Czas na zakup obligacji. „Trzeba działać przeciw koniunkturze”
Wysoka jednocyfrowa stopa zwrotu z funduszu dłużnego jest w tym roku prawdopodobna. Nie wykluczałbym nawet dwucyfrowej, jeśli warunki rynkowe będą sprzyjające – uważa Olaf Pietrzak, dyrektor inwestycyjny Esaliens TFI.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Co obecnie dzieje się na rynku polskich obligacji skarbowych.
- Dlaczego, zdaniem zarządzającego, warto się nim zainteresować.
- Jaki rodzaj polskich obligacji skarbowych jest według eksperta najbardziej atrakcyjny.
Miniony rok miał być wyśmienitym czasem dla polskich obligacji skarbowych. Taki jednak nie był, bo większość wydarzeń, które miały wywołać hossę, nie nastąpiła.
Inwestorzy mogą potraktować to jako prezent od losu. Otrzymali kolejną szansę na inwestycję, zanim przyjdzie oczekiwana poprawa koniunktury i zmniejszy się liczba okazji inwestycyjnych.
Z takiego założenia wychodzi Olaf Pietrzak, dyrektor inwestycyjny Esaliens TFI, współzarządzający kilkoma funduszami dłużnymi. Jeden z nich, Esaliens Obligacji, którego aktywa są warte ponad 374 mln zł, miał w lutym ponad 1-procentową stopę zwrotu.
Choć znalazł się w czołówce grupy porównawczej, nie można go uznać za wyjątkowy, ponieważ większość wehikułów inwestycyjnych osiągnęła w tym okresie dodatnią stopę zwrotu. To znak, że na rynku dzieje się coraz lepiej, a także sygnał dla inwestorów, którzy wciąż rozważają wejście na rynek długu polskiego państwa: zegar tyka.
Co obecnie dzieje się na rynku obligacji skarbowych?
Nagła poprawa warunków rynkowych i nastrojów inwestorów nie jest przypadkowa. Optymistyczne oczekiwania z zeszłego roku przeniosły się na obecny, zwłaszcza te dotyczące stóp procentowych w Polsce. Eksperci są już niemal przekonani, że polski bank centralny w końcu zdecyduje się na kolejną obniżkę. Dla inwestorów to wyraźny sygnał do kupowania obligacji, zwłaszcza stałokuponowych.
– Powrót na ścieżkę obniżek stóp procentowych w Polsce powinien nastąpić po wakacjach. Może się lekko opóźnić, biorąc pod uwagę niepewną sytuację polityczną i wysoką inflację, jednak najpewniej nastąpi, co sprawia, że stały kupon jest teraz bezpieczniejszym wyborem. Jeśli komuś nie przeszkadza zamrożenie środków na dłużej, powinien zainteresować się dłuższymi obligacjami stałokuponowymi, ponieważ to one są obecnie najbardziej atrakcyjne – mówi Olaf Pietrzak.
Jak długimi? Pięcio- czy dziesięcioletnie? To kwestia drugorzędna – każdy wybór może okazać się korzystny, a odpowiednia alokacja środków może przynieść wysoką stopę zwrotu. Podobnego zdania są również konkurencyjne fundusze, a eksperci coraz śmielej zapowiadają jeden z najlepszych okresów dla długu od lat.
– Obecny poziom rentowności, pomijając nietypowy czas 2021-2022, ostatni raz widziano na polskich obligacjach skarbowych dwie dekady temu. Wówczas inflacja była niższa, ale ogólne warunki były dość podobne, co zapoczątkowało bardzo dobry okres dla polskiego długu. Perspektywy są teraz lepsze niż w całym dziesięcioleciu 2010-2020. Jeżeli skupimy się na wysokości kuponu, a nie na krótkoterminowym handlu papierami, to od dawna nie było tak dobrych okazji. Nie wykluczamy nawet, że dwucyfrowa stopa zwrotu jest możliwa – dodaje Olaf Pietrzak.

Stopa zwrotu (nie) z kapelusza. Skąd ta pewność?
Żeby fundusz taki jak Esaliens Obligacji osiągnął dwucyfrową stopę zwrotu, nie wystarczy jedynie kupić obligacji stałokuponowych i trzymać je w portfelu ani wyłącznie nimi handlować. Po pierwsze, szanse na tak dobre wyniki w takim przypadku są niewielkie, a po drugie ogranicza to polityka inwestycyjna funduszu. W portfelu muszą znaleźć się również aktywa służące zabezpieczeniu ryzyka walutowego i dywersyfikacji. To sprawia, że ryzyko jest większe niż w przypadku tradycyjnych obligacji oszczędnościowych czy depozytów, z którymi fundusze dłużne po cichu konkurują.
Obecnie ryzyko dodatkowo zwiększa niepewność na arenie międzynarodowej, choć zdaniem finansisty będzie ono stopniowo malało – inwestorzy przyzwyczajają się nawet do zaskakujących decyzji, takich jak te regularnie podejmowane przez Donalda Trumpa.
