Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Edukacja zdrowotna. Rząd w coraz większej defensywie po osobistej decyzji prezydenta

Prezydent Karol Nawrocki poinformował o wypisaniu syna z zajęć z edukacji zdrowotnej. Jego głos wzmacnia skalę negatywnego klimatu wokół dodatkowego przedmiotu szkolnego. To porażka koalicji rządzącej na jej własne życzenie.

Karol Nawrocki
Prezydent Karol Nawrocki poinformował o wypisaniu syna z zajęć z edukacji zdrowotnej. Jego osobista decyzja może mieć szersze skutki społeczne.PAP/Marian Zubrzycki

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak swoją decyzję tłumaczy prezydent Karol Nawrocki.
  2. Jak zareagowali na to przedstawiciele rządu.
  3. W jaki sposób rząd umożliwił prezydentowi podjęcie tej decyzji.

Prezydent we wrześniu nie zawetował jeszcze żadnej ustawy, jednak jego ogłoszona w sobotę decyzja jest przykładem osobistego weta dla polityki rządu Donalda Tuska. Karol Nawrocki poinformował, że wraz z żoną wypisał nastoletniego syna z dodatkowych zajęć z edukacji zdrowotnej.

Edukacja zdrowotna. Prezydent ogłosił decyzję ws. swojego syna

"Podjęliśmy decyzję o wypisaniu naszego syna z zajęć „Edukacji Zdrowotnej”. Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody. Szkoła to przede wszystkim miejsce nauki, ale także przestrzeń budowania szacunku do kultury, tradycji i wartości chrześcijańskich, z których wyrasta nasza cywilizacja. W pierwszej kolejności to my, rodzice, mamy prawo do decyzji w sprawie edukacji naszych dzieci i to jest ten moment, kiedy z tego prawa warto skorzystać" – napisał na platformie X prezydent Karol Nawrocki.

Wpis prezydenta wywołał szereg reakcji polityków koalicji rządzącej. Próbowali oni zwrócić prezydentowi uwagę, że podstawa programowa przedmiotu zawiera ważną dla młodych ludzi wiedzę.

"Panie Prezydencie. Zanim się wypisze, zawetuje, podpisze lub oburzy, naprawdę, warto czytać dokumenty! W tym przypadku konkretnie - należałoby przeczytać podstawę programową do Edukacji Zdrowotnej. Szczególnie Pan powinien dbać o zdrowie dzieci i zaufanie społeczne do nauczycieli, którzy mądrze i wrażliwie przekazują wiedzę. A wiedza tym na temat przeciwdziałania uzależnieniom, profilaktyki, ruchu, zdrowia psychicznego oraz budowania relacji, szacunku do drugiej osoby - o tym jest też ten przedmiot - przyda się każdemu" – napisała ministra edukacji Barbara Nowacka.

W podobnym tonie wypowiadali się również specjaliści zajmujący się edukacją.

"Smutne. Bardzo. To nie jest przecież komunikat osoby, tylko głowy państwa. Nie mam pojęcia o jaką politykę i ideologię w podstawie programowej może chodzić… O prewencję przemocy, także seksualnej, cyberprzemocy, przeciwdziałania dezinformacji medycznej? Bez wątpienia rodzice mają nie tylko prawo, ale przede wszystkim odpowiedzialność. Zapomina się zbyt często także o tym, że w 9 na 10 sytuacji krzywdzenia dziecko zna i ufa sprawcy, bo najczęściej pochodzi z bliskiego kręgu. O tym, co jest krzywdzeniem dzieci dowiedzą się na edukacji zdrowotnej" – napisał Konrad Ciesiołkiewicz, wiceprzewodniczący państwowej komisji ds. przeciwdziałania pedofilii.

Porażka rządu na jego własne życzenie

Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego może być drogowskazem dla rodziców, którzy zastanawiają się nad udziałem ich dzieci w dodatkowych zajęciach z edukacji zdrowotnej. Czas na złożenie deklaracji o wypisaniu dziecka z zajęć jest do 25 września.

Prezydent swoją osobistą, choć ogłoszoną publicznie decyzją, zwiększa skalę porażki koalicji w tej kwestii. Ministra Barbara Nowacka chciała wprowadzić ten przedmiot jako obowiązkowy. Sytuacja zmieniła się, gdy na początku kampanii prezydenckiej prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz wyraził niezgodę na obowiązkowość przedmiotu. Podnosił podobne argumenty, co politycy Prawa i Sprawiedliwości, nie godząc się, by udział w zajęciach, na których przekazywana jest wiedza na temat seksualności, był obowiązkowy.

Mimo starań Barbary Nowackiej lider PSL-u otrzymał wsparcie ze strony premiera Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego, który był kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP. To ustępstwo wobec konserwatywnych koalicjantów nie pomogło jednak Trzaskowskiemu. Nie pozyskał wielu głosów ze strony wyborców konserwatywnych. Ci w drugiej turze poparli właśnie Karola Nawrockiego. Ponadto otworzyło to drogę do politycznych kampanii przeciwko przedmiotowi, w których nie brakuje często nieprawdziwych argumentów. Takimi są choćby nieprawdziwe twierdzenia, jakoby przedmiot miał zachęcać dzieci do rozwiązłości seksualnej lub marginalizował rolę rodziny.

