Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Protest głodowy w kopalni Bogdanka. Będą rozmowy z rządem

W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie górniczych związków zawodowych z kopalni Bogdanka z przedstawicielami rządu w sprawie przyszłości zakładu i regionu lubelskiego. Z naszych informacji wynika, że po tym zapewnieniu protest głodowy pracowników kopalni został zawieszony. Najdłużej, bo od 16 stycznia, głodówkę prowadził Jarosław Niemiec, szef związku zawodowego Przeróbka, a od 22 stycznia dołączyło do niego trzech innych związkowców. Spółka już teraz ma problemy ze sprzedażą węgla, a jej przyszłość – w obliczu postępującej zielonej transformacji – jawi się w ciemnych barwach.

Jarosław Niemiec, szef związku zawodowego Przeróbka w kopalni Bogdanka, rozpoczął głodówkę 16 stycznia 2025 r. Fot.: PAP/Wojtek Jargiło

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego część pracowników Bogdanki rozpoczęła protest głodowy.
  2. Jaka była reakcja zarządu węglowej spółki na postulaty protestujących.
  3. Jak analitycy oceniają przyszłość Bogdanki.

To był jeden z najcichszych protestów w polskim górnictwie. Jarosław Niemiec, przewodniczący związku zawodowego Przeróbka w kopalni Bogdanka, nie palił opon, nie puszczał petard, nie odpalał rac. Zamiast tego zdecydował się na protest głodowy.

– To już ósmy dzień głodówki, ale czuję się dobrze. Dołączyli do mnie trzej koledzy, więc jest nas już czterech – opowiadał Jarosław Niemiec w rozmowie z XYZ w czwartek 23 stycznia około południa.

Przekonywał, że w obecnej sytuacji podjęcie głodówki było konieczne.

– Nie dało się inaczej, bo wszystkie inne formy protestu spotykały się z brakiem zainteresowania. Dopiero gdy zdecydowałem się na coś tak drastycznego, opinia publiczna to zobaczyła i zaczęła się zastanawiać, o co chodzi. Podobno nasz protest wywołał poruszenie w Sejmie – wyjaśniał Jarosław Niemiec.

Związkowcy mają kilka postulatów. Na pierwszym miejscu wymieniają doprowadzenie do rozmów z rządem o sprawiedliwej transformacji Lubelszczyzny i zabezpieczeniu miejsc pracy w regionie. Skoro kopalnia ma zostać wygaszona, to domagają się utworzenia alternatywnych etatów dla odchodzących pracowników. Lubelski Węgiel Bogdanka w całej grupie zatrudnia 6,2 tys. osób.

– Likwidacja tak dużego zakładu pracy oznaczać będzie śmierć regionu. Dlatego, jeśli jest konieczność redukcji zatrudnienia w kopalni, to należałoby się rozejrzeć za inwestycjami w innych gałęziach gospodarki. Nam chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo pracy dla ludzi w tym regionie – przekonuje szef związku zawodowego Przeróbka.

Związkowcy domagają się też m.in. odstąpienia od realizacji europejskiego Zielonego Ładu, który ma zredukować zużycie paliw kopalnych w całej UE. Chcą też, aby region pozyskał pieniądze na rozwój infrastruktury i komunikacji publicznej oraz przyciągnął nowych inwestorów.

Z naszych informacji wynika, że przedstawiciele Ministerstwa Przemysłu i Ministerstwa Aktywów Państwowych planują spotkanie ze związkowcami z Bogdanki w najbliższym czasie, o czym poinformowali przedstawicieli załogi w czwartek po południu. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, ustalenie terminu rozmów miało zakończyć protest głodowy. Nasi rozmówcy z Bogdanki przekonują, że tak właśnie się stało i protest został zawieszony. Jednak związkowcy nie opublikowali żadnego komunikatu w tej sprawie, a Jarosław Niemiec nie odpowiedział na nasze pytanie w tej sprawie.

Bogdanka pracuje nad nową strategią

Zarząd Bogdanki zapewnia, że regularnie rozmawia ze związkowcami, ale realizacja większości postulatów wykracza poza jego kompetencje.

– Zarząd nieprzerwanie prowadzi dialog z organizacjami związkowymi oraz przedstawicielami strony społecznej, dążąc do wypracowania rozwiązań z uwzględnieniem zarówno bezpieczeństwa i interesów pracowników, jak i długoterminowych planów rozwojowych spółki. Należy podkreślić, że możliwość realizacji większości ogłoszonych postulatów, które formalnie do spółki jeszcze nie wpłynęły, nie leży w kompetencjach zarządu LW Bogdanka – tłumaczy Marcin Kujawiak, rzecznik Bogdanki.

