Cła Trumpa a inwestycje zagraniczne. Czy firmy będą masowo budować fabryki w USA
25-procentowe cła na towary z Unii Europejskiej, których rychłe wprowadzenie zapowiedział prezydent USA, zachęcą do inwestycji za oceanem. Tymczasem nad Wisłą napływ zagranicznego kapitału drastycznie spadł i nie widać szans na poprawę.

Dostawca: PAP/EPA

Z tego artykułu dowiesz się…
- Czy wprowadzenie 25-procentowych ceł na towary z UE zwiększy inwestycje europejskich firm w USA.
- Jak może to wpłynąć na napływ inwestycji do Polski.
- Czy zachęci polskie firmy do budowania fabryk w USA.
Prezydent USA Donald Trump zapowiedział w środę 25-procentowe cła na towary produkowane w Unii Europejskiej.
– Ogłosimy je wkrótce. Wyniosą 25 proc. i będą dotyczyć samochodów i wszystkich innych rzeczy – lakonicznie zapowiedział 26 lutego Donald Trump.
Przedstawiciele UE natychmiast zapowiedzieli odwet. Czy to początek wojny handlowej?
– Trump stosuje jedną z najprostszych metod negocjacyjnych: uderza obuchem w głowę, a potem obniża oczekiwania. Tak było z Ukrainą, tak było z Kanadą. Powinniśmy być cierpliwi. Nikt nie podejmuje decyzji o inwestycji na podstawie zapowiedzi. Poczekajmy na ogłoszenie ceł i zobaczmy, czego dotyczą. Będziemy mogli wtedy starać się oszacować ich bezpośredni wpływ na polską gospodarkę. Ostatnie tygodnie pokazują, że Donald Trump łatwo podpisuje dekrety o nałożeniu ceł, a potem równie łatwo je zawiesza czy opóźnia ich wprowadzenie, jak w przypadku Kanady, Meksyku i Kolumbii – mówi Jacek Zimoch, partner w Big Tree Consulting Group.
Przypomnijmy, że zapowiadając cła dla UE 26 lutego, prezydent USA poinformował, że cła na towary z Meksyku i Kanady zostaną wprowadzone 2 kwietnia, choć wcześniej miało to nastąpić 4 marca. Dzień później ogłosił, że wejdą jednak w życie 4 marca. Wcześniej, pod koniec stycznia, zagroził Kolumbii wprowadzeniem ceł, ale z nich zrezygnował, gdy rząd tego kraju zgodził się przyjąć deportowanych imigrantów.
Zostanie mniej na Polskę
Powody do obaw widzi natomiast Paweł Tynel, partner w EY.
– Donald Trump zmienia orbitę, po której krąży Ziemia. Hasło 25-procentowych ceł to zaproszenie dla koncernów motoryzacyjnych: chcecie sprzedawać w USA swoje mercedesy, BWM, toyoty czy landrovery? Proszę bardzo, West Virginia, Texas czy Kalifornia czekają na was, a my wam nawet damy zachęty inwestycyjne na poziomie stanowym lub federalnym. Obawiam się, że firmy mogą zacząć realizować to, na co liczy Trump. A to oznacza, że gdzie indziej inwestycji będzie mniej. Już w 2023 r. do Europy napłynęło o 15 proc. mniej amerykańskich BIZ niż rok wcześniej, bo wiele firm zainwestowało w USA, skuszonych różnymi formami wsparcia – uważa Paweł Tynel.
Z raportu UNCTAD wynika, że w 2024 r. inwestycje na świecie spadły o 8 proc., przy czym w UE o 45 proc., a w Polsce i Niemczech, gdzie było najgorzej – o 60 proc. Tymczasem w USA wzrosły o 10 proc. (choć wynik zaburzają fuzje i przejęcia).
Jeszcze jeden hamulec
Cła na pewno odczuje branża motoryzacyjna.
– Będą kolejnym uderzeniem w europejską motoryzację, która jest pod presją chińskiej. Jak grzyby po deszczu wyrastają w Europie salony chińskich marek, mówi się, że Chińczycy mogą przejąć dwie-trzy fabryki Volkswagena. Działania USA mogą przyczynić się do dalszego pogorszenia tego sektora – dodaje Jacek Zimoch.
Zgadza się z nim dr hab. Eliza Przeździecka, prof. SGH w Instytucie Ekonomii Międzynarodowej.