– Aktualne czynniki ryzyka z czasem tracą na znaczeniu, bo rynek przywyka do politycznego chaosu. Dwucyfrowe stopy zwrotu w funduszu dłużnym to realna szansa, a wysokie jednocyfrowe – już niemal oczekiwanie, w granicach 6,5 proc. rocznie. To dobra alternatywa dla depozytów – ryzyko jest nieco większe, ale płynność wyższa, a stopa zwrotu podobna lub wyższa – mówi dyrektor inwestycyjny Esaliens TFI.
Co ciekawe, eksperci zazwyczaj są w stanie przewidzieć, jaka będzie długoterminowa stopa zwrotu z danego funduszu. Dlatego finansista z tak dużą pewnością mówi o oczekiwaniach – opiera się bowiem na obliczeniach, które zazwyczaj się sprawdzają, o ile nie wystąpi jakieś zupełnie nieoczekiwane wydarzenie. Zauważa również, że obecnie klienci mogą łatwiej określić swoje oczekiwania względem stopy zwrotu i więcej wymagać od zarządzających funduszami.
– Kiedyś zakup funduszu dłużnego był jak kupowanie kota w worku. Teraz sytuacja się zmieniła – nie tylko publikowane są regularnie składy portfeli, ale inwestorzy mogą również analizować benchmarki jako wyznaczniki potencjalnej struktury portfela funduszu inwestującego w obligacje skarbowe. W Polsce benchmarkiem jest indeks TBSP [Treasury Bond Spot Poland – red.]. Na podstawie parametrów benchmarku można w przybliżeniu obliczyć oczekiwaną stopę zwrotu funduszu dłużnego. Wystarczy spojrzeć na średni czas do wykupu, duration i rentowność, aby oszacować potencjalny zysk w perspektywie pięcioletniej. Ceny są zmienne, dlatego stopy zwrotu okresowo mogą się różnić, jednak w długim terminie stabilizują się – tłumaczy Olaf Pietrzak.
Dobrze, gdy nie jest dobrze. Charakterystyka rynku obligacji
Rynek obligacji charakteryzuje się tym, że – pomijając nietypowe sytuacje, jak bankructwa – nigdy nie będzie rósł ani spadał w nieskończoność. Jeśli kupimy obligację o stałym kuponie 5,5-proc. za 1000 zł, jej cena będzie oscylować wokół pierwotnej wartości – raz wynosić 990 zł, a innym razem 1100 zł, jednak kupon pozostanie ten sam i będzie gwarantowany.
– Dlatego gdy zmiany cen obligacji wynikają z ruchów rynkowych, a nie zmian stóp procentowych, jak obecnie, najlepiej kupować w czasie spadku cen, a nie wtedy, gdy ceny rosną. Sprzedaż, czyli gra na papierach, zwiększa ryzyko, a przecież obligacje to przede wszystkim aktywa oszczędnościowe. Fundusz dłużny lepiej kupić i trzymać, bo wtedy zysk z kuponu jest pewny, a ryzyko mniejsze – mówi Olaf Pietrzak.
Wartość funduszy dłużnych zaczęła rosnąć, a sytuacja na rynku obligacji powoli się poprawiać, jednak nie na tyle, by można było mówić o istotnym wzroście cen. Rentowności nadal są bardzo wysokie (gdy rosną, ceny spadają), a w ostatnim półroczu jeszcze się podniosły, co oznacza, że ceny rynkowe obligacji wciąż są bardzo niskie. Zdaniem zarządzającego to dobry moment na zakup – wbrew intuicji, czyli wtedy, gdy sytuacja na rynku wydaje się słaba, ponieważ ceny spadały.
– Trzeba działać przeciw koniunkturze. Jeśli kupiłeś obligacje stałokuponowe lub fundusz w nie inwestujący i ceny spadają, to nie czas na panikę i sprzedaż, lecz raczej na dokupienie. Rynek nie pozostaje długo w odchyleniu od średniej, więc wzrosty nadejdą. Natomiast jeśli po zakupie stopa zwrotu pozytywnie cię zaskoczyła, nie kupuj dalej, tylko trzymaj, bo prawdopodobnie zbliża się pogorszenie sytuacji rynkowej – dodaje Olaf Pietrzak.

Główne wnioski
- Wysokie stopy zwrotu są możliwe: W 2025 r. fundusz dłużny może osiągnąć wysokie stopy zwrotu, nawet dwucyfrowe, jeśli warunki rynkowe będą sprzyjające. Olaf Pietrzak, dyrektor inwestycyjny Esaliens TFI, uważa, że wysoka jednocyfrowa stopa zwrotu w skali roku jest realna.
- Stałokuponowe obligacje są bardziej atrakcyjne: Ze względu na oczekiwania dotyczące obniżek stóp procentowych w Polsce, stałokuponowe obligacje są obecnie bardziej atrakcyjne. Inwestorzy powinni rozważyć dłuższe obligacje stałokuponowe, jeśli nie przeszkadza im zamrożenie środków na dłużej.
- Inwestowanie przeciw koniunkturze: Olaf Pietrzak radzi inwestować przeciw koniunkturze, czyli kupować obligacje lub fundusze dłużne, gdy ceny są niskie, a wstrzymywać się od zakupu, gdy ceny są wysokie.