Zarząd Bogdanki pracuje właśnie nad nową strategią. Tymczasem główny właściciel kopalni – koncern energetyczny Enea – swój plan rozwoju już ogłosił, planując drastyczny spadek zużycia węgla w najbliższej dekadzie.

– Spółka pozostaje w stałej współpracy i systematycznej wymianie niezbędnych informacji z zarządem Enei. LW Bogdanka pracuje nad aktualizacją swojej strategii, która zakłada bardziej realistyczne podejście do wyzwań i możliwości transformacji, z uwzględnieniem rozwiązań mogących zapewnić odpowiednie wsparcie i stabilność zatrudnienia – zapewnia Marcin Kujawiak.

Problemy polskich kopalń narastają

Bogdanka prowadzi jedyny na Lubelszczyźnie zakład wydobywczy węgla kamiennego. Jest to najefektywniejsza kopalnia w Polsce, zawdzięcza to znacznie lepszym warunkom geologicznym od tych, które występują w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. W przeciwieństwie do wielu śląskich kopalń jest rentowna i nie korzysta z państwowych dotacji.

Głównymi odbiorcami węgla z Bogdanki są należące do Enei elektrownie: Kozienice i Połaniec. Część surowca trafia też do pobliskiej fabryki nawozów Grupy Azoty w Puławach. Resztę trudno sprzedać na krajowym rynku, bo węgiel z Bogdanki przegrywa konkurencję z dotowanym przez państwo śląskim surowcem.

Tymczasem kreślone przez Eneę plany zużycia węgla są dla Bogdanki miażdżące. Koncern przewiduje, że jego zapotrzebowanie na czarne paliwo spadnie z 8,5 mln ton w 2024 r. do 4,5 mln ton w 2030 r. i zaledwie 2,3 mln ton w roku 2035. Eksperci nie mają złudzeń – przy tak niskim poziomie wydobycia kopalnia nie będzie w stanie utrzymać rentowności. Jest to sprzeczne z obietnicami poprzedniego rządu, który w umowie społecznej z górnikami z 2021 r. zapisał, że Bogdanka zostanie zamknięta jako jedna z ostatnich w Polsce – w 2049 r., a jednocześnie nie przewidział dla niej dofinansowania z budżetu państwa.

Enea uwzględnia w swoich prognozach postępującą zieloną transformację polskiej energetyki. Zużycie węgla kamiennego w skali całego kraju topnieje z roku na rok. Od stycznia do listopada 2024 r. elektrownie węglowe wyprodukowały o 10 proc. energii elektrycznej mniej niż w tym samym okresie 2023 r. Surowiec ten nadal jest niezbędny dla zapewnienia stabilnych dostaw prądu do polskich domów i firm, ale przed nami budowa morskich farm wiatrowych, elektrowni gazowych, bloków jądrowych i dużej floty magazynów energii.

Bogdanka już w tym roku może spodziewać się gorszych wyników finansowych.

– Umowy na dostawy węgla, którymi pochwaliła się Bogdanka, sugerują, że ceny tego surowca spadną w tym roku o 10-15 proc. wobec 2024 r. Jeśli uwzględnimy przy tym płaski poziom wydobycia surowca, to musi przełożyć się to na pogorszenie wyników Bogdanki w tym roku. Natomiast w kolejnych latach węgiel nadal będzie wypychany z miksu energetycznego przez inne źródła energii, takie jak OZE czy gaz – przewiduje Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.

Główne wnioski

  1. Czterech pracowników Bogdanki podjęło protest głodowy w obronie miejsc pracy na Lubelszczyźnie. Górnicy obawiają się, że kopalnia węgla zostanie zamknięta szybciej od wcześniejszych ustaleń i domagają się podjęcia działań w celu utworzenia nowych etatów w regionie.
  2. Wkrótce ma dojść do spotkania górniczych związków zawodowych z przedstawicielami rządu. Według naszych informacji skutkowało to zawieszeniem protestu, ale związki zawodowe nie wydały w tej sprawie oficjalnego komunikatu.
  3. Przyszłość Bogdanki w ciemnych barwach rysuje sam właściciel spółki – Enea. Koncern przewiduje, że jego zapotrzebowanie na czarne paliwo spadnie z 8,5 mln ton w 2024 r. do 4,5 mln ton w 2030 r. i zaledwie 2,3 mln ton w roku 2035. Eksperci nie mają złudzeń – przy tak niskim poziomie wydobycia kopalnia nie będzie w stanie utrzymać rentowności.