Banki strefy euro zwiększają zyski i kapitały. Jak polskie wypadają na ich tle?
Nie tylko polskie banki zarabiają więcej niż przed rokiem. W 2024 r. zyski największych kredytodawców ze strefy euro wzrosły o 9 proc. Przyczyniły się do tego przede wszystkim wyższe dochody z działalności inwestycyjnej i zawieszenie wpłat na fundusz ratunkowy dla sektora. Sytuacja poszczególnych państw jest jednak bardzo zróżnicowana. Banki w Niemczech i Francji są mało rentowne, zaś największy problem z niespłacanymi na czas kredytami mają… gracze z Polski.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Gdzie w Europie działają najbardziej, a gdzie najmniej rentowne banki.
- Co najmocniej wpływa na kształtowanie się zysków europejskiego sektora bankowego.
- Jak na tym tle wypadają najwięksi polscy kredytodawcy.
Europejski Bank Centralny (EBC) i Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) pokazały raporty na temat sektora bankowego na Starym Kontynencie w 2024 r. To okazja nie tylko do sprawdzenia w jakiej kondycji jest europejska bankowość, ale też do analizy jak radzą sobie banki w poszczególnych krajach i jak na tym tle wypadają polskie instytucje.
Z danych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) wiemy już, że sektor w Polsce zaraportował w roku 2024 rekordowe 42,2 mld zł zysku netto. Na koniec roku rentowność kapitałów własnych (ROE) była najwyższa od lat (15,5 proc.), jednak do rekordowego poziomu sprzed kryzysu finansowego 2008 r. sporo zabrakło (od 2005 do 2008 r. ROE przekraczało 20 proc.). Szczegółowe wyniki poszczególnych graczy przedstawialiśmy w połowie marca w Raporcie Zysków i Strat.
Zyski banków eurostrefy rosną szybciej niż aktywa
Dane EBC obejmują 109 dużych instytucji z krajów strefy euro, w tym właścicieli polskich banków. To np. hiszpański Santander, holenderski ING Groep, niemiecki Commerzbank (właściciel mBanku) i francuski BNP Paribas, czyli największa pod względem aktywów grupa bankowa Unii Europejskiej. Dane dla mniejszych 1884 banków strefy euro pojawią się w połowie kwietnia.
Na koniec 2024 r. łączne aktywa największych banków sięgały 26,84 bln euro, czyli o 3,4 proc. więcej niż przed rokiem. Aż 35 proc. tej kwoty przypadło na banki z Francji, co pokazało skalę dominacji instytucji z tego kraju w eurozonie. To nie tylko BNP Paribas, ale także obecne w Polsce Crédit Agricole (biznes detaliczny i leasingowy) i Société Générale (biznes korporacyjny i inwestycyjny). Na drugim miejscu uplasowały się banki z Niemiec (19 proc.). Tam największym graczem jest Deutsche Bank, który od 2018 r. w Polsce obsługuje jedynie frankowiczów i klientów korporacyjnych. Jego wydzielona część biznesu trafiła bowiem do Santander Bank Polska.
Banki strefy euro zaksięgowały 180 mld euro zysku netto, o 9,1 proc. więcej niż przed rokiem. Za 59 proc. dochodów analizowanych banków odpowiadał wynik odsetkowy, który urósł o 2,6 proc. Powodem tak niskiej dynamiki są głównie działania EBC. Bank w czerwcu 2024 r. rozpoczął cykl obniżek stóp procentowych, co negatywnie wpłynęło na marże banków. Ten negatywny wpływ byłby większy, gdyby nie duży udział kredytów mieszkaniowych ze stałą stopą procentową. Mimo obniżek, klienci nadal płacą raty kredytów mieszkaniowych w tej samej wysokości.
Mocniej rosły dwie pozostałe linie dochodowe. Wynik prowizyjny zwiększył się w analizowanym okresie o 8,9 proc., a wynik z inwestycji aż o 26,6 proc. W efekcie przychody z tych dwóch linii odpowiadają odpowiednio za 28,8 i 8 proc. dochodów operacyjnych analizowanych banków.
Pozytywnie na wynik wpłynął też dość wolny wzrost kosztów w bankach strefy euro. Przez rok zwiększyły się one jedynie o 2,5 proc. Pomogło w tym zawieszenie w 2024 r. wpłat banków na tzw. Single Resolution Fund (SRB), który ma finansować przymusową restrukturyzację problematycznych banków. Ma to związek z osiągnięciem poziomu docelowego tego funduszu. Rok wcześniej składki banków sięgały 11,7 mld euro.
