Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport

Angielski klub piłkarski będzie miał drużynę w NBA? Tego chce jego nowy właściciel

Piłkarze Leyton Orient FC na stadionie Wembley powalczą o awans do ligi EFL Championship. W tym samym czasie ich pracodawcy będą się głowić, jak zmontować drużynę koszykarską, która wystąpi w nowych europejskich rozgrywkach stworzonych przez ligę NBA.

Ciasny, ale własny – taki jest stadion Brisbane Road, na którym grają piłkarze Leyton Orient FC. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Kto był kiedyś, a kto jest obecnie właścicielem Leyton Orient FC.
  2. Dlaczego pomysł, by klub piłkarski stworzył drużynę koszykarską, ma sens.
  3. Jak trudno będzie go zrealizować i czy jest to w ogóle możliwe.

Gwizdek końcowy i euforia kibiców. Po remisie w podstawowym czasie gry i wygranej w serii rzutów karnych Leyton Orient wyruszy na legendarne Wembley, by z Charlton Athletic powalczyć o awans do EFL Championship, czyli drugiego poziomu rozgrywkowego w angielskim futbolu. 

Jak w kalejdoskopie 

Najbardziej cieszą się ci, którzy pamiętają, gdzie były “czerwone smoki” ze wschodniego Londynu jeszcze niecałą dekadę temu. Zarządzani przez szemranego włoskiego biznesmena, który obecnie odsiaduje wyrok 17 lat pozbawienia wolności, byli na skraju upadłości i bliscy spadku na szósty poziom rozgrywkowy, do ligi, której nazwę mało kto pamięta. 

Na ratunek przyszedł prezes sieci kawiarni Dunkin Donuts, który z całą rodziną wspierał piłkarzy Orientu. Nigel Travis rzucił pracę i kupił klub, by wyprowadzić go na prostą, zarówno finansowo, jak i sportowo. Najpierw udało mu się to pierwsze, gdy wszystkie długi zostały spłacone, a potem to drugie, wraz z awansem do EFL League One, trzeciej najlepszej ligi w Anglii. 

Kilka miesięcy temu Travis zdał sobie sprawę, że ktoś inny musi kontynuować jego dzieło. Podjął pracę jako dyrektor Jersey Mike Subs, więc czasu na klub miał mniej, a też zaczęły mu się kończyć pomysły na jego dalszy rozwój. Nie wiedział, jak uczynić Leyton Orient klubem dochodowym i jednocześnie godnym gry w Premier League, najbardziej prestiżowej lidze piłkarskiej w Anglii i na świecie. 

Na jego szczęście z pomysłami i głęboką kieszenią pojawił się David Gandler, 50-letni miliarder i prezes platformy streamingowej Fubo, do niedawna współwłaściciel klubu piłkarskiego Paris FC. Bez wahania, po krótkich negocjacjach kupił 78 proc. udziałów Leyton Orient i przystąpił do działania. Innego niż ktokolwiek mógł się spodziewać. 

Zdjęcie Nigela Travisa i Davida Gandlera
Nigel Travis (z lewej) był prezesem Blockbustera, sieci wypożyczalni płyt DVD, Papa John's, sieci pizzerii oraz Dunkin Donuts – sieci kawiarni. David Gandler założył i sprzedał platformę streamingową DramaFever specjalizującą się w koreańskich dramatach, po czym założył i wprowadził na giełdę platformę streamingową Fubo, znaną z seriali i transmisji sportowych. Fot. Slaven Vlasic Getty Images/ Fubo.tv

Co kto lubi 

Leyton Orient FC rozgrywają swoje domowe mecze we wschodnim Londynie, na stadionie Brisbane Road, mieszczącym niecałe 10 tys. kibiców. To niezwykle klimatyczny, ale mały i dość przestarzały obiekt. Wchodzi się na niego pod trybuną, przez pomieszczenie przypominające schron atomowy, obok przenośnych toalet i mobilnego stoiska z piwem.  

