku mogła mieć jednak sytuacja wewnętrzna i trwający tam kryzys polityczny.
Warto wiedzieć
Nowa odsłona starego konfliktu
Tajlandia i Kambodża od dziesięcioleci spierają się o terytorium znane jako Szmaragdowy Trójkąt na styku granic obu krajów i Laosu. Znajdują się tam starożytne świątynie, które zarówno Bangkok, jak i Phnom Penh uznają za własne. Najważniejsza jest symboliczna dla obu stron świątynia Preah Vihear. W przeszłości wybuchały o nią zbrojne potyczki.
Sytuacja na pograniczu zaostrzyła się pod koniec maja, gdy od kul zginął kambodżański żołnierz. Próba załagodzenia konfliktu przez tajską premier niespodziewanie zachwiała rządem w Bangkoku i doprowadziła do największej od kilkunastu lat eskalacji sporu granicznego.
28 maja: w czasie strzelaniny na spornym pograniczu ginie kambodżański żołnierz.
Czerwiec: Tajlandia i Kambodża zamykają główne lądowe przejścia graniczne i wymieniają wzajemne oskarżenia.
12 czerwca: premier Kambodży Hun Manet ogłasza bojkot tajskich filmów i zablokowanie importu elektryczności oraz paliw z sąsiedniego kraju.
15 czerwca: tajlandzka premier Paetongtarn Shinawatra rozmawia o sporze telefonicznie z khmerskim liderem Hun Senem, ojcem premiera, de facto sprawującym władzę w Kambodży.
18 czerwca: Hun Sen publikuje zapis rozmowy, w którym premier Tajlandii zgadza się na jego warunki otwarcia granic i krytykuje wysoko postawionego tajskiego generała, nazywając go swoim przeciwnikiem politycznym. Prowadzi to do powszechnej krytyki szefowej rządu i wycofania się z niego największej partii koalicyjnej.
1 lipca: kontrolowany przez wojskowych sąd konstytucyjny zawiesza premier Paetongtarn w wykonywaniu obowiązków, dwa dni później kierowanie rządem przejmuje minister spraw wewnętrznych – rządowi grozi upadek, a napięcia na granicy nie ustają.
16 lipca: w czasie patrolu na pograniczu w wyniku wybuchu miny przeciwpiechotnej ranni zostają trzej tajscy żołnierze.
23 lipca: po wybuchu miny rannych zostaje kolejnych pięciu tajskich mundurowych, jeden z nich traci nogę; Tajlandia oskarża sąsiadów o rozmieszczenie nowych min i informuje o odwołaniu swojego ambasadora z Phnom Penh.
24 lipca: eskalacja konfliktu zbrojnego, obie strony prowadzą ostrzał artyleryjski, tajlandzka armia używa myśliwców F-16 do nalotu na terytorium Kambodży i informuje o kilkunastu ofiarach śmiertelnych po swojej stronie. Kilkadziesiąt tysięcy osób zostaje ewakuowanych z rejonu walk.
Branża turystyczna szykuje „plan B"
Walki między tajskimi i khmerskimi wojskami toczą się około 150 km na północ od kompleksu świątyń Angkor Wat – najważniejszego obiektu dziedzictwa historycznego i głównej atrakcji turystycznej Kambodży. W ubiegłym roku zespół świątynny odwiedziło ponad milion zagranicznych turystów.
W rozmowie z XYZ mieszkańcy pobliskiego miasta Siem Reap i pracownicy turystyki mówią, że trwający konflikt miał dotąd niewielki wpływ na branżę, bo rozpoczął się już po sezonie. Jego szczyt trwa w Kambodży od listopada do marca.
– Byliśmy zaskoczeni, że starcia na granicy stały się tak poważne, ale w Siem Reap nie odczuwamy ich bezpośrednio i czujemy się bezpiecznie. Liczymy, że sytuacja unormuje się do rozpoczęcia nowego sezonu – mówi Ryan, lokalny przedstawiciel biura podróży PolViet Travel w Kambodży.
Podkreśla, że żadni klienci tego biura firmy nie przebywają obecnie w Kambodży.
Mieszkaniec okolic Angkor Wat wyjaśnia, że trwająca od wielu tygodni blokada granic bardziej niż turystów dotknęła miejscowy biznes. Zaliczają się do niego khmerscy przedsiębiorcy, którzy masowo sprowadzali z Tajlandii żywność, mleko, sprzęt kuchenny, materiały budowlane i wykończeniowe. W wyniku napięć tajskie produkty trzeba było zastąpić wietnamskimi.
