Bunt górników z niedotowanych kopalń. „Będziemy demonstrować, okupować, strajkować i głodować”
Pracownicy kopalń, które nie dostają dotacji z budżetu państwa, zapowiadają walkę o utrzymanie miejsc pracy. Alarmują, że wsparcie dla wybranych spółek górniczych zaburza konkurencję na rynku. Plan manifestacji mają już związkowcy z Bogdanki, pracownicy Silesii organizują pikiety. – Radzimy sobie, jak możemy. Nie czekamy na złotówki od państwa, choć płacimy podatki tak jak państwowe kopalnie – podkreśla Jan Chojnacki, prezes prywatnej kopalni Siltech.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak radzą sobie na rynku kopalnie węgla, które nie należą w 100 proc. do państwa.
- Jakie roszczenia wysuwają górniczy związkowcy wobec polskiego rządu.
- Jak na apele związkowców odpowiada Ministerstwo Przemysłu.
W czwartek 20 marca w kopalni węgla kamiennego Bogdanka na Lubelszczyźnie ruszają „masówki” dla pracowników, na których związkowcy poinformują załogę o planowanych działaniach w sprawie obrony zakładu. To kolejna odsłona walki o wsparcie kopalni, którą czeka spadek produkcji, a w czarnym scenariuszu utrata rentowności. Jej główny właściciel – poznańska grupa Enea – zapowiedziała drastyczne ograniczenie zużycia węgla, które spadnie z 8,5 mln ton w 2024 r. do 4,5 mln ton w 2030 r. i 2,3 mln ton w 2035 r. Jeśli Bogdance nie uda się pozyskać nowych klientów w kraju lub za granicą, ta najefektywniejsza kopalnia w Polsce nie będzie w stanie utrzymać się na rynku.
– Zakładamy, że dla Bogdanki próg rentowności to 4 mln ton, czyli przy takim poziomie produkcji kopalnia jest w stanie pokryć koszty stałe, ale jest to dla niej już punkt krytyczny. To oznacza, że skoro Enea planuje zmniejszać zakupy poniżej tego progu, Bogdanka będzie musiała znaleźć odbiorców na rynku dla pozostałej części wydobycia – wyjaśniła w ostatniej rozmowie z XYZ Dalida Gepfert, członek zarządu Enei. Zapewniła też, że nie ma planów likwidacji kopalni.
To jednak nie przekonuje załogi Bogdanki, która przygotowuje się właśnie do protestów.
– Walczymy o ty, by Bogdanka mogła działać rynkowo i by jej nikt w tym nie przeszkadzał. Bogdanka wydobywała, wydobywa i będzie wydobywać najtańszy węgiel w Polsce. Rynek zaburzają jednak dotacje dla nierentownych kopalń, choć Ministerstwo Przemysłu twierdzi, że nie dopłaca do węgla tylko do miejsc pracy. Wiadomo, że jeśli jakakolwiek fabryka dostaje pieniądze na miejsca pracy, to w efekcie ceny jej produktów są niższe. Podczas ostatnich rozmów ze stroną rządową obiecano nam powołanie specjalnego zespołu, który zajmie się przyszłością Bogdanki, ale też elektrowni Kozienice i Połaniec. Zespół miał ruszyć w lutym, a do dziś nie odbyło się żadne spotkanie i nie ma nawet terminu rozpoczęcia prac. Najwyraźniej zadziałała tu stara zasada: jak nie wiesz, co zrobić, to powołaj komisję – argumentuje Jacek Świrszcz, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce LW Bogdanka.
Związkowcy nie zgadzają się z opinią zarządu Enei, że Bogdanka jest w stanie utrzymać się przy wydobyciu 4 mln ton węgla na rok.
– To może było realne wiele lat temu, ale nie przy dzisiejszym poziomie zatrudnienia. Nie uważamy też, że sprawę zmniejszenia zatrudnienia rozwiążą naturalne odejścia pracowników na emerytury. Mamy stosunkowo młodą załogę, wiele rodzin wybudowało w regionie domy, powstało tu wiele małych i średnich firm. Odejścia na emerytury nic nie dadzą regionowi, jeśli stanie się on regionem starszych ludzi. Musimy zawalczyć o jego przyszłość. Rząd przyjął jednak taktykę przeciągania sprawy do wyborów prezydenckich. Dlatego rozpoczniemy akcje manifestacyjne górników i ich rodzin. Najpierw przy naszym zakładzie, a następnie przeniesiemy się do Lublina i Poznania – zapowiada Jacek Świrszcz.