– Cła niewątpliwie wpłyną na ograniczenie eksportu motoryzacyjnego z UE do USA. Producenci komponentów staną przed dużym wyzwaniem. Dostosowanie się do nowej sytuacji, czyli ceł w USA i stagnacji w Niemczech będzie wymagało przeniesienia produkcji albo przynajmniej usług kontraktowych czy rozwinięcia sieci produkcji licencyjnej na rynku amerykańskim, żeby zbudować nową sieć sprzedaży części producentom marek amerykańskich w USA – uważa Eliza Przeździecka.
Taryfy odwetowe będą z kolei dotkliwie odczuwalne dla amerykańskich firm i mogą zadziałać na korzyść Europy.
– Wojny handlowe tak naprawdę dla nikogo nie są korzystne. Prowadzą do wzrostu cen produktów i usług. Na dodatek oznaczają dla inwestorów konieczność działania w stanie niepewności. Firmy nie znają dnia ani godziny, kiedy cła zostaną poszerzone o kolejne produkty czy rynki – ocenia partner w EY.
Nieszczęsny podatek globalny
Przypomina o jeszcze jednym elemencie, który może zniechęcić do inwestycji w Europie: globalnym podatku minimalnym, którego wprowadzenie zarekomendowało OECD. W UE obowiązuje od 1 stycznia 2025 r. Firmy z przychodami powyżej 750 mln euro są zobowiązane do zapłaty CIT na poziomie 15 proc. Jeśli nawet skorzystają ze zwolnień w Polsce (19 proc.), to i tak 15 proc. podatku zapłacą w kraju macierzystym.
– Donald Trump zdecydował, że w Stanach nie wdroży rozwiązania. UE ma restrykcyjną dyrektywę wymagającą, by firmy, które płacą podatki poniżej 15 proc., uiściły podatek wyrównawczy. To wszystko może mieć wpływ nie tylko na decyzje inwestycyjne, ale i na rozmowy o lokalizacji centralnych siedzib, headquarters. Na razie Europa nie jest tutaj w dobrej pozycji. W tym kontekście naprawdę jest istotne, co mamy do zaproponowania inwestorom. Nasze atuty związane z jakością i dostępnością ludzi mogą nie wystarczyć i jeśli w regionie inwestorzy będą mieć alternatywę w postaci zachęt podatkowych zgodnych z reżimem BEPS, czyli globalnego podatku minimalnego – to możemy tracić konkretne projekty na rzecz innych krajów – uważa Paweł Tynel.
W niedawnym wywiadzie dla XYZ Piotr Krupa, prezes giełdowej firmy Kruk, przyznał, że jeśli globalny podatek minimalny zostanie utrzymany w Europie, a USA zliberalizują przepisy podatkowe, to i on poszuka rozwiązania, żeby przetrwać, a w skrajnym scenariuszu przeniesie firmę za ocean.

Dlaczego w Polsce spadły inwestycje
Tymczasem z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi w Polsce jest źle. Oprócz drastycznego spadku wartości (o 60 proc. z 28,7 mld dolarów w 2023 r.) Polska jest także wśród krajów, w których najmocniej w Europie spadła liczba projektów greenfield (czyli budowy fabryki od podstaw).
Inwestycję za 4,6 mld dolarów zawiesił Intel, a Northvolt, Stellantis i Beko ogłosiły, że zamkną fabryki w Polsce.
– Złe wyniki napływu BIZ w 2024 r. to wynik słabszej koniunktury i geopolityki. Zapomnieliśmy już o tym, ale stabilność jest dla inwestorów bardzo ważna. Protekcjonizm powrócił kilka lat temu, niestety rozkwitł i będzie trwać, a niełatwo go będzie odwrócić. To oznacza, że stricte merytoryczne czynniki wyboru lokalizacji straciły na znaczeniu. Trzeba będzie dużo aktywności i działań, aby Polska na tym nie ucierpiała – uważa partner w EY.
Gdzie indziej przyczyn spadku BIZ szuka Jacek Zimoch.
