Co po wojnie w Ukrainie? MSWiA: Dostrzeżono problem ryzyka
Wojna w Ukrainie wciąż trwa. Ale gdy się skończy, Polska może stanąć w obliczu nowego, poważnego wyzwania – napływu do kraju dużej liczby weteranów wojny, w tym osób z doświadczeniem frontowym i traumą bojową. Czy nasz system ochrony zdrowia i bezpieczeństwa publicznego jest przygotowany na taki scenariusz?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak przygotowana jest Polska na możliwy napływ ukraińskich weteranów, w tym weteranów poszkodowanych, którzy mogą szukać pracy lub wchodzić w szarą strefę i struktury przestępcze.
- Czy resorty zdrowia i spraw wewnętrznych dostrzegają zagrożenie i planują środki przeciwdziałania.
- Jakie ryzyka społeczne i systemowe może to wygenerować w najbliższych latach.
Każda wojna kiedyś się kończy. Skończy się także ta w Ukrainie. Co stanie się wtedy z wyniszczonym krajem, z jego zrujnowaną gospodarką? Co z całą rzeszą ludzi wyszkolonych w posługiwaniu się bronią – często zmagających się z wojennymi traumami i utrudnioną readaptacją do życia cywilnego? Gdzie ruszą tacy żołnierze?
Nie jest tajemnicą, że Polska już teraz zmaga się z rosnącą przestępczością cudzoziemców, zwłaszcza z krajów byłego ZSRR. W tym kontekście pojawia się pytanie. Jak duże jest ryzyko, że po zakończeniu wojny do Polski trafi duża liczba ukraińskich weteranów? I że wraz z nimi wzrośnie poziom przestępczości oraz napięć społecznych?
Chcieliśmy też sprawdzić, czy państwo przygotowuje się na taki scenariusz – zarówno w wymiarze bezpieczeństwa, jak i opieki zdrowotnej. Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do dwóch resortów: Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwa Zdrowia.

Czy jesteśmy gotowi na wzrost migracji… i przestępczości?
Dlaczego zwróciliśmy się właśnie do tych resortów? Bo za porządek i bezpieczeństwo wewnętrzne odpowiada przede wszystkim Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Za system leczenia poszkodowanych – Ministerstwo Zdrowia.
Problem dostrzega już dziś policja, która – jeśli dojdzie do wzrostu przestępczości – stanie na pierwszej linii reakcji. Zarówno wobec drobnych przestępstw, jak i zorganizowanych struktur wykorzystujących ludzi po wojnie.
– Mamy świadomość, że po zakończeniu wojny taki problem – weteranów obeznanych z bronią, a jednocześnie osób, które mogą zostać wykorzystane przez grupy przestępcze – może się pojawić. Poza tym osoby, które biorą udział w działaniach wojennych i obcują na co dzień ze śmiercią, mogą mieć przesunięte granice dopuszczalności działań wobec drugiego człowieka. Straumatyzowani ludzie z przesuniętymi granicami, którzy znają obsługę broni i często cierpią na PTSD, mogą stać się łatwym narzędziem dla grup przestępczych – mówi rzecznik komendanta głównego policji, insp. Katarzyna Nowak.
Świadomość zagrożenia to jedno, ale działanie z wyprzedzeniem to już zupełnie inna sprawa. Zapytana o to, czy policja monitoruje możliwe zagrożenia, insp. Nowak odpowiada, że Policja oczywiście monitoruje wszystkie obszary przestępczości – m.in. te związane z handlem bronią, przestępczością międzynarodową czy zorganizowaną.
– Ale to nie jest wyłącznie zadanie dla Policji. Ci ludzie będą potrzebowali pomocy po wojnie i teraz jest czas, by się na to przygotować – zwraca uwagę nasz rozmówczyni.
W ramach działań prewencyjnych trwają szkolenia funkcjonariuszy oraz proces powoływania nowych ośrodków szkoleniowych w różnych garnizonach. Policja przygotowuje się również do większej liczby trudnych interwencji. Funkcjonariusze są wyposażani w nowoczesny sprzęt i kamizelki w ramach nowego programu modernizacji Policji.
Nie wszystko jednak pozostaje w gestii policji. Monitorowanie grup międzynarodowych, przestępczości zorganizowanej czy handlu bronią to działania, które wchodzą w zakres odpowiedzialności służb specjalnych – przede wszystkim Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) oraz Agencji Wywiadu (AW).
To właśnie te instytucje będą miały kluczowe znaczenie w identyfikowaniu zagrożeń wynikających z potencjalnego napływu uzbrojonych i straumatyzowanych weteranów oraz w przeciwdziałaniu wykorzystywaniu ich przez zorganizowane grupy przestępcze.
