Czy głosujący za granicą mogą rozstrzygnąć wybory?
Przed drugą turą wyborów prezydenckich zarejestrowało się rekordowo wielu Polaków mieszkających za granicą. Czy osoby od lat na stałe przebywające poza krajem powinny mieć prawo do podejmowania decyzji, których konsekwencji doświadczą w znikomych zakresie? Jak regulują to inne kraje? Co na to eksperci?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak kształtuje się liczba głosów oddanych w kolejnych wyborach prezydenckich za granicą.
- Komu bardziej przysłuży się ogromnie zainteresowanie głosowaniem za granicą: Karolowi Nawrockiemu czy Rafałowi Trzaskowskiemu.
- Jak wyglądają regulacje w kwestii głosowania za granicą w innych krajach. Czy eksperci są zwolennikami ograniczenia tego prawa Polakom.
Ponad 695 tys. polskich obywateli zarejestrowało się za granicą, by wziąć udział w drugiej turze wyborów prezydenckich, w której pierwszego czerwca spotkają się Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej i popierany przez Prawo i Sprawiedliwość Karol Nawrocki.
Jak informowała Justyna Chrzanowska, pełnomocniczka ministra spraw zagranicznych ds. organizacji wyborów za granicą, nigdy w przeszłości zainteresowanie głosowaniem Polaków za granicą nie było tak duże. Po pierwszej turze głosowania do spisów prowadzonych przez konsulów dopisało się ponad 211 tys. wyborców.
Możemy zakładać, że w sporej części to osoby, które na co dzień mieszkają za granicą. Za granicą zagłosują także osoby, które w tamtejszych lokalach wyborczych pojawią się z zaświadczeniem o prawie do głosowania. W pierwszej turze było ich 17 tys. To zapewne w dużej mierze zapobiegliwi wyborcy, którzy mając świadomość, że akurat w dzień głosowania będą poza Polską, zadbali wcześniej o specjalne zaświadczenie.
Koalicja Obywatelska zachęca do głosowania za granicą
Kodeks wyborczy z 2011 roku gwarantuje prawo do głosowania w wyborach na prezydenta oraz parlamentarnych każdemu obywatelowi Polski, który najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat. Za to Polacy za granicą nie zagłosują już w polskich wyborach do Parlamentu Europejskiego lub w wyborach samorządowych.
Polacy mieszkających za granicą i wspierający Rafała Trzaskowskiego widzą szansę na zwycięstwo swojego kandydata. Liczby są po ich stronie.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar na swoim oficjalnym profilu w serwisie X dziękował Polonii i namawiał kolejnych jej przedstawicieli do wzięcia udziału w głosowaniu. „[…] Polska jest tam, gdzie bije polskie serce. Wasza wiedza i doświadczenie różnych demokracji to bezcenny kapitał dla naszej przyszłości. Pierwszego czerwca idziemy na wybory, niech wygra cała Polska!” – napisał Adam Bodnar.
Ponad 650 tysięcy Polek i Polaków mieszkających za granicą zarejestrowało się na drugą turę wyborów – to historyczny rekord 🗳️
— Adam Bodnar (@Adbodnar) May 27, 2025
Pokazuje to, że Polska jest tam, gdzie bije polskie serce.
Wasza wiedza i doświadczenie różnych demokracji to bezcenny kapitał dla naszej przyszłości.… pic.twitter.com/Bqcl5gjUuj
Rośnie liczba głosów za granicą
Od lat liczba głosów oddanych za granicą podczas wyborów prezydenckich rośnie. 18 maja, w pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich za granicą oddano 467 633 głosy. To więcej niż w 2020 roku, kiedy było ich 311 404 (pierwsza tura) i 418 037 (druga tura).
Dla porównania w 2000 roku, kiedy w pierwszej turze głosowania prezydentem na drugą kadencję został Aleksander Kwaśniewski, głos za granicą oddało 57 649 osób.
Na kogo głosują Polacy za granicą?
Wraz ze wzrostem liczby głosów, które napływają z zagranicy, można zauważyć, że preferencje Polaków oddających tam głos znacząco odbiegają od tego, jak głosujemy w kraju.