– Nie obawiam się zamknięcia lotnisk. Nawet jeśli ten konflikt się przedłuży, to turyści dotrą d o nas inną drogą – przekonuje pracownik biura PolViet Travel.
Podobnego zdania jest Łukasz Kozłowski, współwłaściciel agencji turystycznej MakeYourAsia. W Kambodży jest teraz na wakacjach około 30 klientów tego biura.
Portale internetowe głównego nurtu, straszące krzykliwymi nagłówkami i myśliwcami F-16 podgrzewają nastroje, które my staramy się tonować.
– Dzwoniło do mnie dziś sporo klientów, aby zapytać o sytuację. Jej rozwój trudno przewidzieć, ale wszystko na bieżąco obserwujemy i mamy przygotowane alternatywne scenariusze. W razie zamknięcia połączeń lotniczych z Tajlandią będziemy organizowali alternatywne transfery przez Wietnam, Laos i Singapur. W ostateczności możliwe będzie przeniesienie zaplanowanych wycieczek z Kambodży do któregoś z sąsiednich krajów – mówi przedsiębiorca.
Podkreśla, że ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie wywołały obawy turystów o bezpieczeństwo. Także dlatego, że standardowe ubezpieczenia podróżne nie obejmują konfliktów zbrojnych.
– Portale internetowe głównego nurtu, straszące krzykliwymi nagłówkami i myśliwcami F-16 podgrzewają nastroje, które my staramy się tonować. Bezpieczeństwo naszych klientów stawiamy ponad wszystko, ale żadnej wojny w Kambodży na razie nie ma – przekonuje Łukasz Kozłowski.

Warto wiedzieć
Angkor Wat – Miasto Świątyń
Angkor Wat to zespół świątynny w Kambodży, największy kompleks religijny na świecie. Jego nazwa oznacza dosłownie Miasto Świątyń. Jest symbolem kraju, widniejącym na fladze narodowej. Budowa świętych przybytków rozpoczęła się na początku XII w. Pierwotnie powstały świątynie poświęcone bogu Wisznu. Po upadku Imperium Khmerskiego i zmianie dominującej religii Angkor Wat stopniowo przekształcił się w ośrodek buddyjski. Jego architektura jest uważana za szczytowe osiągnięcie klasycznego stylu khmerskiego, znanego z posągów i misternych płaskorzeźb przedstawiających sceny z mitologii hinduistycznej.
W połowie XIX w. Angkor Wat na nowo „odkrył” i spopularyzował francuski podróżnik Henri Mouhot. W 1992 r. kompleks trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Obecnie jest główną atrakcją turystyczną Kambodży, która przed pandemią przyciągała ponad 2 mln odwiedzających rocznie i pozostaje ważnym źródłem dochodów kraju.
Zarządzająca kompleksem państwowa spółka informuje, że w 2024 r. odwiedziło go więcej niż milion turystów (1,023 mln). Ich liczba, która gwałtownie spadła w czasie pandemii, ponownie rośnie od 2022 r. – po zdjęciu restrykcji zabytek zanotował ponad 287 tys. gości. W 2023 r. było ich już blisko 800 tys. (798 tys.) – ponad 177 proc. wzrostu. Jednodniowy bilet wstępu na teren parku archeologicznego kosztuje 37 dolarów.
Dyplomaci zalecają ostrożność
Polska ambasada w Bangkoku podkreśliła w komunikacie, że sytuacja na granicy jest dynamiczna, może ulegać częstym zmianom i w każdej chwili eskalować. „Zachowaj wzmożoną uwagę i ostrożność w związku z nieprzewidywalnym rozwojem sytuacji. W razie konieczności odbycia podróży między Tajlandią a Kambodżą skorzystaj z połączeń lotniczych. Przed podróżą skontaktuj się z przewoźnikiem i potwierdź status lotu” – zaleciły polskie służby konsularne.
Biznes obawia się strat
W oświadczeniu cytowanym przez główne tajlandzkie media Tajska Izba Handlowa i Rada Handlu Tajlandii zaapelowała o możliwie szybkie rozwiązanie sporu i utrzymanie stabilności w regionie. Tajlandzcy przedsiębiorcy podkreślili, że konflikt ma wpływ na relacje gospodarcze obu stron.
Jeszcze pod koniec czerwca Departament Handlu Zagranicznego w Bangkoku szacował, że gdyby granice pozostały zamknięte do końca roku, kosztowałoby to Tajlandię utratę dochodów z eksportu w wysokości 60 mld bahtów (1,6 mld dolarów). W kraju pracuje także około 500 tys. obywateli Kambodży, a utrudnienia w ich przemieszczaniu się mogą uderzyć w zatrudniające ich przedsiębiorstwa.