Współczynnik kapitałów sięga już prawie 20 proc.
Kapitały własne banków strefy euro urosły w 2024 r. o 6,5 proc., do 1,88 bln euro. Jedna trzecia kwoty przypadła na banki francuskie, a jedna szósta na te z Niemiec. Aż 80 proc. to tzw. podstawowy kapitał Tier 1 (CET1), czyli środki z emisji akcji i zyski wypracowane przez banki, które zostały w spółkach, zamiast trafić do akcjonariuszy w postaci dywidendy. Pozostałe 20 proc. tej kwoty to tzw. dodatkowy kapitał Tier 1 (AT1) i kapitał Tier 2 (T2). Obejmuje on w uproszczeniu różnego rodzaju obligacje emitowane przez banki, rzadziej zaciągane pożyczki.
Udział kapitałów własnych w aktywach ważonych ryzykiem (kredyty, obligacje, przemnożone przez tzw. wagę odzwierciedlającą ryzyko danego instrumentu) to współczynnik kapitałowy (TCR). Łączny TCR banków strefy euro sięga 20 proc. Przyczyniają się do tego chętniej emitowane obligacje – przez ostatni rok kapitał AT1 i T2 urósł o 9 proc., podczas gdy CET1 o 4,9 proc. Dla banków to sposób na dywersyfikację źródeł kapitału, zwłaszcza, że ten AT1 i T2 jest tańszy niż emisja akcji.
Dane EBA, obejmujące 161 dużych banków z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Unia Europejska oraz Islandia, Norwegia, Liechtenstein), pokazują, że przez ostatnią dekadę TCR urósł z 16,2 do 20,2 proc. To m.in. efekt nowych wymogów wprowadzanych po kryzysie finansowym. Mają one lepiej przygotować sektor bankowy do radzenia sobie z kryzysem gospodarczym i rynkowym. Rośnie też różnica między TCR największych i mniejszych banków, jednak trudno o wskazanie jednoznacznej przyczyny takiego zróżnicowania.
Swoje zrobiły też interwencje poszczególnych nadzorców. Zalecali oni bankom, by w obliczu pandemii COVID-19 i możliwych następstw gospodarczych zatrzymywały wypracowane zyski, zamiast dzielić się nimi z akcjonariuszami. Tak zrobiła np. polska Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) w 2021 r.
Hiszpańskie i polskie banki najmniej skapitalizowane
Pod względem wysokości TCR wśród banków strefy euro najlepiej wypadają te z Łotwy (23,7 proc.) i Litwy (23 proc.). Na drugim biegunie znalazła się Hiszpania (17,1 proc.). W danych EBA liderem są banki cypryjskie (28,4 proc.) i maltańskie (25,7 proc.). Przedostatnie miejsce zajmują jednak banki z Polski (17,6 proc.), które wypadają tylko nieznacznie lepiej niż kredytodawcy z Hiszpanii.
Pozycja Polski w ostatnich latach regularnie spadała. Jeszcze dwa lata wcześniej polscy gracze byli na piątym miejscu w zestawieniu. Warto jednak mieć na uwadze, że dane EBA obejmują jedynie trzech największych polskich kredytodawców, tj. PKO BP, Pekao i Santander Bank Polska.
Dane KNF pokazują, że w tym samym czasie współczynnik TCR dla całego sektora (banki komercyjne i spółdzielcze) sięgał 21,1 proc. W ciągu ostatniego roku udział kapitałów własnych spadł jednak o 0,7 pkt proc. Powód? Fundusze własne banków rosły wolniej (5,4 proc.) niż aktywa ważone ryzykiem (9 proc.). KNF tłumaczy to wzrostem ryzyka kredytowego i operacyjnego. Warto wspomnieć, że w trzecim kwartale 2024 r. duże giełdowe banki zawiązały sporo wyższe rezerwy związane z rosnącym ryzykiem niewypłacalności w segmencie przedsiębiorstw.
Pomimo spadku współczynnika w ostatnim roku TCR w Polsce pozostaje na stabilnym wysokim poziomie i znacząco przekracza wymogi, określone zarówno w unijnych, jak i polskich regulacjach.
Gdzie najwyższa rentowność? W krajach bałtyckich
Relacja zysku netto do kapitałów własnych to tzw. rentowność kapitału własnego (ROE). Według danych EBC banki strefy euro mają ten wskaźnik na poziomie 9,5 proc., nieznacznie lepszym niż rok temu, ale niższym niż w poprzednich kwartałach. Jednocześnie jest to wskaźnik niższy niż obliczany przez EBA dla całej Unii (10,5 proc.).