Służby też monitorują sytuację? Doświadczenie mamy
Mówi o tym rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych, Jacek Dobrzyński.
Przywołuje doświadczenia, jakie państwo polskie i służby wewnętrzne zdobyły po wojnie w Czeczenii.
– Wtedy do Polski trafiło wiele osób, które później wchodziły na kurs kolizyjny z prawem. Ale, mówiąc kolokwialnie, ogarnięliśmy temat. Mamy to przerobione i trzymamy rękę na pulsie. W takiej sytuacji, jeśli będzie dochodziło do jakiegokolwiek łamania prawa, reakcja będzie natychmiastowa. Nastąpi deportacja – podkreśla w rozmowie rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych.
Dodaje również, że jeśli ktoś złamie polskie prawo – nawet w drobnych sprawach, nie mówiąc już o poważniejszych przestępstwach, takich jak działalność w zorganizowanych grupach przestępczych – zostanie niezwłocznie wydalony z kraju.
– Poradziliśmy sobie z Czeczenami i tu też będziemy gotowi – powtarza z naciskiem Jacek Dobrzyński.
Poradziliśmy sobie z Czeczenami i tu też będziemy gotowi.
MSWiA: świadomość jest, środków nie ma
Wróćmy jednak do dwóch resortów, o których wspominaliśmy na początku. Pierwszy z nich – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji – w swoich zasobach ma zarówno Policję, jak i Straż Graniczną, odpowiedzialną za bezpieczeństwo granic RP.
Resort w odpowiedzi na pytania XYZ.pl przyznał, że dostrzega ryzyko powojennych zagrożeń, które mogą wiązać się z napływem do Polski weteranów wojny w Ukrainie. Wspomniano o tym m.in. w strategii migracyjnej „Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo”, gdzie wskazano na konieczność wzmocnienia polsko-ukraińskiej granicy państwowej.
Brzmi to budująco, ale… Czy w budżecie resortu zabezpieczono jakiekolwiek środki na działania związane z analizą, monitorowaniem lub wsparciem weteranów przybywających z Ukrainy?
Jak się okazuje – nie. W okresie 2022–2025 nie przewidziano takich wydatków.
MSWiA zapewniło ponadto, że współpracuje na bieżąco z organizacjami międzynarodowymi i agencjami unijnymi. Tematyka statusu weteranów wojennych nie jest jednak wyodrębniana jako odrębny obszar wspólnych działań lub projektów.
Jeszcze bardziej niepokojące jest jednak co innego. W udzielonej odpowiedzi MSWiA wprost przyznało, że nie podjęto żadnych działań legislacyjnych dotyczących wprowadzenia odrębnych przepisów w zakresie rejestracji, monitorowania czy wsparcia ukraińskich weteranów wojennych.
Ministerstwo zdrowia w mroku nieświadomości
O ile odpowiedzi MSWiA można uznać za ostrożnie realistyczne, o tyle sytuacja w Ministerstwie Zdrowia wygląda znacznie gorzej.
Resort przyznaje wprost, że publiczny system opieki zdrowotnej do 2023 r. nie posiadał ośrodków terapeutycznych przeznaczonych dla osób z doświadczeniem traumy.
Co prawda, w 2023 r. rozpoczęto realizację programu pilotażowego, którego celem jest sprawdzenie efektywności różnych form terapii dla osób „po trudnych doświadczeniach”. Wśród nich wymieniono:
- uczestnictwo w działaniach wojennych,
- doświadczenie uchodźcze w związku z konfliktem zbrojnym,
- doświadczenie lub bycie świadkiem przemocy fizycznej, psychicznej lub seksualnej,
- uczestnictwo w wypadku komunikacyjnym lub
- doświadczenie skutków kataklizmu.
Program trwa od 1 stycznia 2023 r. i ma zakończyć się 30 czerwca 2026 r. Realizuje go 14 podmiotów, które zapewniają zespoły terapeutyczne składające się z psychoterapeuty, psychologa i psychiatry. Co najmniej połowa personelu posiada udokumentowane szkolenie w zakresie leczenia osób po traumie.
W odpowiedzi przesłanej do XYZ.pl Ministerstwo wskazuje, że dotychczasowe wyniki programu – liczba pacjentów oraz liczba udzielonych świadczeń – potwierdzają zasadność kontynuacji takiej formy leczenia. Wyniki sugerują również potrzebę poprawy organizacji opieki nad pacjentami po traumie i zwiększenia jej efektywności.
PTSD – rozpoznane, ale nieoswojone zagrożenie
Resort przyznaje, że proces leczenia osób z traumą jest długotrwały i wielowymiarowy. Wymaga łączenia różnych form terapii ukierunkowanych na odmienne aspekty problemu. Ministerstwo Zdrowia współpracuje z WHO w ramach inicjatyw dotyczących radzenia sobie z PTSD (Post-Traumatic Stress Disorder).