Schody prowadzące do siedzeń na trybunie zachodniej Brisbane Road są drewniane niczym w starej przedwojennej kamienicy. Krzesełka plastikowe i odbarwione, a dach metalowy i trzęsący się za każdym razem, gdy kibice biją brawo. Możecie sobie wyobrazić więc moje zdziwienie, gdy podczas pierwszej konferencji klubu piłkarskiego, który jest o włos od awansu do drugiej najlepszej ligi w Anglii, właściciel nie mówił o inwestycji w stadion, ale w... halę koszykarską. 

Zdjęcie stadionu
Przy plastikowych kibelkach w lewo, następnie pod siatką na gołębie w prawo i po drewnianych schodach pod metalowy daszek. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Spytany o to, czy możliwe jest zarządzanie kilkoma klubami jednocześnie, David Gandler zaprzeczył. Stwierdził natomiast, że da się zarządzać kilkoma drużynami w ramach jednego klubu i o czymś takim myśli w kontekście Leyton Orient. Zauważył, że multisportowe kluby mogą zarobić więcej przy mniejszych kosztach. Przecież zawodnicy z różnych dyscyplin mogą korzystać z tych samych medyków, fizjoterapeutów i sprzętu treningowego oraz być promowani przez jeden zespół marketingowy. 

Dobre wzorce

Brzmi rozsądnie. Koszty niewiele rosną, bo nie ma konieczności zwiększenia zatrudnienia jak w przypadku tworzenia klubu i drużyny od podstaw. Do tego dywersyfikowane jest źródło przychodów, bo gdy piłkarze przegrywają i tracą pieniądze, to np. koszykarze mogliby wygrywać i przynosić potrzebny dochód. To jednak teoria, bo jak można przypuszczać, praktyka jest znacznie bardziej skomplikowana.  

Pod koniec minionego wieku tacy giganci jak Manchester United czy Newcastle United próbowali wprowadzić wielosportowy model biznesowy, jednak bezskutecznie. W Anglii jedynym klubem, który zarządza kilkoma sekcjami sportowymi, jest Bristol City FC. Oprócz piłki nożnej mają pełnoprawną drużynę rugby i raczkującą koszykarską. Poza tym podobne przykłady można znaleźć tylko na kontynencie, w Hiszpanii (Barcelona, Real Madryt), Niemczech (Bayern Monachium) czy w Polsce (Legia Warszawa). 

To jednak jedne z największych klubów w Europie i zdecydowanie największe w krajach, z których pochodzą. Tymczasem Leyton Orient pod względem wartości, przychodów, wielkości stadionu i liczby fanów nie jest nawet jednym z pięciu największych klubów w Londynie, nie mówiąc już o całej Wielkiej Brytanii. Jak zamierza więc nie tylko stworzyć pełnoprawną drużynę koszykarską, ale do tego jeszcze występującą w europejskiej NBA? 

Mocny argument

To dobre pytanie, na które nie ma konkretnej odpowiedzi. Z konferencji prasowej Davida Gendlera wynika, że miliarder chce wykorzystać główną wartość swojego klubu, czyli londyński rodowód.  

Jak pisaliśmy w XYZ, jeszcze zanim ogłoszono oficjalne informacje, w europejskich rozgrywkach NBA ma brać udział od ośmiu do 10 zespołów. Połowa miejsc jest już zajęta przez gigantów takich jak Real Madryt, występujących w Eurolidze. O pozostałe miejsca będą walczyć kluby z całej Europy, również takie jak Leyton Orient, które nie mają jeszcze drużyny koszykarskiej. 

Wiadomo, że włodarzom NBA i sponsorom nowych rozgrywek bardzo zależy, by mecze rozgrywane były w popularnych turystycznie miastach. Dlatego takie znane marki w świecie europejskiej koszykówki, jak litewski Zalgiris Kaunas, nie dostaną swojej szansy. Klub w Wielkiej Brytanii, a już na pewno w Londynie, to dla europejskiej NBA konieczność. 