Na plakatach zachęcających pracowników Bogdanki do udziału w „masówkach” związkowcy podkreślają, że tylko głośny protest uświadomi rządzącym powagę sytuacji. „Będziemy demonstrować, okupować, strajkować i głodować, jeśli będzie trzeba. Zrobimy to tylko z udziałem całej załogi” – grzmią związkowcy.
Prywatna kopalnia Silesia w tarapatach
Z powodu pogarszającej się sytuacji na rynku węgla i problemów geologicznych w kłopoty finansowe wpadła należąca do Bumechu kopalnia Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. To największa z trzech prywatnych kopalń węgla kamiennego działających w Polsce. Od listopada 2024 r. w Przedsiębiorstwie Górniczym Silesia (PGS) trwa postępowanie sanacyjne. Zarząd Bumechu podał, że kopalnia utraciła zdolność do wykonywania swoich zobowiązań finansowych.
Władze Bumechu informują, że na pogorszenie sytuacji Silesii wpłynęło kilka czynników, w tym m.in. destabilizacja na krajowym rynku węgla po wybuchu wojny w Ukrainie, która wywołała znaczący wzrost cen usług, materiałów i towarów u dostawców, ogromna zmienność cen węgla (początkowy kilkumiesięczny wzrost stawek nie jest w stanie kompensować dwuletniej erozji cen), mocny spadek wydobycia (we wrześniu 2024 r. kopalnia zrealizowała tylko 38 proc. planu produkcji z powodu problemów geologicznych) oraz całkowite wykluczenie branży węglowej przez banki komercyjne z finansowania obrotowego.
Do tego Bumech dodaje jeszcze niekontrolowany import węgla do Polski w latach 2022-2023,
który spowodował nadmierną podaż na rynku i dalszy spadek cen tego surowca. „Nie bez znaczenia dla sytuacji finansowej PGS jest konieczność konkurowania z kopalniami,
które otrzymują dofinansowanie od państwa” – dodaje zarząd Bumechu.
Władze spółki liczą na skuteczną restrukturyzację i nie zakładają likwidacji zakładu. Załoga obawia się jednak o miejsca pracy i ostrzega, że plan restrukturyzacji wiązać się będzie ze zwolnieniami. Związkowcy z Silesii w ubiegłym tygodniu spotkali się z ministrem przemysłu Marzeną Czarnecką. Z relacji szefowej resortu wynika, że związki zawodowe domagają się osłon socjalnych dla pracowników, na które mogą liczyć pracownicy państwowych kopalń. Silesia zatrudnia około 900 osób.
Kolejne dwie prywatne kopalnie to Eko-Plus, która wydobywa węgiel w Bytomiu i zatrudnia blisko 400 pracowników, oraz Siltech z Zabrza, gdzie pracuje około 120 osób.
– Nasza sytuacja wygląda tak, jak kondycja całego górnictwa – popyt na węgiel jest słaby, ceny poszły w dół. Radzimy sobie, jak możemy. Nie możemy liczyć na żadne dotacje, więc nie czekamy na złotówki od państwa, choć płacimy podatki tak jak państwowe kopalnie. Nasz zakład jest już na drodze schyłkowej, bo kończą się nam zasoby surowca, dlatego fedrować będziemy tylko do końca roku. Gdybyśmy dostali pieniądze od państwa na likwidację zakładu, to byśmy się nie obrazili. Jednak fakty są takie, że musimy sami sobie radzić – opowiada Jan Chojnacki, prezes Zakładu Górniczego Siltech.
Jego zdaniem problemy państwowych kopalń to efekt złego zarządzania.
– Polskiemu górnictwu na pewno nie pomagają ciągłe zmiany, w tym przechodzenie kopalń z jednej spółki do drugiej i zmiany personalne w zarządach. Zbyt mało uwagi poświęca się temu, co dzieje się na dole. Przydałoby się więc więcej myślenia o tym, jak w kopalni coś zmienić, uprościć, jak coś lepiej zaprojektować, jak efektywniej wydać pieniądze na zakupy. To niby drobne sprawy, ale grosz do grosza i z tego robią się tysiące, miliony, a potem spółka ma nagle miliardy złotych start. Są okresy, gdy górnictwo osiąga zyski i wtedy ten zarobek trzeba zostawić na trudniejsze lata, a nie od razu wszystko wydawać – wyjaśnia Jan Chojnacki.