Zdaniem eksperta
Emigranci wspierają rozwój kraju przez inwestycje, zakupy nieruchomości czy zakładanie firm, mają zatem żywe relacje z Polską
Z powodów wymienionych wyżej nie jestem zwolenniczką ograniczania możliwości udziału obywatelek i obywateli Polski mieszkających za granicą w wyborach w naszym kraju. Przeciwnie, uważam, że powinno się jeszcze bardziej ułatwić im udział w wyborach przez powrót do możliwości głosowania korespondencyjnego (takie rozwiązanie obowiązywało od 2011 do 2015 roku). Jest to ważne dlatego, że coraz większa liczba polskich emigrantów mieszka poza dużymi miastami, gdzie zwyczajowo są organizowane obwody wyborcze i mają oni problem, by w dniu wyborów przejechać czasami kilkaset kilometrów, by oddać głos. Dotyczy to w szczególności państw o mniejszej liczbie Polaków, gdzie można głosować tylko w jednym miejscu (w konsulacie lub ambasadzie polskiej zlokalizowanych w stolicy).
W sytuacji, kiedy sondaże i sami kandydaci twierdzą, że różnica ich poparcia może być minimalna, zwolennicy Trzaskowskiego z nadzieją patrzą na Polaków za granicą.
Przed niemal dwoma tygodniami 2,4 proc. wszystkich oddanych głosów napłynęło z zagranicy. Rafał Trzaskowski zdobył tam 36,82 proc. poparcia, czyli więcej o ponad 5,5 punktu procentowego niż w skali całych wyborów, gdzie zagłosowało na niego 31,26 proc. wyborców. Drugi wynik osiągnął Sławomir Mentzen zdobywając 16,58 proc. Karol Nawrocki był dopiero trzeci z poparciem 16,07 proc. głosujących.
Jeśli przyłożymy do tego ostateczne wyniki Karola Nawrockiego, który 19 maja zdobył 29,54 proc. głosów, łatwo zauważyć, że kandydat popierany przez PiS ma niemal dwa razy mniejsze poparcie za granicą niż w skali całych wyborów, a Rafał Trzaskowski nieznacznie wyższe.
W 2020 Trzaskowski za granicą pokonał Dudę 75 do 25
Im większa liczba głosów oddanych za granicą, tym zdaje się lepiej dla Rafała Trzaskowskiego. Oczywiście trudno teraz prognozować, na kogo przeniosą swoje poparcie wyborcy kandydatów, którzy nie dostali się do drugiej tury.
Dużo nam może podpowiedzieć wynik głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 roku, kiedy zmierzyli się ze sobą Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Ostatecznie wybory wygrał urzędujący obecnie Andrzej Duda 51,03 proc, a Rafał Trzaskowski zdobył wówczas 48,97 proc. głosów. O zwycięstwie Andrzeja Dudy zdecydowało wówczas 422 tys. głosów. Gdyby wziąć pod uwagę głosy samej zagranicy to Rafał Trzaskowski wygrał wówczas to głosowanie 74,12 proc. do 25,88 proc.
Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że gdyby wszyscy dodatkowi głosujący za granicą głosowali tak samo i poparcie na kandydatów utrzymywałoby się w stosunku 3:1 na rzecz Trzaskowskiego, to około 850 tys. dodatkowych głosów odmieniłoby losy całych wyborów i dało ostateczne zwycięstwo Rafałowi Trzaskowskiemu.
Oczywiście o takim wzroście liczby wyborców za granicą nie można mówić, ale to tylko pokazuje, że w przypadku, kiedy różnice między dwoma kandydatami będą mniejsze, o losach wyborów mogą ostatecznie zdecydować wyborcy mieszkający za granicą. Przywołane dane historyczne wskazują, że ich preferencje wyborcze różnią się z tymi w kraju.
Zdaniem eksperta
Jest w oczywistym interesie Polski to, by emigracja do związku z Polską się poczuwała
To, co może (w ramach obowiązującej Konstytucji) podlegać zmianom, to tylko kwestie techniczne, w jaki sposób takie osoby mają to prawo realizować i jak daleko idące środki państwo powinno podejmować, by im realizację tego prawa ułatwiać. W mojej opinii, jeśli państwo przyznaje jakieś prawo obywatelom, to jednak powinno stworzyć warunki do tego, by z niego mogli skorzystać, inaczej prawo to staje się pozorne. Ale tutaj też trzeba trzymać się granic rozsądku – jeśli jeden Polak mieszka na wyspie na środku Pacyfiku, trudno oczekiwać, by specjalnie dla niego tworzono tam komisję wyborczą. Choć... czemu w takim razie nie daje się mu prawa do głosowania korespondencyjnego?
