Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Debiut Żabki zrobił z prezesa miliardera. To największy pakiet opcji menedżerskich w historii GPW

Fundusz CVC kontrolujący sieć handlową hojnie podzielił się akcjami z menedżerami. Wartość należących do nich pakietów jest większa niż wycena większości spółek z GPW – zrównała się z kapitalizacją Comarchu, giganta IT. Szef Żabki w osiem lat stał się miliarderem, ale jeszcze długo nie będzie mógł sprzedać większości akcji.

Tomasz Suchański, prezes Żabki, podczas debiutu spółki na GPW
Na wejściu Żabki na warszawską giełdę krocie zarobił fundusz CVC i menedżerowie. Wartość pakietu akcji Tomasza Suchańskiego przekroczyła miliard złotych, ale sprzedał tylko część z nich, a resztę będzie mógł zacząć sprzedawać stopniowo dopiero po roku. (fot. materiały prasowe)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ile akcji pozostało w rękach menedżerów Żabki po sprzedaży części pakietów w pierwszej ofercie publicznej (IPO)
  2. W jaki sposób zyskać na tym mogą wszyscy pozostali akcjonariusze spółki
  3. Dlaczego osoby oferujące podobne programy i uczestniczące w nich są zaskoczone jego skalą w Żabce

O sukcesie inwestycyjnym CVC Capital Partners, głównego akcjonariusza Żabka Group, który przejął ją w 2017 r. za ok. 4,5 mld zł (według nieoficjalnych informacji), a 17 października tego roku wprowadził na GPW przy wycenie 21,5 mld zł, mówi się w ostatnich dniach wiele. Mniej słychać o sukcesie finansowym odniesionym przy tej okazji przez tych, którzy zostali zatrudnieni do bezpośredniego zarządzania całą spółką. A jest to w skali Polski ewenement.

Menedżerskie akcje warte ponad miliard

Wartość akcji sprzedanych przez menedżerów Żabki w IPO (pierwszej ofercie publicznej poprzedzającej giełdowy debiut) wyniosła 719,7 mln zł (33,47 mln sztuk po 21,5 zł).

Największy pakiet menedżerski należy do wehikułu inwestycyjnego Tomasza Suchańskiego, prezesa Żabki. Przeszedł do firmy w 2016 r. z Jerónimo Martins i wraz z zespołem przeprowadził transformację istniejącej od 1998 r. sieci w taką, jaką jest dzisiaj. Miał przed IPO 53,2 mln akcji (5,32 proc.) wartych po cenie poprzedzającej debiut (21,5 zł) 1,14 mld zł.

Program opcji menedżerskich zapewnił mu więc status miliardera, co nie ma w Polsce precedensu. Po sprzedaży części walorów (za 200 mln zł) w rękach Tomasza Suchańskiego pozostał pakiet 4,32 proc. spółki wart po bieżącym kursie ponad 900 mln zł. Zapewnia mu to miejsce wśród kilkudziesięciu najmajętniejszych inwestorów na GPW, a możliwe że także wśród 100 najbogatszych Polaków wg „Forbesa”. Z uwagi na tzw. lock-up on i pozostali menedżerowie będą mogli zacząć sprzedawać kolejne akcje dopiero za rok, a części nie mogą zbyć przez trzy lata od IPO. Przez ten czas notowania Żabki na giełdzie mogą się znacząco zmienić.

Trzy topowe handlowe marki w CV

Tomasz Suchański ma w CV trzy marki kluczowe dla polskiego, a wkrótce może także regionalnego handlu. Był m.in. dyrektorem generalnym Biedronki, czyli zdecydowanego lidera handlu spożywczego w Polsce, który wkrótce spróbuje sił na Słowacji. Jest prezesem Żabki, dla której Rumunia ma być tylko wstępem do szerszej ekspansji międzynarodowej. A od maja 2023 r. pełni także funkcję niezależnego dyrektora niewykonawczego Allegro – marketplace’u dominującego w Polsce i rozpychającego się w pobliskich krajach.