Jasna deklaracja Ministerstwa Przemysłu
Państwowe dopłaty do redukcji zdolności wydobywczych otrzymują trzy państwowe spółki: Polska Grupa Górnicza, Południowy Koncern Węglowy i Węglokoks Kraj. W 2024 r. otrzymały one na ten cel w sumie prawie 5,8 mld zł, a w tym roku kwota ta może wzrosnąć do 8 mld zł. Polska nie otrzymała jeszcze zgody Komisji Europejskiej na takie wspieranie nierentownych kopalń. Ministerstwo Przemysłu przekonuje, że negocjacje w tej sprawie trwają i są na dobrej drodze. Resort wskazuje też, że nie przewiduje rozszerzenia wsparcia na inne spółki górnicze. Dotacje dla trzech firm były uzgodnione z górniczymi związkami zawodowymi w umowie społecznej z rządem z 2021 r.
– Nie przewidujemy wpisania Bogdanki do umowy społecznej. Z tego, co wiem, nie ma też w rządzie planów, by przekształcać tę firmę w spółkę Skarbu Państwa. Powołaliśmy zespół, który zajmie się transformacją regionu, w którym są aktywa Bogdanki. Nie planujemy żadnych zmian w umowie społecznej. Szykujemy natomiast zmiany w prawie, które umożliwią likwidowanie kopalń przez spółki górnicze, a nie przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń [obecnie, gdy spółka węglowa chce zlikwidować kopalnię, to przekazuje ją do dotowanej przez państwo SRK – red.]. Zastanawiamy się ponadto nad nową ustawą dotyczącą transformacji górnictwa i regionów górniczych, a także adaptacji lokalnej społeczności do zmian – informuje Marzena Czarnecka, minister przemysłu.
Rynek węgla w kryzysie
Trudna sytuacja kopalń wynika z coraz mniejszego zapotrzebowania na ten surowiec. Zielona energia wypycha z systemu droższy prąd produkowany z węgla, dlatego elektrownie tną zamówienia u swoich dostawców. Polski węgiel jest ponadto zbyt drogi, by mógł konkurować na światowym rynku. Bogdanka szuka szans eksportowych w Ukrainie i na Słowacji, ale na razie nie są to duże kontrakty.
Podaż węgla na polskim rynku zwiększył wzmożony import tego surowca z zagranicy tuż po wybuchu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r. Polska, nie czekając na decyzje Unii Europejskiej, nałożyła embargo na rosyjski węgiel, co spowodowało braki surowca przeznaczonego głównie dla gospodarstw domowych. Rząd polecił wówczas dwóm kontrolowanym przez państwo spółkom: PGE Paliwa i Węglokoksowi sprowadzenie dużych ilości czarnego paliwa z innych regionów świata. Nie było to jednak łatwe, bo tylko część węgla sprowadzonego statkami nadawała się do spalania w domach – reszta trafiła jako miał dla energetyki, zapełniając place przy elektrowniach.
Bumech, który również w tamtym czasie zajął się importem węgla, 28 stycznia 2025 r. złożył skargę do Komisji Europejskiej na pomoc, jakiej Skarb Państwa udzielił jedynie dwóm importerom, rekompensując im poniesione straty ze sprzedaży tego surowca.
„Dwa podmioty nie ponosiły więc żadnego ryzyka prowadzonej działalności, podczas gdy pozostali importerzy prowadzili działalność gospodarczą uwzględniającą pełne ryzyko. Taki mechanizm w sposób oczywisty naruszył konkurencję pomiędzy importerami węgla” – twierdzi zarząd Bumechu.

Główne wnioski
- W najbliższych dniach w kopalni Bogdanka odbędą się „masówki”, na których związkowcy poinformują załogę o planowanych działaniach w obronie miejsc pracy. Związkowcy planują manifestacje górników i ich rodzin najpierw przy kopalni, a później w Lublinie i w Poznaniu, gdzie siedzibę ma główny właściciel Bogdanki – Enea. Własne pikiety organizuje też załoga prywatnej kopalni Silesia, która znajduje się w procesie restrukturyzacji.
- Pracownicy niedotowanych kopalń mają pretensję do rządu, że wsparcie dla trzech państwowych spółek górniczych zakłóca konkurencję na rynku. Oczekują też takich samych osłon socjalnych, jakie mają państwowe kopalnie – w tym np. urlopów górniczych. To wymagałoby jednak włączenia kolejnych spółek do umowy społecznej, gdzie ustalone są zasady wsparcia dla górnictwa.
- Ministerstwo Przemysłu stawia sprawę jasno: nie będzie zmian w umowie społecznej z 2021 r. To oznacza, że Bogdanka, Silesia ani żadna inna spółka nie zostanie dodana do listy firm objętych państwowymi dopłatami. Ministerstwo wciąż nie wynegocjowało jeszcze notyfikacji dla realizowanego już od kilku lat systemu wsparcia polskich kopalń.