Władze w Bangkoku nie mają pełnej kontroli nad działaniami wojska, które funkcjonuje jako osobna siła polityczna.
Na razie nieznany jest potencjalny wpływ konfliktu na turystykę. W ubiegłym roku Tajlandię i Kambodżę odwiedziło ponad 42 mln obcokrajowców. Z rządowych danych wynika, że liczba zagranicznych gości w Kambodży przekroczyła wówczas próg sprzed pandemii, osiągając 6,7 mln osób. U sąsiadów powrót do stanu z 2019 r. okazał się trudniejszy, głównie ze względu na mniejszą od spodziewanej liczbę turystów z Chin. W 2024 r. zanotowano jedynie 35,5 mln zagranicznych gości w porównaniu z 39,9 mln w 2019 r.
Regionalni analitycy podkreślają, że dużą rolę w konflikcie odgrywa duma narodowa, a władze w Bangkoku nie mają pełnej kontroli nad działaniami wojska, które funkcjonuje jako osobna siła polityczna.
W najbliższych godzinach konflikt nadal może eskalować. Phumtham Wechayachai – pełniący obowiązki premiera Tajlandii dotychczasowy szef resortu spraw wewnętrznych – podkreślił, że żadnych rozmów z Phnom Penh nie będzie, dopóki na granicy trwają walki. Tajlandia odrzuciła międzynarodowe oferty mediacji.
Warto wiedzieć
Analiza: drugie dno zatargu
Do wybuchu konfliktu zbrojnego między Tajlandią a Kambodżą przyczynił się splot złożonych okoliczności – w tym gospodarcza rywalizacja między Phnom Penh a Bangkokiem oraz wewnętrzny kryzys polityczny w Tajlandii.
Khmerski przywódca Hun Sen, ujawniając nagranie rozmowy telefonicznej z niedoświadczoną premier Tajlandii Paetongtarn Shinawatrą, wywołał polityczne trzęsienie ziemi. Opozycja oskarżyła szefową rządu o „zdradę narodową” – ich zdaniem zbyt słabo zabiegała o interesy kraju. Dodatkowo, w rozmowie z zagranicznym liderem skrytykowała wysokiego rangą tajskiego generała. To zachwiało rządem, doprowadziło do odejścia największego partnera koalicyjnego i zawieszenia premier w pełnieniu obowiązków. Zarówno partia Pheu Thai, jak i wpływowa tajska armia mogły chcieć zaprezentować się jako obrońcy interesów narodowych, co doprowadziło do zaostrzenia relacji z Kambodżą.
Potencjalny upadek rządu Tajlandii i odsunięcie od władzy antyestablishmentowego klanu Shinawatrów mogły być korzystne zarówno dla Kambodży, jak i tajskiej opozycji. Phnom Penh obawiało się planowanej przez Pheu Thai legalizacji kasyn, co stanowiłoby konkurencję dla kambodżańskiego sektora hazardowego, generującego setki milionów dolarów rocznie.
Z kolei tradycyjne tajskie elity – powiązane z armią i monarchią – od dekad pozostają w konflikcie z rodziną Shinawatra, utożsamianą z klasą ludową. Spór ten doprowadził już w przeszłości do dwóch zamachów stanu.
Główne wnioski
- Wymiana ognia trwająca na pograniczu Tajlandii i Kambodży nie oznacza wojny między tymi państwami. Sytuacja jest jednak dynamiczna i może dalej eskalować. Trwające od kilku tygodni zaognienie w relacjach poważnie zakłóciło handel między azjatyckimi sąsiadami, ale dotąd nie wpłynęło znacząco na turystykę. Szczyt sezonu ma się rozpocząć dopiero jesienią. Między Tajlandią a Kambodżą nie da się obecnie podróżować drogą lądową, ale loty w czwartek trwały bez zakłóceń.
- Zespół świątynny Angkor Wat, główna atrakcja turystyczna Kambodży, leży niespełna 150 km od miejsc starć. Życie w sąsiadującym z nim mieście Siem Reap w czwartek toczyło się normalnie. Międzynarodowe biura podróży operujące w Kambodży monitorują sytuację i w razie zawieszenia bezpośrednich połączeń lotniczych z Tajlandią są gotowe korzystać z lotnisk w Wietnamie, Laosie i Singapurze.
- Rozwój sytuacji będzie zależał od tego, jak długo potrwają starcia zbrojne. Biznes po obu stronach apeluje do władz o deeskalację. Ale złożone relacje obu krajów, ich przywódców oraz sytuacja wewnętrzna w Tajlandii utrudniają dojście do szybkiego porozumienia.