Z handlem spożywczym związany jest od początku kariery. 18 lat spędził w portugalskiej grupie Jerónimo Martins. Zaczynał w finansach, po czym objął kierownictwo nad siecią Pingo Doce, później Feira Nova, a następnie hurtowniami Recheio. W 2005 r. wrócił do Polski, ciągle pracując w Jeronimo Martins, a w latach 2011-2014 został dyrektorem generalnym należącej do portugalskiej grupy Biedronki. Zarządzanie grupą Żabka powierzył mu w 2016 r. jej poprzedni właściciel, czyli fundusz Mid Europa Partners (MEP).

Z początków kariery w Jerónimo Martins Tomasza Suchańskiego pamięta Pedro Martinho – weteran Eurocashu, największego hurtownika spożywczego w naszym kraju. W Jerónimo Martins pracowali razem ponad dwadzieścia lat temu. Pierwszy opowiadał za finanse, a drugi za działalność operacyjną.

– Tomek wykonywał bardzo dobrą robotę. Już wtedy dał się poznać jako solidny menedżer. Obecnie jego dużym atutem jest brak poczucia potrzeby bycia gwiazdą, jest mało widoczny. Pozwala błyszczeć innym i daje im przestrzeń do robienia tego, do czego zostali zatrudnieni. Potrafi stworzyć dobry zespół i odpowiednio nim zarządzać, a jednocześnie dbać o relacje z akcjonariuszami. Nie jest typem prezesa, który musi decydować o wszystkim – mówi Pedro Martinho.

Jego dużym atutem jest brak poczucia potrzeby bycia gwiazdą, jest mało widoczny

Podkreśla, że o ile w Biedronce liczą się dyscyplina, powtarzalność i kontrola kosztów, o tyle w Żabce jest zupełnie inaczej.

– Aby osiągnąć obecny sukces, Tomek musiał być mistrzem innowacji i kilkakrotnie na nowo się definiować. Rzadko kiedy jedna osoba z powodzeniem odnajduje się w obu tak różnych organizacjach – mówi Pedro Martinho.

Otwarty lub zamknięty, ale nieustępliwy

W Jerónimo Martins Tomasz Suchański przepracował 18 lat w strukturach polskich i międzynarodowych. Z późniejszego etapu tej kariery zna go inny menedżer, pragnący zachować anonimowość.

– Zapamiętałem go jako zdecydowanego, nieustępliwego menedżera, szybko podejmującego decyzje. Ma bardzo ważną na tym stanowisku cechę, mianowicie potrafi być nieustępliwy, gdy sytuacja tego wymaga, a jednocześnie jest otwarty na punkt widzenia innych i chętnie czerpie z ich inspiracji – wspomina.

Innego zdania jest jeden z byłych menedżerów Żabki.

– Ma silne relacje z właścicielem i radą nadzorczą oraz duży szacunek i autorytet w firmie, bo zrealizował już wiele celów. Gdy już wyrobi sobie stanowisko w jakiejś sprawie, to przeforsuje je bez względu na argumenty drugiej strony. W moim odczuciu jest introwertykiem, dość zamkniętą osobą – wyjaśnia.

Potrafi budować zespół

Zdaniem jednego z rozmówców prezesowi Żabki łatwo przychodzi przystosowywanie się do nowych warunków, dlatego tak dobrze się odnalazł po przejściu z Jerónimo Martins. Obie te firmy są różne nie tylko pod względem formatów sklepów, ale też kultury organizacyjnej.

– Dziś dobrze widać, że Tomek potrafi efektywnie współpracować z zarządem, świetnie odczytuje potrzeby rynku i konsumentów oraz ma wizję budowania pozycji firmy. A jako człowiek jest bardzo pogodny i nastawiony optymistycznie, łatwo nawiązuje się z nim relacje – mówi menedżer.

Świetnie odczytuje potrzeby rynku i konsumentów oraz ma wizję budowania pozycji firmy

– Wyróżnia go otwartość na nowe pomysły, dostrzega w człowieku wartość. Bardzo dużo słucha i dopytuje, jeśli coś go interesuje. Masz poczucie, że mówisz, mówisz i mówisz, a ciągle widzisz u niego „poker face” – trudno odczytać jego reakcje. Nie jest typem prezesa, który dostrzega tylko większy obraz i nie interesują go szczegóły. Tomasz Suchański przywiązuje dużą wagę do detali. Choć sam tego nie przyzna, strategiczne zmiany w firmie w ostatnich latach to jego dzieło – słyszymy od proszącego o anonimowość obecnego pracownika Żabki związanego z nią od lat.

