Amerykańsko-japoński reset. Trump zawarł deal z Tokio
Waszyngton i Tokio zadeklarowały początek „złotego wieku” w swoich relacjach. Podpisano umowy dotyczące handlu, bezpieczeństwa i krytycznych minerałów. Czy Japonii skutecznie udało się pokazać Donaldowi Trumpowi korzyści z sojuszu, a jeśli tak, to na jak długo?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaką taktykę japońska premier obrała w czasie negocjacji z amerykańskim prezydentem i co udało się jej uzyskać.
- O ile Tokio chce zwiększyć wydatki na obronność i ile ma być wart sprzęt wojskowy, który Japonia kupi od USA.
- Czego dotyczy amerykańsko-japońska umowa w sprawie zabezpieczania łańcuchów dostaw metali ziem rzadkich i które złoża mogą być w przyszłości wspólnie eksploatowane.
Konkrety w sprawie inwestycji japońskich firm w USA, wzmocnienie sojuszu obronnego i umowa w sprawie wspólnej eksploatacji metali ziem rzadkich – to główne efekty trzydniowej wizyty Donalda Trumpa w Tokio. Amerykański prezydent spotkał się tam we wtorek 28 października z nową szefową rządu Japonii, Sanae Takaichi.
Komentatorzy chwalą Takaichi za jej profesjonalizm w budowaniu relacji z amerykańskim przywódcą. Konserwatywna polityk, dawna bliska współpracowniczka zamordowanego premiera Shinzo Abe, z którym Trump miał bliskie relacje, wykorzystała to jako swój atut.
Były premier Japonii i prezydent Stanów Zjednoczonych wielokrotnie grywali wspólnie w golfa. Takaichi podarowała gościowi kij golfowy należący do Abe wraz z piłeczką pokrytą złotem oraz torbą z autografem utytułowanego golfisty Hideki Matsuyamy. Wśród prezentów znalazła się też mapa największych japońskich inwestycji w USA od 2009 r. Japońska premier podkreśliła też rolę Trumpa w doprowadzeniu do zawieszenia broni między Izraelem a Palestyną oraz Kambodżą a Tajlandią. Według rzecznika Trumpa miała mu też powiedzieć, że nominowałaby go do Pokojowej Nagrody Nobla.
Japończycy pokazali się jako sojusznicy. Zaoferowali konkretne inwestycje w gospodarkę USA. W zamian oczekują korzyści handlowych i wzmocnienia amerykańskiego parasola obronnego – oceniają analitycy. Ale pomimo pozytywnego wydźwięku spotkania Trump-Takaichi dyplomaci z Kraju Kwitnącej Wiśni podchodzą do deklaracji z pewnym dystansem. Pamiętają bowiem o nieprzewidywalności prezydenta USA.
Pół biliona inwestycji
Późnym latem USA zdecydowały się obniżyć swoje stawki celne na japońskie towary z 25 do 15 proc. W zamian Tokio obiecało zainwestować w USA nawet 550 mld dolarów. Mowa była o toczących się negocjacjach w sprawie inwestycji. Chodzi m.in. o sieci energetyczne i systemy przechowywania energii, gazociąg na Alasce, a także stocznie – choć szczegółów nie podano. Ostatecznie Japonia przedstawiła listę firm skłonnych do wyłożenia dużych sum na budowę amerykańskiej infrastruktury. Miały też paść deklaracje zwiększenia zakupów amerykańskiej soi, której sprzedaż do Chin w tym roku gwałtownie spadła. Dotyczyły także kupna gazu ziemnego i możliwego zakupu przez japoński rząd ciężarówek Forda.
Warto wiedzieć
Energia, AI i metale
We wtorek w Tokio ogłoszono listę potencjalnych inwestycji w sektorach takich jak energia, sztuczna inteligencja i minerały ziem rzadkich. Każdą z nich musi jeszcze zaaprobować Waszyngton.
Na liście firm gotowych wyłożyć pieniądze na przedsięwzięcia w Stanach Zjednoczonych znalazły się Hitachi, Mitsubishi Electric, Panasonic, przedsiębiorstwo inwestycyjne SoftBank Group, koncern elektroniczny TDK oraz amerykański Westinghouse – ten ostatni w partnerstwie z japońskimi dostawcami i operatorami, takimi jak IHI i Toshiba. Według Trumpa koncern Toyota miałby też zbudować w USA fabryki samochodów za ponad 10 mld dolarów. Dwa największe projekty, warte po 100 mld dolarów, mają dotyczyć budowy reaktorów nuklearnych, w tym małych modułowych jednostek typu SMR.