PTSD to zespół stresu pourazowego – zaburzenie psychiczne powstające w wyniku doświadczenia traumatycznych zdarzeń. Może prowadzić do napadów lęku, agresji, zaburzeń percepcji rzeczywistości, a w skrajnych przypadkach – do zachowań zagrażających życiu własnemu lub innych.
Zespół ten był poważnym problemem w USA po powrotach żołnierzy z Iraku i Afganistanu. Pomimo ogromnych nakładów – liczonych w milionach dolarów z budżetu Departamentu Weteranów – leczenie PTSD nie zawsze przynosiło oczekiwane rezultaty. To właśnie z rąk weterana cierpiącego na PTSD zginął Chris Kyle, najsłynniejszy amerykański snajper XXI w.
W Polsce pewnym punktem wsparcia dla uchodźców i rannych żołnierzy jest Medevac Hub Jasionka. To centrum transferowe dla pacjentów ukraińskich ewakuowanych na leczenie do innych krajów UE. Jak podaje MZ, na stałe pracują tam psychologowie, którzy pomagają osobom w procesie ewakuacji. W tym także w zakresie radzenia sobie z PTSD.
Ślepe i głuche RCB
Jeśli powyższe odpowiedzi ministerstw nie napawają optymizmem, to sytuacja w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa (RCB) budzi już autentyczny niepokój.
RCB to jednostka rządowa zapewniająca obsługę rządu, premiera, Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego i ministra spraw wewnętrznych w zakresie zarządzania kryzysowego. Pełni także funkcję krajowego centrum zarządzania kryzysowego.
Jak wynika z odpowiedzi przesłanych XYZ.pl, w latach 2022–2025 RCB nie opracowywało żadnych odrębnych raportów, ekspertyz ani ocen ryzyka dotyczących potencjalnych zagrożeń związanych z napływem do Polski weteranów wojennych z Ukrainy.
Co więcej, w ramach współpracy międzynarodowej Centrum nie uczestniczyło w wymianie informacji, projektach ani grupach roboczych Unii Europejskiej czy NATO, które byłyby poświęcone zarządzaniu ryzykiem związanym wyłącznie z napływem weteranów wojennych lub przeciwdziałaniu nielegalnemu obrotowi bronią po zakończeniu konfliktów zbrojnych.
RCB nie prowadziło również oceny obciążenia samorządów i służb publicznych, jakie mogłoby wynikać z osiedlania się w Polsce większej liczby osób z problemami psychicznymi po wojnie – takimi jak PTSD czy uzależnienia.
Bez optymizmu. Czy możemy czuć się bezpieczni?
Wszystko, co opisano powyżej, pozostaje w trybie przypuszczającym. Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa wojna w Ukrainie, ani jak będą wyglądały przyszłe procesy migracyjne. Być może rysowanie czarnych scenariuszy oburzy niektórych, ale przygotowywanie się na możliwe kryzysy jest oznaką dojrzałej polityki.
Na ten moment mamy do czynienia z niewielką świadomością potencjalnego zagrożenia. Kilka zaangażowanych podmiotów – MSWiA, MZ, RCB, Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego – działa w sposób rozproszony. Bez jednolitej strategii, bez zabezpieczonych środków finansowych – to nie wróży dobrze.
Istnieje spore prawdopodobieństwo, że będzie to kolejny „przespany” temat. A przecież problemy widać już dziś. Jeszcze niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych chwaliło się deportacjami obywateli Gruzji za przestępstwa popełniane na terytorium Polski. Kiedy więc pojawia się szansa zapobieżenia czemuś „przed”, okazuje się, że sprawa co prawda istnieje „w orbicie” zainteresowania resortów, ale na odległej orbicie.
Czy problem rzeczywiście się zmaterializuje – pozostaje w sferze domysłów. Ale można, a nawet należy, zdiagnozować go wcześniej. Wzmocnić wymianę informacji z Ukrainą, zwiększyć zaangażowanie wywiadowcze, inaczej rozłożyć środki budżetowe. I wierzyć, że tym razem państwo zareaguje zanim problem wymknie się spod kontroli.
Główne wnioski
- Trudno dziś mówić, by polski system bezpieczeństwa był właściwie przygotowany na ewentualny napływ wyszkolonych, straumatyzowanych weteranów wojny z Ukrainy.
- Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydaje się szczególnie nieprzygotowane – brak analiz, raportów, planów awaryjnych czy współpracy międzynarodowej w tym zakresie.
- Samo zauważenie potencjalnego problemu przez służby to zdecydowanie za mało, by mówić o gotowości państwa.