Podkreśla, że Tomasz Suchański szczerze interesuje się pracownikami i potrafi sprawić, że czują się zespołem.

– Z kilkunastu dużych debiutów na GPW tylko w przypadku Playa w dzwon symbolicznie uderzył zespół – w pozostałych firmach robili to tylko prezes spółki i giełdy. Z inicjatywy Tomasza Suchańskiego pierwszy dzień notowań Żabki zainaugurował w ten sposób cały zarząd – mówi pracownik firmy.

Milionerzy w zarządzie

Pakiety warte po kilkaset milionów złotych mają również wehikuły wiceprezesów Żabki. Po sprzedaży 12,49 mln akcji pozostało im 50,03 mln. Natomiast pozostali członkowie zarządu mieli 5,69 mln walorów, a sprzedali 3,33 mln.

Uśmiechnięci ludzie stoją na tle dzwonu warszawskiej giełdy
W związku z wejściem Żabki na GPW menedżerowie sprzedali akcje warte ponad 700 mln zł. W pierwszych dniach po debiucie notowania spółki utrzymują się na poziomie zbliżonym do ceny z IPO, co oznacza, że członkowie zarządu Żabki i część pozostałych pracowników wciąż ma pakiet wart ok. 2 mld zł. Niewiele polskich firm ma większą wartość.

Warto wiedzieć

Handlowa drużyna marzeń

Tomasz Blicharski wywodzi się z bankowości inwestycyjnej i rynku private equity. W latach 2007-2015 był dyrektorem w MEP odpowiadającym za inwestycje w Europie Środkowej i Wschodniej. W 2011 r. zaczął jako członek rady dyrektorów nadzorować działania Żabki, a w kolejnych latach został wiceprezesem ds. rozwoju, a także finansów. Od lutego 2024 r. odpowiada w grupie za strategię i rozwój.

Anna Grabowska spędziła prawie dwie dekady w Tesco. Pracowała dla tej sieci m.in. w Wielkiej Brytanii i na Węgrzech, a w latach 2011-2015 była w Polsce wiceprezeską ds. komercyjnych. W kolejnym roku dołączyła w tej samej roli do Żabki. Wśród jej obowiązków było przygotowanie i wdrożenie strategii asortymentowej i cenowej oraz nadzorowanie przekształcenia formatu sieci na tzw. modern convenience. Od lutego 2024 r. zajmuje się zagraniczną ekspansją (na razie tylko w Rumunii) jako dyrektor zarządzająca Żabka International.

Adam Manikowski ponad dziewięć lat pracował w Jerónimo Martins, gdzie doszedł do stanowiska szefa marketingu w Biedronce. W kolejnych latach odpowiadał za operacje Tesco w Chinach i rozwój tej sieci w Polsce (jako dyrektor zarządzający), a następnie został wiceprezesem Walmartu w Kanadzie odpowiedzialnym za marketing. W Żabce zaczął pracować w czerwcu 2018 r. jako wiceprezes ds. operacyjnych (kierował zespołem sprzedażowym, logistycznym, technicznym i ekspansji), a od początku 2021 r. jest dyrektorem zarządzającym spółki.

Jolanta Bańczerowska ma prawie 18 lat doświadczenia w obszarze HR w globalnym koncercie słodyczowym Wrigley, właścicielu takich marek jak Mars, Orbit czy M&M’s. Odpowiadała m.in. za zmianę organizacji i integrację Wrigleya oraz Marsa w krajach Europy Centralnej. Do Żabki dołączyła w 2016 r. jako dyrektor personalna, a od ponad czterech lat zasiada w zarządzie i zajmuje się strategią HR.

Marta Wrochna-Łastowska zrobiła karierę w E&Y. Pięła się przez poszczególne szczeble korporacyjnej drabiny, przechodząc w ciągu 12 lat od stażystki do stanowiska partnerskiego. W 2018 r. została dyrektorką finansową Żabki, a w styczniu 2021 r. weszła do zarządu.