Według danych tej ostatniej instytucji, 46 proc. analizowanych banków ma rentowność przekraczającą 10 proc. U jednej trzeciej graczy plasuje się ona w przedziale 6-10 proc., a w pozostałych instytucjach nie przekracza choćby 6 proc. To oznacza, że ich biznes jest dużo mniej zyskowny niż choćby koszt pozyskania kapitału.
Dane EBC pokazują, że wskaźnik mocno różni się w zależności od wielkości biznesu. Najwyższe ROE – średnio 16,8 proc. – wykazują mniejsze z analizowanych podmiotów. Największe z nich, czyli tzw. globalne istotne systemowo instytucje (G-SIB) mają wskaźnik na poziomie niemal o połowę niższym, tj. 7,9 proc.
Najwyższą rentowność w zestawieniu wykazały banki z Rumunii (22,4 proc.), Węgier (20,9 proc.) i Cypru (20,7 proc.). Polska z 18,5-procentową rentownością uplasowała się na szóstym miejscu w zestawieniu – wyżej były jeszcze Litwa i Łotwa. Podobnie jak z wskaźnikiem TCR, różnica między danymi KNF a EBA wynika przede wszystkim z innej próby.
Na drugim biegunie znalazły się banki z Niemiec i Francji (6,6 proc.). Banki z obu tych krajów mają istotnie niższą marżę odsetkową (0,9-1,1 proc.) niż średnio w strefie euro (1,6 proc.). Są też mniej efektywne – ich wskaźnik kosztów do dochodów (C/I) przekracza 60 proc. wobec 55 proc. średnio w bankach strefy euro.
Dodatkowo mała rentowność niemieckich banków to także m.in. efekt problemów Deutsche Banku, który w ostatniej dekadzie często raportował straty. W 2024 r. był wprawdzie na plusie, ale negatywnie na jego działalność wpływały np. rezerwy związane z pozwem dotyczącym Postbanku, głównie zaniżoną kwotą przejęcia tej instytucji w 2008 r.
Kłopoty firm podbiły udział opóźnionych kredytów
Banki strefy euro zawiązują rezerwy na ryzyko kredytowe niemal w tej samej wysokości co przed rokiem. Udział takich rezerw w całym portfelu kredytowym sięgnął w czwartym kwartale 2024 r. 0,47 proc., niemal tyle samo co w poprzednich czterech kwartałach. Sytuacja poszczególnych państw była jednak mocno zróżnicowana. Najlepiej wypadła Estonia, która wręcz rozwiązała rezerwy (–0,03 proc.), natomiast na drugim końcu znalazła się Hiszpania (0,95 proc.).
Banki kontynuują starania na rzecz obniżki odsetka niespłacanych na czas kredytów (NPL). Dawni maruderzy, jak Grecja i Włochy, które przed dekadą raportowały dwucyfrowe wskaźniki NPL, dorównały już do reszty graczy. Mają ten wskaźnik na poziomie niewiele wyższym (2,3-2,9 proc.) niż średnia w unijnych bankach (1,9 proc.).
Co ciekawe, najgorzej w zestawieniu pod tym względem wypadają polskie banki. Udział niespłacanych na czas kredytów sięga w nich 3,8 proc. Głównym powodem jest wzrost ryzyka braku spłat przez klientów firmowych. W tym segmencie rynku odsetek NPL dla polskich banków wzrósł przez rok z 5 do 6 proc. Dla porównania w segmencie detalicznym skurczył się z 4,6 do 3,1 proc. Z tym samym problemem mierzą się np. banki w Niemczech i Austrii.

Główne wnioski
- Banki strefy euro zarobiły o 9 proc. więcej niż przed rokiem, w czym pomogły im przede wszystkim wyższe dochody z inwestycji oraz niższa zrzutka na fundusz ratunkowy dla sektora. Rentowność poszczególnych krajów jest bardzo zróżnicowana. Polskie banki są na szóstym miejscu wśród państw członkowskich Unii Europejskiej, najgorzej wypadają za to Niemcy i Francja.
- Na skutek regulacji pokryzysowych, wzrosły kapitały własne sektora. Co ciekawe, polskie duże banki zajmują przedostatnie miejsce w Unii Europejskiej, wyprzedzając jedynie Hiszpanię. Powodem może być wzrost ryzyka kredytowego i operacyjnego.
- Pomimo starań krajów południowych Europy, średni odsetek niespłacanych na czas kredytów w UE od kilku lat stoi w miejscu. Powód? Rosnące ryzyko braku spłat w Niemczech i Austrii. Największy problem z kredytami mają jednak… największe banki z Polski.