Można oczywiście postawić kwestię ogólniejszą – czy rzeczywiście zasadne jest utrzymywanie praw obywatelskich ludzi, którzy niejako zrezygnowali ze związku z krajem, którzy ani nie płacą w nim podatków, ani nie ponoszą bezpośrednich konsekwencji swoich decyzji wyborczych. Argument za tym, że nie jest zasadne (a więc za zmianą obecnego stanu prawnego) zawarty jest już w samym sformułowaniu przeze mnie tego problemu i jest to argument poważny.
Argumenty przeciwne widziałbym generalnie dwa: po pierwsze, nie ma prostej, jednoznacznej metody na odróżnienie osoby związanej z krajem od osoby, która taki związek utraciła; jednocześnie sam fakt podjęcia działań w kierunku udziału w głosowaniu potwierdza, że taki związek jest zachowany. Po drugie, jest w oczywistym interesie (politycznym, gospodarczym, społecznym) Polski, by emigracja do związku z Polską się poczuwała – danie jej możliwości udziału w wyborach ten związek w sposób oczywisty wzmacnia.
Jak inne państwa regulują głosowanie za granicą?
To otwiera pytanie, czy Polacy od lat mieszkający za granicą powinni mieć wpływ na decyzję o wyborze parlamentarzystów i prezydenta, czego konsekwencje w ogromnej mierze spadną nie na nich, ale na osoby mieszkające w kraju.
Zdecydowanie większość państw europejskich umożliwia głosowanie w wyborach krajowych swoich obywatelom przebywającym za granicą. Jak zauważa dr hab. Magdalena Lesińska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, najdłużej takie rozwiązania prawne funkcjonują w Wielkiej Brytanii (od 1918 roku), Islandii (1949) i Szwecji (1968). W przypadku Polski możliwość oddania głosu za granicą była formalnie od 1960 roku.
Wyjątkiem na tle państw Unii Europejskiej jest Słowacja, której obywatele przebywający za granicą mogą co prawda głosować w wyborach do jednoizbowego parlamentu, ale nie mają prawa wyboru prezydenta. Często tłumaczy się to faktem, że Słowacy za granicą głosują korespondencyjnie, w przypadku wyborów prezydenckich trudno byłoby zdążyć z dystrybucją kart do głosowania i dostarczeniem ich pocztą do kraju.
Ograniczenia dla głosujących
Według szacunków International Institute for Democracy and Electoral Assistance aż 115 państw świata, w tym Polska, umożliwia swoim obywatelom oddanie głosu z zagranicy w wyborach krajowych.
Jednak część z nich znacząco ogranicza tę możliwość. Niektóre umożliwiają oddanie głosu jedynie – jak zauważyła dr hab. Magdalena Lesińska – tylko do wąskiej grupy osób wykonujących swoje obowiązki zawodowe poza granicami kraju (np. dyplomaci czy wojskowi). Takie ograniczenie obowiązuje np. w Irlandii czy Izraelu.
Inne państwa ograniczają prawa głosowania osobom, które przez długi czas przebywają poza swoim krajem. I tak jeszcze niedawno obywatele Wielkiej Brytanii tracili prawo do udziału w wyborach krajowych po 15 latach. Jednak Brytyjczycy, reformując niedawno swoje prawo wyborcze, skreślili to ograniczenie.
Główne wnioski
- Przed zaplanowaną na pierwszego czerwca drugą turą wyborów prezydenckich ponad 695 tys. polskich obywateli wyraziło chęć oddania głosów za granicą.
- Analiza wyników głosowania wskazuje, że preferencje wyborców za granicą odbiegają od wyborów Polaków w kraju. W 2020 roku w drugiej turze wyborów prezydenckich Andrzej Duda pokonał Rafała Trzaskowskiego 51,03 proc. do 48,97 proc. Zagranica zagłosowała wówczas 74,12 proc. do 25,88 proc. na rzecz Trzaskowskiego.
- Ponad 100 państw na świecie pozwala na głosowanie za granicą, ale wiele z nich wprowadza ograniczenia w tym zakresie. Np. w Irlandii może głosować jedynie wąska grupa osób wykonujących swoje obowiązki zawodowe poza granicami kraju. W Wielkiej Brytanii wygasała możliwość udziału w wyborach za granicą po długim okresie przebywania poza krajem.