Wojciech Krok dołączył do zarządu Żabki dopiero w lutym tego roku. Wywodzi się z konsultingu, w którym przepracował ponad dekadę, przede wszystkim w McKinsey & Company, gdzie zajmował się m.in. doradztwem w zakresie komercyjnego wdrażania nowych technologii, w tym z obszaru sztucznej inteligencji. W latach 2018-2021 pełnił w firmie rolę partnera w Singapurze. Następnie został prezesem spółki Lite, na bazie której grupa Żabka stworzyła ofertę e-commerce: Delo (supermarket online) oraz Jush (ekspresowe dostawy zakupów spożywczych, tzw. q-commerce). Od lipca 2023 r. był dyrektorem zarządzającym Żabka Digital, a w tym roku (po wejściu do zarządu grupy) objął tę samą funkcję w Żabka Future. Odpowiada za przyspieszenie cyfrowego rozwoju Żabki we wszystkich obszarach.

W rękach menedżerów Żabki nadal jest 97,97 mln akcji, czyli ok. 9,8 proc. Uwzględniając sprzedany pakiet 3,35 proc., łączny udział pracowników w wartości spółki wyniósł ponad 13 proc., co daje 2,83 mld zł po wycenie z IPO. Mniej więcej tyle wynosi giełdowa kapitalizacja Comarchu – rodzimego giganta IT, którego z GPW chce ściągnąć CVC wraz z rodziną Filipiaków. Program opcji menedżerskich zainicjował w Żabce w 2017 r. jeszcze poprzedni właściciel, fundusz MEP.

Ponadstandardowy program opcji w Żabce

W ocenie spółki wartość procentowego udziału zarządu i kadry menedżerskiej w akcjonariacie nie odbiega od standardów rynkowych dla firm o podobnej strukturze właścicielskiej.

– Menedżerowie kupili akcje w większości przed niemal ośmioma laty i przez cały ten okres budowali wartość firmy oraz ponosili ryzyko związane z jej działalnością, a także odpowiedzialność za zrealizowanie strategii rozwoju przedstawionej przez zarząd w 2016 r. – informuje biuro prasowe Żabki.

– Wielkość menedżerskich pakietów akcji Żabki i ich wartość może szokować. Rynkowy standard to 3-5 proc., czasem zespół zarządzający ma nawet 10 proc. Natomiast wartość robi wrażenie, bo w Polsce prawie nie ma tak dużych wyjść przez giełdę w wykonaniu funduszy private equity [PE – red.]. Trzeba też pamiętać o wkładzie pieniężnym wniesionym przez menedżerów i poniesionym przez nich ryzyku – mówi przedstawiciel jednego z funduszy PE, proszący o anonimowość.

Wielkość pakietów menedżerskich jest bardzo różna, niemniej jego rozmiar w Żabce przewyższa standard.

Jedyną prywatną spółką, która przeprowadziła na warszawskiej giełdzie większe IPO, było w 2020 r. Allegro. Zadebiutowało przy wycenie 44,2 mld zł dzięki sprzedaży akcji nowym udziałowcom po 43 zł. Pracownicy mieli wówczas 7,18 proc. akcji, wartych po tej cenie 3,1 mld zł. Największe pakiety należały do Darrena Hustona (2,1 proc.) i Françoisa Nuytsa (1,23 proc.), a ich wartość wyniosła odpowiednio 904,4 i 527,2 mln zł. Natomiast z polskich menedżerów najwięcej akcji mieli Damian Zapłata (0,51 proc.) i Piotr Szybiak (0,41 proc.).

– Programy opcji menedżerskich nie są czymś niespotykanym poza Polską, są wręcz relatywnie częste. To naturalne, że osoby zarządzające spółką mają udział we wzroście jej wartości – zwłaszcza w firmach kontrolowanych przez fundusze PE. Wielkość pakietów menedżerskich jest bardzo różna, niemniej jego rozmiar w Żabce przewyższa standard – słyszymy od beneficjenta podobnego programu w innej firmie.