Remilitaryzacji ciąg dalszy
W czasie spotkania obfitującego w przyjazne gesty prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Japonii wspólnie polecieli do Yokosuki. Mieści się tam największa zagraniczna baza marynarki wojennej USA. Lot odbyli na pokładzie amerykańskiego śmigłowca Marine One.
Obejmując japońską przywódczynię ramieniem, Trump określił relacje obu krajów mianem “pięknej przyjaźni”.
– Nieoceniony sojusz między Stanami Zjednoczonymi i Japonią jest jedną z najbardziej niezwykłych relacji na całym świecie – stwierdził amerykański przywódca na pokładzie stacjonującego w Yokosuce lotniskowca USS George Washington.
Pochwalił przy tym Tokio za zwiększanie zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowego. Podkreślił przyspieszone dostawy pierwszej partii pocisków AMRAAM do japońskich myśliwców F-35. W tym roku do służby w Japońskich Powietrznych Siłach Samoobrony weszło ponad 40 tych maszyn. Dwa szwadrony stacjonują na północy wyspy Honsiu.
Tuż przed wizytą Trumpa premier Takaichi zapowiedziała, że jeszcze w tym roku fiskalnym – kończącym się w marcu 2026 r. podniesie wydatki na obronność do 2 proc. PKB. To przyspieszenie o dwa lata finansowego zastrzyku dla armii. Nalegały na to Stany Zjednoczone, które są najważniejszym zagranicznym dostawcą broni do wschodnioazjatyckiego kraju. Wcześniej Waszyngton domagał się 3,5 proc. Na początku 2025 r. amerykański Departament Stanu podał, że w przygotowaniu znajdowały się zaaprobowane kontrakty na dostawę sprzętu na sumę ponad 20 mld dolarów. Do końca tego roku Tokio ma wydać na obronność 9,9 bln jenów (69,3 mld dolarów), co odpowiada 1,8 proc. PKB.
Japonia płaci średnio 1,4 mld dolarów rocznie za pobyt na swoim terytorium blisko 60 tys. amerykańskich żołnierzy. W przeszłości Trump sugerował, że Tokio powinno łożyć na ten cel więcej. Takie słowa nie padły tym razem.
W czasie wieczornego briefingu prasowego szefowa rządu w Tokio poinformowała, że osiągnęła z Trumpem „ogólne porozumienie” na temat strategicznych priorytetów obu sojuszniczych krajów. Dotyczyło to także współpracy z regionalnymi partnerami, w tym z Koreą Południową, Filipinami oraz Indiami.
Krytyczne metale
Wśród podpisanych umów niespodziewanie znalazł się układ dotyczący minerałów ziem rzadkich. Są one niezbędne do produkcji nowoczesnej elektroniki, w tym smartfonów, oraz zaawansowanej broni. Umowa zakłada wspólny rozwój przedsięwzięć w dziedzinie takich jak magnesy oraz baterie i wspólną budowę zapasów kluczowych metali.
Takaichi wspomniała o możliwej wspólnej eksploracji tych zasobów w rejonie Hawajów oraz wokół wyspy Minamitori. Japonia posiada podmorskie złoża metali ziem rzadkich szacowane na 16 mln ton. W 2018 r. badacze z uniwersytetów Waseda i Tokijskiego ocenili, że teoretycznie mogłyby one pokryć globalne zapotrzebowanie na setki lat. Ich wydobycie wymagałoby jednak użycia nieistniejących jeszcze technologii.
Komentatorzy oceniają, że umowa o współpracy w dziedzinie metali ziem rzadkich jest przede wszystkim symboliczna. Ma za zadanie pokazać, że obie strony aktywnie poszukują sposobów na uniezależnienie się od Chin – ich największego producenta. W najbliższym czasie nie wpłynie to jednak na zmianę sytuacji na rynku krytycznych minerałów.
Cena za bezpieczeństwo
Japońskie media oceniają spotkanie liderów pozytywnie. Redakcja sympatyzującego z rządzącą Liberalną Partią Demokratyczną prawicowego “Sankei Shimbun” jeszcze przed wizytą podkreśliła, że zadaniem szefowej rządu jest budowa opartej na zaufaniu relacji z lokatorem Białego Domu. Analitycy oceniają, że jej się to udało. „Sankei Shimbun” zalecił, aby Takaichi skupiała uwagę Waszyngtonu na bezpieczeństwie w północno-wschodniej Azji. Jednocześnie stale powinna przypominać o zagrożeniach ze strony Chin i Korei Północnej.