Dlatego przy braku konkurencji ze strony Arsenalu, Chelsea czy Tottenhamu, najpopularniejszych i najbogatszych klubów w Londynie, Leyton Orient teoretycznie miałby stosunkowo mocną pozycję negocjacyjną. Tylko czy ma jakieś inne argumenty, poza tym, że w Londynie nie ma innego wyboru? 

Pierwszy krok 

Na pewno przydałaby się hala sportowa. Od tego trzeba zacząć, bo gdy stoi hala, to wszystko inne: zawodników, sponsorów i kibiców da się stosunkowo szybko "załatwić". Szybko, jeśli porównamy to z czasem budowy nowej hali i to jeszcze w Londynie. Nie pomaga też fakt, że stadion Orientu znajduje się wśród bloków mieszkalnych i domów jednorodzinnych, więc na pierwszy rzut oka nie sposób tam “wcisnąć” obiekt sportowy. 

Jest jednak kilka opcji.  

Jak trudno jest kupić ziemię w Londynie? Tak trudno, że czasem opłaca się postawić blok praktycznie na samym stadionie. Mieszkać tam to gratka dla fanów futbolu, szczególnie teraz, gdy Leyton Orient to klub na poziomie. Fot. Mikołaj Śmiłowski, XYZ

Podczas spotkania z mediami David Gandler powiedział, że klub od około roku jest w kontakcie z politykami z Walham Forest – dzielnicą Londynu – w sprawie budowy nowego stadionu piłkarskiego połączonego z halą do koszykówki i innych sportów. Negocjacje idą jednak dość opornie. 

Dlatego amerykański miliarder ma też na oku ziemię, którą będzie można zagospodarować po relokacji bazaru Spitalfields, znajdującego się kilka przecznic od Brisbane Road, stadionu Leyton Orient. Jej koszt może być jednak kolosalny, a uzyskanie pozwolenia na budowę nowej hali problematyczne, ze względu na dość modną okolicę i mnogość pomysłów na wykorzystanie uwolnionej po latach przestrzeni. 

Bez względu na to, co się wydarzy, to będzie się działo. Nie tylko w klubie Leyton Orient, ale w całej Anglii. Na pewno w świecie futbolu pojawią się kolejni chętni, by uszczknąć sobie kawałek z koszykarskiego tortu, który – prezentowany przez NBA – wydaje się bardzo okazały. 

Jako akredytowany dziennikarz NBA co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszej koszykarskiej ligi świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.

Główne wnioski

  1. Nowy właściciel Leyton Orient, miliarder David Gandler, planuje stworzyć wielosekcyjny klub sportowy, w tym drużynę koszykarską, która miałaby występować w nowych europejskich rozgrywkach NBA Europe. Gandler widzi potencjał w modelu multisportowym, który pozwala na współdzielenie zasobów takich jak medycy, fizjoterapeuci czy marketing, co może obniżyć koszty i zwiększyć przychody klubu poprzez dywersyfikację działalności sportowej.
  2. Budowa nowej hali sportowej jest kluczowym wyzwaniem i pierwszym krokiem do realizacji planów koszykarskich. Obecny stadion Leyton Orient jest mały, przestarzały i położony w gęsto zabudowanej dzielnicy. Klub prowadzi negocjacje z lokalnymi władzami dzielnicy Waltham Forest w sprawie nowego stadionu połączonego z halą do koszykówki, a także rozważa wykorzystanie terenu po relokacji pobliskiego bazaru Spitalfields, choć koszty i pozwolenia mogą być problematyczne.
  3. Choć Leyton Orient nie jest jednym z największych ani najbogatszych klubów w Londynie czy Anglii, jego lokalizacja w Londynie daje mu strategiczną przewagę w kontekście europejskich rozgrywek NBA, które chcą mieć drużyny w dużych, turystycznych miastach. Brak konkurencji ze strony największych londyńskich klubów piłkarskich (Arsenal, Chelsea, Tottenham) w kwestii koszykarskiej ekspansji może dać Leyton Orient stosunkowo mocną pozycję negocjacyjną, choć sukces wymaga jeszcze wielu działań i inwestycji.