Zdaniem eksperta

Akcje pomagają zmotywować

Programy opcji menedżerskich proponowaliśmy już w spółkach z pierwszego funduszu, czyli kilkanaście lat temu – wówczas nie było to szczególnie popularne. Nie wymagamy od menedżerów zakupu udziałów, po prostu oferujemy im udział w przyszłym zysku z transakcji. Natomiast w przypadku niektórych znanych mi większych funduszy private equity oczekuje się od menedżerów dużego zaangażowania kapitałowego przy nieproporcjonalnym ryzyku – np. by mogli zarobić na akcjach, fundusz musi mieć zapewniony co najmniej dwu- lub nawet trzykrotny zwrot.Z moich obserwacji wynika, że standardem jest przydzielenie zarządowi 3-5 proc. udziałów w spółce. Istotne jest zawężenie programu do kluczowych menedżerów zdających sobie sprawę z wpływu swoich działań na wyniki firmy. Ułatwia to realizację celów zbieżnych z właścicielem. Natomiast zbytnie rozszerzenie go na większe grono pracowników, dla których akcje są tylko przyjemnym dodatkiem, nie przyniesie podobnych efektów. Rozwój Żabki to wspaniała historia sukcesu i dobry przykład tego, co można osiągnąć z dobrze zmotywowanym zarządem.

Wspólny interes akcjonariuszy

Michał Masłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII), uważa, że wartość pakietów akcji członków zarządu Żabki zaskakuje, bo nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni.

– Tymczasem w USA kierownictwo największych spółek publicznych regularnie sprzedaje akcje warte kilkadziesiąt milionów dolarów i nikt specjalnie się temu nie dziwi. Po prostu wynagrodzenie menedżerów najwyższego szczebla jest tam ściśle uzależnione od wyników firmy i wypłacane systematycznie w dużym stopniu – jeśli nie nawet w większości – w formie akcji. Jako spółka giełdowa Żabka będzie musiała przedstawić zaudytowane wynagrodzenia zarządu i rady nadzorczej. Byłbym zaskoczony, gdyby fundusz w takim stopniu podzielił się z menedżerami udziałami, a więc przyszłym zyskiem bez ekonomicznego uzasadnienia – mówi Michał Masłowski.

W USA kierownictwo największych spółek publicznych regularnie sprzedaje akcje warte kilkadziesiąt milionów dolarów i nikt specjalnie się temu nie dziwi.

W jego ocenie jeżeli menedżerowie spółki mają niewielkie pakiety akcji otrzymane jako dodatek, to z perspektywy inwestorów indywidualnych nie ma to większego znaczenia.

– Jeśli jednak zarząd spółki ma zgromadzoną w akcjach istotną część prywatnego majątku, to może to być korzystne dla wszystkich pozostałych akcjonariuszy. Zarządowi zależy wówczas na wzroście wartości spółki jest bardziej skłonny do wypłaty dywidendy. Bez względu na wielkość majątku każdy chętnie zobaczyłby dodatkowe wpływy na koncie – twierdzi wiceprezes SII.

– Fundusz wyłożył kapitał, ale to menedżerowie doprowadzili spółkę do obecnej skali. Mimo już dużej liczby sklepów byli w stanie umożliwić franczyzobiorcom otwieranie kolejnych, a jednocześnie ciągle poprawiać wyniki. Światowej klasy menedżerom, z których część pracowała przecież w międzynarodowych strukturach innych firm, trzeba zaoferować atrakcyjne wynagrodzenie. Jeżeli regularnie realizowali założone cele, to dziś mogą cieszyć się z dużej wartości pakietów akcji. Pamiętajmy, że w ich interesie leży dalszy wzrost wyceny Żabki, bo z uwagi na lock-up nie mogą na razie sprzedać wszystkich walorów. A do rozdysponowania w ramach programu opcji menedżerskich dla szerszego grona pracowników na lata 2025-2027 jest 3 proc. akcji. Przy wycenie na poziomie 20 mld zł to dodatkowe 600 mln zł – podsumowuje jeden z analityków, pragnący zachować anonimowość.

Główne wnioski

  1. Menedżerowie Żabki sprzedali w IPO 33,47 mln akcji za 719,7 mln zł, a w ich rękach pozostaje pakiet 97,97 mln walorów, wart po bieżącym kursie około 2 mld zł.
  2. Mieli oni ponad 13 proc. udziału w firmie, podczas gdy rynkowy standard to kilka procent. Zdarzają się co prawda większe pakiety menedżerskie, ale jego rozmiar w Żabce zaskakuje osoby związane z tematem.
  3. Menedżerom spółki powinno zależeć na wzroście jej wartości z uwagi na własne akcje oraz kolejne do przydzielenia w uzależnieniu od wyników. W związku z tym mogą na tym zyskać wszyscy akcjonariusze Żabki.