Centrolewicowy dziennik “Asahi Shimbun” podkreślił jednak, że w stosunkach japońsko-amerykańskich nadal brakuje równowagi. W odredakcyjnym komentarzu poradził rządowi, aby ten uważnie przeanalizował swoje korzyści i straty w relacjach z Waszyngtonem. „To prawda, że Japonia znajduje się na słabej pozycji. Ale jest coś zdecydowanie niepokojącego w stosunkach dyplomatycznych, w których Japonia zawsze desperacko stara się nie urazić prezydenta, dbając o to, by podbudować jego ego, aby nie stawiał nierozsądnych żądań” – napisała gazeta, zarzucając Waszyngtonowi tyranizowanie innych krajów.
Jesper Koll z tokijskiej firmy brokerskiej Monex Group ocenił, że premier Takaichi zdołała w jasny sposób przekazać Trumpowi, jakie Japonia ma atuty. Kraj pełni rolę „niezatapialnego lotniskowca” USA oraz jest w stanie pomóc Ameryce w reindustrializacji i budowie infrastruktury. Jak powiedział w rozmowie z singapurską telewizją CNA, pomimo nierówności relacji rząd Japonii zrobił wiele, aby przekuć podpisane z USA umowy w obopólnie korzystny układ.
Ustępstwa w dziedzinie inwestycji i dodatkowe koszty w postaci ceł są ceną, którą Tokio płaci, aby zachować dostęp do amerykańskich konsumentów. W 2024 r. wartość eksportu do USA z Kraju Kwitnącej Wiśni przekroczyła 140 mld dolarów. To 20 proc. całego japońskiego eksportu.
Niepewne obietnice
Robert Dujarric, szef Instytutu Studiów nad Współczesną Azją na Uniwersytecie Temple w Tokio podkreśla, że oficjele w Tokio nie powinni osiadać na laurach. Dlaczego? Ponieważ Trump nie zawsze wywiązuje się ze swoich deklaracji.
– Donald Trump może być zagrożeniem dla Tokio z powodu swojej nieprzewidywalności. Japonia, podobnie jak inni sojusznicy USA, powinna włączyć „czerwony alarm” i samodzielnie wzmacniać swoje wojsko. Wydaje się, że amerykański przywódca jest zbyt skłonny do wchodzenia w układy ze wszystkimi. Nie rozumie, że USA nadal są globalnym mocarstwem z interesami na całym świecie. To czasami oznacza konieczność użycia siły – mówi Dujarric.
W o wiele łagodniejszym tonie wątpliwości wyraził w publicznej telewizji NHK Sugiyama Shinsuke, były japoński ambasador w Waszyngtonie. Jak powiedział, w sprawach handlowych nic nie jest pewne, dopóki Amerykanie nie zatwierdzą japońskich propozycji inwestycyjnych.
W czasie swojego trwającego od niedzieli azjatyckiego tournée Trump poza Tokio odwiedził też stolicę Malezji Kuala Lumpur. Celem jest wzmocnienie relacji z państwami Azji Południowo-Wschodniej. W czwartek w Seulu ma się spotkać z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem. Rozmowy między przywódcami mocarstw mają dotyczyć możliwego przerwania wojny handlowej – najbardziej odczuwalnego elementu ich zaostrzającej się rywalizacji.
Główne wnioski
- Analitycy i komentatorzy pozytywnie ocenili wtorkowe rozmowy przywódców Japonii i USA. Premier Takaichi wykorzystała swoje atuty do budowy osobistej relacji z Donaldem Trumpem. Zaprezentowała swój kraj jako niezastąpionego sojusznika i partnera gospodarczego, który może pomóc w reindustrializacji USA.
- Za cenę amerykańskich ceł, zmniejszonych do 15 proc., wartych dziesiątki miliardów dolarów zakupów obronnych oraz inwestycji wartych ponad pół biliona dolarów Tokio zyskuje dostęp do amerykańskiego rynku oraz gwarancje bezpieczeństwa.
- Japońskie firmy mogą zainwestować w przedsięwzięcia energetyczne w USA, w tym budowę reaktorów jądrowych, a także w AI, technologie metali ziem rzadkich i budowę zakładów motoryzacyjnych.