Zdrowie seksualne to zaledwie niewielka część zagadnień poruszanych w ramach edukacji zdrowotnej. Podstawa programowa porusza również takie tematy jak higiena, zdrowe odżywanie, zdrowie psychiczne oraz bezpieczeństwo w Internecie. Większość z tych zagadnień nie budzi kontrowersji także wśród przeciwników przedmiotu.

Choć przedmiot ma wychodzić naprzeciw problemom, które są coraz bardziej powszechne (jak choćby kryzys zdrowia psychicznego i uzależnienie od smartfonów u młodzieży), to coraz większą rolę odgrywają tutaj emocje polityczne, a nie argumenty oparte na faktach.

Emocjonalna dyskusja

Dyskusja na temat edukacji zdrowotnej opiera się na emocjach. We wrześniu politycy PiS organizowali liczne protesty przeciwko wprowadzeniu tego dodatkowego przedmiotu. Wspólnie z Konferencją Episkopatu Polski zachęcają rodziców, by wypisywali swoje dzieci z tych zajęć.

Przeciwnicy edukacji zdrowotnej często przekonują, że wiedza o zdrowiu seksualnym powinna być przekazywana dzieciom przez rodziców. W ostatnich tygodniach politycy parokrotnie byli pytani o podstawowe pojęcia z tej dziedziny w telewizyjnych programach na żywo.

Wiralem internetowym stał się fragment programu TVP Info, w którym parlamentarzyści (zarówno koalicji jak i opozycji) nie potrafili odpowiedzieć na pytanie Magdaleny Pernet o różnice między okresem a owulacją.

Tego samego dnia jeden z posłów, którzy rano brali udział we wspomnianym wcześniej programie TVP, wystąpił w Polsat News. To poseł Andrzej Kosztowniak z PiS, który w programie Agnieszki Gozdyry stwierdził, że od rana nadrobił braki w wiedzy, jednak nie potrafił odpowiedzieć na pytanie prowadzącej z tej dziedziny.

Rząd w defensywie

Mimo tego w sferze komunikacji rząd przegrywa dyskusję na temat edukacji zdrowotnej. Z danych Europejskiego Kolektywu Analitycznego Res Futura wynika, że w minionym tygodniu tematy dotyczące edukacji zdrowotnej miały zasięg aż 22 mln wzmianek w sieci. Na 1 komentarz o wysłaniu dziecka na zajęcia z edukacji zdrowotnej przypada aż 2,6 komentarza w kontrze.

Najaktywniejsze w sieci są tutaj takie profile polityków takich jak europoseł PiS Patryk Jaki, prezydent Karol Nawrocki (który w tym tygodniu zabrał w tej sprawie głos tylko raz, jednak jego wpis miał szeroki odbiór społeczny) oraz poseł PiS Dariusz Matecki. W pierwszej piątce profili dominujących w tym temacie są również Konfederacja i Telewizja Republika.

Słabość rządu w sprawie edukacji zdrowotnej potwierdziła Katarzyna Lubnauer, wiceministra edukacji z KO. W piątek na antenie Radia Zet mówiła o atakach na przedmiot ze strony polityków prawicy oraz Kościoła. Gdy Beata Lubecka zapytała o liczbę uczniów, którzy chcą brać udział w lekcjach, polityczka KO przyznała, że "jest to różne".

– Najśmieszniejsze jest to, że to zależy od szkoły. Jak szkoła pokazuje, że dobrze organizuje, dobrze nauczyciel jest przygotowany, to okazuje się, że praktycznie wszyscy uczniowie w tej szkole czy w tej klasie chodzą. Natomiast tam, gdzie szkoła jakby sama albo samorząd nie zachęca rodziców do tego, żeby zapisywali dzieci na edukację zdrowotną, tam jest gorzej. Dla nas nie ulega żadnej wątpliwości, że w dzisiejszych czasach zaczęliśmy rozmowę od kwestii związanej z bezpieczeństwem. Edukacja zdrowotna jest jednym z tych elementów – powiedziała w Radiu Zet Katarzyna Lubnauer.

Dodała, że "zawsze niestety to jest w ten sposób, że coś przeciw ma większy taki oddźwięk społeczny, rezonans społeczny; i to jest niestety bardzo złe, dlatego że w ten sposób można zohydzić rzeczy, które są dobre".

Główne wnioski

  1. Prezydent Karol Nawrocki swoją osobistą decyzję tłumaczy ideologicznym i politycznym przekazem, jaki - jego zdaniem - niesie ze sobą nowy dodatkowy przedmiot.
  2. Politycy koalicji rządzącej w reakcji na decyzję prezydenta próbują tłumaczyć mu, że podstawa programowa przedmiotu zawiera neutralne i ważne dla zdrowia młodych ludzi treści. Ich zdaniem argumenty podnoszone przez prezydenta i PiS są nieprawdziwe.
  3. Edukacja zdrowotna miała być przedmiotem obowiązkowym. W kampanii prezydenckiej pod wpływem PSL-u rząd zmienił zdanie licząc, że pomoże to Rafałowi Trzaskowskiemu. Tak się nie stało. Kandydat KO nie przyciągnął konserwatywnych wyborców.