– Wynika to przede wszystkim z tego, że zmienia się nasze bezpośrednie otoczenie. Mamy ograniczenia na poziomie regulacyjnym, jak Zielony Ład. W Polsce dochodzi do tego wzrost płacy minimalnej, coraz wyższe koszty pracy czy jedne z najwyższych w Europie ceny energii. To powinno być naszym zmartwieniem w najbliższym czasie, a nie cła wprowadzone przez Trumpa. Jeśli francuska, brytyjska czy niemiecka firma szuka miejsca pod inwestycję produkcyjną i ma do wyboru np. Polskę i Rumunię, to coraz częściej wybiera Rumunię, która jest tańsza – mówi partner w Big Tree Consulting Group.
Na dwoje eksperci wróżą
Jego zdaniem nawet jeśli cła się pojawią, nie powinno to mieć przełożenia na napływ BIZ do Polski.
– Jeśli ktoś chce sprzedawać na amerykańskim rynku, to rozważa raczej inwestycję w Meksyku, Kanadzie czy Brazylii, a zdecydowanie rzadziej w Europie – mówi ekspert.
Uważa, że cła nie będą miały wpływu na inwestycje polskich firm w USA. Paged, producent sklejki, ogłosił właśnie na łamach XYZ, że jeszcze w II kwartale tego roku może ogłosić przejęcie amerykańskiej firmy.
– Polskie firmy produkcyjne na pewno mają taki potencjał, ale tylko nieliczne zdecydowały się na taki krok. W Ameryce Północnej obecne są głównie firmy usługowe, jak Comarch, Asseco czy CD Projekt. Dlatego nie spodziewam się znaczącego wpływu ceł na polskie BIZ do USA – mówi Jacek Zimoch.
Innego zdania jest Piotr Kuffel, dyrektor Biura Ekspansji Zagranicznej w Banku Gospodarstwa Krajowego, który w ostatnich 10 latach udzielił finansowania na osiem transakcji w Ameryce Północnej na łączną kwotę 741,9 mln zł.
– Z rozmów, jakie prowadzimy z polskimi inwestorami chcącymi inwestować poza Polską, wynika, że zainteresowanie rynkiem amerykańskim jest bardzo duże. Inwestowanie w USA wpisuje się w potrzebę dywersyfikacji rynków zbytu, co jest szczególnie istotne w przypadku gorszej kondycji gospodarczej w Unii Europejskiej. Amerykańska polityka przyciąga kapitał zagraniczny i nowe projekty. Spodziewamy się, że polskie inwestycje w USA będą rosnąć w nadchodzących latach. Potencjalne wprowadzenie ceł przez USA na towary z Unii Europejskiej tylko wzmocni ten trend – mówi Piotr Kuffel.
W przypadku polskich inwestycji w USA najczęściej wykorzystywanym instrumentem jest kredyt inwestycyjny na finansowanie ekspansji zagranicznej realizowanym przez polskie przedsiębiorstwa lub ich zagraniczne spółki zależne. Mogą to być zarówno przejęcia zagraniczne, jak i projekty typu greenfield. Zabezpieczenia kredytu ustanawiane są w pierwszej kolejności na aktywach zagranicznych. Jest również możliwość ubezpieczenia takiego kredytu w KUKE.
Jak dziś się wygrywa inwestycje
A może warto grać twardo i brać przykład z Indonezji? Rząd zakazał sprzedaży najnowszego modelu iPhone’a, bo nie spełniał obowiązującego od 2017 r. wymogu, by co najmniej 35 proc. komponentów w smartfonach pochodziło z lokalnej produkcji. Apple nie mógł sobie pozwolić na rezygnację z 280-milionowego kraju. Zaproponował, że zainwestuje. Najpierw 10 mln dolarów, potem 100, a ostatecznie wyda 1 mld dolarów na dwie fabryki (urządzeń lokalizacyjnych oraz komponentów i akcesoriów). Tak trzeba dziś grać o inwestycje!

Główne wnioski
- Możliwe skutki wprowadzenia przez USA 25-procentowych ceł na towary z UE to: spadek inwestycji w Europie, w tym Polsce, kryzys branży motoryzacyjnej, ograniczenie eksportu części motoryzacyjnych z Europy, wzrost cen.
- Napływ zagranicznych inwestycji do Polski mogą ograniczyć także: globalny podatek minimalny, wzrost płacy minimalnej, wysokie koszty pracy i energii.
- Nałożone przez USA cła mogą zachęcić polskie firmy do inwestycji w USA. Dziś głównym motorem takich decyzji jest chęć dywersyfikacji rynków zbytu.